12
* Victor *
Yuri już długo nie wracał, a było już grubo po północy. Kiedy nagle zadzwonił telefon.
- Halo - powiedziałem do słuchawki
- Pan Victor ? - spytał mnie głos w słuchawce.
- Tak. - odpowiedziałem szybko
- Dobrze. Proszę aby pan przekazał rodzicą Katsukiego, że ich syn jest w szpitalu. Dobrze jakby szybko przyjechali pan też powinien przyjechać. - powiedział głos. Załamałem się. Ledwo powstrzymując łzy odpowiedziałem
- Dobrze - szybko się rozłączyłem.
Obudziłem rodziców Yuriego i pojechaliśmy do szpitala.
Weszliśmy do budynku. Od razu podeszła do nas pielęgniarka.
- Dzień dobry państwo są rodzicami Yuriego ? - spytała
- Tak - odpowiedzieli. Na co kobieta powiedziała tylko, że niedługo będą mogli wejść do swojego syna.
- Przepraszam, ale czy też będę mógł wejść ? I co właściwie z Yurim ? - spytałem zmartwiony
- Jeżeli pacjent wyrazi zgodę. Niestety nie mogę panu powiedzieć co z nim, ponieważ zabronił komukolwiek mówić. - odpowiedziała i szybko oddaliła się od nas. Nie rozumiałem co się dzieje. Tak strasznie się o niego martwiłem...
...Jego rodzice właśnie od niego wyszli.
- Victor możesz wejść, ale tylko na chwilę. - powiedziała ponuro Hiroko
- Czy powiedział wam co z nim ? - spytałem
- Właściwie to nie odezwał się ani słowem. Dopiero gdy spytałam czy możesz wejść. - odpowiedziała zmartwiona...
... Wszedłem do białej sali. Na pierwszym łóżku od okna siedział Yuri. Miał podpiętą kroplówkę. Siedział w białym stroju przypominającym piżame. Usiadłem na krześle obok jego łóżka. Popatrzył na mnie. W jego oczach mogłem dostrzec ból i strach. Złapał moją dłoń i zaczął się w nią intensywnie wpatrywać.
- Yuri co się stało ? - spytałem zmartwiony. Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się lekko. Od razu wiedziałem, że udaje. Był smutny. Widziałem, że jest na skraju załamania. Ale nie naciskałem. Zamiast tego zacząłem mu się uważnie przyglądać.
- Victor... Bo ja miałem mały wypadek. Znaczy się no nie do końca ale... - Yuri zaczął się plątać w swoich słowach.
- Yuri spokojnie. - odpowiedziałem chwytając dwiema rękami jego dłoń. Po policzkach mojego misia zaczęły płynąć łzy.
- Kkk...ktoś mnie zaatakował. Zostawiłem uderzony w tył głowy parę razy. Potem straciłem kontakt z rzeczywistością. Wiem tylko, że ta osoba miała czarny płaszcz. - opowiedział Yuri nadal płacząc. Nie wiedziałem co zrobić. Jak ktoś mógł go zaatakować.
- Yuri to nie wszystko prawda? - dopytywałem. Wiem, że pewnie nie chce o tym mówić, ale martwię się o niego.
- Lekarz powiedział, że mam uszkodzone kręgi szyjnę, więc na rok mogę zapomnieć o normalnym chodzeniu. A co dopiero o łyżwiarstwie. - powiedział rozklejając się. Zaczął płakać na dobre. Jedną dłonią ścierałem jego łzy. Był załamany.
- Victor w tym roku nie będziesz moim trenerem, więc możesz wrócić do Rosji i wystartować w zawodach. Proszę, ja nie mogę, więc nie ma sensu żebyś był w Japonii. - powiedział na jednym wdechu, powstrzymując łzy.
- Ale Yuri - próbowałem coś powiedzieć , ale bez skutecznie
- Proszę, przecież bez powodu nie zrezygnujesz z zawodów. A że ja o treningach mogę zapomnieć to chociaż ty się postaraj. - powiedział na skraju załamania
- Przecież mogę ćwiczyć w Japonii - stwierdziłem. Co on wymyślił przecież obiecałem, że go nie opuszczę.
- Victor, ale potrzebujesz trenera. Myślę, że Jakow przyjmie cie spowrotem. Proszę zastanów się nad tym - powiedział posyłając mi kolejny wymuszony uśmiech. Chciałem od razu odmówić, ale może to nie taki zły pomysł. Muszę wymyślić coś żeby dało się połączyć mój tegoroczny powrót na lód i bycie z Yurim. Powiedziałem mu, że do jutra się zastanowię. Wróciłem do jego domu i poszedłem spać w końcu było po 2 w nocy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jak myślicie co postanowi Victor ?
Mam nadzieje, że się podobało i dziękuję za komentarze. :-D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top