35.
Zacząłem spędzać więcej czasu w ogrodzie. Nie chodziło o to, że zamierzałem unikać Noah, po prostu mi się tam podobało. Spacerowałem wzdłuż krzewów i doglądałem kwiatów. Często brałem książki i czytałem je w altanie. Po wizycie na stadionie, pełnym rozwrzeszczanych kibiców, wizyta w centrum handlowym nie wydawała mi się taka straszna, jak wtedy gdy odwiedziłem galerie po raz pierwszy, więc bez oporów, zgodziłem się jechać w tygodniu na zakupy.
Dni ciągnęły się powoli. Noah mówił prawdę, teraz praktycznie codziennie gdzieś jechał, albo spędzał całe dnie przed komputerem i nie miał dla mnie zbyt dużo czasu. Niezbyt wiele rozumiałem z jego pracy, poza tym że jest zatrudniony u Yv. Niestety nie miałem pojęcia na czym polegają jego zadania.
Codziennie rozmawiałem z Harry'm, który coraz bardziej się przede mną otwierał. Unikaliśmy bolesnych tematów, oboje przeżyliśmy rzeczy, do których nie chcieliśmy wracać, więc nauczyliśmy się omijać drażliwe kwestie.
Nadal w głowie krążyło mi podziwianie zachodu słońca na plaży. Widok był fantastyczny, ale gdy tylko wracałem do niego wspomnieniami, przypominało mi się jak Noah mnie całował. Nie miałem nic do jego pocałunków, ale to wyglądało tak, jakby robił to by zamknąć mi usta. Żeby już nie słyszeć ode mnie, że go kocham.
- Jesteś - powiedział, nagle pojawiając się koło mnie. Nawet nie zauważyłem, kiedy się znalazł się obok. - Całe szczęście, nie mogłem cię nigdzie znaleźć.
Stałem przy altanie i po raz kolejny podziwiałem wycięte w drewnie ozdoby. Nie spodziewałem się go tutaj, więc aż podskoczyłem, kiedy go usłyszałem.
- Przepraszam, powinienem ci powiedzieć, gdzie idę - odezwałem się, żeby jakoś zamaskować zaskoczenie.
- Nie, nie musisz mi wszystkiego mówić - zaprzeczył od razu. - Co nie zmienia faktu, żebym tego chciał, ale nie musisz.
Byłem ciekawy, o co może chodzić. Spodziewałem się raczej, że dzisiaj też spędzi cały dzień przed laptopem. Uciekłem wzrokiem gdzieś na bok, bo nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
Zrobiłem krok do tyłu, by zrobić mu więcej miejsca, ale on przesunął się tylko bliżej mnie. Nie miałem się już gdzie cofnąć. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale wtedy Noah złapał mnie za rękę, co szybko rozwiało moje wszystkie wątpliwości.
- Wiesz, mimo wszystko cały czas boję się, że możesz mi gdzieś uciec - przyznał się.
- Nie mam gdzie... - odparłem od razu, bez namysłu. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, co powiedziałem. - Przepraszam, to źle zabrzmiało. Po prostu... mam tylko ciebie. Kocham ci...
- A, właśnie. Mam coś dla ciebie - przerwał mi.
No tak, zapomniałem, że on przecież nie chce słyszeć żadnych moich wyznać. W końcu co niewolnik może wiedzieć o miłości...
Wtedy wyciągnął z kieszeni coś płaskiego i metalowego, po czym podał mi przedmiot.
- To... twój telefon? - zdziwiłem się.
- Nie, twój - zaśmiał się. - Pomyślałem, że mógłby ci się przydać w razie potrzeby. Na razie nie masz zapisane tu zbyt wielu kontaktów. Mój, Yv, do biura...
- Noah - przerwałem mu, chyba zbyt ostro. Niepewnie podniosłem na niego wzrok. - Nie będę potrafił go używać.
- Nauczę cię - odparł, jakby nie widział w tym najmniejszego problemu.
