"Staruszku"
– Nie jest najgorsze...kochanie – odparł
– Czemu się tak smucisz?
– Angel...związek to chory pomysł... Jeśli to wyjdzie na jaw, to zwyzywają nas oboje. Niechcę żebyś cierpiała
– Cierpię gdy cię nie ma. Chcę w życiu tylko ciebie.
– Popatrz na mnie. Zestarzałem się, włosy mi siwieją. Dziewczyno masz niecałe 30 lat. Nie marnuj sobie życia przy takim starym dziadzie.
– Już dobrze staruszku... – zażartowała – a może ja tak lubię? Może lubię starszych facetów?
– Mógłbym być twoim ojcem
– Ale wtedy nie mogli byśmy być razem... – cmoknęła go w usta – niech cały świat mówi co chce. Mnie interesuje tylko twoje zdanie.
– Zjedzą cię skarbie...
– Nie sądzisz chyba, że będzie mnie obchodziła opinia tłumu – mówiąc to gładziła jego policzek dłonią – uratowałeś mnie. Muszę Ci się odwdzięczyć... Ty możesz osiągnąć wszystko. Ile nas dzieli, co? Popatrz... – zrzuciła kołdrę.
Na odpowiedź nie musiała czekać. Michael przykrył ją kołdrą i przytulił do siebie
– Jeszcze się przeziębisz, kotku...
– Tak? To może mnie zbadasz?
– A może pójdziemy coś zjeść?
– Jesteś moim facetem, czy dziadkiem?
– Liczę, że to pierwsze... Popatrz mi w oczy – zwrócił się do dziewczyny, a gdy ta spojrzała w jego sarnie oczy, kontynuował – Dobrze, a teraz posłuchaj proszę. Dobrze wiesz, że mam tyle lat, ile mam. Gdybym mógł, spełniłbym każdą twoją zachciankę i fantazję, ale...eh... Nie zawiedź się, jeśli przez mój wiek...
– Zamknij się. Kocham cię zawsze... Nie chcę nic więcej, niż żyć przy tobie. Tak czy inaczej miałeś się mną zająć jeśli mamie coś się stanie. Ona nie żyje, a ty się mną zająłeś. Wiesz jakie jest życie, ludzie się starzeją, a sprawność nie wraca. Teraz ja muszę się zająć tobą, staruszku – pocałowała go w usta
– Słodziutka jesteś... – przytulił ją do siebie mocniej – ale pamiętaj... w końcu moje ciało odmówi posłuszeństwa i raczej nasz związek, a przynajmniej jako seks się skończy. Angelika, naprawdę, znajdź sobie kogoś młodszego...
– Nie rozumiesz, że ja cię kocham i chcę być przy tobie?
– Angel. Ja umrę bardzo szybko. Czy ty naprawdę chcesz zostać wdową przed 40?
Dziewczyna już nie odpowiedziała. Zatkała mu usta pocałunkiem i owinęła nogi w okół jego bioder.
Michael dalej nie umiał zrozumieć, dlaczego tak ładna dziewczyna, w dodatku niemająca nawet 30 lat, zarzeka się, że chce być z nim w związku, mimo ogromnej różnicy wieku.
– Teraz? – zapytał szeptem – jeszcze usłyszą...
– Nie martwi mnie to. Przypominam, że są w tym pociągu jeszcze dwa małżeństwa
– I dwie kobiety, w których się podkochiwałem.
– Jak możesz?! – wściekła dała mu z liścia i odsunęła się
– Ej, w Ross się bujałem, kiedy miałem 12 lat, ok?
– Tobie zależy na mnie, czy na moim tyłku?
– Na twoim szczęściu... – przytulił się do niej – nic więcej nie chcę, więc... jeśli naprawdę chcesz ze mną być, to zgoda, ale zgadzam się tylko dlatego, że chcę, żebyś była szczęśliwa...
– Możemy mieć dziecko? Kocham cię...
– Nie chcę, żebyś została sama z dzieckiem...
– Takie życie... Twój wiek nie ma tu znaczenia... Michael, gdyby nie ty, zapewne teraz miałabym 11 dzieci z jakimś psychopatą...
- Jesteś uparta.
- Wiem. Powiedzieć ci, czemu chcę być z tobą? Bo inni teraz są poważni, a ty nadal zachowujesz się jak nastolatek. Rozumiesz?
- Czyli tobie nie chodzi o to jak wyglądam?
- Czemu? Jesteś śliczny... mam urazę do facetów z krótkimi włosami, czy nadmiernie umięśnionych... z ich strony spotykało mnie cierpienie, a to ty mnie z tego wyciągnąłeś...
