Rozdział 7

Nastepnego dnia, Harry zszedł po porannych czynnościach toaletowych do kuchni. Tak jak popszedniego dnia zaczął przygotowywać śniadanie. Tym razem postawił na naleśniki. Usmażył ich już około 30 i zaparzył kawę, ale nikt jeszcze się nie obudził i nie zszedł do kuchni. Stwierdził, że pójdzie pobiegać wzdłuż brzegu. Poszedł do pokoju się przebrać. Założył krótkie spodeni, zmienił spodnie na adidasy oraz pozbył się koszulki. Wracając rzucił na jedzenie oraz picie zaklęcie zastoju, żeby nie wystygło.

Na plaży po krótkim rozciąganiu się i rozgrzewce włożył słuchawki do uszu i pobiegł. Przez to, że mieszkał wiele lat w mugolskim świecie i wiedział co to telefon, stwierdził, że jest on przydatny i kupił sobie. Bardzo często z niego korzysta. Na przykład gdy chce posłuchać muzyki tak jak teraz, podczas biegania. W końcu stwierdził, że pora wracać, bo pewnie jego współlokatorzy już wstali.

Gdy dotarł do domku, wbiegł na taras i w drzwiach wpadł na kogoś.

- Potter! Uważaj jak chodzisz! Dobrze, że kawy nie rozlałem. - Mistrz Eliksirów spojrzał na chłopaka i zauważył, że ten jest bez koszulki. Zarumienił się dellikatnie, ale spróbował to zignorować. Chociaż co chwiala Harry widział, że jego wzrok zjeżdża niżej niż oczy chłopca, który przeżył.

- Przepraszam Severusie. Dawno wstałeś?

- Nie tak dawno. Wiesz kto zrobił te naleśniki i kawę? Bo pachnie cudownie.

- Rozumiem, a próbowałeś?

- Kawy tak, jest cudowna. Naleśników jeszcze nie. Czekałem na was.

- Cieszę się, że smakuje. - Uśmiechnął się do niego szeroko.

- To kto tutaj gotuje? Masz skrzata?

- Tak, mam. Nazywa się Glutek i jest do pana dyspozycji, ale to nie on robił śniadanie. Ja je zrobiłem.

- Ty? Umiesz gotować? - Zdziwił się Severus.

- Jak widzisz tak. Mieszkając z wujostwem musiałem się nauczyć gotować, skoro ja robiłem wszystkie posiłki całej rodzinie.

- Rozumiem, ale w takim razie nie wiem, czemu kiedyś nie wychodziły ci eliksiry.

- Bo nie wiedziałem, że w eliksirach ważne jest przygotowanie składników. To głównie u mnie zawiniło, ale z tego co pamiętam rozmawialiśmy już na ten temat.

- Tak? Możliwe. Jeszcze nie odpocząłem najwyraźniej wystarczająco. Nie pamiętam tego.

- No cóż, rozumiem cię.

- Kiedy wilkołak i jego kundel wstaną?

- Nie mam pojęcia, ale już jest jedenasta, więc może ich pójdę obudzić. Tylko tym razem zasłonie oczy.

- Dlaczego?

- Ostatnio jak tam wszedłem to obaj byli nadzy. Taki wynik ich świętowania.

- Co takiego świętowali? - Spytał zaciekawiony.

- Swoje zaręczyny. Łapa oświadczył się Lunatykowi. Trochę ich poniosło. Szkoda tylko, że zapominają czasem co to czar wyciszający. Przydałby im się. - Odparł zaczerwieniony Harry. Po przetrawieniu jego słów Mistrz Eliksirów również się ostro zarumienił. Po chwili odchrząknął.

- Yy no tak rozumiem. To idź może w takim razie ich obudzić, bo trochę zgłodniałem.

- Jasne, zaraz wracam. Przebiorę się przy okazji.

- Tak dobry pomysł.

•••

Po szybkim prysznicu Harry poszedł do sypialni chrzestnych. Zapukał i otwierając drzwi zasłonił oczy rękoma.