Ja widziałem. Nigdy nie miałem telefonu, nawet nie pamiętam, czy kiedykolwiek jakiś trzymałem w rękach. To było dla mnie zbyt skomplikowane. Zapewne będę się tylko na niego patrzeć i nawet nie dam rady odebrać połączenia.
To raczej zły pomysł...
- Dziękuję, ale chyba nie mogę przyjąć tak drogiego prezentu - stwierdziłem, chcąc oddać mu urządzenie, ale on nie przyjął go z powrotem.
- Ciuchy, jedzenie, książki, zamieszkanie - zaczął wymieniać na palcach, a pod koniec skrzyżował ręce. - Dlaczego masz problem z wzięciem telefonu?
Wiedziałem, że go nie przegadam i że nie powinienem mu się sprzeciwiać, ale to było niepotrzebne. I tak dostałem już od niego bardzo dużo.
- No dobrze - poddałem się w końcu. - Wezmę go, dziękuję...
- Nie ma za co - stwierdził, po czym przyciągnął mnie lekko do siebie.
Położył mi dłonie na biodrach i zanim zdążyłem zareagować, złapał mnie, podniósł i posadził na stole w altanie. Nie byłem pewien do czego zmierza, ale dla pewności odłożyłem telefon na bok. Noah usadowił się między moimi nogami, po plecach przeszedł mi dreszcz, ale nie chciałem nic dać po sobie poznać. Chłopak uśmiechnął się i nadal nie zdejmował dłoni z moich bioder.
- Mogę cię pocałować? - zapytał.
Nie widziałem powodu, by musiał pytać mnie o pozwolenie, przecież wielokrotnie robił to bez niego. Ale to całkiem miłe, zupełnie jakby dawał mi do zrozumienia, że mu na mnie zależy i liczy się z moim zdaniem.
Nie musiałem się długo zastanawiać nad odpowiedzą.
- Możesz - zgodziłem się, a on delikatnie zetknął swoje usta z moimi.
Pocałunek na początku był łagodny i powolny. Odwzajemniłem go, a chłopak odebrał to jako dobry znak i wsunął do moich ust swój język. Wzdrygnąłem się, ale on nie przestał, zamknąłem oczy. Po chwili poczułem, że jedna z jego dłoni przesuwa się po moich plecach.
Myślałem, że to wywoła u mnie większe przerażenie, ale uczucie było znośne i nie powodowało dyskomfortu. Uznałem, że to dobrze, że nie ogarnia mnie już strach. Chciałem jego bliskości. Uniosłem powoli dłoń i oparłem na jego klatce piersiowej. Wyczułem, że go to zaskoczyło. Wkrótce pocałunek znowu stał się łagodny i delikatny.
O dziwo tego dnia Noah nie musiał spędzić w całości przed komputerem. Ostatnio pracował więcej, więc teraz mógł sobie pozwolić na trochę luzu. Pokazał mi podstawowe funkcje mojego telefonu i cierpliwie czekał, aż je opanuję. Następnie obejrzeliśmy parę filmów i zjedliśmy razem kolację. To był bardzo miły dzień.
Rano obudziłem się w łóżku obok Noah. Przyjrzałem mu się. Nasze ostatnie pocałunki coś mi uświadomiły. Tęskniłem za jego dotykiem. Bałem się wszystkich kontaktów fizycznych, które mogły doprowadzić do tego, że znowu stanie mi się krzywda, ale brakowało mi tego, co robiliśmy. Poza tym wierzyłem w to, że on mnie nie zrani. Ostatnio próbowałem się do tego zmusić, ale teraz wiedziałem, że naprawdę tego chcę.
Uniosłem się lekko na rękach i pocałowałem go w usta. Chłopak szybko się obudził i uśmiechnął, gdy tylko się odsunąłem.
- Co za cudowna pobudka - oznajmił, przeciągając się. - Dzięki, Luke.
- Noah... - zacząłem, ale nie wiedziałem, jak mam ubrać w słowa, to o czym myślałem.
