Rozdział 9 : Good Ending
Sans POV.
Stałem przez chwilę, zbierając oddech po akcji. Wiktoria upadła na kolana i zakryła twarz dłońmi. Po uliczce rozległ się jej szloch. Podszedłem do niej i wziąłem na ręce, po czym przeteleportowałem nas do jej domu. Powiedziałem ciche "Cześć" Papsowi, po czym skierowałem kroki do pokoju, i ułożyłem dziewczynę na łóżku. Czuwałem przy niej, dopóki nie usnęła, po czym poszedłem do brata, żeby posiedzieć i porzucać suharami.
*następnego dnia*
Coś mnie szturchało i nie pozwalało spać.
- Saaaans - usłyszałem Papsa - Chodź, pokażę ci coś...
Zdziwiłem się. Niewiele jest rzeczy, o których Pap mówi z tak dziwnym wyrazem czaszki. Jakby był jednocześnie przejęty, czymś zaskoczony, a przy tym tajemniczy. Wstałem więc chętnie z krzeseł, które ustawiłem tak, że tworzyły przytulny kwadrat, razem z kocem i poduszką. Zaprowadził mnie do pokoju w którym spała Wiktoria. Spojrzałem na niego zdziwiony. Na kij mnie tu przyprowadził ? Już chciałem wrócić do czynności zwanej "Sen", jednak Papyrus mnie powstrzymał i odkrył nieco kołdrę. To, co zauważyłem, wykraczało poza mój umysł. Zamiast skóry, jej ręka była zrobiona z kości. Z początku myślałem, że nie żyje, a sprawca jakimś powalonym cudem usunął skórę, mięso i mięśnie, zostawiając tylko kości. I wtedy usłyszałem ciche pochrapywanie. Nagle obróciła się przez sen. Jej twarz... połowa wciąż była taka, jak wcześniej, natomiast druga część... wyglądała jak u szkieleta. Przerażony cofnąłem się o jeden krok i przypadkiem wywróciłem mały stołek. Dziewczyna gwałtownie podniosła ciało do pozycji siedzącej. Spojrzała na mnie i westchnęła cicho.
- Cześć Sans, cześć Papy ! - powiedziała z uśmiechem.
- Umm... dzieńdobry - odpowiedziałem.
- Witaj, człowieku ! ... luuub czymkolwiek teraz jesteś - powiedział mój brat.
Wiktoria musiała nie zrozumieć jego słów, ponieważ nie zaczęła oglądać ciała jak poparzona.
- Paps, mógłbyś na chwilę zostawić mnie i Sansa samego ? Musimy porozmawiać.
Gdy tylko to powiedziała, poczułem, jak robi mi się gorąco. Zamierza na mnie nakrzyczeć ? Bro kiwnął czaszką na "tak". W momencie, w którym wyszedł, doszedłem do wniosku, iż dziewczyna nie wyglądała, jakby zaraz miała na mnie nawrzeszczeć.
Wiktoria POV.
- Sans... - zaczęłam, niepewna, co powiedzieć.
- Przepraszam - wypalił, patrząc w podłogę - Nie powinienem tak wtedy uciekać. Zachowałem się jak ostatni tchórz.
Podeszłam do niego i ujęłam jego czaszkę w swoje dłonie. Patrząc prosto w jego oczodoły, postanowiłam powiedzieć wszystko.
- Nie powiem, zaskoczyłeś mnie swoim zachowaniem. I przyznam, że wyznanie w formie żartu "puk puk" było świetnym pomysłem. Dlatego pozwól, że odpowiem. Puk puk.
- Kto tam ? - westchnął.
- Głuptasie
- Jaki głuptasie ?
- Ja ciebie też, głuptasie - powiedziałam i pocałowałam go.
=====================================
POWIEM TYLKO TYLE :
Chciałam to zrobić inaczej. Chciałam napisać jeszcze więcej rozdziałów, wyjaśnić wiele wątków, tajemnic itp., ale whelp...
ZA TO DUPIATE ZAKOŃCZENIE MOŻECIE PODZIĘKOWAĆ OSOBIE, KTÓREJ ZADEDYKUJĘ TEN ROZDZIAŁ. NA PEWNO KAŻDY WIE, DLACZEGO AKURAT TA OSOBA.
Dziękuję za uwagę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top