XVII - Pasmo sukcesów?

– ...Po co w ogóle mamy atakować Sarajewo? – dało się słyszeć dochodzący z radia głos jakiegoś żołnierza, po akcencie dało się zorientować, że Greka.

– Nie mam pojęcia, ja po prostu robię co mi każą. – odpowiadał inny żołnierz, po akcencie dało się wywnioskować, że Niemiec – Chociaż faktycznie, to dziwne, bowiem Chorwacja też jest po naszej stronie. Jeszcze bardziej rozumiem aby atakować Rijad, no ale skoro Sarajewo też musimy, to trzeba to wykonać. – mówił i po jego wypowiedzi dialog trwał dalej, również pomiędzy kilkoma innymi żołnierzami, ale w tym momencie Aleksiej wyłączył radio.

Po usłyszeniu tego wiedzieli już, że faktycznie wpadli w pułapkę i, że w rzeczywistości wojska krajów należących do NATO nie planowały ataku na Petersburg. Teraz jednak, musieli dowiedzieć się, co takiego znajdowało się w Sarajewie, że owe miejsce w stolicy Chorwacji NATO planowało zaatakować oraz jakoś podzielić się aby obronić i Rijad, i nieznany obecnie, zapewne strategiczny punkt akurat niefortunnie umieszczony w Sarajewie.

– Po co oni chcą atakować Sarajewo? – spytał jeden z żołnierzy armii japońskiej, podchodząc bliżej – Z tego co wiem, to Chorwacja jest ich sojusznikiem. – dodał, kiedy generałowie odwrócili się w jego stronę.

– Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc. – odpowiedział Federico, wyłączając swoje działo dezintegrujące – Może któryś z waszych krajów ma tam jakiś strategiczny punkt? – spytał, ogarniając wzrokiem generałów wszystkich obecnych tu armii.

W odpowiedzi, pokręcili przecząco głowami, po czym Mao dodał:

– A przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo.

– Dobra, zorientuję się po drodze w tamto miejsce. – stwierdził Zardonic, krzyżując nogi – W każdym razie, musimy się jakoś podzielić aby chronić oba te miejsca. – dodał, ogarniając wzrokiem swych sojuszników – Ja mogę udać się ze swymi wojskami do Sarajewa, gdyż nie zdziwię się, jeżeli w tamtym miejscu jest coś, co może być między innymi dla nas istotne. – zaoferował, stając prosto.

– My, co logiczne, udamy się do Rijady. – odparł jeden z arabskich generałów.

– Dobra, to my udamy się tam z wami – powiedział Wasilij – mamy na tyle dużą armię, że powinno nam tam szybko pójść i będziemy mogli i tak szybko dołączyć do walk w Sarajewie. – zakończył, gdy Federico nieco ogarniał wzrokiem pozostałe armie, bowiem liczył, że jednak jeszcze jakaś uda się z nim do Sarajewa.

– Żebyśmy w Chorwacji też mieli szansę, to też się tam udamy. – stwierdził Ikka, patrząc w kierunku Zardonica.

Do Sarajewa miała udać się jeszcze armia wenezuelska, a cała reszta skierować się do Rijady. Przez to, Federico, mimo iż z wiadomych powodów ukrywał to, zaczął nabierać wątpliwości czy poradzi sobie jedynie z wsparciem wojsk finlandzkich i wenezuelskich, szczególnie że dwie największe armie świata miały udać się do stolicy Arabii Saudyjskiej. Pozostało mu wierzyć w to, że pozostali sojusznicy w miarę szybko uporają się z częścią armii przeciwnika i dołączą do walk w Sarajewie.


W każdym razie, po ustaleniu tego, wyszli oni z budynku bazy lotniczej, a następnie rozdzielili się w odpowiednie kierunki. Zardonic oczywiście wsiadł do helikoptera, po czym, gdy zaczął już lecieć, włączył nawigację pojazdu, gdyż nie wiedział jak z owego miejsca dotrzeć do Sarajewa, bowiem i skąd miał posiadać taką wiedzę. Kiedy natomiast leciał, zorientował się, że nie tylko on nie miał pojęcia jak stąd dotrzeć do stolicy Chorwacji bez nawigacji, gdyż i wojsko Edwarda, i armie Finlandii oraz Wenezueli ruszyły dosłownie za nim. Teraz zorientował się, że nie mógł się zgubić, bowiem od sukcesu jego nawigacji zależało to czy armia Edwarda, Finlandii i Wenezueli dotrą do celu, najlepiej przed wojskami NATO.


No, ale w czasie lotu, jak zapowiedział, postanowił się dowiedzieć co takiego znajdowało się w Sarajewie. Najprostszym sposobem na dowiedzenie się tego wydało mu się zadzwonienie do Edwarda i po prostu zapytanie o to. Dlatego też, włączył autopilota i, jako iż owy helikopter zawierał sporo różnych ekranów oraz przycisków, spróbował z któregoś z tych niewielkich komputerów zadzwonić do szefa Hexcen Company.


Udało mu się to przy czwartym z ekranów, bowiem okazało się, że pierwszy wskazywał po prostu ile w helikopterze znajdowało się takich rzeczy jak paliwo, drugi przedstawiał jakieś nieznane dla Federica dane, a trzeci ekran okazał się zablokowany jakimś hasłem, którego Zardonic nie znał. Przy czwartym z kolei dopiero okazało się, że to komunikator. Edward natomiast odebrał połączenie stosunkowo szybko, można powiedzieć, że prawie od razu. Kiedy to nastąpiło, okazało się, że wbrew temu, co Federico sądził, owe połączenie nie wyglądało jak w typowych amerykańskich filmach czyli nie okazało się połączeniem wideo. Jedynie wyświetlił się wizualizer, który przedstawiał z jaką częstotliwością mówiła druga strona.

– Co się dzieje? – spytał szef Hexcen Company na dzień dobry.

– Czy coś ważnego dla ciebie znajduje się w Sarajewie? – spytał, zwracając wzrok w kierunku szyby i spoglądając w dół czy czasem z jakiegoś powodu wrogie wojska ich nie atakowały z dołu.

– Jest tam jedna z najważniejszych siedzib Hexcen Company, w której między innymi produkowane są pociski balistyczne. – wyjaśnił Edward, kiedy Zardonic odwrócił wzrok w kierunku ekranu – A czemu pytasz? – spytał ze słyszalnym, lekkim niepokojem w głosie.

– I wszystko jasne. – odparł Federico, wyłączając autopilota i ręcznie prowadząc pojazd – Bowiem niedawno dowiedzieliśmy się, że wojska NATO, oprócz zmierzania w kierunku Rijady, idą też na Sarajewo. – wyjaśnił, kiedy przelatywał przez dość pochmurne niebo, jednak nie na tyle, że uniemożliwiało normalny lot – Tylko nie wiedzieliśmy, po co chcieli atakować coś w stolicy swego sojusznika. – dodał, gdy z zewnątrz dało się usłyszeć mocniejszy wiatr.

