Rozdział 4 : Jak wysadzić kuchnię czyli pomysły Wiktorii

Wiktoria POV.

Chwyciłam potrzebne składniki i zaczęłam tworzenie dzieła zła, dzięki któremu opętam ludzi i potwory, podbiję Ziemię i będę siać terror wszędzie, gdzie tylko to będzie możliwe... muhahahahhaha !!

A tak na poważnie, to postanowiłam SPRÓBOWAĆ zrobić makaron. Nie miałam żadnego przepisu, a odcięli mi Internet, więc musiałam spodziewać się wszystkiego.

*Jakieś 10 minut później *

- Ej, Wiktoria, jesteś tu ? - usłyszałam głos Sansa.

W tym momencie dziwna, fioletowa masa, którą stworzyłam zaczęła bulgotać. Skoczyłam na szkieleta z okrzykiem "Padnij!!". Chrupnęło mi w kręgosłupie, gdy wylądowałam na plecach pod ciężarem Sansa. Nagle rozległ się wybuch, a ściany kuchni zostały oblepione moim niedoszłym makaronem.

- C-co to było ?? - zapytał zdumiony.

- Moja próba zrobienia makaronu - westchnęłam.

Spróbowałam się podnieść, ale moja prawa dłoń dziwnym trafem nie chciała się ruszyć. Gdy spojrzałam na nią, odkryłam, że jakimś dziwnym przypadkiem zaklinowała się ona między żebrami Sansa.

- Umm... Sans ? Twoja twarz jest dziwnie niebieska... - powiedziałam pomału, sama mając czerwone policzki.

- Po prostu weź dłoń - jęknął cicho.

- Nie mogę, utknęła.

- Że co ?!

- No to.

Po napotkaniu jego spojrzenia przestało mi się zbierać na żarty. Szczerze mówiąc, sytuacja była naprawdę nieciekawa. Wówczas przypomniałam sobie radę mamy, która prawie zawsze działała.

- Sans, musisz wstać.

Szkielet posłusznie podniósł się. Zaczęłam pomału kroczyć przez zalaną fioletowym czymś podłogę, jednocześnie na migi nakazując "kostnemu gostkowi", aby na nią nie stawał. W końcu sięgnęłam ręką do jednej z szafek, po czym wyjęłam olej. Delikatnie nalałam go trochę na uwięzioną dłoń, a po dłuższej chwili została uwolniona. Westchnęłam cicho. Nareszcie wolność !! Nagle Sans rozpłynął się w powietrzu. Patrzyłam chwilę w miejsce, w którym był chwilę temu.

Sans POV

~ Cholera cholera cholera CHOLERA JASNA... - myślałem, leżąc na złotych kwiatach.

Sytuacja sprzed paru chwil była niebezpieczna, a ja, zamiast cokolwiek zrobić, po prostu pozwoliłem jej działać samej. Tak nie powinno być. Przemyślałem słowa Papyrusa z pizzerii : "Nyeh heh, Sans, ja, Wielki Papyrus, uważam, że ta dziewczyna powinna być twoja!". Z jednej strony miał TAK JAKBY rację, bo jestem dość długo samotny. Z drugiej... przecież ona jest człowiekiem, a ja potworem ! To nie ma szans wyjść !!

- Dla miłości wszystko jest możliwe - usłyszałem czyiś głos.

Kogoś, kogo nie chciałem widzieć w tym momencie za żadną cenę.


===========================================================

Witam wszystkich bardzo serdecznie :D

Mayonez się na mnie obraziła, dlatego się nie odzywa, za co ? Nie mam zielonego pojęcia.

M : <z daleka> BO TWOJE POJĘCIE JEST NIEBIESKO-FIOLETOWE !!...

Ehh... I co ja mam z nią zrobić ? Halp ;_;

Iiiiiiiii mały... konkursik/głosowanie/nie wiem jak to nazwać :D Otóż mam w głowie tyyyyle pomysłów na opowiadania, że postanowiłam dać wam parę opcji, które możecie wybrać :3   :

1. Pokemon (z serii XY&Z)

2. SKOŃCZ WAKFU CWELU :v

3. Zrób z gry/książki/filmu <wpisz tytuł> !!

W komentarzach wpisujcie numerki z waszym wyborem :)

Do zobaczenia ! 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top