5.
Tak jak kazał mój właściciel, spisałem listę kar, które stosowali na nas w ośrodku.
Dni w nowym miejscu zlewały mi się w całość z krótkimi przerwami na wizyty mojego właściciela. Widocznie nie byłem mu do niczego potrzebny, przynajmniej na razie. Z tego co mówił pierwszego dnia, w rezydencji było jeszcze trzech niewolników. Może to powinno mnie martwić?
Rano przekreśliłem na kalendarzu datę dwudziestego czwartego marca. Połowa za mną, a potem zobaczymy.
- No pokaż go. Chcę zobaczyć twoją nową zabaweczkę - usłyszałem na korytarzu obcy głos.
- Odpuść - powiedział mój właściciel. - Przecież to nic wielkiego.
Z tą zabaweczką to na pewno chodziło o mnie, a skoro mój pan mówi, że to nic wielkiego, widocznie rzeczywiście nie jestem dla niego ważny.
- I tak chcę zobaczyć. - W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka weszły dwie osoby.
Jednym z nich był mój pan. Drugi był od niego nieco starszy. Zdecydowanie wyższy, miał zarost i ciemniejsze włosy.
- To on? - zapytał, zwracając się w stronę mojego właściciela.
- A jak myślisz? - mruknął, krzyżując ręce. Wyraźnie nie był zachwycony obecnością towarzysza.
- Faktycznie ładny. - Mężczyzna przyjrzał mi się uważnie.
Mam nadzieje, że on nie chce mnie odkupić. Tu mi się podoba...
- A może pozwolisz mi się z nim zabawić, co? - zapytał, uśmiechając się do mojego pana znacząco.
- Ty masz dwie swoje niewolnice. - Spojrzał na niego krytycznie.
- I świetnie się z nimi bawię - odparł pewnie. - Ale nie zapomniałem jeszcze jak się to robi z chłopakiem.
Mój właściciel westchnął ciężko i przewrócił oczami.
- To idź do niewolnika matki, ale mojego zostaw w spokoju - warknął.
- Ale z ciebie ponurak - burknął tamten.
- Możesz już wyjść? - Ruchem głowy wskazał na drzwi.
- Idę, idę. - Uniósł ręce w geście kapitulacji i skierował się w stronę wyjścia. Szybko jednak zatrzymał się i odwrócił w stronę mojego właściciela. - A ty?
Ale on nie spojrzał na niego, tylko patrzył na mnie. Przełknąłem ślinę. Znowu zrobiłem coś źle?
- Daj mi jeszcze chwilę.
- Małe sam na sam z niewolnikiem, co? - zaśmiał się.
- Wyjdź - polecił ostro.
Kiedy zostaliśmy sami, chłopak wskazał mi miejsce na łóżku, nakazując, żebym usiadł. Wykonałem nieme polecenie. Pewnie chce porozmawiać o karach.
Drgnąłem, gdy właściciel podszedł i kucnął przede mną.
- Nie martw się, nie pozwolę, żeby zrobił ci krzywdę - powiedział, głaskając mnie po głowie. - Ten dupek, którego przed chwilą poznałeś, jest niestety moim bratem.
Jego brat? Zaskoczyło mnie to, ale też trochę mi ulżyło, bo to znaczy, że jak na razie nie chce mnie odsprzedać.
- Zostanie na parę dni i znowu zniknie, ale... zacznę zamykać cię na klucz, żeby tu nie wszedł, zgoda?
Czy to było podchwytliwe pytanie? Przecież ja nie mam tu nic do powiedzenia.
- Decyzja nie należy do mnie, tylko do ciebie, panie - odpowiedziałem.
Nie skomentował tego, zjechał tylko swoją dłonią w dół, po moim policzku i zatrzymał ją na moim podbródku. Rozpoznałem ten gest, więc od razu podniosłem głowę i na niego spojrzałem.
- Jesteś uroczy, kiedy zwracasz się do mnie tak formalnie - powiedział z lekkim uśmiecham i zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. - Nie wiem, czy wytrzymam jeszcze te trzy dni.
Przełknąłem głośno ślinę, co chyba go rozbawiło, ale i tak wyszedł zaraz potem. Pewnie porozmawiać ze swoim bratem.