Po tej wypowiedzi, na chwilę nastała cisza, jednak w pewnym momencie szef Hexcen Company odrzekł ze słyszalnym strachem w głosie:

– Jasna cholera... – mówił, kiedy Zardonic spojrzał w kierunku nawigacji aby upewnić się, kiedy dolecą na miejsce – Dobrze, że mi o tym powiedziałeś, to przynajmniej zdążę ewakuować jak największą ilość tamtejszych pracowników. – stwierdził, starając się na chwilę odsunąć od siebie fakt, że to mogło decydować o wygranej lub przegranej – W każdym razie, brońcie tego miejsca do końca, ono jest cholernie istotne. – dodał, kiedy dało się słyszeć, że wiatr z zewnątrz nieco przycichł.

– Spoko, nie ma problemu. – powiedział krótko Federico, na chwilę odwracając wzrok w kierunku ekranu, przez który nawiązał połączenie.

Po tej rozmowie, połączenie zakończyło się, a Zardonic już przez resztę drogi do Sarajewa skupiał się na drodze...


W tym samym czasie, w Tunezji, która nadal pozostawała jednym z bezpiecznych miejsc podczas rozpoczynającej się wojny, czterej przyjaciele Federica nie robili nic konkretnego, bowiem za wiele do roboty nie mieli. Co jakiś czas zerkali do komputera obserwując kolejne napływające z Europy wiadomości na temat rozpoczynającej się wojny oraz czasem rozmawiali ze sobą. Starali się unikać tematu tego, co obecnie rozgrywało się w Europie, ale nie za bardzo im to wychodziło i często ich rozmowy sprowadzały się właśnie do tego jednego, konkretnego tematu. Kiedy akurat nie rozmawiali oraz nie przeglądali wiadomości z ich rodzimego kontynentu, najczęściej robili coś na telefonie. Przez jakiś czas, w pomieszczeniu, w którym się znajdowali, panowała cisza i spokój, bowiem co mogło się w owym miejscu stać.


Niestety, w którymś momencie, spokój został przerwany. Otóż, nagle, kiedy akurat przyjaciele Zardonica rozmawiali ze sobą o wszystkim i o niczym, ujrzeli że pomieszczenie spowił nienaturalny, szczególnie dla wnętrz budynków, mrok, jedynie miejsca, w których znajomi Federica przebywali, zostały oświetlone. Widząc to, od razu wstali i, z niepokojem, zaczęli się rozglądać w poszukiwaniu źródła tej nagłej zmiany. Odnaleźli je bardzo szybko, bowiem w którejś chwili, usłyszeli nieco szyderczy śmiech Edwarda, dochodzący z zaciemnionego kąta. Słysząc to, od razu odwrócili się w kierunku źródła dźwięku i, dzięki temu, ujrzeli że z ciemnego miejsca wyszedł nie tylko szef Hexcen Company, ale też jego przyjaciel.

– Czego od nas chcecie?! – spytał z niepokojem i strachem w głosie Grigorij, wyjmując swój pistolet i celując w ich kierunku.

– Możesz opuścić tę broń, nie przyszliśmy aby was atakować. – odparł Alexander, kiedy on i Edward przystanęli.

– Jakoś wam nie wierzę. – stwierdził Grigorij, nadal nie opuszczając broni – Bez powodu byście tu nie przychodzili. – dodał, nieco zginając prawą nogę.

– Na razie nie mamy powodu aby cokolwiek wam robić. – powiedział szef Hexcen Company, nieco zginając prawą rękę, a potem i dłoń – Po prostu chciałem abyście wiedzieli – mówił, opuszczając rękę – że choćbyście nie wiem co robili, waszych przyjaciół już nigdy nie ujrzycie. – dodał, gdy Grigorij wyprostował nogę.

– Mówisz to już któryś raz. – zauważyła Nadieżda, postępując krok w przód – Wojna się kiedyś skończy, mam nadzieję, że waszą przegraną, a wtedy będziemy mieć szansę uratowania ich. – mówiła, gdy Edward szyderczo uśmiechnął się, słysząc to drugie zdanie.

– Jestem przekonany, że to my wygramy. – powiedział krótko szef Hexcen Company, kiedy jego oczy przybrały nieco mocniejszy, żółty kolor.

– Szczególnie kiedy Zardonic, który przypominam, obecnie jest nieśmiertelny – zaczął przyjaciel Edwarda, gdy przyjaciele Federica nabrali wrażenia, że nienaturalny mrok nieco zwiększył swój zasięg – jest po naszej stronie. – dodał, a te ostatnie cztery słowa nieco zaniepokoiły znajomych Zardonica.

– No nie mów, że wysłaliście go na front. – zaczął z niepokojem w głosie Patryk.

– Jesteś taki mądry, Patryku. – powiedział szef Hexcen Company, szyderczo uśmiechając się.

Po tej odpowiedzi, przyjaciele Federica nie wiedzieli jak na to zareagować, przez kilka chwil patrzyli w kierunku Edwarda i Alexandra z przerażeniem. Nigdy nie podejrzewali, że Zardonic kiedykolwiek zostanie wysłany na front. Niby nadal pozostawał nieśmiertelny, więc nie musieli się obawiać, że zginie, ale nigdy nie sądzili, że coś takiego się stanie. Jednak, po paru chwilach, gdy szef Hexcen Company bardziej szyderczo uśmiechnął się, Grigorij powiedział ze słyszalnym przerażeniem w głosie:

– Jesteście kurwa pojebani.

– No co chcesz? – spytał przyjaciel Edwarda, nieco zginając ręce – Nie mogliśmy nie wykorzystać jego potencjału, który mieliśmy wręcz na wyciągnięcie ręki. – stwierdził, opuszczając ręce.

– Tak w ogóle... – zaczął szef Hexcen Company, kiedy jego oczy przybrały mocniejszy, żółty kolor – Niby mieliśmy was nie atakować... – kontynuował, przywołując swoją elektrokinezę, gdy przy okazji Alexander wyjmował broń, którą ukradł Federicowi – Ale tak doszedłem do wniosku, że jak was zabijemy, to chyba będzie łatwiej... – mówił, po czym wytworzył średniej wielkości kulę prądu i rzucił w kierunku swych przeciwników.

Tym jednak, udało się odskoczyć na boki, dzięki czemu taka ilość prądu nic im nie zrobiła. Teraz pozostało im obronić się oraz nie dopuścić do tego aby któryś z czterech znajomych Zardonica zginął.


W tym samym momencie, w Sarajewie, wojska Edwarda, Finlandii i Wenezueli dotarły pod jedną z najważniejszych siedzib Hexcen Company. Okazało się, że znaleźli się tam jeszcze przed wojskami państw należących do NATO, co okazało się idealne. Co prawda nie wiedzieli, ile jeszcze mieli czasu do przybycia swych przeciwników, ale sądzili, że na tyle dużo aby chociaż minimalnie przygotować się do ataku. W każdym razie, jako iż obecnie w owym miejscu jeszcze nie mieli co robić, Federico zatrzymał helikopter szefa Hexcen Company niedaleko wejścia do budynku i wyszedł z niego. Po znalezieniu się na zewnątrz, podszedł nieco bliżej armii Edwarda, Finlandii i Wenezueli, po czym spytał:

– Wie ktoś, ile mamy czasu, nim NATO tu przybędzie?

