19.

Minęło pięć dni. I przez cały ten czas z pan nie widziałem się ani razu.

Tak jak powiedział, służąca przychodziła codziennie, żeby zmieniać mi opatrunek i smarować ranę jakąś maścią, która miała sprawić, że będzie się lepiej goić. Jak zwykle dostawałem jedzenie, ale nie wychodziłem z pokoju. Przez pierwsze dwa dni śniła mi się krew, napływająca mi do oczu, ale te koszmary i tak były lepsze niż to, co mnie teraz spotka.

Tego dnia znów odwiedził mnie lekarz. Zbadał mój wzrok i powiedział, że nie muszę już nosić bandaża. Na szczęście nie straciłem wzroku, bo rana nie była tak głęboka jak wydawała się na początku. Co prawda będę potrzebować chwili, żeby się przyzwyczaić, bo prawie tydzień oko było przysłonięte opatrunkiem, ale będzie dobrze. Chociaż tyle...

Kiedy zostałem sam, poszedłem do łazienki, gdzie stanąłem przed lustrem. Długo nie mogłem się odważyć, żeby w nie spojrzeć. Pierwszy raz miałem zobaczyć moją twarz bez bandaża.

Wziąłem kilka głębokich oddechów i podniosłem wzrok. Blizna była wypukła, a jej okolice zaczerwienione. Przechodziła przez cały lewy policzek, ciągnąc się od końca brwi, aż do kącika ust.

Wyglądam obrzydliwie, z tym czymś nikt nie będzie mnie chciał. W ośrodku dostatecznie mocno wpoili nam jak ważny jest nasz wygląd, nasze ciało, nasza twarz. W końcu kupujący wybierali nas głównie po ładnej buzi. To koniec.

Wróciłem do pokoju i położyłem się na łóżku, nie byłem pewien ile tak leżałem, ale jakiś czas później ktoś wszedł do środka. Nie zareagowałem od razu, bo byłem sądziłem, że to znowu służąca. W końcu pan już do mnie nie przychodził.

- Luke. - Oczywiście się przeliczyłem.

Poderwałem się i usiadłem prosto, starając się unikać z nim kontaktu wzrokowego.

- Pokaż no się. - Podszedł do mnie, złapał delikatnie za podbródek i zaczął oglądać mój lewy policzek.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Właśnie czekałem na wyrok. Po chwili właściciel mnie puścił i westchnął ciężko. To nie wróżyło dobrze.

- Jednak zostanie ci blizna - oznajmił z rezygnacją.

Wiedziałem... Wiedziałem, że teraz już nie będzie mnie chciał. Spuściłem wzrok i zacisnąłem palce na materiale spodni. Jakimś cudem hamowałem łzy, cisnące mi się do oczu.

- Teraz nie dostanie pan za mnie zbyt dużo... - Starałem się, by mój głos się nie załamał.

- Co? - zapytał zdziwiony.

Przełknąłem ślinę i spróbowałem jeszcze raz.

- Przez tą bliznę... - doprecyzowałem. - Pewnie nikt mnie nie zechce. A jeśli już ktoś się znajdzie, to nie będzie chciał dużo zapłacić. Jedyne na czym może pan podbić cenę... to na tym, że nadal jestem prawiczkiem.

- O czym ty, do ciężkiej cholery, mówisz? - zapytał, a ja słyszałem, że jest coraz bardziej poirytowany.

Powstrzymywanie płaczu, przychodziło mi z coraz większym trudem.

- Wiem, że teraz nie będziesz mnie już chciał, panie...

Wiedziałem, że nie zaprzeczy. Wiedziałem, że tego nie zrobi. No i nie zrobił. Milczał. Milczenie było jak przytaknięcie. Nie wytrzymałem, a po moich policzkach popłynęły łzy. Kto mnie teraz weźmie? Następny pan na pewno nie będzie taki dobry. W ogóle ktoś się znajdzie? Może sprzedadzą mnie do burdelu? Albo od razu zabiją?

