Rozdział 34
Po zakupach i objuczona torbami( łaskawcy nie mogli mi pomóc z niesieniem -.-)poszłam do domu,żeby trochę odpocząć.Porzegnałam się z nimi i wykończona wlecząc się po schodach wlazłam na łóżko nie mając zamiaru się ruszyć.Nadal nie wiedziałam po co oni mnie tam zaciągnęli i tak dziwnie się zachowywali jak mnie zobaczyli w tej sukience.Nawet kiedy już ją zdjęłam patrzyli się na mnie dziwnym wzrokiem.Było mi trochę niezręcznie. Tom zachowuje się od niedawna bardzo nietypowo,jakby był....zazdrosny? Tak to odpowiednie określenie na jego zachowanie,nagle usłyszałam dzwięk przychodzącego sms wzięłam komórkę do ręki,dopiero po chwili zrozumiałam sens wiadomości:
Nieznany:Czemu Nila wybrałaś? Nie mnie ? Jestem zazdrosny,ale ty nawet mnie nie znasz,a szkoda,bo ja Cię znam i to bardzo dobrze.Spotkamy się na balu.
xxx Cichy wielbiciel :*
Zmarszczyłam zdziwiona brwi,jaki cichy wielbiciel? Kto to może być? Westchnęłam zrezygnowana w takim razie będę musiała tam iść,żeby się tego dowiedzieć.Kiedy miałam zamiar jeszcze raz włożyć sukienkę,ktoś nagle zaczął energicznie pukać do drzwi,zaskoczona powoli do nich podeszłam,kiedy chciałam je otworzyć,ktoś zrobił to za mnie,przede mną stał Nil z wielkim uśmiechem na twarzy.Zaprosiłam go gestem do środka.On nie wiem czemu tak bardzo się tym zdziwił,nagle powiedział:
-Przyszedłem tylko na chwile-zwruszyłam ramionami,ok jak nie chce wchodzić to nie-Chciałem Cię zapytać czemu akurat mnie wybrałaś?-przełknęłam głośno ślinę i po chwili powiedziałam na jednym wdechu:
-Wybrałam Cię dlatego,że jesteś najspokojniejszy,sympatyczny i miły-"przystojny" powiedziałam w myślach-no i chciałam też zobaczyć reakcji reszty-po moim dość poplątanym wywodzie Nil tylko przytaknął,machnął ręką na porzegnanie i wyszedł.
Nil Cov.
Więc wybrała mnie tylko dla tego,że jestem sympatyczny,miły i spokojny? Cholera a myślałem,że to dla tego,że się jej podobam.Kiedy weszłem do domu Damion już na mnie czekał,pewnie z setkami pytań.Dobra jest moim bratem,ale nie powinien wtrącać się we wszystko co robię.Zdąrzyłem tylko zdjąć buty,kiedy spytał:
-Gdzie byłeś?-zrezygnowany bąknąłem:
-U Nicole-odrazu Damion napiął się cały jakbym powiedział coś złego.Zaskoczony jego reakcją zapytałem:
-Wszystko w porządku?-on z zaciśniętymi w wciekłości pięściami warknął:
-ONA JEST MOJA NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO NIEJ !-o nie teraz to przesadził,zdenerwowany,powiedziałem :
-Nicole nie jest twoja kretynie -niespodziewanie Damion rzucił się na mnie z pięściami.
Tymczasem u Nicole:
Już trochę wypoczęta zeszłam do kuchni,zastanawiając się co chłopcy robią.Trochę martwiłam się o Nila,pewnie go tym uraziłam.Czułam się okropnie,wyjęłam z lodówki składniki na kanapkę.Kiedy ktoś znowu zapukał do drzwi zaskoczona otworzyłam je zbyt mocno. Nie chcący uderzając kogoś w nos.Kiedy się obejrzałam zobaczyłam Jacksona trzymającego się za nos,z którego mocno ciekła krew.Spanikowana i zawstydzona zaistaniałą sytuacją złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w kierunku łazienki,Chłopak jękał cicho z bólu,kiedy próbowałam znaleść apteczkę.Wyjełam z niej watę i przyłążyłam ją delikatnie do krwiającego jeszcze nosa.Jackson był dziwnie cicho,dlatego spytałam:
-Coś Ci jeszcze jest?-zdziwiony,że się do niego odezwałam szepnął tylko :
-Oprócz krwiawiącego nosa,nic mi nie jest dzięki-uśmiechnęłam się do niego,nagle poślizgnęłam się i nieplanowanie wpadłam na niego,który zdziwiony wpadł razem ze mną do wanny,nasze twarze dzieliły milimetry,przełknęłam głośno ślinę,cholera zaraz mnie pocałuje.....
CDN
Mam nadzieję,że rozdział się podoba ;) To do następnego ;).
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top