– Niestety, w tym problem, że nie. – odpowiedział generał Ikka, gdy Zardonic odwrócił wzrok w jego kierunku – Pozostaje nam mieć nadzieję, że na tyle dużo, abyśmy zdążyli się jakoś przygotować. – dodał, zwracając wzrok w kierunku budynku, do którego dotarli.

Jednak, nie tylko on spojrzał w tamtą stronę, gdyż w tym momencie, jeden z wenezuelskich generałów spytał:

– W ogóle, to co to za budynek? – pytał, kiedy Federico odwrócił się w kierunku siedziby korporacji Edwarda.

– Z tego, co się jakiś czas temu dowiedziałem – zaczął Zardonic, nie odwracając się jeszcze w kierunku swych towarzyszy – jest to bardzo istotny punkt strategiczny, powiązany z mą armią. – mówił, odwracając się w kierunku wojsk – Długo by opowiadać, co się w nim odbywa, najważniejsze jest to, że jeżeli zostanie zniszczony lub, nie daj Boże, przejęty, może to zaważyć o losach wojny, na naszą niekorzyść oczywiście. – dokończył, ogarniając generałów oraz żołnierzy wzrokiem.

– W sumie, skoro NATO chce to miejsce zaatakować, to faktycznie musi coś w tym być. – stwierdził inny, finlandzki generał, również zwracając wzrok w kierunku budynku.

– Może powinniśmy wejść do środka i rozejrzeć się za ewentualnymi miejscami, od których NATO prawdopodobnie zacznie atak? – zaproponował jeden z żołnierzy armii Edwarda.

– Czy ty mi czytasz w myślach? – spytał Ikka, odwracając się w kierunku owego żołnierza – Właśnie chciałem to zaproponować. – stwierdził, kiedy dotychczas pochmurne niebo nad Sarajewem nieco się rozjaśniło.

– To w takim razie nie traćmy czasu, bo zapewne dużo go nie mamy – rzekł Federico, ogarniając wzrokiem przybyłe razem z nim armie – i to zróbmy. – dodał, odwracając się w kierunku budynku.

Po tej rozmowie, zostawili oni na wszelki wypadek trochę żołnierzy na zewnątrz aby w wypadku przybycia wojsk NATO poinformowali o tym resztę rozpoczęciem ataku na armie przeciwników, a następnie weszli do środka.


Po wejściu, ujrzeli że znaleźli się w jakieś nowocześnie wyglądającej recepcji. Całe pomieszczenie zostało pomalowane na kolor czarny, gdzieniegdzie z czerwonymi elementami. Przed wejściem rozciągał się długi korytarz, a niedaleko drzwi stał filar w kształcie czarno-czerwonego walca. Niedaleko niego, mieściła się właściwa część recepcji. Biurka oddzielała niewielka, prostokątna, po bokach nieco wygięta w stronę ścian za nią, ścianka w kolorze czarnym, z czerwonym napisem „HEXCEN COMPANY". Za ową znajdowały się biurko oraz ekrany komputerów normalnie używane przez recepcję. Na ścianie za owym biurkiem wisiało wielkie logo korporacji, a niedaleko niego, w rogu, stała wysoka doniczka z paprotką.


Jednak, po wejściu do owego miejsca, kiedy Zardonic rozglądał się za miejscem, do którego mieli się udać jako pierwszego, usłyszał że Ikka, który zwrócił uwagę na nazwę korporacji oraz jej logo, spytał:

– Czym jest Hexcen Company?

– Istotna korporacja rządowa – skłamał Federico jak najnaturalniejszym głosem umiał, odwracając się w jego stronę – która produkuje między innymi bronie dla wojska. – dodał, gdy za oknem całkowicie rozpogodziło się i zaczęło świecić słońce i to dość mocno.

– A, OK. – odparł krótko, kiedy jeden z wenezuelskich generałów odwrócił się w kierunku korytarza po lewej.

– Może tamto miejsce – powiedział, wskazując w odpowiednim kierunku – sprawdzimy jako pierwsze? – spytał, gdy wszyscy odwrócili się w odpowiednią stronę.

– Możemy, nie sądzę aby to miało jakiekolwiek znaczenie. – stwierdził Ikka, gdy generał opuścił rękę.

Po tej krótkiej rozmowie, ruszyli w odpowiednią stronę.


Na początku, dotarli po prostu do części biurowej i przy okazji, przekonali się, że owa firma opustoszała. Zardonic wiedział dzięki temu, że Edward zdążył ewakuować całą placówkę i uznał, że w sumie dobrze, bowiem jeżeli istniało jakieś wyjście, to wolał aby cywile nie ginęli lub ginęli w jak najmniejszej ilości. Musiało to oznaczać, że coś z dawnego Federica w nim pozostało, mimo iż pozornie został całkowicie opętany przez demoniczną formę szefa Hexcen Company. W każdym razie, uznali że kto normalny rozpocząłby atak od zwykłych pomieszczeń biurowych, dlatego owe miejsce pozostawili bez większych zmian i ruszyli dalej. Przez całe sprawdzanie budynku firmy, zostawili tylko wojska w pomieszczeniu, w którym zauważyli linie produkcyjne oraz dużo innych rzeczy sugerujących, że owe służyło za fabrykę, w magazynie oraz w hangarze. Inne miejsca tej firmy to po prostu pomieszczenia biurowe lub inne, niewiele znaczące strategicznie miejsca, dlatego nimi nie zamierzali się zajmować.


Kiedy natomiast po około pół godzinie ponownie wrócili do recepcji, nadal nie słyszeli dochodzących z zewnątrz strzałów, co oznaczało, że jeszcze mieli czas. W tym momencie, Zardonic, widząc że wojska oraz ich generałowie posiadali normalne, zwykłe bronie, w czasie kiedy on w helikopterze posiadał o wiele lepsze, co widział po broniach jakie posiadało prowadzone przez niego wojsko, spytał:

– Chcecie lepsze bronie?

– A masz jakieś? – spytał zaciekawiony jeden z finlandzkich generałów.

– Gdybym nie miał, nie proponowałbym tego. – odparł Federico, gdy drzwi wejściowe otworzyły się, a po chwili zamknęły, ale jako iż nikt nie wszedł, musiało to oznaczać, że któryś z żołnierzy stacjonujący na zewnątrz przeszedł pod fotokomórką – Co prawda starczy ich tylko dla generałów oraz może dla części waszych armii, ale zawsze da nam to jakąś przewagę nad wojskami NATO. – powiedział, kiedy ruszyli w kierunku wyjścia i wyszli na zewnątrz.

– Skoro tak, to dlaczego mamy nie skorzystać? – odparł Ikka, gdy podeszli do helikoptera Zardonica.

– W takim razie, poczekajcie chwilę. – zakończył Federico, otwierając wejście do helikoptera i wchodząc do środka.