- Mam nadzieję, że jesteście ubrani. - Gdy nie usłyszał żadnego odzewu, stwierdził, że raczej dalej śpią. Pomyślał, że dobrym pomysłem będzie psikus. Wyjął różdżkę, zbliżył się do ich łóżka i wypowiedział zaklęcie. - Aguamenti! - Z jego różdżki wyleciał strumień wody, który zmoczył doszczętnie dwóch śpiochów. Ci, jak można się domyślić, od razu się obudzili.

- Harry! Musisz nas tak budzić? Miałem taki piękny sen. Śniło mi się, że Luni jest ze mną na polanie. Przed chwilą się rozebraliśmy i właśnie miałem w niego wejść, ale...

- Łapo! Nasz szczeniaczek nie chce słuchać o naszym seksie. Szczególnie jak sam go jeszcze nie doświadczył.

- Yy, no bo ja już ten jakby tak. - Zaczął jąkać się chłopak.

- Co tak?

- Ja już uprawiałem seks. - Odpowiedział zawstydzony.

- Moment. Z kim? Kim ona jest? Znamy ją?

- Łapo spokojnie, powoli. Harry zaraz nam odpowie tylko nie naskakuj tak na niego. No to? Słuchamy.

Harry pochylił głowę i coś wymamrotał. Syriusz i Remus spojrzeli tylko na siebie.

- Co powiedziałeś?

- Mówiłem wam, że jestem gejem. Znaczy kiedyś z dziewczyną też próbowałem, ale w sumie dzięki niej upewniłem się, że preferuje własną płeć. No i potem byli jeszcze dwaj koledzy ze szkoły.

- Ou, czyli nie musimy ci na szczęście opowiadać jak działa u facetów seks, ani jak się mogą nawzajem zadowolić.

- Wolałbym nie Łapo. Naprawdę nie chce takiej rozmowy z wami.

- Rozumiem szczeniaczku, ale jakbyś czegoś potrzebował. Pogadać po prostu, to mów okej? - Remus podszedł do niego i go przytulił.

- Jasne Luni. Dzięki. Martwię się jedynie czy Severus nie ma problemu do gejów. No bo mieszka teraz z nami i no, rozumiecie.

- Raczej nie ma problemu, bo sam jest gejem.

- Co? Serio? Wow okej. Warto wiedzieć. Nigdy z żadnym z was nie ten no. Prawda? - Wcześniej Harry myślał, że nie da się być bardziej czerwonym. Przekonał się, że jednak się da.

- Nie, nie spokojnie. Nas nie ciągnęło do niego, a jego do nas też nie.

- No okej. To ubierajcie się i schodźcie na śniadanie.

Po usłyszeniu tego, Severus, który przyszedł, po usłyszeniu krzyków Łapy i Lunatyka i stanął pod drzwiami, uciekł szybko na dół.

•••

- Harry, ale pyszne ci wyszły te naleśniki. Nie zdawałem sobie sprawy jak ty cudownie gotujesz.

- Dzięki Remi. Miałem wiele lat praktyki.

- No dobra, to jakie są plany na dzisiejszy dzień? Bo jak nie chcecie mnie angażować w nic to chętnie zejdę do laboratorium i coś uważe. Muszę wysłać zapasy eliksirów na nowy rok szkolny do skrzydła szpitalnego.

- Mogę zejść z tobą i ci pomóc. Zobaczysz przy okazji, że jestem w nich naprawdę dobry.

- No dobrze, czyli dzisiaj tym się zajmiemy.

- Możemy wieczorem trening zrobić. Znaczy ja bym chętnie z wami powalczył. Chce, żebyście zobaczyli co umiem i powiedzieli mi jak dużo mam się jeszcze nauczyć. O poczekajcie. Sowa z Prorokiem codziennym nadlatuje.

Ptak podleciał do Harrego, który odwiązał gazetę i pogłaskał zwierzę.

- No dobra co tu mamy. Eee tam, nic ciekawego. Na pierwszej stronie jedynie jest artykuł o tym, że zaginąłem oraz o uniewinnieniu Łapy. Nic ciekawego jak mówiłem.

- Co na Merlina? Jakim uniewinnieniu? To, że Dumbledore poszedł do tego szmatławca i rozpowiedział, że zaginąłeś to się nie dziwię, ale Black? Jakim cudem cię uniewinnili?

