11

Wybaczcie, że mnie nie było... Już jestem z uwaga GORĄCYM rozdziałem. Enjoy ^^

***

CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ

***

Szczerze wierzyłam w to, że wypijemy wszystkie sześć butelek, które przytargał ze sobą kobaltooki. Na nic zdały się jednak moje przypuszczenia, gdyż po wypiciu pierwszej zakręciło mi się lekko w głowie i spostrzegłam, że mężczyzna w tej chwili wydawał mi się przystojniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Ostre rysy twarzy i mocna szczęka w połączeniu z jego poruszającymi się w niezwykle zmysłowym sposobie ustami, wydawały mi się szalenie atrakcyjne. Już nawet nie słuchałam tego, co miał do powiedzenia. Pragnęłam go dotknąć. Kilka niesfornych kosmyków opadało mu na czoło, zakrywając lewe oko. Momentalnie sięgnęłam dłonią i odgarnęłam je, co wywołało zdziwienie na jego twarzy. Nie zabrałam ręki, tylko zaczęłam delikatnie gładzić jego policzek, by następnie błądzić kciukiem wokół znajomych mi ust. Nagle poczułam jak coś kurczowo zaciska mi się wokół nadgarstka i zmusza mnie do podniesienia się z ziemi. 

Nawet nie zdążyłam wyłapać momentu, w którym znalazłam się w łóżku Levi'a, namiętnie się z nim całując. Moje dłonie zabłądziły pod jego koszulę, dokładnie badając każdy silny mięsień brzucha bruneta. Jego rozgrzana skóra była niesamowicie przyjemna w dotyku. Czułam jak jego ciało sztywnieje, za każdym razem gdy tylko natknęłam się na jakieś blizny zdobiące jego ciało, a było ich sporo. Miałam ochotę zedrzeć z niego koszulę i obejrzeć je wszystkie. 

W wyniku narastającego między nami pożądania, zaczęło irytować mnie to, że miał na sobie ubranie. Chwyciłam skrawek materiału i pociągnęłam nim nerwowo w górę. Mężczyzna szybkim ruchem zdjął swoją koszulę, rzucił ją na podłogę i spojrzał na mnie wyczekująco. Zbytnio pochłonięta analizowaniem każdego detalu jego idealnie wyrzeźbionej klatki piersiowej, nie zrozumiałam, że Levi czekał, aż zdejmę swoją bluzkę. Nie wytrzymując, gwałtownie ją ze mnie zerwał, sprawiając iż trochę otrzeźwiałam. Teraz to on bez ceregieli wpatrywał się we mnie z wyraźnie rozszerzonymi źrenicami. 

Przeciągnęłam paznokciami po nagiej skórze jego pleców, po chwili wbijając je lekko, na co głośno westchnął. Po chwili nasze usta odnalazły się i ponownie toczyliśmy zaciętą walkę o dominację. Odnosiłam wrażenie, że nasze wargi pasowały do siebie idealnie, tak jakby były swoimi połówkami, poszukującymi siebie w tym okrutnym świecie. Marzyłam, by ten moment trwał wiecznie. Potrzebowaliśmy kogoś. Potrzebowaliśmy siebie. Oboje na pozór twardzi, a w środku pozostawaliśmy delikatni i wrażliwi na wszelkie krzywdy ze strony losu. Wplotłam dłonie w jego włosy, delikatnie pociągając za nie. Poczułam jak Levi przygryza mi wargę, a jego palce zaciskają się na moich biodrach. Odsunął się ode mnie i zaczął całować moją szczękę, zataczając linię. Składał pocałunki na mojej szyi, tworząc niewidzialną ścieżkę na mojej parzącej skórze. Moje podniecenie nieustannie narastało. Gwałtownie zaczęłam siłować się z jego rozporkiem, czując że moja cierpliwość jest na wykończeniu. 

Ackermann pozbył się dolnej warstwy swoich ubrań, a ja tym razem od razu poszłam w jego ślady. Temperatura mojego ciała zdawała się ciągle wzrastać. Poddawałam się Levi'owi, chcąc więcej i więcej. Urywane westchnienia wciąż uciekały z moich ust. Czułam jak żądza pochłania mnie bez reszty. Nie mogłam oprzeć się pragnieniu bycia z nim bliżej niż dotychczas. Mężczyzna zaczął podszczypywać i lizać moje sutki, co wywoływało dreszcze przyjemności przeszywające moje ciało. Doprowadzał mnie do istnego obłędu, doskonale wiedział co robić. Zaczęłam zastanawiać się czy często w życiu doświadczał takich sytuacji. Chciałam poczuć go w sobie. Nie musiałam długo na to czekać. Wbił się we mnie, czekając chwilę, aż przyzwyczaję się do niego. Poczułam ogarniającą mnie falę rozkoszy. Mój oddech urywał się i stawał się coraz szybszy, w miarę gdy on zwiększał tempo poruszania się we mnie. 