*dwa miesiące później*
Wszyscy nadal ukrywali się w pociągu. W dodatku na świecie szalał "zabójczy" wirus, więc nie mogli wyjść...
Angelika i Michael od miesiąca chodzili szczęśliwi, tego dnia reszta pasażerów miała się dowiedzieć dlaczego...
- Kochani, - zaczęła Angelika - mamy dla was wielkie wieści. Podwójnie... tylko mamy zacząć od tych bardziej czy mniej szczęśliwych?
- Zacznijcie od tych mniej szczęśliwych - odparła Ross
- Zamierzamy ściągnąć pastora, żeby wziąść ślub... - odparł Michael
- Gratulujemy...- odparł Harry
- A te bardziej szczęśliwe? - zapytała księżna Diana
- Jestem w ciąży - odparła Angel
- Naprawdę? Gratuluję - przytuliła ją Kate
- Który tydzień? - zapytała Megan
- Piąty...
*osiem miesięcy później*
Angelika urodziła synka którego nazwali Ethan
- Wiesz co? - zapytał Michael
- Co?
- Nadal nie rozumiem, czemu ty chcesz ze mną być...mógłbym być przynajmniej twoim ojcem.
- Jesteś ojcem. Naszego dziecka. Michael zrozum mnie. Od zawsze byłeś moim idolem... zawsze byłam w tobie zakochana... później uratowałeś mnie... poprostu cię kocham.
- Rozumiem... przecież mając 12 lat bujałem się w Ross...ale ty tez musisz mnie zrozumieć. Ja się starzeję. Mam już ponad 60 lat... coraz bliżej mi do 70... nie chcę, żebyś została sama z Ethan'em...
- Jak tak dalej będziesz gadać, to zacznę cię nazywać dziadkiem.
- Nie obrażaj się na mnie, bo ja cię będę nazywał maleństwem
- Nie zamierzam się obrażać. Po za tym, jesteś moim mężem...
Nagle do Michaela zadzwonił telefon. Dzwonił Blanket...
M: Co jest Bigi?
B: Tato, oni otoczyli dom
M: Bad I?
B: Tak... Co mamy robić?
M: Z kim jesteś?
B: Z Princem, Paris i babcią
M: Gdzie jesteście?
B: U babci.
M: W jej sypialni pod łóżkiem jest klapa w podłodze. Idźcie tam.
B: Jesteśmy. Co dalej?
M: Dalej Prince ogarnie co i jak... musicie dotrzeć do Neverland, z tamtąd do Europy. Jeśli nakierujecie wagon na Orient Ekstpress, to do nas dotrzecie. Jeśli coś się będzie działo, dzwoń...
B: Jasne. Dzięki tato.
M: Uważajcie na siebie.
- Zazdroszczę im ojca...
- Angel... przestań... też mnie masz. Co prawda jako męża, ale nadal.
- Powiedziec ci, czemu chcę z tobą być? Bo potrzebuję miłości... wiesz Dobrze jak wyglądało moje życie...A ty przynajmniej mnie kochasz...bo mnie kochasz, prawda?
- Tak skarbie...
Michael dostał SMS od Blanketa:
"Max jutro będziemy u was"
- Do jutra poznasz swoich pasierbów i teściową.
- Znaczy, co?
- Musze chronić też moje dzieci i mamę... do jutra do nas dotrą...
- Twoja matka się nie wścieknie?
- Raczej nie...nie powinna. Gorzej z moimi dziećmi... jesteś rok starsza od Prince'a o dwa lata starsza od Paris...
- Wiem... ale teraz jestem też matką twojego dziecka...
*następnego dnia*
Gdy dzieci i matka Michaela odpoczęli po podróży, Michael postanowił przedstawić im swoją żonę i ich dziecko...
- Czyś ty do reszty oszalał?! - krzyknęła jego matka - Już mniejsza o jej wiek, ale czemu zdecydowaliście się na dziecko? Ty co najwyżej powineś teraz zostać dziadkiem!
- Jedno nie przeczy drugiemu. Nie będę decydować za moje dzieci, o tym kiedy mają zostać rodzicami. To jest ich prywatna sprawa.
- Nie o to chodzi. To co zrobiłeś, jest skrajnie nie odpowiedzialne. Co jeśli coś ci się stanie? Chcesz, żeby twoja żona została samotną matką?
- Nie mam 5 lat, żebyś za mnie decydowała. I ja i Angel jesteśmy dorośli i oboje mamy świadomość tego, co wybieramy.