- To jest ta moja niespodzianka. Dziwne, że dopiero teraz to wydrukowali, a nie już wczoraj. Dwa dni temu Syriusz miał proces. Po tym jak niedawno dostarczyłem im Petera Petigrew, Minister musiał przyznać mi racje, że w takim razie Łapa go nie zabił. Przesłuchali tego szczura pod Veritaserum i jak wyśpiewał prawdę, wiadome było, że uwolnienie Syriusza to formalność.

- Gratuluje wolności Black. Co planujesz z nią zrobić?

- Żyć! Mogę teraz pobrać się z Remim, być prawnym opiekunem szczeniaczka. Mogę chodzić po mieście bez strachu, że mnie złapią i zamknął. Życie jest cudowne.

- Marzyciel z ciebie tatuśku. Ta Skeeter znowu mnie wkurzyła tym pierdoleniem o mnie. 'Jeżeli ktokolwiek wie cokolwiek o tym, gdzie się znajduje Harry Potter, proszę nas niezwłocznie powiadomić'. Ja pięć lat mam czy co? Wiecie co? Mam genialny pomysł. I wy Remusie i Syriuszu mi pomożecie.

•••

Po dotarciu do gazety Proroka codziennego skierowali się do gabinetu prezesa.

- Nie można wejść do prezesa, jeżeli nie są panowie umowieni. Po za tym prezes jest zajęty i nie chce nikogo widzieć.

- Proszę powiedzieć, że Lord Potter chce się z nim widzieć. Myślę, że zmieni zdanie.

Sekretarka speszona zapukała do drzwi i weszła. Po chwili była obok nich spowrotem.

- Pan prezes panów oczekuje.

Weszli do gabinetu gdzie czekał na nich jego właściciel.

- Witam pana Pottera. Widze, że przyszedł pan ze swoją świtą. Pan Black i pan Lupin jak mniemam.

- Zgadza się, ale nie będziemy o tym rozmawiać. Chciałbym wiedzieć dlaczego wasza gazeta napisała artykuł o moim zaginięciu?

- Albus Dumbledore przyszedł do nas i powiedział, że nie było pana w szkole. Nie wiadmo jak i kiedy zniknął pan z niej. To zaniepokoiło dyrektora.

- Rozumiem. Czyli kierowała panem troska tak? Nie chęć rozgłosu oraz tego, żeby więcej ludzi kupiło gazete, no bo piszecie przecież o moim zaginięciu. Ludzie chcą takiego rzeczy czytać prawda?

- Nie możesz mi gówniarzu zabronić niczego. Moge pisać co chce w mojej gazecie.

- Naprawdę? To pańska gazeta? Myślałem, że jest pan prezesem wybranym przez udziałowców, którzy opłacają to wszystko?

- No cóż, może to nie jest, aż tak moja gazeta, ale i tak. Wybrano mnie i mogę tu pisać co chce.

- Już nie.

- Dlaczego niby?

- Tak się składa, że nie jest już pan prezesem tej gazety.

- Bo tak mówisz? Z tego powodu?

- Tak się składa, że tak.

- Śmieszne.

- No niezbyt. - Harry cieszył się coraz bardziej z tego pomysłu. Wiedział, że wyjdzie mu to na dobre, ale nie spodziewał się tak dobrych rezultatów. - Wie pan, że łatwo byłoby osobie majętnej kupić tą gazete?

- Ta osoba musiała by mieć naprawdę dużo pieniędzy, ale nadal nie wiem do czego ta rozmowa prowadzi. - Pozostałe osoby w gabinecie zaśmiała się na słowa prezesa.

- No widzi pan. Tak się składa, że i ja i mój ojciec chrzestny, pochodzimy z bardzo bogatych rodzin. I od godziny ta gazeta jest naszą własnością.

- Ta, jasne. Każdy może sobie wejść tu i to powiedzieć. Myślicie, że wam uwierze?

- Przepraszam panie prezesie, że przeszkadzam, ale ważna sowa do pana. - Sekretarka podeszła do biurka i podała prezesowi list. Zaraz potem wyszła. Harry uśmiechnął się do swoich towarzyszy.

- Prosze czytać. To na pewno bardzo ważne.