Po znalezieniu się tam, wyjął nadajnik dany mu przez Edwarda i nacisnął odpowiedni przycisk. Kiedy to zrobił, ujrzał że cała ściana naprzeciwko niego rozsunęła się, jedna połowa w górę, a druga w dół, a następnie wysunął się panel z wieloma zawieszonymi broniami. W ich skład wchodziło mnóstwo nowoczesnych i futurystycznie wyglądających karabinów, ale znajdowało się tam też kilkanaście RPG, co mogło znacząco ułatwić armii Edwarda, finlandzkiej i wenezuelskiej zwyciężyć.


No, ale widząc to, Zardonic wziął najpierw jedną z nich, chcąc sprawdzić czy da się ją normalnie uruchomić, czy może posiadała jakiś wbudowany chip, który umożliwiał włączenie jej jedynie przez pracowników Hexcen Company. Na szczęście okazało się, że pod względem działania włączało się je tak, jak przeciętną broń, więc nie istniały przeszkody aby zaopatrzyć w nie generałów oraz część armii. Dlatego też, od razu, rozpoczął działanie. Po prostu brał po kilka broni, wychodził z helikoptera, dawał odpowiednim osobom i tak w kółko. Po paru minutach, generałowie oraz część armii została wyposażona w lepsze bronie, a wojska państw członkowskich NATO jeszcze nie przybyły. Federico nie wiedział, skąd oni zmierzali do Sarajewa, że jeszcze tutaj nie dotarli, ale w sumie to dobrze.


W każdym razie, po rozdaniu owych broni, Ikka, przyglądając się swemu nowemu karabinowi, powiedział:

– Nie wiem, skąd to masz, ale mam nadzieję, że działa tak samo zajebiście jak wygląda.

– Bez obaw – zaczął Zardonic, zwracając wzrok w jego kierunku – w końcu jeżeli to miałaby być normalna broń, to bym nie proponował wam jej wzięcia. – stwierdził, kiedy jeden z wenezuelskich żołnierzy podszedł nieco bliżej.

W tym momencie, Ikka chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył, gdyż pierwszy odezwał się jeden z wenezuelskich generałów:

– Wybaczcie, że się wtrącam, ale co wojsk NATO tak długo nie ma? – spytał, kiedy Ikka opuścił broń – Nie żeby coś, to dobrze, bowiem zdążyliśmy się jakoś przygotować – mówił, kiedy Federico i Ikka zwrócili wzrok w jego stronę – ale to dość dziwne.

– Masz rację, oni chyba wyruszyli przed nami, więc powinni już się tutaj znaleźć. – odparł inny z finlandzkich generałów, gdy Zardonic zwrócił wzrok w jego stronę.

– Albo to jakaś kolejna pułapka – powiedział Federico, ogarniając swych towarzyszy wzrokiem – albo po prostu dziwny zbieg okoliczności. – zakończył, gdy powiał nieco mocniejszy wiatr, jednak taki, jaki mógł wiać naturalnie.

– W przypadku tej wojny nigdy nic nie wiadomo. – stwierdził Ikka, przeładowując swoją nową broń – Co prawda dopiero się zaczyna, ale już coś podejrzewam, że będzie inna niż wszystkie. – mówił, kiedy Zardonic cofnął się w kierunku wejścia do swego helikoptera.

– Miejmy nadzieję, że wyg--- – zaczął któryś z wenezuelskich żołnierzy, ale nie zdążył dokończyć swej wypowiedzi.

Jego zdanie zostało przerwane przez fakt, że nagle, ni z tego, ni z owego, dało się słyszeć dźwięk wysadzanej ściany, dochodzący od strony pomieszczenia fabrycznego, a następnie strzały. Słysząc to, Ikka rzekł tylko:

– Cholera, już są!

Po tych słowach, część wojsk jego, wenezuelskich oraz armii Edwarda szybko ruszyli w tamtą stronę. Federico natomiast, szybko wsiadł do swego helikoptera, po czym wzbił się w powietrze i zaczął wypatrywać nadchodzące wojska. Część armii, która pozostała w tym miejscu, szybko rozeszła się w różne strony aby bronić budynku od każdego możliwego punktu. Parę chwil potem, część wojsk państw członkowskich NATO przybyła i walka w tym miejscu rozpoczęła się na dobre.


Walki nie ma sensu za dokładnie opisywać, ponieważ nikt z nikim nie walczył wręcz, jedynie strzelano do siebie sporymi seriami z karabinów oraz chowano się, nie chcąc uniknąć zastrzelenia. Zardonic oraz reszta floty powietrznej strzelała w kierunku wrogich żołnierzy z powietrza, co przez długi czas dawało przewagę sojuszowi, dopóki nie przybyła w to miejsce flota powietrzna armii NATO. Wtedy bitwa w Sarajewie okazała się dość problematyczna dla stron sojuszu, bowiem okazało się, że wojska krajów członkowskich NATO, a przynajmniej część powietrzna, posiadały technologię, której armia Edwarda, finlandzka i wenezuelska nie przewidziała, przez co nie mogli stworzyć odpowiedzi na nią. Otóż, spora część myśliwców została uzbrojona w wysuwane, stosunkowo potężne i zdolne zabijać kilkanaście ludzi na raz, działa strzelające wiązką podobną do lasera, jednak spalającą cel organiczny i wysadzającą cel sztucznie stworzony w ułamku sekundy. Przez to, walka, szczególnie w powietrzu, bowiem przez długi czas owe działa zostawały wykorzystywane do osłabienia sił powietrznych przeciwników, stała się prawie niemożliwa do wygrania przez flotę powietrzną sojuszu. Flota powietrzna przeciwników NATO traciła więcej samolotów oraz helikopterów należących do wojsk Edwarda, sam Federico kilkanaście razy ledwo uniknął wysadzenia lub po prostu zestrzelenia. Powoli zaczynał tracić nadzieję na to, że odeprą atak, nawet mimo tego, że czasem któryś z naziemnych żołnierzy zestrzelił jeden z myśliwców NATO z nowo otrzymanego RPG, jednak wiedział, że mimo wszystko musiał walczyć do końca.


Na ziemi z kolei, panowała zacięta strzelanina, w której ginęło sporo żołnierzy każdej ze stron. Co prawda w owym miejscu szła ona przez większość czasu na korzyść wojsk Hexcen Company, Finlandii i Wenezueli ze względu na broń, którą od Zardonica dostali generałowie oraz część armii finlandzkiej i wenezuelskiej, ale nadal nie mogli sobie poradzić z całkowitym wyeliminowaniem wroga. We wnętrzu budynku od strzelaniny większość rzeczy zostawała niszczona oraz brudzona krwią zabijanych strzałami żołnierzy, na zewnątrz z kolei łatwiej dało się dostrzec krwawą rzeź, gdyż żadna ze stron nie miała za bardzo możliwości ukrycia się. Tutaj sytuacja wydawała się wyrównana, gdyż żadna ze stron nie mogła zdobyć przewagi i wyeliminować drugiej. Wydawało się, że walka w powietrzu zostanie wygrana przez wojska państw członkowskich NATO, a w przypadku bitwy na lądzie nie dało się praktycznie do końca oszacować, kto wygra.


