24.

Mój pan gdzieś pojechał, więc w zasadzie powinienem się cieszyć, bo przez cały dzień będę miał spokój. Mogę odpocząć i nikt nie będzie nic ode mnie chciał. 

Ale ja jakoś się nie cieszyłem. Może gdyby mój pan był podły i nieustannie mnie wykorzystywał, to poczułbym ulgę, gdy go nie ma, ale on taki nie był. To trochę dziwne, bo zwykle nie odczuwam takiej tęsknoty, ale teraz skoro wiem, że go nie ma, to właśnie najbardziej chciałbym, żeby do mnie przyszedł.

Cały poranek przeleżałem w łóżku. Łyknąłem dwie tabletki przeciwbólowe i zacząłem czytać kolejną książkę.

Bałem się też, że bez właściciela w pobliżu, mogę paść ofiarom jego brata. Roger już raz próbował mnie zgwałcić i wrobić w kradzież, a ostatnio udało mu się mnie oszpecić. Za każdym razem, gdy go widziałem opanowywał mnie strach. Wiedziałem, że bym się przed nim nie obronił, a teraz w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby się za mną wstawić.

Ciągle powtarzałem sobie, żeby zamykać drzwi na klucz. Za każdym razem, gdy służąca przychodziła z posiłkiem i kiedy wracała odebrać naczynia. Brałem i podawałem jej tace przez drzwi, po czym szybko zamykałem je za sobą.

Po obiedzie wróciłem do czytania książki, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. W pierwszym odruchu przestraszyłem się, że to może być Roger. Ale on chyba by nie zapukał, tylko wszedł od razu...

- Kto tam? - zapytałem, wstając powoli z krzesła.

- To ja. - Usłyszałem głos służącej.

Potem rozległ się jakiś szmer. Podszedłem do drzwi, by je otworzyć, zawsze gdy to robiłem, miałem w pamięci jak raz oszukał mnie właściciel. Kazał się odezwać służącej, a kiedy otworzyłem drzwi sam wszedł do środka. Miałem nadzieję, że jego brat nie był taki pomysłowy.

- Pan Noah prosił, by to przekazać - oznajmiła i wsunęła coś przez szparę pod drzwiami.

- Dziękuję - powiedziałem do niej, ale odpowiedział mi tylko stukot jej butów, gdy odchodziła.

Podniosłem przesyłkę. Był to cienki jasnoniebieski zeszyt, z którego wystawała luźna kartka. Wyjąłem ją i zacząłem czytać zostawioną na niej wiadomość.


   Luke,

   jeśli służąca zrobiła tak jak kazałem, to dostałeś ten list po obiedzie. Pewnie się nudzisz, bo cały dzień siedzisz zamknięty jak w klasztorze. Gdyby książki Ci się znudziły, to możesz zacząć coś pisać. To może być cokolwiek. Jeśli dobrze pamiętam, to na początku zapisywałeś Sobie ściągi z listami zasad i kar. W tym zeszycie napisz, co chcesz, pamiętnik lub jakieś marzenia. Nie musisz się martwić moją opinią, nie będę tego sprawdzał.

   Wczoraj zabrałem Ci album, bo nie chciałem, żebyś przeglądał moje zdjęcia, ale może zareagowałem trochę za ostro. Dlatego chciałem Ci jedno dać. Możesz go użyć jako zakładki w zeszycie. Wybrałem to, na którym jestem razem z Yv. Było zrobione jakieś trzy lata temu w jej rezydencji.

   Jeśli Cię to pocieszy, to też będę się tu strasznie nudził.

   Bądź grzeczny pod moją nieobecność.

   Do zobaczenia jutro, Noah.

   Ps.

   Pamiętaj, żeby zamykać drzwi na klucz.


Mimowolnie się uśmiechnąłem, bo chłopak podpisał list ''Noah'', a nie ''Twój Pan''. Mój właściciel miał bardzo ładny charakter pisma, podobał mi się. No i specjalnie napisał mi wiadomość. To miłe z jego strony.

Otworzyłem zeszyt, by zobaczyć to zdjęcie, o którym wspomniał. Było na pierwszej stronie. Mój pan i Yv siedzieli na drewnianej huśtawce i śmiali się z czegoś. Wyglądało na to, że był na nim w moim wieku. Skoro teraz miał dziewiętnaście lat, a ono było zrobione trzy lata temu, to nawet by się zgadzało.

Ucieszył mnie również możliwość pisania czegoś. Nie wiedziałem, jeszcze co to będzie, ale nie potrafiłem powstrzymać radości.

Zeszyt i zdjęcie nie były jedynymi prezentami jakie dostałem od pana. Naszyjnik noszę praktycznie cały czas. Jest dla mnie bardzo ważny mimo, że ma tylko zastępować obroże.

