Cząstka Duszy

Tamtego dnia szłam sama w ciemnym parku. Uwielbiałam takie spacery, mogłam pobyć sama ze sobą. Przemyśleć wszystko co musiałam, a jeśli nie stało się nic ważnego lub trudnego, po prostu cieszyłam się chwilą. Tamten wieczór wyglądał podobnie. Myślałam nad tym, że w lato jadę na obóz z moimi przyjaciółmi lub nad tym gdzie następnym razem pojadę z nimi na rowery. Usiadłam na ławce i zapisałam wszystko w dzienniku, zawsze pisałam najważniejsze przemyślenia od razu, by uchwycić ten moment w zapiskach.

W tamtej chwili, gdy wchodziłam na pasy, byłam bardzo szczęśliwa. Nagle zobaczyłam światło, usłyszałam pisk opon i poczułam ogromny ból, z pewnością miałam połamane żebra. Sekundę potem nie czułam już nic. Straciłam przytomność.

Gdy się obudziłam, był już dzień, dalej nic nie czułam, mogłam normalnie wstać i było ze mną wszystko dobrze, a przynajmniej tak mi się wydawało.  Spojrzałam pod nogi i zdziwiłam się, że nie zemdlałam. Pod moimi nogami leżała martwa dziewczyna.

Wyglądała na około 15 lat. Była cała we krwi.  Miała kasztanowe włosy, które leżały teraz w nieładzie. Okalały jej smukłą, uśmiechniętą do ostatniej chwili twarz. Skórę miała koloru świeżego śniegu (za życia pewnie miała śliczne rumieńce oraz jasną, ale nie białą). Jej zielonozłote oczy były szeroko otwarte. Długie ciemne rzęsy cudownie je podkreślały. Miała na sobie skórzaną kurtkę, biały t-shirt, jeansy oraz buty, firmy martens. Z ramienia spadła jej czarna torba, ze wzorem w strzały, a z torby wypadł jej mój dziennik.  Gdy tylko  pomyślałam ,,mój dziennik" zrozumiałam, że to ja.

  Szybko rozejrzałam się w około. Nie było tam nikogo. Nie wiedziałam co robić. Czyli tak wygląda życie po śmierci? Zadałam sobie pytanie.

Postanowiłam przejść się po parku, by uporządkować sobie myśli - tak jak roiłam to przed śmiercią. Wtedy zobaczyłam w oddali jakąś dziewczynę, pobiegłam do niej i się jej przyjrzałam.  Miała jasną twarz oraz burzę czerwonych włosów. Wyglądała jakby się cały czas śmiała.

- Czekaliśmy na ciebie - powiedziała gdy tylko mnie zobaczyła.

- Na mnie? - wymamrotałam zdziwiona.

- Oczywiście, niby na kogo innego? - zaśmiała się.

- Na przykład na kogoś żywego - odpowiedziałam.

- Żywego? - spojrzała na mnie z zaskoczeniem - chyba muszę wytłumaczyć ci wszystko od początku.

- Początku? - byłam totalne zdezorientowana.

- Tak, od początku. Jestem członkinią z elitarnej grupy, ludzi którzy zginęli ale zostawili po sobie ślad wśród żywych.

- Ale co ja mam do tego? - przerwałam jej, już nieco zirytowana.

- Jesteś jedną z nas, pomyśl co zostawiłaś wśród żywych, w czym zamknęłaś cząstkę siebie - zasugerowała. Zmarszczyłam czoło w zamyśleniu, jednak już po chwili wpadł mi do głowy pewien pomysł.

- Mój dziennik! - olśniło mnie.

- Właśnie - uśmiechnęła się jeszcze szerzej - zostawiliśmy ludziom cząstkę siebie, więc jesteśmy wielkimi ludźmi i chociaż żywi nas nie widzą pomagamy im, napawamy ich inspiracją. Dajemy światu to co mieliśmy. Jeśli wydaje Ci się, że to niewiele, to pomyśl, że jednak nie bez powodu tu jesteś. Im ludzie są więksi w tym co dają światu tym są silniejsi potem. Jeśli chcesz do nas oficjalnie dołączyć, musisz wymyślić pseudonim, który wiąże się jakoś z twoim życiem.

- Hmm... o wiem, może Internet – zaproponowałam

- Internet? – dziewczyna lekko się zdziwiła

- Pamiętam, zawsze rzucałam jakimiś ciekawostkami naukowymi,  stąd ta ksywka - zaśmiałam się

- Internet, miło mi cię powitać w Stowarzyszeniu Wielkich Umarłych - powiedziała uroczystym tonem.

Kiedy wypowiedziała te słowa, nagle usłyszałam jakieś pikanie tuż nad moją głową. Zrobiło mi się ciemno przed oczami . Odczułam straszny gorąc, zaczęło mnie boleć całe ciało. Usłyszałam jakieś głosy. Poczułam że jestem czymś spętana jakby - kołdrą? Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku, w szpitalu. Dookoła stała moja rodzina i przyjaciele.

Zrozumiałam, że żyję. Skoro jednak otrzymałam drugą szansę, będę jak największym człowiekiem, pomyślałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top