- Michael ma rację - stwierdziła Angelika
- Mi to nie przeszkadza - stwierdził Blanket - fajnie, że mam teraz młodszego brata
- A spójrz na to tak: matka twojego młodszego brata, jest rok starsza od twojego starszego brata. - stwierdziła Paris, po czym spojrzała na ojca - Tato, to jest nienormalne. Ona mogła by być przynajmniej twoją synową. Ludzie prędzej uwierzą, że to dziecko Prince'a, a nie twoje...
*Wieczorem*
- Po co ja cię namawiałam na związek? - zapytała Angelika płacząc - twoja rodzina mnie nienawidzi...
- Wcale nie... są źli na mnie. Do ciebie nic nie mają... ale po części to racja... ty naprawdę mogłabyś być dziewczyną Prince'a...
- Ale ja cię kocham...
- Wiem skarbie...nie przejmuj się nimi... ważne, że my jesteśmy szczęśliwi razem. Nigdy nikt nie akceptował moich związków... musisz to przełknąć. Takie już jest życie, gdy masz takie nazwisko, pani Jackson
- Mogłam nie zajść w ciążę...
- Ej, to nie twoja wina, tylko moja. Kotku, proszę, nie płacz...
- Ja naprawdę mam na świecie tylko ciebie... straciłam wszystkich i wszytko... siostrę, matkę, ojca, przyjaciół...
- A Olivia?
- Ona teraz ciągle jest ze swoimi rodzicami... chcą jakoś nadrobić te lata...zostałeś mi tylko ty...
- Chodź do mnie skarbie - przytulił ją dając się jej wypłakać w swoje ramię - wypłacz się... i spokojnie... wszystko będzie dobrze... wszystko się ułoży...
*tydzień później*
Michael zauważył, że Diana (księżna) co raz częściej przesiaduje na mini balkonie na końcu pociągu
- Co się dzieje, Diana? - zapytał podchodząc do niej, gdy znów tam stała
- Chcę umrzeć... skoro już nawet ty, jak sądziłam mój najlepszy przyjaciel, więcej siedzisz z rówieśniczką swojego syna, niż ze mną, to Karol miał rację. Jestem brzydka i gruba.
- Nie prawda... to co nas łączy to jedno, ale to co łączy mnie i Angel... Tego się nieda wyjaśnić... nie jest tak, że widzę tylko ją... mi na tobie nadal zależy
- Mam Ci przypomnieć, co się stało między nami przed tym, jak Bad I zaczęło otwarcie na ciebie polować?
- Wiem co się stało...pamiętam... Angelika nie jest jak my, nieśmiertelna... nie mogę nic zrobić, żeby była... Musisz tylko poczekać...
- Czyli między nami wszytko bez zmian?
- Tak, księżniczko
- Przestań... już dawno nią nie jestem
- Ale jesteś moją księżniczką
- Masz żonę, przypominam... Mike?
- Tak?
- Co jeśli ktoś z nas umrze, a my nadal będziemy w tym pociągu?
- Cholera... O tym nie pomyślałem
- Serio?
- Oczywiście, że wiem co robić. W pierwszych dwóch wagonach są szklane trumny, które zamrożą ciało...
- Jak obstawiasz, kto pierwszy umrze i jak?
- Wolę nie obstawiać. Za bardzo umiem przewidywać przyszłość...
- My nie umrzemy, ale i moje i twoje dzieci tak...
- Wiem... Dopiero nasze dziecko byłoby nieśmiertelne...
- No wiem...
- Boję się o moją matkę... ona jest tu chyba najstarsza...
- Nie martw się... też dużo przeżyła. Ja na jej miejscu, bym się zabiła...
- Wiem... przecież ja też...
- Michael, kiedy oni umrą i zostaniemy tylko my... to... możemy się zabić?
- Możemy spróbować... ale pod warunkiem, że Ethan też umrze... nie zostawię go
- Wiem... oczywiście, że później... Gdy zostaniemy tylko my dwoje...
- I Ross... chyba, że wcześniej urodzi nam się dziecko...
- Przynajmniej mieli byśmy po co żyć...
- Niby tak... Ale... Nie chcę, żeby Bad I chciało też je zabić...
- Kiedy umrzemy jako ludzie, i dostaniemy możliwość wyboru wyglądu, to jak byś chciała, żebym wyglądał?
- Tak jak w 88'...może tym razem zaśpiewasz Dirty Diana...
Parknął śmiechem
- Będę miał komu... I o kim
Uśmiechnęła się
- Słuchaj nie smuć się... będzie ok, tak?
- Tak...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top