❣︎ ᴢᴀᴋʟᴇ̨ᴛᴇ słᴏᴡᴀ ❣︎
„Na zewnątrz dobrze a w środku wszystko drży, zniknęło słońce i świat nie jest w końcu zły" - cytat z piosnki „Świat bez uczuć"; wyk. Bedoes, Quebonafide, Natalia Szroeder; prod. Dizzla D
ꨄ︎
Gorące powietrze buchało dziewczynie w twarz, a wiatr szarpał za ciasno uplecione, dwa warkocze, z których pojedyncze kosmyki smagały ją po policzkach. Odetchnęła głęboko, odgarniając je i oblatując pustym wzrokiem otoczenie.
Wszędzie widziała wysokie żyto i lasy.
Poza tym nic.
Zero budynków lub jakiegokolwiek śladu cywilizacji.
Była sama pośród tego wszystkiego.
Żadnego człowieka, bądź zwierzęcia.
Tylko ona i jej samotność.
Przymknęła lekko powieki, zaciągając się przyjemną wonią lata, które było tego roku wyjątkowo upalne. Jej ciało błagało o chłód, lecz na marne. Pomimo żaru brnęła dalej niezrażona lepiącym się od potu materiałem czarnej koszulki.
Pewnie sobie myślisz, że:
„Przecież ciemne kolory dodatkowo przyciągały niezbędne ciepło".
Lub:
„Dlaczego nie mogła założyć czegoś jasnego, byłoby jej chłodniej?„
Odpowiedź była prosta:
Czarny kolor doskonałe odzwierciedlał jej samopoczucie, które w tym momencie było po prostu chujowe.
Poza tym uwielbiała ciemne barwy.
Delikatny powiew przyniósł chwilowe ukojenie jej rozgrzanej skórze, która zmieniła odcień na złocisty. Szła przed siebie, szurając stopami o ziemię, która była wyschnięta na wiór, jak jej gardło.
Uśmiechnęła się na myśl o butelce wody, za którą była gotowa oddać niemal wszystko. Niestety, zaspokojenie jej pragnienia musiało poczekać. Nie mogła się zatrzymać w takim momencie, gdy była już tak blisko.
Palcami dotykała kłosów żyta, kiedy przemierzała kolejne metry bezgranicznego pustkowia. Nad głową słyszała brzęczenie much, a gdzieś w oddali grzechotanie jaszczurki. Oblizała spierzchnięte usta, z trudem przełykając ślinę. Zmęczenie zaczynało jej coraz bardziej doskwierać, ale musiała wziąć się w garść i iść dalej.
Nie chciała wracać.
Nie miała, po co i dla kogo.
Pewnie z perspektywy osoby trzeciej jej dotychczasowe życie wyglądało perfekcyjnie. Uczennica z dobrymi ocenami, kochający się rodzice, własny pokój oraz dostęp do Internetu, pełna lodówka, czego chcieć więcej?
No, właśnie.
Jednak cała ta idealna otoczka była jedynie przykrywką, którą widywali ludzie z zewnątrz.
W szkole przybierała maskę wzorowej uczennicy, wręcz „kujonicy", która zdobywała same pochwały.
W gronie znajomych udawała radosną i lubiącą żartować nastolatkę, która żyła beztrosko w swoim świecie i nie musiała się o nic martwić.
Natomiast w domu była przykładną córką chętnie pomagającą rodzicom.
Znosiła wszelkie kłótnie rodziców, uszczypliwie komentarze lub docinki na swój temat, godzinami wysłuchiwała swoich bliskich, którzy nie mówili o niczym innym, tylko o swoich problemach i o tym, jak mają źle. W takich chwilach brała głębszy oddech i starała się doradzić.
A tak naprawdę miała ochotę powiedzieć:
„Spierdalaj" i wyjść trzaskając drzwiami.
Miała serdecznie dość bycia we wszystkim idealną. Każdy patrzył na nią przez pryzmat swoich potrzeb, mieli gdzieś jej zdanie.
Nie zwracali na nią uwagi, dopóki czegoś nie chcieli. Wtedy musiała siadać i ich słuchać. Tylko wtedy była widzialna, prócz tego była niepotrzebna. W końcu miała już skończone siedemnaście lat i sama mogła się sobą zająć.
Kłamstwo.
Od najmłodszych lat musiała radzić sobie sama, bo na rodziców nie mogła liczyć. Kiedy miała jakiś problem, na przykład skomplikowane zadanie matematyczne lub pytanie o wybór sukienki skierowane do mamy, dostawałam odpowiedź typu:
- „Za mnie tego nie było"
- „Idź jak chcesz"
- „Widzisz, co robię?!"
-„Idź z tym do ojca".
W takich chwilach milkła, spuszczała głowę i szła do swojego pokoju, zamykając się w nim z masą myśli, które ją coraz bardziej przytłaczały. Czasem miała ochotę im to wszystko wykrzyczeć, i nawet zrobiła tak kilka razy, ale oni jak zwykle ją zignorowali. Zatuszowali swoimi monologami.
Rodzice reagowali niechęcią, a nawet krzykiem, kiedy tylko się o coś pytała. Pragnęła, aby ktoś wreszcie jej wysłuchał.
Usłyszał jej wołanie o pomoc.
Rozumiała, że nie jest im łatwo pogodzić własne życie z wychowywaniem dzieci, ale ludzie!
Miała tylko pieprzone siedemnaście lat i nadal potrzebowała rodziców!
Patrzyła z zazdrością na swoje siostry, które były dniami i nocami adorowane. Gniew parzył jej żyły, a kąśliwe słowa same nachodziły na język.