Nagle pan wyciągnął do mnie dłoń, na co natychmiast oprzytomniałem.

- Chodź. - Złapał mnie za rękę i pociągnął, żebym wstał. - Chcę cię w moim pokoju.

Nic nie odpowiedziałem, posłusznie poszedłem z nim do jego sypialni. Gdzie chłopak zamknął drzwi na klucz. Sens jego słów nadal nie w pełni do mnie docierał, ale wtedy mój właściciel pchnął mnie na łóżko.

- N-nie musisz się do tego zmuszać, panie - powiedziałem szybko, gdy już znalazł się nade mną. - Wiem, że się brzydzisz...

- Ja się nigdy do niczego nie zmuszam - stwierdził, zdejmując swoją koszulkę i rzucając ją na podłogę. - Jeśli czegoś nie chcę, to po prostu tego nie robię. Poza tym wcale nie muszę się zmuszać.

Usiadł na mnie okrakiem i wsunął mi dłonie pod T-shirt. Zadrżałem. Najpierw jeździł palcemi po moich żebrach, klatce piersiowej, podbrzuszu, a potem zdjął moją bluzkę i rzucił ją gdzieś na bok, podobnie jak swoją wcześniej. Wtedy jego ręce sięgnęły moich spodni, a ja mimowolnie złapałem go za nadgarstki.

- B-będzie bolał?...

Sam tego chciałem, ale teraz zaczynałem się bać.

- Na początku na pewno - rzucił obojętnie.

Wyrwał mi się i tym razem to on złapał oraz unieruchomił moje ręce. Przygwoździł mnie do materaca i zaczął całować. Najpierw usta, potem szyję, ramiona. Gryzł lekko i zasysał moją skórę, robiąc na niej czerwone ślady. Moje serce biło coraz szybciej, jakby usiłowało wyrwać się z piersi. Oddech niekontrolowanie przyśpieszał. Starałem się tłumić jęki, ale nie wychodziło mi to zbyt skutecznie. Próbowałem jakoś przygotować się na to co ma się stać, ale nie potrafiłem. Zacisnąłem mocno powieki i zagryzłem dolną wargę tak, że poczułem w ustach metaliczny posmak krwi. Zacząłem drżeć.

Mój właściciel zaprzestał dotychczasowych czynności, co zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej. Lekko uchyliłem powieki.

- Spróbujemy powoli - powiedział i polizał moje ucho, po czym dodał szeptem. - Będę delikatny.

Wtedy liznął i pocałował mój policzek tuż przy bliźnie. Może chciał pokazać, że nie brzydzi go ona aż tak bardzo? Następnie ściągnął mi spodnie tak, że teraz zostałem w samej bieliźnie. Zaczerwieniłem się od razu.

- A przynajmniej się postaram - mruknął.

Znów zaczął mnie całować. Jedną rękę wsunął pod moje plecy, a palce drugiej splótł z moją prawą dłonią. Jęknąłem głośniej, gdy przejechał po moim kręgosłupie.

Zjeżdżał ustami coraz niżej. Wysunął lekko język i przesunął go wzdłuż całego mojego torsu, robiąc przy tym mokry ślad i zatrzymując się dopiero przy moich bokserkach. Wtedy wstał i wyciągnął coś z szuflady szafki nocnej. Po chwili dotarło do mnie, że była to buteleczka z lubrykantem. Nie wiedziałem, czy powinienem się cieszyć, czy martwić. Dopiero docierało do mnie, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Szybkim ruchem pozbył się ostatniej części mojego stroju. Całował i robił malinki na moim podbrzuszu, a mi robiło się coraz goręcej. Przyłożyłem sobie dłoń do ust, chcąc tłumić jęki, gdy chłopak zaczął zostawiać czerwone ślady na wewnętrznej części moich ud. W pewnym momencie wziął do ręki moją męskość i wsadził ją sobie do ust. Wzdrygnąłem się, gdy zaczął ruszać głową w górę i w dół, jednocześnie pracując przy tym językiem. To co czułem, sprawiało, że mój mózg przestawał pracować. Moje jęki stały się jeszcze głośniejsze, a przez ciało co rusz przechodziła nowa fala gorąca. Mocno wygiąłem się w łuk. Nie trwało to długo, a doszedłem w jego ustach. Tym razem zaczerwieniłem się ze wstydu, ale ku mojemu zaskoczeniu, pan wszystko połknął.