Bitwa w Sarajewie trwała około trzech dni, chociaż na dobrą sprawę nikt nie posiadał pewności czy nie ciągnęła się nieco dłużej. Pod koniec wydawało się, że bezapelacyjnie zwycięży NATO i rozgromi wojska Edwarda, Finlandii i Wenezueli. Bowiem w ostatni dzień bitwy, armia Edwarda, finlandzka i wenezuelska co prawda nadal miała stosunkowo dużo żołnierzy, ale jednocześnie na tyle mało, że wygrana wojsk paktu północnoatlantyckiego to kwestia kilku minut, najwięcej godzin. Jednak...nie. Nie wygrało NATO. Otóż, w którymś momencie, kiedy w powietrzu zostało już stosunkowo mało pojazdów armii Hexcen Company, Finlandii i Wenezueli, nagle dało się słyszeć nieco wyżej hałas przelatującej, całkiem sporej ilości samolotów wojskowych. Federico obawiał się, że mogła się to okazać część floty państw członkowskich NATO, która akurat wracała z Rijady, ale na jego szczęście okazało się na odwrót. Otóż, w którejś chwili, dostrzegł, co prawda znacznie słabsze pod względem mocy, ale jednak dające radę zniszczyć sporą część powietrznej części armii paktu północnoatlantyckiego, niebiesko-białe promienie. Oznaczało to, że któraś z pozostałych armii sojuszu jednak miała jakąś nowocześniejszą broń tego typu, słabszą od dział armii NATO, ale jednak. W każdym razie, znacznie ułatwiło to walkę Zardonicowi oraz powietrznej części armii Edwarda, Finlandii i Wenezueli, dzięki czemu w powietrzu oni mieli przewagę. Na ziemi z kolei, powoli wyczerpująca się armia Hexcen Company, Finlandii i Wenezueli także dostała wsparcie w postaci powracających z Rijady wojsk Rosji, Chin, Arabii Saudyjskiej i Japonii. Mimo iż owe wojska również zostały widocznie pomniejszone poprzez walki w stolicy Arabii Saudyjskiej, nadal pozostawało w nich na tyle żołnierzy, że mogli zagwarantować całemu sojuszowi zwycięstwo nad wojskami NATO.


Kiedy natomiast rosyjski sojusz definitywnie zwyciężył, szczerze nie mogli uwierzyć w tenże sukces. W końcu właśnie udało im się zwyciężyć w walce na dwa fronty, co, jak wiemy z przebiegu drugiej wojny światowej, do tej pory pozostawało niemożliwe do przeprowadzenia, a tym bardziej do wygrania przez stronę, która ową wojnę na dwa fronty zainicjowała. To zwycięstwo dało wojskom sojuszu większą nadzieję, że mieli bardzo duże szanse na zwycięstwo w tej wojnie i liczyli na to. No, ale gdy walki w Sarajewie zakończyły się, Federico wylądował swym nieco poniszczonym przynajmniej zewnętrznie, jednak ciągle zdatnym do lotu helikopterem, a następnie wyszedł na zewnątrz.


Kiedy to zrobił, zwrócił wzrok w kierunku Aleksieja i powiedział:

– Dzięki za pomoc. – mówił, przy okazji ogarniając wzrokiem wszystkie zebrane armie aby przekonać się, jak bardzo te walki okazały się męczące – Bez was prawdopodobnie byśmy nie wygrali. – dodał, ponownie zwracając wzrok w kierunku rosyjskiego generała.

– Nie ma za co. – odpowiedział, przeładowując na wszelki wypadek swoją broń – W końcu jesteśmy po tej samej stronie. – dodał, opuszczając broń.

– Tak w ogóle – zaczął jeden z japońskich generałów, postępując krok naprzód – to wiecie czy NATO planuje gdzieś kolejny atak? – spytał, kiedy Federico zwrócił wzrok w jego stronę – Bowiem my nie mieliśmy żadnych możliwości aby się tego dowiedzieć. – dodał, gdy niebo nad Sarajewem nieco zachmurzyło się.

– Nie mieliśmy możliwości. – odpowiedział Ikka, odwracając się w kierunku japońskiego generała – Przybyliśmy tu przed NATO, a potem musieliśmy powstrzymać ich atak. – wyjaśnił, kiedy Zardonic na chwilę odwrócił się w kierunku swego pojazdu.

– Sądzę, że po tej spektakularnej przegranej tak szybko się nie pozbierają. – stwierdził Murat Ziazikow, kolejny z rosyjskich generałów, kiedy Federico zwrócił wzrok w jego stronę – Więc raczej mamy trochę czasu do kolejnej walki z nimi. – dodał, ogarniając swych towarzyszy wzrokiem.

– Skoro mamy trochę czasu – zaczął Mao, postępując krok naprzód – to może zaplanujemy odwet na NATO? – zaproponował, gdy Zardonic na chwilę spuścił wzrok.

– W sumie... – zaczął się zastanawiać jeden z wenezuelskich generałów, na chwilę spuszczając wzrok – na dobrą sprawę też powinniśmy przejąć inicjatywę w tej wojnie i coś zaatakować. – odparł, ponownie unosząc wzrok.

– Tylko co? – spytał Murat, odwracając wzrok w jego stronę.

– Nie mam obecnie pojęcia – stwierdził wenezuelski generał, kiedy powiał nieco mocniejszy wiatr – ale na pewno jakiś strategiczny punkt w stolicy któregoś z państw członkowskich. – odparł, kiedy Aleksiej zwrócił swój wzrok na nietypowe bronie generałów oraz części armii wenezuelskiej i finlandzkiej, ale na razie tego nie skomentował.

– Wiecie co, na razie jako iż mamy mnóstwo czasu – zaczął Aleksiej, postępując krok w tył – może udajmy się do głównej bazy RCA i tam to zaplanujemy. – zaproponował, nieco zginając prawą nogę.

– RCA? – spytał Federico, nie bardzo wiedząc, co oznaczała ta nazwa bądź skrót.

– Tak nazywa się nasz sojusz. – wyjaśnił Aleksiej, odwracając się w kierunku Zardonica – Nie było pomysłu na nazwę, więc stworzono ją od pierwszych liter w nazwach trzech największych krajów wchodzących w skład. – wyjaśnił, kiedy nad stolicą Chorwacji niebo na chwilę znowu rozpogodziło się.

– A, no OK. – odparł krótko Federico.

– W każdym razie – rzekł ponownie Aleksiej, zwracając się w kierunku armii RCA – tak chyba będzie najlepiej. – zakończył, stając prosto.

Po tej rozmowie, uznali że faktycznie Aleksiej oraz jeden z wenezuelskich generałów mieli rację i obecnie RCA powinno się skupić na dokonaniu odwetu na państwach paktu północnoatlantyckiego. Jednak, przed udaniem się w odpowiednim kierunku, kiedy Zardonic chciał wejść do swego helikoptera, usłyszał, że Aleksiej rzekł słyszalnie w jego stronę:

– Ej, tak w ogóle.