Prezes otworzył kopertę i zaczął czytać. Z każdą chwilą robił się coraz bledszy. Po chwili opadł na krzesło.

- No i? Coś się stało prezesie? - Syriusz specjalnie mocno zaakcentował ostatnie słowo.

- Allle jakim cudem? - Zaczął się jąkać.

- Mówiłem. Kupiłem z moim chrzestnym tą gazetę. Jak się domyślam, to był list o zmianie właścicieli gazety. Mam rację?

- Tak.

- No więc cóż. Myślę, że dobrze będzie jak pan tu posprząta.

- Dlaczego mam sprzątać? Od tego są skrzaty. Po za tym jest czysto. - Prezes był ewidentnie zdziwiony.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. Dziękujemy za pana pracę tutaj. Znajdziemy osobę znacznie lepszą na to stanowisko.

Wyszli z jego biura i spytali sekretarki gdzie znajduje się biuro Skeeter. Zaprowadziła ich i szybko wróciła do pracy. W drzwiach spotkali właścicielkę biura.

- O pani Skeeter. Właśnie do pani szliśmy.

- O matko, pan Potter. - Zaskoczona dziennikarka prawie upuściła trzymane papiery. - Przyszedł pan w końcu, bo chce, żebym przeprowadziła z tobą wywiad?

- W żadnym wypadku. Tak się składa, że jest pani zwolniona.

- Śmieszne. Nie może mnie zwolnić jakiś dzieciak.

- Tak się składa, że mogę. Razem z chrzestnym wykupiliśmy waszą gazetę. Może pani spytać prezesa. O nie, przepraszam. Byłego prezesa. On też już został zwolniony.

•••

- W końcu wróciliście. Mówcie jak poszło?

- Wszystko poszło zgodnie z planem Severusie. Gazeta jest moja i Syriusza. Skeeter oraz prezes zwolnieni, a na stanowisko prezesa posadziliśmy zaufaną osobę.

- Dobrze, że wszystko poszło bez problemów.

- No, że tak bez problemów to bym nie powiedział. Prawie każdy do kogo przyszliśmy chciał wiedzieć jakim cudem szczeniaczek żyje i jest wolny. I dlaczego Dumbledore twierdzi, że zaginąłeś. No i oczywiście prezes nie wierzył nam, że jesteśmy właścicielami gazety oraz Skeeter, że ją zwlaniamy. - Odpowiedział mu Remus

- Mogło być gorzej.

- Fakt, mogło.

- Dobra Potter. Chodź do laboratorium pochwalić się swoimi umiejętnościami ważelniczymi.

- Już idę. Przebiorę się tylko w bardziej odpowiedni strój dobrze?

- Tak tak już idź.

•••

Wieczorem leżąc w łóżku Harry rozmyślał nad minionym dniem. Stwierdził, że był naprawdę udany. Udało im się ukrucić zapędy Skeeter i kupili gazetę. Popisał się przed Severusem, pokazując mu jak dobry jest w ważeniu eliksirów. Poćwiczył trochę. No i przede wszystkim miło spędził dzień.

Severus miał podobne myśli przed snem. Nie powiedział by tego Harremu, ale był zachwycony jego zdolnościami oraz przebiegłością. Nigdy nie podejrzewał by Jamsa Pottera, a teraz jego potomka o taki plan. Kupić gazetę bo cię wkurza? Czemu nie. Powinien już dawno się przekonać, że Harry jest zdolny do wszystkiego.

Obaj zasnęli z uśmiechem na ustach, myśląc o tym drugim.

______________________________________

W jakimś opowiadaniu, nie pamiętam jakim. Przepraszam. Przeczytałam, że Harry kupił część udziałów gazety. Z tego co pamiętam nie był ten wątek pociągnięty dalej. Mam pomysł jak to zrobić. Nie chce, żeby ktoś pomyślał, że pomysł z kupnem gazety przez Harrego to mój orgyginalny pomysł dlatego zaznaczam. Gdzieś to przeczytałam i stąd ten wątek. 

Ogólnie to jestem wam bardzo wdzięczna za ponad tysiąc wyświetleń i sto gwiazdek. To jest dla mnie niesamowite ile ludzi to przeczytało.

Dziękuje ❣️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top