Pocałunek

-Kto ci to zrobił?-spytał Masky.
-Offender...-odpowiedziałam
-Co tak cię to interesuję?-wtrącił się Toby.
-Nic. Nie chcę wiedzieć jak to się stało.
-No to czemu pytasz?
-A już zapomniałeś kto ci sprzedaje leki?
-Co to ma do rzeczy?
-Ja się nie interesowałem po co ci one.
Ja tylko siedziałam cicho i przysłuchiwałam się tej jakże interesującej rozmowie (Chyba nie muszę mówić że to był sarkazm). Po "zakończeniu" dialogu pomiędzy dziecinnym Toby'm a poważnym Masky'm udałam się z powrotem do Slendera.
-Coś się stało?
-Co z Off'em?
-Nic ci nie zrobi.
-Ale co mu zrobiłeś?
-Jest w izolatce. Przywiązany do stołu.
-Mhm... Dobrze, dziękuję. Too... Ja już pójdę. Nie będę ci dłużej przeszkadzać.

[Późnym wieczorem]

Po wykonaniu wieczornej toalety rzuciłam się na łóżko. Zasnąłam w mgnieniu oka. Podczas moje snu poczułam jak ktoś odkrywa mój brzuch. Nagle ten ktoś położył na mnie swoją zimną dłoń A chwilę później coś ostrego i małego. Momentalnie się obudziłam. Teraz już wiedziałam kto robił coś przy moim brzuchu. To był... Eyless Jack. Prawdopodobnie chciał wyciąć mi nerkę (Nie no nie wiedziałam).
-Co ty robisz!!!
-Nic...
-Na pewno?
-Co tu się dzieję?-do pokoju wparował Masky.-Jack! Co ty do cholery robisz!? Zostaw ją!
Chwycił go za kaptur, wywlókł za drzwi i wrócił do pomieszczenia zamykając drzwi na klucz.
-C-co ty chcesz zrobić?
-Tylko jedną... Małą rzecz...
Zaczął do mnie podchodzić. Stojąc przy łóżku wyciągnął do mnie dłoń żeby pomóc mi wstać. Chwycił ją A on od razu przyciągnął mnie do siebie. Teraz trzymałam dłonie na jego klatce piersiowej a on trzymał swoje na na moich plecach i talii. W momencie w którym się tego nie spodziewałam Masky podniósł lekko swoją maskę i wbił mi się w usta. Muszę przyznać że bardzo dobrze całuje. Nie Jill, o czym Ty myślisz!? Wydawało mi się że całuje mnie całe wieki chociaż w rzeczywistości było to tylko kilka sekund. Gdy się oderwaliśmy od siebie Masky nic nie mówiąc otworzył drzwi i wyszedł jak gdyby nigdy nic. Zaraz po nim do pokoju wszedł Toby. Wyglądał na złego a może na zniecierpliwionego. Nie wiem.
-Nic ci nie jest Jill?
-A co by miało mi być?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Bo Masky był u ciebie długo.-spojrzał w stronę w którą poszedł chłopak.-I drzwi były zamknięte.
-Spokojnie Toby. Tylko z nim rozmawiałam i po prostu nie chciał żeby nam ktoś przeszkadzał bo to było ważne.-mówiłam spokojnym głosem.
Nie chce żeby się dowiedział że pocałowałam się z Masky'm bo to zniszczyło by moją relację z Toby'm. Tak czy owak nikt nie może się o tym dowiedzieć.
-Eh...-westchnął.-Może Po prostu choćmy na śniadanie.
Podczas drogi na dół Toby cały czas obejmował mnie ramieniem jakby się bał że się zgubię lub uciekne. Równie dobrze
mógł myśleć że jestem tylko jego. Gdy byliśmy już na dole w jadalni była nie cała połowa past. Chwilę później wszyscy już byli zasiedliśmy do stołu. Po mojej lewej była oczywiście Rose a po prawej Toby. Coś było jednak inaczej bo obok Rose nie było Jeff'a. Siedział on na drugim końcu stołu. Na przeciwko mnie siedział tym razem Masky i od czasu do czasu sztuczka mnie nogą. Jednak na razie tylko jedną rzecz poprawiła mi humor. Była to góra naleśników z syropem klonowym na moim talerzu.

Siemka! Znajduję że co po niektórzy spodziewali się innego pocałunku. Ale pamiętajcie że to nie jest książka o Masky'm. Do Zobaczyska!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top