Patrzył na mnie, czekając, aż dokończę, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Miałem w głowie kompletną pustkę. W końcu zebrałem się na odwagę i znowu go pocałowałem. Był trochę zaskoczony moim zachowaniem, ale odwzajemnił pocałunek, na szczęście. Tym razem to ja prowadziłem, nadałem rytm i tempo, a on się dostosował. Było mi z tym dziwnie, ale nawet przyjemnie.
Noah zawsze spał tylko w bokserkach, więc nie miałem żadnego problemu, z tym by przenieść swoje pocałunki niżej, na klatkę piersiową, brzuch...
- Luke, nie. - Odsunął mnie delikatnie.
- Ale...
- Nie musisz się do niczego zmuszać - oznajmił, wstając.
Nie chce tego? Jak to? Wiele razy słyszałem od różnych osób jak ważny jest dla niego seks, a teraz co? Czemu niby teraz miałoby być inaczej?
- Do niczego się nie zmuszam... - zaprotestowałem, ale przez tę całą sytuację zabrzmiało to mniej pewnie niż chciałem.
Chłopak uśmiechnął się do mnie pobłażliwie.
- Słodki jesteś, ale już ci mówiłem. Nie chcę, żebyś źle się z czymś poczuł. - Zgarnął z szafki jakieś ciuchy i poszedł do łazienki.
- Nie poczułbym się z tym źle... - mruknąłem cicho.
Chwilę później usłyszałem dźwięk prysznica. Musiałem coś zrobić, nie mogłem pozwolić, żeby ta relacja cały czas pozostawała w martwym punkcie. To wspaniale, że dał mi czas, ale już wystarczy. Po co zrobił ze mnie swojego chłopaka, skoro nie chce już się do mnie zbliżyć? Tym razem sam tego chciałem i miałem nadzieję, że z nim jest tak samo. W pewnym momencie przeszło mi nawet przez myśl, żeby wejść to łazienki, ale to był głupi pomysł.
Zaczekałem, aż chłopak wyszedł.
- Noah - zawołałem i niemal natychmiast się zaciąłem. Czułem, że się rumienie, zagryzłem dolną wargę i spuściłem wzrok. - Zróbmy to.
Wiedziałem, że na mnie patrzy. Przyglądał się, jakby analizował, o co mi chodzi. Czy to żart, czy myślę, że nadal muszę to robić.
- Luke...
- Ja chcę - przerwałem mu, starając się nadać głosu stanowczy ton.
- Myślałem, że potrzebujesz czasu - stwierdził, wyraźnie zaskoczyłem go tym wszystkim.
- Proszę, nie każ mi już dłużej czekać. - Sam się zdziwiłem, jak żałośnie zabrzmiałem.
Podszedł do łóżka, ale chyba tylko po to, by lepiej mi się przyjrzeć. Nie usiadł obok, nie położył się, ani nie popchnął mnie na materac. Zamiast tego położył mi tylko dłoń na czole, jakby sprawdzał, czy mam gorączkę. Nie rozumiem. Czemu on nie chce?
Miałem słabe pojęcie o normalnych związkach, ale jeśli ludzie się kochają, to ze sobą sypiają. A ja go przecież kocham.
- Wiem, że nie chcesz, żebym znowu cierpiał, ale przy tobie... na pewno nie będę - powiedziałem łamiącym się głosem.
Zanim zdążył odpowiedzieć, złapałem za jego koszulę i przyciągnąłem go do siebie, tak że Noah wylądował na mnie. Chłopak podparł się na łokciach, lekko podnosząc. Był zdziwiony, ale dostrzegłem drobny uśmiech i miałem wrażenie, że coraz mniej brakuje, żebym go namówić.
- Brakuje mi twojej bliskości. Twojego dotyku - powiedziałem czule, wsuwając mu dłonie pod bluzkę. Noah wziął głęboki oddech.
- Proszę, Noah - szepnąłem.
Przez te wszystkie lata, gdy szkolono mnie na niewolnika, nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę błagał swojego pana o seks. Brałem pod uwagę możliwość, że będę błagał, by tego nie robił, ale to?
