Pieseł,historia i test 1
06:30
Nagle usłyszałam dobiegający z kuchni głos mojego taty.
- ISE!!! Ile ty zamierzasz spać! Wstawaj, bo nie zdążysz, a nie będę na ciebie czekał! - powiedział ojczulek.
Otworzyłam swoje niebieskie oczęta i spadłam z krzesła. Cała moja wczorajsza wiedza odpłynęła do wariatkowa (razem ze mną).
"I co w tej sytuacji mam zrobić? Będę musiała skorzystać tylko z wiedzy, jakiej posiadłam przed ślęczeniem nad książkami" - pomyślałam.
Nagle ni stąd ni zowąd do mojego pokoju wparował pies, a że ja rozmyślałam sobie na podłodze on podbiegł do mnie i zaczął mnie lizać.
- Szejk! Zły pies! Co ty robisz?! Won mi, won mi! - krzyczałam jak opętana, ale nic to nie dało.
Na szczęście mój tata usłyszał hałasy z mojego pokoju i zawołał do siebie Szejka. Szejk jak najgrzeczniejszy pies pobiegł to mojego taty, a ja wciąż leżałam ufafluniona na podłodze.
- Dobra koniec tego dobrego - pomyślałam.
Wstałam z podłogi i zajrzałam do mojej szafki z ubraniami. Wyjęłam z niej białą koszulę, długie czarne spodnie i czarno-białe skarpetki w kotki. Szybkim tempem poleciałam do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko mojego bielutkiego pokoju. W łazience szybko się przebrałam i zrobiłam sobie niedbałego koka. Wybiegłam z łazienki niczym Usain Bolt wprost do kuchni, gdzie urzędował mój tatusiek.
- Cześć tato, co dziś na śniadanko? -powiedziałam milutkim głosem. Jeśli chodzi o śniadania robione przez tatę, to są pyszne.
- Tosty francuskie zjadaj i jedziemy. Pamiętaj, że mam pracę - powiedział lekko naburmuszony.
- A to mama miała dzisiaj na szóstą? - zapytałam niepewnie.
- No raczej. Przecież wczoraj o tym gadaliśmy. Jak zwykle gdzieś odlatujesz - wziął kluczyki z blatu i udał się w stronę wyjścia. Gdy tylko otworzył drzwi wyjściowe z dworu do domu wpadł Szejk i co zrobił? Oczywiście, że zabrał mi mojego tosta. Nie miałam czasu żeby się z nim kłócić (kłótnia na poziomie to kłótnia z psem), więc od razu skierowałam się w stronę drzwi i wyszłam z domu, uprzednio zamykając go. Wsiadłam do naszego Nissana Kaszy i ruszyliśmy. Może w czasie tej jazdy opowiem wam co nieco o sobie. Otóż nazywam się Ise Uno. Tak wiem, wiem, mieszkam w Polsce, a mam japońskie imię i nazwisko. Dlaczegoż to? Bo mój tata jest pół Japończykiem pół Polakiem. Rodzice mojego taty byli Japończykami. Babcia była pół Polką pół Japonką, ale to szczegół. (Szczegół - no chyba nie) Wracając do historii moich rodziców, tata wyjechał z Japonii do Polski i tam poznał mamę. Było to, kiedy byli w liceum i potem byli razem na studiach. Założyli stały związek, pobrali się i pojawiłam się ja.
Aktualnie mam 16 lat i chodzę do 3 gimnazjum. Moje urodziny wypadają dosyć wcześnie, czyli 20 stycznia. Ważę tylko 32 kilo, więc niektórzy powiedzą mi, że jestem jakąś anorektyczką, ale zważywszy na moje CHOLERNE 144 cm wzrostu zawsze byłam niska i szczupła. Miałam przez to różne przezwiska, takie jak: mała, lolita, konus, a także znienawidzone przeze mnie karzeł. Gdy tylko słyszę to przezwisko, mam ochotę wydrapać oczy temu, kto mnie tak nazwał, wypruć flaki, poćwiartować na mielonkę i zaserwować mojemu psu.
