Rozdział 10

-Nie mam zamiaru Cię bić,nie jestem taki, inny jest mój plan wobec ciebie-po tych słowach zaczął się do mnie zbliżać,ze strachu zaczęłam się trząść.O nie!
  Przerażona chciałam uciec,ale ten gość był szybszy złapał mnie za nadgarstki i  popchnął na ściane ,z bólu cicho jęknęłam.On uśmiechnął się chytrze i szepnął:
-Zobaczymy jak będziesz wszeszczeć moje imię-dopiero potem skapnęłam się,że nie znam jego imienia,a i nie mam zamiaru zostać zgwałcona przez jakiegoś zboka.Kiedy już miał zamiar mnie pocałować,ktoś walnął go w twarz,zaskoczony puścił mnie i spojrzał na tę osobę,która go walnęła, przez uderzenie leciała mu krew z nosa.Patrzyłam się na mojego wybawce z szokien wymalowanym na twarzy.Nie mogłam uwierzyć,że obiekt moich westchnień stoi przed de mną i szyderczo uśmiecha się do tego chłopaka,który o mały włos mnie nie zgwałcił.Ten gość tylko spojrzał się na niego i zwiał.Wcześniej był bardziej odważny,ale cieszyłam się,że nic mi się nie stało.Dopiero po chwili zrozumiałam,że Damion się mi przygląda,zarumieniłam się i powiedziałam:
-Dziękuje Ci za uratowanie mnie,ale skąd wiedziałeś gdzie jestem?
-Nie wiedziałem usłyszałem jęk poszedłem w tę stronę i kiedy zobaczyłem tego tchórza próbującego Cię pocałować  no samo jakoś wyszło-zawdzydzony podrapał sie po karku i zauważyłam,że się lekko zarumienił.No tego się nie spodziewałam.Nagle zaczął się do mnie pochylać z ciemnymi tęczówkami z pożądania,nie zauważyłam ze w zamyśleniu przygryzłam wargę,dzieliły nas centymetry,kiedy...
CDN

 

Mam nadzieję,że podoba wam się rozdział,czekam na komentarze.Następny rozdział będzie dłuższy :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top