- Prze... - zacząłem, ale wtedy mój głos zmienił się w pisk, bo chłopak włożył we mnie palec.

Nawet nie zauważyłem, kiedy użył nawilżenia. Mój pan zaczął poruszać palcem, wysuwać go i wsuwać z powrotem, zginać i prostować, robić nim kółka i wodzić po ściankach. Po chwili do pierwszego dołączył drugi, a następnie trzeci. To było strasznie niekomfortowe. Trochę bolało, ale dało się wytrzymać. Wiedziałem, że najgorsze jeszcze przede mną...

Odetchnąłem z ulgą, gdy wyjął ze mnie palce, jednak to uczucie nie trwało długo, bo właściciel szybko przewrócił mnie na brzuch. Posłusznie podciągnąłem kolana pod brzuch, wypinając się, a on umieścił swoje między moimi stopami, jeszcze bardziej rozsuwając mi nogi. Usłyszałem jak rozpina klamrę od paska, a potem szelest opuszczanych spodni. Zacisnąłem mocno zęby i palce na pościeli, szykując się na ogromny ból. Położył mi dłonie na ramiona i powoli zsunął je po moich plecach, aż zatrzymał się na pośladkach.

- Rozluźnij się - powiedział.

Łatwo mu mówić. Nie jest na moim miejscu, pomiędzy materacem, a chłopakiem, który zaraz go przeleci. Ledwie zdążyłem o tym pomyśleć, a pan wszedł we mnie bez ostrzeżenia. Krzyknąłem jednocześnie z bólu jak i z zaskoczenia. Bolało jak diabli. Byłem przygotowany na ból, ale nie na taki. Z moich oczu od razu popłynęły łzy. Spiąłem się mimowolnie, ale to nie pomagało. Zagryzłem dolną wargę, żeby nie zacząć błagać go, by przestał. Mocniej wbiłem paznokcie w pościel.

Pan odczekał chwilę, po czym wykonał pierwszy ruch. Krzyknąłem głośno. Na początku jego pchnięcia były wolne, ale później z każdym kolejnym coraz szybsze i brutalniejsze. Mimo to ból stopniowo ustępował. Zwłaszcza gdy właściciel zaczął trafiać w moją prostatę, przyjemność stawała się coraz większa. Wkrótce okrzyki bólu, zamieniły się w jęki rozkoszy. Było mi gorąco i nie mogłem złapać oddechu, mruczałem z zadowolenia.

- Kocham cię... - wysapałem w pewnym momencie, ale nie jestem pewien, czy usłyszał, bo nie dał niczego po sobie poznać i nie przerywał.

Doszedłem chwilę później z głośnym jękiem, on jakiś czas później we mnie. Na nic nie miałem już siły, byłem kompletnie wyczerpany. Pamiętam jeszcze, że pan opadł na łóżko obok mnie, ale praktycznie od razu zasnąłem. Nie pamiętam, co było dalej.


- -- --- ---- ----- ---- --- -- -

To moja pierwsza tego rodzaju scena (która została opublikowana), więc nie wiem jak wyszło. Chcę też uprzedzić, że nie będzie ona jedyną, jaka się tu pojawi. Tak jak ostatnio proszę też o opinie i komentarze ;)

Życzę miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top