Pakujemy walizki i do Dżaponii 4




~Time skip, lotnisko~

No super, po prostu świetnie! Nie ma to jak być zagubioną nastolatką, na dodatek samą w środku japońskiego lotniska. Ech, dlaczego to zleciało tak szybko...

~Wczorajszy wieczór~

- Ise, jesteś już spakowana? - usłyszałam donośny głos mojego tatka.
- Może.
- To lepiej się spakuj teraz, bo rano będziesz jak zbełtany kisiel.
-Hai hai.
Z szafy wyjęłam swoją turkusową walizkę i czarno-szarą sportową torbę. Otworzyłam wszystkie szafki z ubraniami i zaczęłam przebierać, co nadaje się do Dżaponii, a co nie. Oczywiście, jak to ja, wszystkie ubrania zostały wepchnięte do walizki (siłą oczywiście). Następnie nadszedł czas na moje pierdółki i inne bzdety, takie jak pandzia poducha, czarne Nintendo z jakimiś gierkami, błękitną MP4 razem z bialutkimi słuchawkami i troszku słodkości. Gdy wszystko, co było mi potrzebne zostało spakowane, wzięłam zapasową piżamkę i poszłam wziąć prysznic. Po gorącym prysznicu (jakoś nie trawię wann) położyłam się do mojego łóżka i zasnęłam.

~Rano (około 08:30)~

Obudziłam się rześka i pełna energii, a to rzadko się zdarza (oj, chyba nie wiecie nawet jak rzadko) wstałam z łóżka i udałam się do szafki z ciuchami. Wzięłam ze sobą lekko błękitną koszulę, szary sweterek, czarne spodnie i szare skarpetki. Poszłam do łazienki i przebrałam się w ciuchy, a włosy rozczesałam (lubię podróżować w rozpuszczonych włosach). Zeszłam na dół do kuchni, a tam czekała na mnie mama, Al i Domi oraz super tosty z serkiem <3. Po przywitaniu się ze wszystkimi Al chciał zabrać moją walizkę, ale chyba się przeliczył, bo z trudem ją podnosił. A dla mnie była za to lekka (hmm dziwne, BARDZO dziwne). Ubrałam swoje czarne Convers'y (będę robić mainstream na lotnisku B) ) Poszliśmy do naszego złoma Nissana i pojechaliśmy na lotnisko. Mój lot ma trwać jakieś 10 godzin (omg nie wytrzymam).
Po dotarciu na lotnisko poszłam na odprawę. Oczywiście wcześniej ze wszystkimi się pożegnałam. Jak można się domyślić Domi i Al płakali XD
Odprawa się skończyła, więc mogłam już wsiąść do ogromnego samolotu i sruuuu! Poleciał!
Lot minął mi baaaardzo szybko, bo przez większość czasu słuchałam muzyki lub spałam (lub to i to na raz XD) ale za mną siedziało jakieś 5 letnie dziecko, które godzinę kopało w moje siedzenie. Myślałam, że je zastrzelę lub czymś zadźgam. A jego rodzicielka nic sobie z tego nie robiła ;-; Dopiero siedzący obok mnie faciu zwrócił matce i chłopcu uwagę. Och jak dobrze, że to zrobił zanim straciłabym nad sobą kontrolę.
10 godzin później byliśmy na miejscu. Gdy tylko wyszłam z samolotu, moim oczom ukazało się duże lotnicho (i to bardzo duże)
Przy wyjściu mieliśmy zabrać swoje bagaże, tak też zrobiłam. Po odebraniu bagażu poszłam w stronę miejsca, gdzie ludzie czekali na busy, taksówki i inne podobne.
Nagle ktoś zza moich pleców zapytał:
- Przepraszam, czy jesteś może Ise Uno?

Kolejny rozdzialik wyłonił się z cienia jak Batman, a Ise przyleciała do Dżaponii (tyle wrażeń xD) Co czeka naszą Ise? Czekajcie na następny rozdział!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top