21.
Starałem się wrócić do normalności, jeśli w ogóle istnieje jakaś normalność w życiu niewolnika. Pan zapowiedział, że nie był to pierwszy ani ostatni raz. Powiedział nawet, że ''mu się podobam'', choć nie sądziłem, że to możliwe z tą paskudną blizną.
Później nie działo się już nic takiego. Zjedliśmy razem obiad, a potem wróciłem do pokoju. Kolacja i sen. Ciekawe jak teraz będzie wyglądać mój pobyt tutaj? Ostatecznie chyba zrobiłem coś, czego nie powinienem i zakochałem się w moim właścicielu. Nawet wyznałem mu miłość... Ale chyba tego nie usłyszał, więc mogę uznać, że to nie miało miejsca. W końcu nie powiedział: ''Ja ciebie też"...
Oczekiwanie czegoś takiego byłoby niewiarygodnie głupie i żałosne z mojej strony.
Rano jak zwykle dostałem śniadanie, ale tym razem służąca, miała też dla mnie wiadomość.
- Pan Noah prosi, żebyś po śniadaniu przyszedł do jego pokoju - oznajmiła.
- Dobrze - odparłem.
Zjadłem na tyle szybko, na ile było to możliwe, a potem ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Jednak tuż przed drzwiami się zawahałem. Zawsze wydawało mi się, że ta służąca mnie nie lubi. Może to był tylko głupi żart, żebym wpakował się w kłopoty? Ale jeśli pan naprawdę chciał mnie widzieć, to będzie zły, jeśli się nie zjawię.
W końcu zdołałem się uspokoić i zapukałem do drzwi. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.
- Wejść. - Usłyszałem głos właściciela.
Uchyliłem lekko drzwi i zajrzałem do środka.
- Chciał pan mnie widzieć? - zapytałem ostrożnie.
- Tak, siadaj - polecił, wskazując niedbale ręką w stronę łóżka.
Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi i zająłem wyznaczone miejsce. Chłopak jeszcze przez chwilę pracował przy biurku, po czym usiadł obok mnie.
- Pomyślałem sobie, że powinniśmy porozmawiać - oświadczył.
- O czym, panie? - zapytałem zdzwiony.
Naprawdę nie wiedziałem o co może chodzić. Jak dla mnie wszystko jest już wyjaśnione. No chyba, że teraz dojdą jakieś nowe reguły.
- O różnych rzeczach - odparł, wzruszając ramionami. - Nie wiem o tobie zbyt dużo.
Nie wiedziałem, co mu na to odpowiedzieć.
- Nie ma o czym mówić, panie. Nie jestem interesujący - mruknąłem cicho.
- Nie wiem nawet czy lubisz facetów - stwierdził.
Dobrze, że siedziałem, bo to pytanie sprawiło, że ugięłyby się pode mną nogi. Po co chce to wiedzieć, przecież to nie ma żadnego znaczenia. Poza tym nawet nie mam prawa do takich decyzji. To nie zależy ode mnie.
- Raczej... nie mam wyboru, panie. - Dopiero kiedy powiedziałem to na głos, dotarło do mnie jak źle to zabrzmiało. - Znaczy... ja...
Nie zdążyłem dokończyć, bo wtedy mnie pocałował. Może to nawet lepiej, bo nie zdążyłem znowu palnąć czegoś głupiego. Przeczesał moje włosy dłonią, a ja zamknąłem oczy. Lubiłem, kiedy to robił. Chwilę później powoli się ode mnie odsunął.
- Poczułeś coś? - zapytał nagle.
Spojrzałem na niego i milczałem przez moment, bo nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Spuściłem wzrok i zacząłem nerwowo wykręcać sobie palce.
- Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy wolę kobiety czy mężczyzn. Wiedziałem, że będę musiał się dostosować...
- Czyli gdyby kupiła cię kobieta... byłoby tak samo - westchnął, podnosząc się.
Nie wiem, może mi się wydawało, ale jego głos zabrzmiał jakoś smutno. Był rozczarowany moją odpowiedzią. To nie oznacza niczego dobrego.
Niewiele myśląc, złapałem go za rękawa koszuli. Wiem, że niewolnik nie powinien dotykać pana bez pozwolenia, ale nie chciałem, żeby gdzieś sobie poszedł. Puściłem go, gdy tylko spojrzał w moją stronę.
- Poczułem... coś... - Nie kłamałem, mówiłem szczerze, ale i tak nie byłem w stanie na niego spojrzeć.
Wiedziałem, że jestem cały czerwony. Oczywiście, że poczułem coś, gdy mnie pocałował. Serce zaczyna mi bić szybciej, gdy tylko jest w pobliżu i robi mi się gorąco, kiedy mnie dotyka.
Na początku było podobnie, ale to dlatego, że się bałem, jego i kary, a teraz... Teraz się po prostu stresuję, że zrobię coś nie tak.
- Panie... proszę... - jęknąłem żałośnie, chcąc dać mu do zrozumienia, by został.
- Co ja z tobą mam... - mruknął pod nosem, ale usiadł z powrotem na miejsce. - Nie chcesz o sobie opowiadać?
- Nie ma o czym, panie...
- Ulubiony kolor? - zapytał. Chyba chciał zacząć rozmowę małymi krokami, albo po prostu dowiedzieć się dosłownie czegokolwiek.