Czas mijał, a ja nie wiedziałem co napisać. Naprawdę chciałem, ale nie miałem pomysłu. Później służąca przyniosła kolację, a po godzinie odebrała naczynia. Myślałem, że tak jak zwykle odbędzie się to w milczeniu, ale tym razem mnie zaskoczyła.

- Pan Noah powiedział, że jeśli miałbyś się przez to poczuć bezpieczniej, to mógłbyś dzisiaj spać w jego pokoju - oświadczyła, a ja nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć.

Milczałem przez chwilę i dziwiłem się, że on cierpliwie czekała na moją decyzję.

- Dziękuję... - odparłem powoli - ale chyba zostanę tu...

Ona skinęła tylko głową i wyszła. Zamknąłem za nią drzwi. Nie mogłem w to uwierzyć. Mój pan naprawdę ufał mi na tyle, by mi na to pozwolić? Przecież znowu mógłbym przeglądać jego rzeczy, miałbym na to całą noc i prawdopodobnie nikt, by mi w tym nie przeszkodził.

Chciałem nawet opisać to w zeszycie, ale nie znajdowałem na to słów. Znów czytałem książkę do późna, ale nie zamierzałem zarywać kolejnej nocy skoro jutro miał wrócić mój właściciel. Poszedłem pod prysznic, a później się położyłem.

Nie zdążyłem jednak zasnąć, bo nagle usłyszałem, że ktoś chwyta za klamkę. Zamknąłem drzwi? Tak, na pewno. Za każdym razem dzisiaj je zamykałem. To się zdarzało już wcześniej, przez cały dzień, ktoś próbował wejść bez pukania, ale zawsze były zamknięte. A ja cały czas bałem się, że to był Roger.

Mimo to teraz się otworzyły. Ale jak? Zamykałem drzwi na klucz. Na pewno... je zamykałem...

Nie... Tak zaskoczyła mnie oferta spędzenia nocy w sypialni pana, że zapomniałem. A później już nie sprawdzałem. I teraz do pokoju weszła najgorsza osoba, która mogłaby tu wejść...

Musiałem uciec. Zerwałem się z łóżka, żeby pobiec do łazienki, ale Roger złapał mnie i unieruchomił. Próbowałem się wyrwać, ale nie mogłem. Był za silny. Krzyczałem, ale nikt nie zamierzał mi pomóc. Byłem z nim sam.

- Pora zrobić to, co planowałem już od dawna - oznajmił przyciszonym głosem, pełnym wrogości.

Nie, tylko nie to. Wrzeszczałem. Szarpałem się, kopałem, próbowałem walczyć, ale przegrałem z nim. Przekręcił mnie na brzuch i unieruchomił moją rękę, drugą nie byłem w stanie go dosięgnąć. Ściągnął mi spodnie. Nie wiem, czemu nikt nie reagował na moje krzyki i wołania o pomoc. Zrozumiem, że niewolnicy się go bali. Być może służba też. Ale inni pracownicy rezydencji, rodzice?

Roger wszedł we mnie bez ostrzeżenia i bez przygotowania. Od razu zaczął poruszać biodrami, narzucając szybkie tępo. Ciągle walczyłem, co sprawiał, że bolało jeszcze bardziej. Cały czas płakałem. Wolałbym, żeby pociął moje ciało, naznaczając mnie kolejnymi bliznami. Jego dotyk mnie parzył, później zaczął mnie też szarpać za włosy, powodując jeszcze większy potok łez.

W pewnej okropnej chwili słabości pomyślałem: ''Może teraz, gdy dostał już to, czego chciał, zostawi mnie w spokoju? Może warto poddać się ten jeden raz?...'' Zganiłem się szybko za tą myśl. Walczyłem dalej, do samego końca. Za pomysł oddania się komuś innemu niż mój właściciel z pewnością zasłużyłem na karę, ale nie na to...

Po wszystkim zapalił papierosa. Nie wyszedł z pokoju, został i siedział na łóżku. Zwinąłem się w kłębek i płakałem, czułem jak wypływa ze mnie sperma i krew.

- Tylko zanim pójdziesz poskarżyć się do swojego ukochanego pana, pamiętaj: - złapał mnie za ramie i brutalnie przekręcił na plecy, po czy zgasił mi papierosa na lewym obojczyku. Krzyknąłem z bólu, a on nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha - na niewolniku to nie gwałt.

Później wyszedł, zostawiając mnie samego. Płakałem jeszcze przez jakiś czas. Ból, wstyd, gniew, strach.

Mój pan nigdy nie może się o tym dowiedzieć.


- -- --- ---- ----- ---- --- -- -

Tia... Wiem, że Luke dostaje nieźle w kość. Nie ma łatwego życia, ale chłopak jakoś daje sobie radę. Poza tym niedługo bohaterowie zmienią swoje otoczenie, a to oznacza nowe wyzwania. Jak zwykle proszę o opinie i komentarze ;)

Życzę miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top