Nienawiść rosła.
Wkurzało ją to, że była wychwalana przed znajomymi jako „dziecko idealne".
Na każdym kroku słyszała o sobie same dobre rzeczy, a rodzice udawali kochających i dbających o swoje dziecko.
Kolejne kłamstwo.
Oczywiście nic jej nie brakowało pod względem materialnym, lecz wewnętrznie czuła się pusta.
Nikt nie widział jej uczuć, które ukrywała pod obojętnym spojrzeniem.
Uśmiechała się, kiedy jej serce płakało.
Płakała, kiedy nikt tego nie widział.
Nie miała nikogo, kto by ją przytulił lub poświęcił jej, choć odrobinę czasu. Nie chodziło o błahostki, ale o rzeczy, które były dla niej ważne.
Oczywiście, posiadała przyjaciółkę, ale zbyt się bała, żeby jej o tym powiedzieć. Była przekonana, że zostanie tak samo potraktowana jak przez rodziców.
Więc milczała.
Wyłączyła uczucia i próbowała żyć.
W jej domu nie mówiło się o emocjach i nie interesowało problemami dzieci, które były zamiatane pod dywan. Dziewczyna żyła w istnym świecie wilków, zdana na siebie i doświadczenie.
Nie było rozmów.
Nie było zrozumienia.
Nie było wsparcia.
Nie było akceptacji do samej siebie.
Ciągły gniew w środku i żal do siebie, że może za mało się stara?
Jej relację z mamą nie były zbyt dobre. Oczywiście, wiedziała, że kobieta ją kocha, ale nigdy wprost tego nie usłyszała. Rozmawiały, kiedy musiały i tyle. Reszta w postaci rozmów o np. pasjach, chłopakach czy uczuciach stawały się tematem tabu.
Więc niech nie zdziwi Was fakt, że przez dorastanie w takim otoczeniu stała się w pewnym stopniu obojętna, zimna na krzywdę innych, ponieważ nieświadomie uznawała krzyki, wyzwiska i płacz za normę.
Nikt jej nie uświadomił, że się myliła.
Rodzice nie mieli nawet pojęcia, że lubiła pisać opowiadania, rysowała i tworzyła ciekawe obrazy, a nawet o tym, że pasjonowała się wilkami. Gdyby nie wywiadówki nawet nie wiedzieliby o jej ocenach.
Mieli je gdzieś.
Przynosiła świadectwo i tyle.
Nawet nikt jej nie pogratulował, kiedy osiągnęła jakiś sukces, wręcz przeciwnie.
Raz nie udało jej się mieć pasa na koniec roku.
Raz!
Pieprzony raz!
Do tej pory pamięta słowa matki, która zarzuciła jej, że za mało się uczyła, a tak naprawdę chodziło o to, że nie będzie o czym gadać z koleżankami.
Jak tak to mieli gdzieś jej zdanie, ale kiedy im się sprzeciwiła, to od razu rozdzwaniały się telefony i skargi do znajomych, że ich córka jest taka i siaka. Każdy oczekiwał od niej wiele, a sama nie mogła żądać nic w zamian. Miała być posłuszna i na każde skinienie palca, a do tego wszechwiedząca.
To wszystko było takie... okrutne... chore. I przede wszystkim żałosne.
Podobno odrzucenie jej najgorsze, ale jej zdaniem najgorszy był fakt, że nie mogła nikomu o niczym powiedzieć.
Nie chciała zgrywać ofiary.
Nie była jedyna na świecie, dlatego stłamsiła własne uczucia na korzyść innych i grała swoją rolę.
Przywykła do obojętności. Polubiła samotność, z którą się zaprzyjaźniła, ponieważ tylko ona ją widziała.
Bycie samym czasem jest dobre.
Pozwala trzeźwo myśleć, dodaje sił.
Bycie samym jest kluczem do rozwiązania problemów, kiedy nie można liczyć na pomoc innych.
Jednak samotność nie zastąpi nigdy miłości.
Owszem, zagłuszy ból, ale nie zniszczy go. Raz pokruszone serce nie będzie biło tak, jak zdrowe. Obojętność ze strony bliskich jest jak rysa na duszy, która zostaje z nami do końca naszych dni.
Dziewczyna nie zaufała rodzicom, ponieważ oni nie liczyli się z jej uczuciami. Traktowali jak powietrze, potrzebne tylko do oddychania.
Poza tym można je ignorować, a nawet zatruwać własnymi toksynami, byleby nam było lżej, nie?
Nie szanujemy innych, gdyż to zaburzyłoby nasze działanie, aby osiągnąć sukces, musimy pozbyć się empatii.
Tym właśnie była nasza bohaterka.
Długopisem, którego używało się, gdy była taka potrzeba, ale zawsze istniało ryzyko, że się wypisze i zostanie wymieniony na lepszy model.
Otuchy dodawało jej tylko, to, że za kilka lat się stąd wyniesie i może w nowym miejscy. Pośród obcych ludzi nie będzie niewidzialna.
ꨄ︎
Pamiętaj, że nie ważne jak trudno będzie Ci w życiu, musisz dawać radę.
Próbować do skutku pomimo upadku i bólu.
Musisz walczyć...
Być może kiedyś spotkasz kogoś, kto to doceni, a wtedy staniesz się dla tej osoby wszystkimi.
Staniesz się widzialny.
„Jeśli życie kładzie ci kłody pod nogi - otwórz tartak" - Kolah
ꨄ︎
Dziękuje za uwagę i czekam na opinię;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top