- Biały... - Nie zastanawiałem się nad tym długo.
Zmarszczył brwi i uśmiechnął się pod nosem.
- ''Biały''? Dlaczego akurat biały? - zdziwił się.
Wzruszyłem lekko ramionami.
- Bo to ten kolor widziałem najczęściej. W ośrodku. Ściany w pokojach, na korytarzach, w gabinecie lekarskim... Przyzwyczaiłem się do niego - odpowiedziałem grzecznie.
- Masz ulubioną potrawę? - dopytywał.
- Nie, panie. - Pokręciłem głową. - Zjem, co dostanę.
- Nie masz zbyt wielu wymagań, co?
Skinąłem głową na zgodę. On tylko wstał, przeciągnął się i znów usiadł do biurka.
- Zrób mi kawę - rzucił przez ramie. - Sam trafisz do kuchni?
- Tak, panie. - Cieszyłem się, że dostałem jakiś rozkaz, to przynajmniej przerwało to małe przesłuchanie. Zrobiłem pierwszy krok w stronę drzwi, ale zatrzymałem się tuż przy nich. - Jaką?
- Zaskocz mnie - odparł lekko.
A co jak nie zaskoczę go pozytywnie? Znów zacząłem się stresować.
- Może jakaś podpowiedź, panie? - spróbowałem nieśmiało. - Nie chciałbym zrobić czegoś, czego pan nie lubi.
- Nie, żadnych podpowiedzi - stwierdził surowo. - Nagroda za trafienie w mój gust, kara jeśli nie będzie mi smakować.
Naprawdę zamierza poddawać mnie próbie w taki sposób? Nigdy nie mówił mi, co lubi, więc jak mam się niby domyślić? To tak jakby dręczył mnie dla zabawy... Nie, nie mogę tak myśleć. Muszę pamiętać kim jestem, a nadal jestem tylko niewolnikiem. To że się ze mną przespał, nie znaczy, że zasłużyłem na jakieś fory.
Ale mimo to... to wydaję mi się trochę nie w porządku...
- Na co czekasz? Idź - ponaglił mnie widząc, że nadal stoję w miejscu.
Nie miałem wyboru. Poszedłem do kuchni, gdzie zacząłem parzyć mu kawę. Niestety po drodze nie trafiłem na nikogo, kto mógłby mi jakoś doradzić. Ostatecznie postawiłem na bezpieczną opcję i zrobiłem zwykłą czarną. Jeśli wyszło źle, to będę mógł mieć pretensje tylko do siebie.
To niedobrze, że zacząłem żywić do niego jakieś uczucia. Wiedziałem, że tego pożałuję, a jednak to zrobiłem. Nic z tego nie wyjdzie. Powinienem zakopać wszystkie uczucia gdzieś głęboko i zachowywać się jak dobry niewolnik.
Z tą myślą wróciłem do jego pokoju i podałem mu kawę. Nie mogę oczekiwać pochwał, ani tego że będzie udawać, że wszystko jest dobrze.
Nagroda, jeśli będzie mu smakować. Kara, jeśli nie. To jest normalne. Tak powinno być.
Powtarzałem to sobie, ale i tak stresowałem się przed werdyktem.
- I co, panie? Może być? - zapytałem i zabrzmiało to dużo żałośniej niż, bym się spodziewał.
- Mogła być z cukrem - oznajmił, odstawiając kubek na biurko.
Czyli kara.
- Ale było blisko i pierwszy raz cię o to poprosiłem, więc ci daruję - dodał zaraz, co trochę mnie zdziwiło, ale jednocześnie też ucieszyło.
- Dziękuję, panie.
- Lubisz czytać? - zapytał nagle, odwracając się do mnie. - Powinieneś mieć jakieś zajęcie, jak siedzisz sam w pokoju.
- Lubię, panie - odparłem po chwili.
- Wybierz sobie coś. - Wskazał na półki z książkami.
Nie ruszyłem od razu w tamtą stronę, bo myślałem, że doprecyzuje swoją wypowiedź, ale nie zrobił nic takiego. Przejrzałem pobieżnie tytuły, ale dla pewności niczego nie dotykałem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w rękach trzymałem normalną książkę, taką fabularną. Pewnie jeszcze przed ośrodkiem. W nich mieliśmy tylko ''podręczniki'' dotyczące tego jak powinniśmy się zachowywać.
W dzieciństwie nie przepadałem za czytaniem książek, ale teraz strasznie mi tego brakowało. Stanowiłoby to chociaż jakąś namiastkę normalnego życia. Kilka z tych stojących na półce nawet wpadło mi w oko.
- Ile mogę wybrać, panie? - zapytałem po chwili, ale wydawało mi się, że znam odpowiedź. - Jedną?
- A ile ci się podoba? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Jeszcze raz przyjrzałem się tytułom, które mnie interesują.
- Cztery... - odpowiedziałem speszony.
Mój pan tylko zaśmiał się na to.
- A już myślałem, że to będzie nie wiadomo jaka ilość - stwierdził z uśmiechem. - Bierz śmiało.
- Dziękuję, panie - odparłem.
Starałem się nie pokazać po sobie ile sprawiło mi to radości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top