Przez resztę dnia nie widziałem, tego mężczyzny, mojego właściciela zresztą też nie. Może poszli gdzieś razem, w końcu mężczyzna miał tu zostać tylko na kilka dni, zapewne miała to być jakaś rodzinna wizyta.
Wieczorem wziąłem prysznic i położyłem się na łóżku. Nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o moim panu. W zasadzie nie tak wyobrażałem sobie życie po tym jak zostanę kupiony.
Było dużo lepiej, ale w ośrodku mówili nam co innego. Jedyne co nam tam pozostawało, to modlić się o dobrego właściciela i mój właśnie taki się wydaje. Jeszcze ani razu na mnie nie krzyknął, ani mnie nie uderzył, ale nie daje mi żadnych rozkazów, do których byliśmy przygotowywani.
Uczono nas wielu rzeczy, które moglibyśmy robić. Poza oczywistościami były to też prace domowe, bo jeśli właściciel się nami znudzi, to możemy przydać się jeszcze go czegoś innego poza łóżkiem. Tylko że tu nie dostawałem żadnych zadań. Cały czas siedziałem w pokoju i nie byłem do niczego potrzebny.
No nic... ta bezczynność i czekanie mnie wykańczało, ale musiałem wytrzymać jeszcze te trzy, a w zasadzie to już tylko dwa, dni.
Ledwo zasnąłem, gdy obudził mnie brzęk zamka w drzwiach. To mój pan? Czego mógłby chcieć o tej porze? Kiedy się otworzyły w przejściu stał brat mojego właściciela. Widząc go, natychmiast poderwałem się z łóżka jak oparzony.
- Cześć zabaweczko - zaśmiał się, zamykając za sobą drzwi. - Nie denerwuj się tak. Dogadałem się z twoim panem. Inaczej nie miałbym klucza, prawda?
Nie, nie wierzę. To pan kazał mu tu przyjść? Przecież powiedział, że nie da mu mnie skrzywdzić. Okłamał mnie?
Mężczyzna ignorując narastającą we mnie panikę, zaczął podchodzić bliżej mnie. Ja natychmiast się cofnąłem. Musiałem stamtąd wyjść i znaleźć mojego właściciela. Jak najszybciej! To nic, że mogę w ten sposób sprzeciwić się jego rozkazom. Przyjmę karę, ale chcę, to usłyszeć od niego.
- Widzisz, mój brat ma za miękkie serce i nie potrafi zrobić z ciebie odpowiedniego użytku - oznajmił, po czym dodał z chytrym uśmieszkiem. - Ja to co innego.
Rzuciłem się biegiem w stronę drzwi, ale on złapał mnie za ramię i szarpnął do tyłu tak, że przewróciłem się na podłogę.
- Dokąd to? Przecież mówię, że się tobą zajmę. - Pochylił się nade mną.
Chciałem się podnieść, ale wtedy mężczyzna znowu mnie powstrzymał. Nim się obejrzałem, leżał już na mnie. Próbowałem mu się wyrwać, odepchnąć go jakoś, ale to spowodowało tylko, że brat mojego właściciela mocniej zacisnął dłonie na moim ciele.
- Z-zostaw mnie... - jęknąłem, ale on tylko się zaśmiał.
Próbowałem go kopnąć, ale wtedy przewrócił mnie na brzuch. Usiadł na moich nogach okrakiem, unieruchamiając je i wykręcił mi ręce do tyłu. Już chciałem zacząć krzyczeć, ale zakrył mi usta dłonią.
- Cicho - szepnął mi do ucha, pochylając się do przodu. - Inaczej nie będę taki delikatny.
Czułem pod sobą gruby puchaty dywan, który drapał mnie w twarz. Z moich oczu popłynęły łzy, gdy mężczyzna zaczął ściągać mi spodnie.
Zawsze wiedziałem, że cnota zostanie mi odebrana po tym jak zostanę kupiony, choćby i nawet siłą, ale nigdy nie przypuszczałem, że stanie się to na podłodze w takich okolicznościach.
- -- --- ---- ----- ---- --- -- -
Mam już zaplanowane ciąg dalszy do tej sceny, ale i tak proszę o opinie. W tym jak i innych rozdziałach. Nic tak nie daje mi kopa do pracy jak komentarze ;)
Życzę miłego czytania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top