Po tych słowach, Federico odwrócił się w jego stronę i, gdy to zrobił, Aleksiej powiedział:

– Powinienem był spytać na początku naszej znajomości: Jak w ogóle masz na imię?

– Federico – odpowiedział krótko Zardonic.

– Hiszpan?

– Wenezuelczyk – odparł Federico, odwracając się w kierunku helikoptera.

Po tej krótkiej rozmowie, Zardonic wsiadł do swego pojazdu i, parę chwil potem, uniósł go w powietrze. Następnie zaś, ruszył za armią rosyjską, która obecnie znajdowała się najbardziej na przodzie. Obecnie miał nadzieję, że droga do głównej siedziby RCA przebiegnie bezproblemowo.


W tym samym czasie, w innym miejscu, a dokładniej w Tunezji, przyjaciele Federica skończyli już walkę z Edwardem i Alexandrem. Wygrali właściwie dlatego, że chyba cudem udało im się odpowiednio unieszkodliwić przyjaciela Edwarda, tylko tym razem bez postrzelenia go. Obecnie przebywali w opuszczonej siedzibie Hexcen Company sami i generalnie znajomych Zardonica zostało już tylko dwóch w tym miejscu. Otóż, Alexandrowi podczas walki udało się zastrzelić Alice i Patryka. W chwili teraźniejszej, Grigorij i Nadieżda zadzwonili już dawno po pogotowie, które przyjechało jakiś czas temu aby zabrało zwłoki ich dwójki przyjaciół oraz Grigorij zadzwonił do rodzin Alice i Patryka oraz poinformował ich o śmierci dwójki. Na chwilę obecną, Grigorij i Nadieżda siedzieli w tym samym co zwykle pomieszczeniu, w którym panowała cisza. Jedyne co, to co jakiś czas przerywał ją płacz Nadieżdy, która do tej pory nie ujawniała swych emocji po śmierci coraz to kolejnych z jej przyjaciół w ten sposób, ale obecnie nie potrafiła już wytrzymać. Grigorij natomiast, przytulał ją i w ciszy jedynie gładził po głowie. Rozumiał jej obecne uczucia, również czuł się załamany tym, że stracił prawie wszystkich przyjaciół i na dodatek szef Hexcen Company porwał Federica oraz Vladimíra, przez co nie miał pojęcia czy jeszcze kiedykolwiek ich ujrzą. Nie mogli też obecnie powrócić do Europy aby spróbować ich uwolnić, bowiem wojna trwała na dobre, więc musieli tkwić w tym afrykańskim mieście do momentu zakończenia walk na starym kontynencie. Nie miał pojęcia, dlaczego akurat ich to spotkało i czym sobie zawinili aby Edward się na nich uwziął.


W każdym razie, jakiś czas później, Nadieżda, nadal zapłakanym głosem, powiedziała:

– Dlaczego to wszystko spotkało akurat nas...

– Nie mam pojęcia. – odpowiedział, spuszczając wzrok w jej stronę – To na pewno nie wina ani nasza, ani Zardonica. – odparł, gdy dziewczyna mocniej się do niego przytuliła – Edward jest po prostu popierdolony. – podsumował, kiedy Nadieżda przełknęła ślinę i na chwilę zamknęła oczy, z których nadal płynęły łzy.

– Nie mogę w to uwierzyć... – rzekła, otwierając oczy – Przecież ani my, ani Zardonic nie zrobiliśmy nic złego... – stwierdziła, kiedy Grigorij przysunął ją nieco bliżej siebie – Chcieliśmy tylko pomagać ludziom... – dodała, gdy z jej oczu spłynęło więcej nowych łez.

– Chciałbym na początku wiedzieć, co Edward takiego widzi w Zardonicu. – odparł, na chwilę przestając gładzić swoją przyjaciółkę po głowie – Nie wiem, według mnie Zardonic nie nadaje się do brania udziału w wojnie. – odparł, przez chwilę patrząc na ścianę znajdującą się na drugim końcu pomieszczenia – Ba, w ogóle nie nadaje się do takiego celu jak podbój świata. – skomentował, ponownie spuszczając wzrok w kierunku Nadieżdy.

– Miejmy nadzieję, że jeszcze go zobaczymy... – powiedziała, zaciskając powieki i starając się powstrzymać większą ilość nowych łez.

– Jest nieśmiertelny, więc mamy przynajmniej pewność, że nie zginie. – stwierdził fakt, zaczynając ponownie gładzić dziewczynę po głowie – Może będzie nam dane jeszcze go zobaczyć. – dodał, znowu unosząc wzrok w kierunku ściany naprzeciwko.

Pozostało im obecnie po prostu czekać na wiadomość o zakończeniu wojny w Europie. Obecnie nie mieli w sumie nic innego do roboty, a na zewnątrz woleli nie wychodzić. Musieli mieć też nadzieję, że chociaż oni nie zginą...


Kilka godzin później, w innym miejscu, a dokładniej w Pradze czeskiej, Edward i Alexander nadal pozostawali w Hexcen Company, bowiem jeszcze nie skończył się ich dzień pracy. Przyjaciel Edwarda zdążył już dojść do siebie po poturbowaniu, jakie zadał mu Grigorij i obecnie i Alexander, i szef Hexcen Company, zajmowali się swoją codzienną pracą. Znaczy oprócz tego, Edward monitorował sytuację w Europie oraz większej części Azji aby zobaczyć, jak szło wojskom jego oraz sojuszniczym. Przez jakiś czas panował spokój oraz wyjątkowo nawet w samej firmie nie zdarzało się nic niepokojącego czy niecodziennego. Na świecie także nie działo się nic, co wymagało interwencji szefa Hexcen Company.


Jednak, w pewnym momencie, na ekranie swego laptopa, Edward ujrzał coś dziwnego i nie za bardzo wiedział, co się działo. Otóż, ujrzał wiele czerwonych strzałek, skierowanych w trzy miejsca świata, a mianowicie w górę Jamantau oraz Koswinski Kamień w Rosji, nadmorską miejscowość Sihanoukville w Kambodży i stolicę Niemiec. Nie miał pojęcia, co się działo, czyżby z jakiegoś powodu jego oraz sojusznicze wojska musiały działać na cztery fronty? Widząc to, od razu postanowił skontaktować się z Federiciem aby dowiedzieć się, co się działo.


Kilka chwil później, jego połączenie zostało odebrane, co dało się zauważyć po wyświetleniu się na ekranie laptopa szefa Hexcen Company wizualizera dźwięku.

– Zardonic, co tam się do cholery dzieje? – spytał z niepokojem Edward, kiedy Alexander, który przebywał obecnie w tym samym pomieszczeniu co szef Hexcen Company, odwrócił się w kierunku swego przyjaciela – Czemu na raz zmierzacie aż w cztery miejsca? – zapytał, gdy Alexander podszedł bliżej biurka.