Dziwnie było mi go uwodzić. To... stresujące. Krępujące. Wywoływało dreszcz i szybkie bicie serca. Ale czułem coś jeszcze. Podniecenie.
Chłopak popatrzył mi prosto w oczy.
- Na pewno tego chcesz? - zapytał cicho, a ja pokiwałem głową.
- Chcę.
Noah uśmiechnął się do mnie chytrze i zdjął swoją bluzkę.
- Tylko żebyś później tego nie żałował.
Nie będę.
Koszulki, która stanowiła górną część mojej piżamy, pozbył równie szybko co swojej. Potem całował moje usta, moją szyję, robi malinki na obojczyku. W końcu dotarł do mojej blizny. Pamiątki, którą zostawił mi jego brat, jako dowód, że mnie miał. Wzdrygnąłem się mimowolnie.
- Nie przejmuj się - powiedziałem, gdy nagle przerwał. Zamknąłem oczy i zaciskając palce na kołdrze, zmusiłem się do dodania: - Nie przerywaj.
Pozwoliłem mu całować moją bliznę, co odwróciło moją uwagę od momentu, gdy jego dłonie zaczęły wędrować po mojej skórze. Poczułem jego dotyk w okolicach podbrzusza i zacisnąłem zęby.
- Powiedz, jeśli coś będzie nie tak.
- Mhm - mruknąłem słabo.
Jego usta zostawiały mokre ślady, zjeżdżając coraz niżej, aż w końcu natrafiły na przeszkodę w postaci moich dresów. Spodnie szybko wylądowały na podłodze, tak samo jak moje bokserki.
Chłopak usadowił się między moimi nogami, po czym chwycił moją męskość, a ja jęknąłem głośno.
- Jesteś pewien? - zapytał jeszcze.
- Nie gadaj już tyle... - powiedziałem z trudem, poruszając się niespokojnie.
On tylko się na to zaśmiał.
- Ale ty się pyskaty zrobiłeś - mruknął, udając obrazę i zaczynając poruszać dłonią. - Podoba mi się.
Przyśpieszył, a ja zacząłem tracić dech. Wtedy polizał mojego członka po całej jego długości i włożył go sobie do ust. Serce biło mi jak szalone, a oddech niekontrolowanie przyśpieszał. Noah nie zwalniał ani na chwilę, praktycznie od razu rozpoczął pracę językiem, a ja szybko doszedłem w jego ustach. Chłopak wszystko połknął i uśmiechnął się do mnie chytrze. Byłem cały czerwony i dyszałem ciężko. Było mi też trochę wstyd, że poszło tak szybko...
Chłopak sięgnął do szafki nocnej, uważnie śledziłem każdy jego ruch. Wyjął z niej buteleczkę z lubrykantem. Przełknąłem nerwowo ślinę. Instynktownie zacisnąłem usta i zamknąłem oczy.
- Luke - usłyszałem jego głos i poczułem dłoń na policzku. - Popatrz na mnie.
Powoli uchyliłem powieki. Noah łagodnie się do mnie uśmiechał.
- Nie jesteś już niewolnikiem. Możesz mnie dotykać - powiedział. Nie zdając sobie z tego strawy, cały czas kurczowo zaciskałem palce na kołdrze.
- Nie chcę cię podrapać - odpowiedziałem słabo.
Nie przejmując się tym, Noah złapał mnie za ręce i zarzuca sobie na szyję. Chwyciłem się, mocno go przytulając. Próbowałem się jakoś psychicznie przygotować na to, co za chwilę się stanie. Skupiłem się na przyjemnych rzeczach. Cieple jego ciała, zapachu skóry.
Gwałtownie wciągnąłem powietrze i zacisnąłem zęby, kiedy wsunął we mnie palec. Natychmiast pojawiło się nieprzyjemne uczucie i strach, a moje ciało zostało sparaliżowane.
- W porządku? - zapytał.
- T-tak...
Zaczął nim poruszać, a ja starałem się powstrzymywać jęki. Po chwili doszedł drugi palec i trzeci. Odczuwałem dyskomfort i trochę bolało, przez co niewydawanie tych krępujących dźwięków stawało się coraz trudniejsze.
