Rozdział 9 : Bad Ending

Sans POV.

Wiktoria stała przerażona pod ścianą. Pomału podszedłem i objąłem ją. Staliśmy tak chwilę. Ciszę wokół nas mącił tylko deszcz i jej niespokojny oddech. Nagle odepchnęła mnie w bok, przez co wpadłem na ścianę. Zdezorientowany spojrzałem na nią i zamarłem. W jej klatkę piersiową wbity był nóż aż po rękojeść. Nieco dalej zauważyłem odchodzącą, małą dziewczynkę. Wiktoria osunęła się na kolana. Podbiegłem do niej, ale było za późno. Krew leciała obficie z jej przebitego serca, nie mogłem nic zrobić. Trzymałem ją w ramionach i płakałem. W którymś momencie położyła dłoń na moim policzku, ze słabym uśmiechem na ustach.
- Nie... płacz... - wyszeptała - W końcu... to... tylko... draśnięcie...
Jej powieki pomału opadały, aż w końcu zamknęły się, aby już nigdy nie odsłonić jej pięknych, fioletowych oczu.

=======================================================

No cześć.
Spokojnieee, to tylko bad ending :v
Będzie jeszcze good ending, ale to po paru rozdziałach :P
I właśnie zdałam sobie sprawę, że na apce na telefon nie można dedykować rozdziałów :(
Dodam jak dorwę się do komputera (brat >.<)
Także do zobaczenia w następnym rozdziale maratonu :v
(Obiad mi stygnie >.<)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top