– To nie moja decyzja, tylko generałów rosyjskich. – usprawiedliwił się Federico, gdy po jego stronie dało się słyszeć dźwięk przelatujących obok myśliwców – Wojska NATO nas do tego zmusiły tym, że zaatakowali na raz bazę wojskową pod górą Jamantau i pod Koswinskim Kamieniem, a także bazę wojskową w Sihanoukville, która co prawda jest w Kambodży, ale korzystają z niej też Chińczycy. – wytłumaczył, gdy Edward oraz jego przyjaciel popatrzyli po sobie z zszokowaniem.

– Ale o co chodzi z Berlinem? – spytał Edward nieco zmieszanym głosem – W końcu Niemcy to sojusznicy NATO. – zauważył, opierając ręce o blat biurka.

– Podobno, z tego co się dowiedzieliśmy, w Bundestagu planują wysłanie wojsk niemieckich, polskich, słowackich i hiszpańskich w jakąś, nieznaną przez nas jeszcze, inną lokalizację, tym razem istotną dla Arabii Saudyjskiej. – wytłumaczył, kiedy szef Hexcen Company i Alexander popatrzyli po sobie z niedowierzaniem, że NATO mogłoby podjąć aż tak szaloną decyzję o walce na aż cztery fronty, na co nikt do tej pory nie wpadł – Nie wiemy co prawda czy to nie kolejna pułapka, ale obecnie nie warto bagatelizować żadnego sygnału. – dodał, kiedy od strony Zardonica dało się usłyszeć, że jakieś myśliwce zaczęły, najprawdopodobniej, lecieć obok pojazdu, którym przemieszczał się Federico – Do Berlina udałem się razem z armią Rosji, pod górę Jamantau udały się armie finlandzkie i wenezuelskie, pod Koswinski Kamień arabskie, a do Sihanoukville chińskie i japońskie. – wytłumaczył, co dało Edwardowi do zrozumienia, że obecnie mogli bardzo łatwo przegrać tę wojnę – Nie mam pojęcia czy uda nam się wygrać tę bitwę, ale miejmy nadzieję, że tak. – zakończył, gdy szef Hexcen Company patrzył z niepokojem w kierunku monitora.

Po tej wypowiedzi, Federico powiedział jeszcze w skrócie o tym, jak przebiegły dotychczasowe walki aby Edward miał mniej więcej obraz tego, co się działo oraz przy okazji jak radziły sobie obie strony konfliktu. Kiedy skończył, szef Hexcen Company nie mógł uwierzyć w to, czego się dowiedział. Jasne, wojsk państw członkowskich paktu północnoatlantyckiego nadal pozostawało więcej niż jego oraz sojuszniczych, ale kto normalny mógł wpaść na taki niedorzeczny pomysł jak walka na cztery fronty? W czasie drugiej wojny światowej już walka na dwa fronty przyniosła zgubę Trzeciej Rzeszy, a co dopiero, gdyby pomyśleli o czterech. Poza tym, wojna na cztery fronty wiązała się z horrendalnymi kwotami oraz w sumie nie wiadomo czy ktokolwiek miał szansę ją wygrać. No, ale obecnie Edward nie miał wyjścia, musiał jedynie oczekiwać na rezultaty.

– Miejmy nadzieję, że jakimś cudem wygracie. – rzekł, przestając opierać ręce o biurko – W każdym razie, informuj na bieżąco o tym, jak wam idzie. – kazał, przesuwając kursor myszki na opcję zakończenia połączenia.

– Tak jest. – odparł krótko Zardonic.

Po tej rozmowie, szef Hexcen Company zakończył połączenie, po czym wstał i przetarł twarz dłońmi.

– Jasna cholera. – rzekł, opuszczając ręce – Takiego obrotu spraw to się nie spodziewałem. – powiedział, zwracając wzrok w kierunku swego przyjaciela.

– Nikt się tego nie spodziewał. – odparł Alexander, zakładając ramię na ramię – W ogóle co w tym NATO przyszło im do głowy aby podjąć tak szaloną decyzję? – spytał, kiedy Edward na chwilę odwrócił się w kierunku laptopa.

– Nie mam zielonego pojęcia. – odpowiedział szef Hexcen Company, odwracając się w kierunku swego przyjaciela – Ale to debilna decyzja. – zauważył, gdy Alexander wyprostował ręce – Nawet dla nich. – rzekł, na chwilę odwracając się w kierunku okna.

– No, to może koszty tego ich wykończą i wygramy. – odparł przyjaciel Edwarda, nieco optymistyczniejszym niż do tej pory głosem, podchodząc nieco bliżej Edwarda.

– Miejmy nadzieję... – powiedział nie tak szczęśliwym głosem szef Hexcen Company, spuszczając na chwilę wzrok.

– Pozostaje nam myśleć pozytywnie. – rzekł Alexander, zginając lewą rękę w bok i nieco przechylając głowę w tę samą stronę.

– Wiem, ale to nie jest łatwe. – odparł Edward, unosząc wzrok i odwracając się w kierunku swego przyjaciela, gdy ten wyprostował głowę i opuścił rękę – Na dobrą sprawę może wygrać każdy, ale niekoniecznie to będziemy my. – rzekł, zakładając ramię na ramię.

– No, ale jednocześnie nasze oraz sojusznicze wojska wygrały walki na dwa fronty, więc teraz wszystko jest możliwe. – zaczął, gdy szef Hexcen Company wyprostował ręce.

– Wiem, ale jednocześnie co by nie mówić, wojna na cztery fronty jest na sto procent trudniejsza niż na dwa. – zauważył Edward, krzyżując nogi i stając w pozornie niewygodnej pozycji – A z tego co nam streścił Zardonic wiemy, że NATO posiada lepszą technologię niż armia przeciętnego kraju, z którymi jesteśmy w sojuszu. – dodał, kiedy usłyszeli, że piętro niżej winda zatrzymała się.

– No i mimo tego, walkę na dwa fronty wygraliśmy my. – nie dawał za wygraną Alexander, opierając lewą rękę o biodro.

– To byłby cud, gdybyśmy tym razem wygrali – zaczął szef Hexcen Company, stając normalnie – no, ale jedyne co nam pozostało, to w to wierzyć. – mówił, na chwilę spuszczając wzrok, kiedy jego przyjaciel wyprostował rękę – W każdym razie – po tych trzech słowach Edward uniósł wzrok – na chwilę obecną wracajmy do pracy. – zakończył, po czym udał się w kierunku swego biurka.

Po tej rozmowie, szef Hexcen Company usiadł przed swoim laptopem i, w oczekiwaniu na kolejną wiadomość od Federica, zajął się pracą, którą miał do wykonania tego dnia, a Alexander musiał na chwilę udać się na parter.