W końcu wyjął je i spojrzał mi w oczy. Wiedziałem, co zaraz nastąpi i czułem, że serce wali mi jak młotem.
Robiłem to z Noah już wcześniej, i to wiele razy, ale teraz wydawało mi się, że to było tak dawno temu. Bałem się tak, jak gdyby to był nasz pierwszy raz.
- Postaraj się rozluźnić - poradził, po czym wszedł we mnie.
Wstrzymałem oddech, ale to nie pomogło. Bolało. Krzyknąłem głośno, a z moich oczu poleciały łzy. Noah zamarł w bezruchu. Widziałem, że się tym przejął, przez co szybko ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Myślałem, że lepiej to zniosę, a jednak nie dałem rady. Sam tego chciałem, więc pretensje mogę mieć tylko do siebie...
- Prze-przepraszam... - załkałem.
Chłopak się nie odezwał, ale wsunął mi dłoń we włosy. Wzdrygnąłem się, przypominając sobie, jak Roger szarpał je, gdy mnie gwałcił. Gdyby Noah zrobił coś takiego, bolałoby jeszcze bardziej. Zacisnąłem zęby i powieki, szykując się na ból.
- Spokojnie, Luke, nic się nie dzieje. Wszystko dobrze. - Nie chwycił mnie za włosy, ale zaczął delikatnie głaskać i przeczesywać je palcami. - W porządku. Jest dobrze.
Zaczął się powoli poruszać, a każde jego pchnięcie, wywoływało u mnie jęk. Mój oddech przyśpieszał, serce waliło jeszcze mocniej. Było mi gorąco, wiedziałem, że jestem cały czerwony. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a ja desperacko trzymałem się chłopaka. Minęła chwila i wkrótce stało się to przyjemne już dla nas obu. Nie byłem już w stanie powstrzymywać moich jęków i okrzyków zadowolenia. Gdy chłopak zaczął trafiać w moją prostatę, fale gorąca i przyjemności stawały się coraz intensywniejsze, aż w końcu doszedłem. Noah jakąś chwilę po mnie.
Po wszystkim leżeliśmy przez chwilę obok siebie. Rzecz jasna ja leżałem na brzuchu, a Noah wodził opuszkami palców po moich plecach, co wywoływało u mnie lekkie mrowienie. To było całkiem przyjemnie.
Miałem w głowie pustkę. W końcu dopiąłem swego. Nie czułem się wykorzystamy. I po tym co zrobił mi Roger, nie czułem obrzydzenia, kiedy uprawiałem seks z Noah. Może tamto wspomnienie w końcu się zamaże, przysłonięte przez jakieś dobre...
- Ja też powinienem coś zrobić... - wymamrotałem.
Chłopak spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się.
Czułem, że robię się czerwony, więc odwróciłem głowę na bok, żeby nie widział mojej twarzy.
- No bo... ja zacząłem, ale to ty przejąłeś kontrolę nad sytuacją...
- Coś nie tak? Aż tak bolało? - zapytał, wyraźnie przejęty, podnosząc się do siadu. - Mogłeś mi powiedzieć, że...
- Nie, nie - zaprzeczyłem od razu, powracając wzrokiem do niego. - Nie o to mi chodzi, tylko...
- Tylko co? - zapytał podejrzliwie.
To chyba go uspokoiło. Widziałem, że rozluźnił mięśnie, które chwilę temu napiął. To miłe, że tak się tym przejął. Zależy mu na mnie, skoro martwi się, że może sprawić mi ból.
- Ja też chciałbym... no wiesz... jakoś cię zadowolić. - Znów poczułem, że się czerwienię. - Sprawić ci p-przyjemność...
Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że Noah doskonale wiedział, co mam na myśli, ale chciał, żebym powiedział to na głos.
- Oj, Luke. - Położył mi dłoń na policzku i pocałował mnie delikatnie. - To był pierwszy raz od dłuższego czasu. Nie musimy się śpieszyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top