Rozdział 3
Dylan P.O.V.
Rozmawiałem z Alanem, gdy nagle usłyszałem huk dochodzący z korytarza. Spojrzeliśmy na siebie pytająco, po czym biegiem wyszliśmy z pomieszczenia, kierując się w stronę skąd dobiegał hałas. Na zimnej podłodze leżała poobijana brunetka. Szybko rzuciłem się w jej kierunku i bardzo delikatnie ją podniosłem. Zaniosłem nastolatkę do sypialni, gdzie położyłem jej ciało na łóżku. Poprosiłem Alana o zadzwonienie do znajomego lekarza podając mu numer z mojej komórki. Chłopak wyszedł na korytarz i tam wykonał telefon.
- Doktor oznajmił, że zjawi się za około 10 minut - poinformował mnie mój przyjaciel.
Nie czekaliśmy długo, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałem na siostrę, która nadal była nie przytomna i ruszyłem na dół, aby otworzyć drzwi.
- Dzień dobry, co się stało? - zapytał lekarz idący za mną po schodach.
Opowiedziałem mu o tym co się zdarzyło, a już po chwili znaleźliśmy się w pokoju Len. Niedługo po tym nastolatka się ocknęła.
- Dziewczyna ma ogromne szczęście. Mogła się połamać lub uszkodzić kręgosłup. Na szczęście ma tylko drobne rany, które już opatrzyłem. Tutaj macie receptę na leki przeciwbólowe - wskazał na kartkę papieru leżąco na biurku.
Lennie P.O.V.
Obudziłam się w swoim łóżku z ogromnym bólem głowy. Obok mnie siedział Dylan, Alan i jakiś lekarz. Nie wiedziałam co się stało, ale po chwili zaczęłam sobie wszystko przypominać.
- Do widzenia. Życzę powrotu do zdrowia - oznajmił doktor i wyszedł z pokoju razem z Alanem.
- Lennie, potrzebujesz czegoś? - zapytał po chwili Dylan.
- Chciałabym pójść spać - powiedziałam delikatnie spoglądając na zegarek. Była już 21.
Obudził mnie ten cholerny dźwięk budzika, który od razu wyłączyłam. Wstałam z łóżka, wyjęłam jeansy z przetarciami i czarny top z białym napisem pretty girl odsłaniający pępek. Zabrałam również świeżą bieliznę i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na zamek i weszłam do kabiny aby wziąć prysznic. Umyta wyszłam i ubrałam się. Usiadłam przed toaletką i zaczęłam robić delikatny makijaż. Pomalowałam czarnym tuszem rzęsy i różową szminką usta. Korektorem zasłoniłam niedoskonałości na mojej twarzy i zadrapania po upadku ze schodów i zeszłam na dół do kuchni. Trochę się zdziwiłam, gdy zastałam tam Alana pijącego kawę razem z moim bratem.
- Ekhem - chrząknęłam, a obaj skierowali swój wzrok na mnie.
- Cześć siostrzyczko - odezwał się Dylan. - Jak już się chyba domyślasz Alan z nami zamieszka przez następne pare miesięcy.
- Nie no, po prostu świetnie! - oburzyłam się. - Mam mieszkać pod jednym dachem z człowiekiem, który chciał mnie zabić? Nie dzięki!
- Lennie! - usłyszałam jeszcze z ust osiemnastolatka, ale się nie wróciłam.
Trzasnęłam drzwiami wejściowymi i opuściłam budynek. Doszłam do szkoły o 7:50, więc miałam jeszcze 10 minut do lekcji. Wyjęłam z szafki potrzebne rzeczy i poszłam pod pracownię chemiczną. Od razu ujrzałam Verę rozmawiającą z innymi dziewczynami. Podeszłam do nich i zaczęłam rozmawiać.
- Leo się ciągle na ciebie gapi - powiedziała Bailey kierując dyskretnie oczy w jego stronę.
- Mhm - mruknęłam i wyjęłam telefon. Pokazałam im wczorajszą rozmowę z blondynem na co one tylko się skrzywiły.
- Ale to prawda, odkąd tu przyszłaś nie odrywa od ciebie wzroku - dodała Sarah.
- Nie przesadzajcie - odparłam i odnalazłam wzrokiem nastolatka.
Czułam, że moje policzki są czerwone. Gdy Leo zauważył, że na niego zerkam odwrócił się i podszedł do Nicole. Myślałam, że zwymiotuję, gdy zaczęli wpychać sobie języki do gardeł. Na szczęście tą ohydną chwilę przerwał dzwonek.
- Od dziś na chemii będziecie pracować w następujących parach: Vera i Nicole, Bailey i Sam, Sarah i Tom, Leo i.. - w tamtej chwili modliłam się, aby nie padło moje imię. Ale jak widać prośba nie została wysłuchana - ...Lennie.
- Kurwa, po prostu zajebiście - szepnęłam pod nosem, co usłyszała blondynka obok.
- Nie przesadzaj, jestem w parze z plastikiem - wskazała brodą dziewczynę przed nami. Z jej głosu wynikało, że również nie jest zachwycona.
- Usiądźcie przy stolikach swoimi projektowymi parami - oznajmił pan Colin. Niechętnie przesiadłam się do zielonookiego. Zabrałam rzeczy i usiadłam obok. - Za chwilę rozdam Wam tematy projektów wraz ze wskazówkami, które będziecie wykonywać przez najbliższe 8 godzin lekcyjnych. Oczywiście nie obejdzie się bez spotkań poza lekcyjnych - na te słowa jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Nie miałam ochoty na spotkania z tym dupkiem na lekcji a co mówić po szkole. - Radzę się wam dobrze przygotować, bo ta ocena będzie miała ogromny wpływ na ocenę końcoworoczną.
Po skończonych zajęciach udałam się do domu. Weszłam do budynku i usłyszałam rozmowę dobiegającą z salonu. Udałam się w tamtym kierunku i momentalnie gdy stanęłam w progu zrobiło się cicho. Dziwne.
- Cześć.. - powiedziałam nie pewnie, gdy zobaczyłam mojego brata wraz z trójką innych osób. Byli to prawdopodobnie jego koledzy.
- Siema - odezwał się Dylan. - Chodź, poznasz moim kolegów. - to jest Marcus - wskazał dłonią na rudego chłopaka. - A to Joe.
Przywitałam się z nimi, a następnie poszłam do kuchni po szklankę soku pomarańczowego.
- Człowieku! Nie mówiłeś, że masz tak zajebiście zajebistą siostrę - usłyszałam czyjś głos i poczułam, że moje poliki płoną.
- Wara od niej, nie ważcie się jej tknąć - na słowa Dylana zaśmiałam się delikatnie pod nosem.
Teraz zgrywa troskliwego brata.
- Z czego się śmiejesz? - usłyszałam TEN głos za swoimi plecami..
***
Jak się Wam podoba? ^^ Mam nadzieję, że chociaż troszkę 😉 Już w piątek kolejny rozdział :)
Karisiax
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top