Tymczasem, Zardonic razem z armią Edwarda oraz z wojskami rosyjskimi lecieli w kierunku Bundestagu w Berlinie. Lot przebiegał bezproblemowo i jak na razie nie zostawali atakowani przez wrogie armie zmierzając w kierunku celu. Obecnie to nawet wydawało się nieprawdopodobne, że mogli się z czymś takim spotkać, skoro wojska krajów członkowskich paktu północnoatlantyckiego również musiały zostać porozdzielane na mniejsze grupy jeżeli chcieli walczyć na czterech frontach. W kierunku Berlina znowu armie Edwarda oraz Rosji prowadził Federico, dlatego musiał dwa razy się skupić aby wina za ewentualne zgubienie się nie spadła na niego. Koło jego helikoptera leciały dwa rosyjskie myśliwce, a za nimi cała reszta floty powietrznej. Na lądzie z kolei, tamtejszą armię prowadził jeden z czołgów armii Edwarda, którego operator korzystał z jednego z ekranów, które wyświetlały położenie helikoptera prowadzonego przez Zardonica.


Przez jakiś czas, przynajmniej w helikopterze Federica, panowała cisza, dało się usłyszeć jedynie hałas lecących obok niego myśliwców. Jednak, w którymś momencie, Zardonic usłyszał, że jego komunikator włączył się. Słysząc to, odruchowo włączył autopilota i skierował wzrok na owy ekran. Spodziewał się, że zaraz usłyszy Edwarda, jednak mylił się. Kilka chwil potem, usłyszał przez głośniki owego komunikatora głos Aleksieja:

– No hej.

– Jakim cudem się z tym połączyłeś? – spytał ze zdziwieniem Federico.

– Nie wiem, kto ci ten komunikator stworzył – zaczął Aleksiej, pozornie nie na temat – ale miał niezabezpieczone Wi-Fi, przez które dało się połączyć. – wyjaśnił, kiedy Zardonic odwrócił się w kierunku szyby.

– Szczerze, myślałem że miał jakieś wymyślne zabezpieczenia. – powiedział Federico, powracając do normalnego prowadzenia pojazdu – No, ale nie ja go tworzyłem. – dodał, gdy za szybą jeden z myśliwców bardziej wysunął się w przód – W każdym razie, co się stało, że do mnie dzwonisz? – spytał, kiedy niebo stało się nieco pochmurne.

– Chciałem spytać czy może wiesz, co przyszło do głowy naszym wrogom aby rozpocząć wojnę na CZTERY FRONTY. – te dwa ostatnie słowa Aleksiej powiedział głośniej.

– Nie mam pojęcia. – odpowiedział Federico, zerkając na nawigację – Powinni się zorientować, dlaczego nikt nigdy nie wpadł na tak szalony pomysł. – dodał, ponownie zwracając wzrok w kierunku szyby.

– Ciekawe czy wygramy.

– Miejmy nadzieję. – zaczął Zardonic, gdy niebo znowu rozpogodziło się – Mam w planach w Berlinie walczyć z wami, na lądzie, więc może pójdzie szybciej. – dodał, ponownie na chwilę zerkając na nawigację.

– Nie będą cię potrzebować w powietrzu? – spytał nieco zdziwiony taką decyzją Aleksiej.

– Wątpię abym był tam niezbędny, moja armia ma tu jeszcze mnóstwo helikopterów, myśliwców i innych takich pojazdów. – zauważył, kiedy na zewnątrz powiał mocniejszy wiatr.

– W sumie, najważniejsze abyśmy wygrali. – podsumował Aleksiej, kiedy Federico, po zerknięciu na nawigację, ujrzał że powoli zbliżali się pod Bundestag.

Po tej rozmowie, nastała cisza na resztę lotu, jednak komunikator w helikopterze Zardonica nadal pozostawał włączony.


Po jakimś czasie, kiedy dotarli do swego celu, na początku zatrzymali się w jakimś miejscu, w którym istniało niewielkie prawdopodobieństwo dostrzeżenia ich przez przeciwników. Kiedy natomiast Federico zatrzymał swój helikopter i wyszedł, rzekł do swych towarzyszy:

– Wypadałoby jakoś zaplanować zaatakowanie Bundestagu.

– Czy to miejsce ma jakieś tylne wejście? – spytał Murat, gdy Zardonic zwrócił wzrok w jego stronę.

– Nie mam pojęcia, pierwszy raz tu jestem. – odpowiedział Federico, odwracając się w kierunku widocznego z oddali Bundestagu – Jednak podejrzewam, że tak. – dodał, ponownie odwracając się w kierunku Murata.

– No, to możemy zaatakować to miejsce tylnym wejściem. – zaproponował Aleksiej, kiedy Zardonic skierował swój wzrok w jego kierunku – No i, wiadomo, zostawi się trochę żołnierzy aby pilnowali normalnego i tylnego wejścia. – dodał, kiedy jeden z żołnierzy armii Edwarda podszedł bliżej.

– W sumie... – rzekł Federico, na chwilę spuszczając wzrok w kierunku gruntu – taki plan jest chyba najlepszy. – dodał, ponownie unosząc wzrok.

– Lepiej już tam chodźmy – powiedział Wasilij, tyłem nieco cofając się w kierunku Bundestagu – im szybciej to załatwimy, tym lepiej dla nas. – dodał, odwracając się w kierunku celu.

Po tej rozmowie, wysłali jeszcze kilku żołnierzy aby pilnowali normalnego wejścia, po czym sami ruszyli w poszukiwaniu tylnego. Okazało się, że zgodnie z przewidywaniami Zardonica, owe znajdowało się w tym miejscu. Po odnalezieniu go, zostawili przed nim kolejnych kilku żołnierzy i weszli do środka.


Jakiś czas później, gdy doszli do głównego pomieszczenia, przy okazji orientując się, że kanclerza oraz innych ważnych ludzi w państwie zdążono wcześniej ewakuować z tego miejsca, ujrzeli rozstawione wojska różnych krajów należących do NATO, którzy najprawdopodobniej dobrze wiedzieli, że armia Edwarda oraz rosyjska zaatakuje to miejsce, gdyż dało się ujrzeć, że zostali dobrze przygotowani na tę walkę, która, kilka chwil później, zaczęła się.


Walka i w tym miejscu, i na pozostałych trzech frontach również nie wyglądała specjalnie interesująco aby ją dokładnie opisywać. Po prostu strzelano do przeciwników oraz starano się uniknąć ostrzału, to samo dotyczyło tego, co działo się na niebie. Przy okazji od owych strzałów ginęło sporo żołnierzy i po stronie RCA, i po stronie NATO, nie dało się określić, która strona traciła większą część armii. Ciężko przychodziło również stwierdzenie, która strona wygrywała, oprócz Bundestagu i bazy wojskowej pod górą Jamantau, gdzie bezapelacyjnie wygrywało RCA, jednak nie mogło ostatecznie zwyciężyć. Walki trwały bardzo długo, mogły się ciągnąć nawet tygodniami i, od pewnego momentu, szala zwycięstwa zaczęła przelewać się to na jedną, to na drugą stronę.


Aż w końcu stało się coś, co rozpoczęło zmiany w wygranych na frontach. Zaczęło się pozornie niewinnie, bowiem w którymś momencie walk w Bundestagu na Federica spadło kilka większych kawałków sufitu, przy tym ogłuszając go...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top