Rozdział 69(18 rozdział 2 część)

Oczami Nila:

Kilka kilometrów przed domem Michaela zauważyłem,że zdarzył się wypadek.Samochód wjechał w ciężarówkę.Kiedy chcieliśmy go minąć przed chwilę mignęła mi postać Nicole,nieprzytomnej i całej we krwi.O cholera.Krzyknąłem do Damiona,załamującym się od szoku głosem:

-Zatrzymaj się!- brat zatrzymał się z piskiem opon,zdezorientowany moim wrzaskiem.Powiedziałem:

-Nicole jest w tamtym samochodzie-oczy prawie wyszły mu z orbit na tą wiadomość.Nie czekając dłużej wyszedłem z auta i pobiegłem w kierunku wypadku,policji i karetki nie było co znaczy,że kraksa zdarzyła się nie dawno.Pochyliłem się i spojrzałem przez okno SUVA(nie wiem czy dobrze napisałam),który był na wpół zgnieciony w ciężarówkę.Zobaczyłem tam Ni w strasznym stanie,trzeba ją natychmiast zawieść do szpitala.Nie chciałem nawet wiedzieć co się stało z tym dupkiem,ale sądząc po ilości krwi,znaczyło,że chyba zginął.Uderzyłem pięścią w szybę,która od razu pękła po sile uderzenia.Udało mi się otworzyć drzwi,wtedy od razu sprawdziłem czy Ni oddycha.Odetchnąłem z ulgą,kiedy zobaczyłem,że jej klatka piersiowa unosi się i opada,choć w bardzo wolnym tempie.Powoli podniosłem ją z siedzenia(najpierw odpinając pasy xd)i trzymając ją w stylu panny młodej skierowałem się w kierunku naszego auta. Dziwiło mnie tylko to,że Ni wyglądała jakby miała koszmary,cały czas się trzęsła i coś mamrotała.Popatrzyłem się na nią,boże jaka ona piękna,kiedy chciałem ją pocałować(ta wiem nieprzytomna jest,ale co z tego xd) Damion powiedział:

-Co ty kurwa wyprawiasz?-chrząknąłem zawstydzony,kiedy miałem właśnie mu odpowiedzieć Ni wymamrotała:

-Nil,kocham Cię-poczułem jak serce zaczyna mi mocniej bić,spojrzałem się na jej zakrwawioną twarz i zobaczyłem na jej ustach delikatny,senny uśmiech.Mając mętlik w głowie podałem jej nieprzytomne ciało mojemu cholernemu bratu,który patrzył się na mnie morderczym wzrok. Nie przejmowałem się tym zbytnio,gdyż cały czas męczyły mnie jej słowa.Ona mnie kocha,super !.Kiedy dotarliśmy do szpitala,zauważyłem,że Ni zaczyna się budzić.Nie myśląc o tym złapałem ją w ramiona i zaniosłem do recepcji prosząc pielęgniarkę,żeby zawołała szybko jakieś lekarza.Kiedy spojrzała na Ni zorientowałem się,że ma przerażony głos i od razu wykręciła numer lekarza,po chwili pojawił się wysoki facet,który spytał najpierw co się stało,ale co ja mogłem mu powiedzieć,że porwał ją psychopata,który spowodował wypadek,który mógł się skończyć dla niej tragicznie? Nie z pewnością takie wyjaśnienie nie wchodziło w grę.Szturchnąłem brachola,żeby wymyślił jakieś kłamstwo,a ja w tym czasie spytałem lekarza,gdzie mogę ją położyć.Zamyślił się chwilę,a po chwili powiedział:

-Musimy zrobić jej natychmiastowa operację,więc proszę położyć swoją dziewczynę na tym łóżku-skinąłem głowa,ale nagle zorientowałem się co on właśnie powiedział.Myśli,że jesteśmy parą? Wow,uśmiechnąłem się nieznacznie,po czym spytałem się doktora:

-Czy nic jej nie będzie?-nie usłyszałem już odpowiedzi lekarza,bo od razu pielęgniarki zabrały mi ją do sali operacyjnej,najpierw prosząc mnie o zgodę na zabieg,oczywiście,że się zgodziłem jak ja mogłem cholera pozwolić jej umrzeć?Siedziałem przez chyba dni w poczekalni,kiedy jakaś pielęgniarka podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.Powiedziała:

-Operacja się udała,proszę-podała mi kartkę,na której był napisany numer jej pokoju,podziękowałem jej szybko,po czym zadzwoniłem po Damiona,który musiał pojechać do pracy(ta mój zacny brat ma pracę,jest księgowym xD),po czym od razu pobiegłem do niej,miała zamknięte oczy,nogę w gipsie,przeczytałem na tabliczce na jej łóżku,że miała lekki wstrząs mózgu i złamaną nogę oraz prawie wszystkie żebra.Cud,że żyje.Spojrzałem się na nią uradowany i powiedziałem:

-Kocham Cię
CDN
Przepraszam,że taki krótki,mam nadzieję,że się podobał,to do nexta :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top