Odczuwałam desperacką potrzebą odbierania i pojmowania go wszystkimi zmysłami. Oplotłam go nogami, starając się zmniejszyć już nieistniejący między nami dystans i umożliwić mu lepszy dostęp. Stanowiliśmy jedność. Czułam go całym swoim ciałem, oboje sapaliśmy i staraliśmy się sprawić sobie jak największą przyjemność. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy z wymalowaną w nich zażyłością. Mężczyzna jeszcze bardziej przyspieszył tempo, gdy wydawało mi się to już niemożliwe. Gorąco rozpierało mnie od środka, a w podbrzuszu czułam pewne kumulujące się napięcie.Po chwili poczułam jak to napięcie ustaje, a moje ciało przeszywa fala nieopisanej spazmatycznej rozkoszy i dziwnej, ciepłej cieczy. 

Oboje opadliśmy zmęczeni na łóżko. Wtedy zrozumiałam, że już się nie boję. Jestem pewna tego, co między nami było.  

- Levi, kocham cię. - Wyszeptałam, wtulając się w jego ramię.

- Ja ciebie też, [Twoje imię]. - Przyciągnął mnie bliżej i pogłaskał po policzku.

Przyjrzałam mu się i dostrzegłam szeroki uśmiech, malujący się na jego twarzy.

***

KONIEC FRAGMENTU WYŻEJ.

***

- Myślisz, że tytani znów zaatakują? - Zapytał, przerywając ponad godzinne milczenie.

Leżeliśmy, przytuleni do siebie od kilku godzin.  Levi przyglądał mi się uważnie, przybierając nieodgadniony wyraz twarzy. Spoglądałam w jego szare tęczówki, myśląc nad odpowiedzią na te pytanie.

- Na pewno. Skoro zrobili to raz, niewykluczone, że zrobią to znów. Sami nie damy rady ich powstrzymać. Słyszałeś zresztą o Opancerzonym. Zupełnie sam zniszczył bramę. Nie mieliśmy z nimi styczności. 

- Myślę, że zrobili to celowo. - Wyszeptał z pełną powagi miną.

- Też tak myślę. Tylko, że skąd oni się tu wzięli? Nie mogli być tutaj od dawna, w przeciwnym wypadku zaatakowaliby od razu. - Przyznałam, bawiąc się kosmykiem moich włosów.

- Nie wydaje mi się, że ten atak był zaplanowany. Przedarliby się przez wszystkie mury, a nie tylko Marię. Ta akcja była pozbawiona sensu. Widocznie to było ich jedyne wyjście. To nam daje trochę czasu, by się przygotować na wojnę. - Stwierdził.

- To co widziałam w lesie, to mogli być naprawdę ludzie. Może są w jakiś sposób zdolni kontrolować tytanów? Inaczej nie byliby w stanie przeżyć za murami. W dodatku, że spore grupy tytanów zebrały się właśnie w miejscu, gdzie zauważyłam dwójkę. Tam, gdzie byliście wy mógł być ktoś jeszcze. - Dodałam, czując że wszystko zaczyna trzymać się kupy.

- To jest sensowne wyjaśnienie. Jeśli okaże się być prawdą, możemy mieć duże kłopoty.

- Musimy poinformować o wszystkim Zackley'a. - Wypaliłam, czując strach.

- Wyśmiałby nas. Nawet gorzej, oskarżyłby cię o picie na służbie. Dość się już naoglądał Stacjonarki. - Powiedział szarooki.

- Masz rację. To co mamy zrobić? - Spochmurniałam, czując jak tracę nadzieję.

- Musimy wytrenować wszystkich, którzy mają potencjał i szykować się na najgorsze. Mój oddział, twój, Erwina, Hange i Miche'a. Mam jednak nadzieję, że się mylisz, [Twoje imię]. - Wyszeptał cicho, przyciągając mnie do siebie i zamykając w mocnym uścisku.

***

1032 słowa

Z góry przepraszam, to mój pierwszy ym lemon (?), więc może być średniawy XD 

Plus teraz będzie takie codzienne życie i skupimy się na relacjach z innymi.

I know, że trochę ceremonię tu odwalam, ale czuje się dziwnie, że napisałam coś takiego i mam nadzieję, że wygląda to jakoś "normalnie", a nie w stylu "50 twarzy golema" itd.

Btw postaram się napisać coś przez ten miesiąc, bo w październiku wracam na studia i możliwe (raczej na bank) będę mieć urwanie głowy i będę starać się pracować nad moim wielkim dziełem (oryginalna oh ah powieść).

Trzymajcie się.

06.09.2019

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top