Na początku podstawówki kolegowałam się z moją koleżanką Dominiką, tylko ona z całej klasy tych popaprańców się ze mną kolegowała. Chociaż, po moim dziecięcym dłuższym zastanowieniu, to może nie chodziło tylko o posturę, bo mam niebieskie włosy i niebieskie oczy. Ale wracając do mej opowieści, trafiłiśmy z Dominiką do tego samego gimbazjum, ale do innych klas. Mimo to nadal się przyjaźniłyśmy. W mojej klasie nie za bardzo kto chciał się do mnie odzywać, ale na początku 2 klasy doszedł do nas chłopak o imieniu Alex. Pochodził z Ameryki. Miał zielone włosy. Po zobaczeniu mnie samej na przerwie, słuchającej jakiś smętów jazzowych, postanowił się ze mną zaprzyjaźnić, ale skutkiem przyjaźni ze mną było to, że on sam poza mną nie miał wielu przyjaciół. Postanowiłam przedstawić go Dominice. UWAGA, UWAGA! PIERWSZE SPOTKANIE ZAPOCZĄTKOWUJĄCE MIŁOŚĆ! Poszłiśmy z Domi (przezwisko Dominiki, a Al to przezwisko Alexa jakby co) do Galerii, gdzie miał na nas czekać Al. Gdy tylko ich oczy się spotkały wiedziałam, że przedstawienie ich sobie było dobrym posunięciem. Pół roku po tym zdarzeniu (To było w 3 klasie) zaczęli ze sobą chodzić. Od tamtej pory uważali mnie za miłosny talizman (Boże nawet tak do mnie wołali -_-). Ale cóż, byli szczęśliwi i to się liczyło. Na początku 2 semestru dyrektor ogłosił, że na końcu tego semestru odbędzie się ogólny test wiedzy. Brały w tym udział tylko 4 państwa: Francja, Anglia, Ameryka i Polska. Osoby, które z testu uzykają maksa polecą do Japonii do specjalnego liceum, więc pomyślałam, że dam sobie radę w szkole. Uczyłam się czterech języków obcych (chodziłam do klasy językowej) czyli angielskiego, niemieckiego, japońskiego i francuskiego. Moja nauka wszystkiego się zaczęła. Domi i Al bardzo mnie wspierali. To bardzo mi pomagało i motywowało (ale nic nie pobije siły motywacji tęczowych zebr, lamorożców i latających kotów). Mój cały drugi semestr to nauka, lamorożce, nauka, tęczowe zebry, nauka, nauka i słodycze (tak tak, lubię lamy, zebry, jednorożce, tęcze i słodycze. No co zrobisz? Nic nie zrobisz) i tak minął drugi semestr.
- ISE!!!JESTEŚMY!!!ISE!!! - krzyki mojego taty wyrwały mnie z mojej opowieści. - Oj Boże, co ja z tobą mam - powiedział lekko zdenerwowany - Powodzenia! Wyskoczyłam z samochodu, jak do Lidla na promocję karpia i udałam się do klasy, w której mieliśmy pisać test. Była 07:55. Miałam jeszcze 5 minut zanim zacznę pisać. Dotarłam pod klasę nr 10 i zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do klasy i usadowili swoje tyłki na krzesłach. Nauczyciel rozdał nam kartki i zaczęła się moja dziwna przygoda.
------------------------------------------
Korekta: @fanfiction-anime-pl
Ludziaszkowie w tym tekście pojawiają się wulgaryzmy i dziwne słowa więc ostrzegam mimo że na końcu to ostrzegam to 1 rozdział mojej głupiej twórczości liczę że wam się spodoba i dziękuję mojemu korektorowi za poprawę błędów tym akcentem żegnam was ludziaszki do następnego rozdziału.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top