Rozdział 35

Dzieliły nas milimetry. Zanim zorientowałam się co się dzieje, niespodziewanie Jackson namiętnie mnie pocałował.Jęknęłam cicho,ale po chwili odskoczyłam od niego jak poparzona i zapewnie cała czerwona na twarzy,nie wiedząc co powiedzieć wybęłkotałam niezrozumiale:

-Tty...mmmnie...pppocałowałeś-on spojrzał się na mnie i uśmiechnął się cwaniacko,powiedział:

-Widzę,że Ci się podobało-(teraz to pewnie przypominam dojrzałego pomidora-.-),nie mogąc się odezwać zaprzeczyłam kiwnięciem głowy.Jackson wyszedł z wanny (w której no wiecie co się stałoXd) spojrzał na mnie wesoło i prawie,że w podskokach,bez słowa wyszedł.

Nil Cov.

Zaskoczony nagłym atakiem Damiona nie zdąrzyłem uniknąć pierwszego ciosu.Poczułem mocny ból na policzku i niekontrolowanie jęknąłem,kiedy Damion szykował się do kolejnego ciosu krzyknąłem:

-Chłopie kurwa mać daj sobie spokój nic tam nie robiłem tylko chciałem się czegoś dowiedzieć,a ty jak jakiś zazdrosny amant chcesz swojego własnego brata pobić z powodu Ni?!-naszczęście podziałało,bo odrazu przestał mnie bić.Zamarł w pół kroku,oddychał ciężko jeszcze lekko wkurzony.Dopiero po chwili zrozumiałem,że jemu tak jak mnie zależy na Nicole.
W tym samym czasie u Nicole:

Nadal trochę otępiała po niespodziewanym geście Jacksona chodziłam w te i spowrotem,nie rozumiejąc po co on to zrobił.Byłam tak zamyślona,że nie zauważyłam,że już bardzo późno.Nagle zadzwonił telefon prędko odebrałam:
Ja:Hallo?
Nil:Cześć Nicole chciałem Cię zapytać czy chciałabyś gdzieś ze mną wyjść-nagle usłyszałam drugi głos który wołał do niego"Nil skończ z nią rozmowe,kiedy się postrzymuje"rozpoznałam w nim głos Damiona? Brzmia jakby był na kogoś zły.Ciekawe tylko czemu się tak na swojego brata wściekał(pewnie się tego nie dowiem) .
Ja:Nil podaj mi na chwilę Damiona proszę
Nil:Podam jeśli gdzieś ze mną wyjdziesz-rany ale z niego uparciuch,westchnęłam i zrezygnowana odpowiedziałam:
Ja:Dobrze wyjdę gdzieś z tobą,a teraz prosze daj mi do telefonu swojego brata
Nil:Ok-usłyszałam jego głos wołający Damiona
Damion:Tak Ni?-niezdąrzyłam nic powiedzieć,kiedy usłyszałam głośne kroki na korytarzu.Zalękniona i troche zdezorientowana powiedziałam szeptem do niego:
Ja:Przepraszam CięDamion,ale muszę sięjuż rozłączyć pogadamy póżniej ok?
Damion: Nicole coś się stało? Zaraz u Ciebie będę -próbowałam jakąś się wykręcić,ale nie podziałało po chwili usłyszałam jak mówi:
Damion:Zaraz u Ciebie będę nie ruszaj się

Wtedy znowu usłyszałam te dziwne kroki.Rany i co ja teraz zrobię?
CDN




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top