💜~9~💜
POV EWRON
E - A coś jest z naszą relacją? - spytałem lekko zszokowany.
N - Uh, nie ważne.
E - Posłuchaj.
E - Nie musisz niczego mi mówić.
E - Ale jeżeli chciałbyś się wygadać czy po prostu porozmawiać to wiesz.
N - Jasne..
E - Czemu jesteś smutny?
N - Nie jestem..
E - Krystian, nie lubię gdy mnie okłamujesz, proszę.
N - NIE JESTEM, TAK? - lekko krzyknął
E - KRYSTIAN, PROSZĘ, POWIEDZ CO SIĘ DZIEJE. POMOGĘ CI.
N - NIC SIĘ NIE DZIEJE, NIE POTRZEBUJĘ ŻADNEJ POMOCY.
Wiem że to idiotyczne ale lekko mnie to zabolało, jak na mnie nakrzyczał.
N - Przepraszam.. Poniosły mnie emocje.
E - Rozumiem... - powiedziałem wychodząc z pokoju i kierując się do wyjścia.
N - Kamil, poczekaj! - wykrzyczał w moją stronę łapiąc mnie za rękę
E - Puść mnie. - tak też zrobił.
E - Później wrócę. - powiedziałem wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
Zszedłem po schodach i wyszedłem z bloku.
Popatrzyłem jeszcze raz na okno od mojego mieszkania i Krystiana, który w nim stoi.
Odwróciłem wzrok i ruszyłem w stronę klubu.
POV NEXE
E - Później wrócę. - powiedział wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
N - Kamil.. Proszę.. - powiedziałem cicho
Po tych słowach ruszyłem w stronę kuchni załamany.
Popatrzyłem się przez okno..
Zauważyłem Kamila, który się na mnie patrzył, a po chwili odwrócił wzrok.
Także to zrobiłem.
Odszedłem od okna i sięgnąłem po napój procentowy.
Wróciłem do łóżka, położyłem się na nim a na telefonie włączyłem netflixa popijając procentowy napój.
Leżałem tak, oglądając jakiś nudny film.
Dostałem powiadomienie na telefon.
xDiables [Discord]
Odpisuje Ci Kamil?
Zacząłem się martwić o Kamila.
Zadzwoniłem do niego raz, drugi, trzeci..
Za czwartym odebrał.
E - Hmm? - powiedział chyba podpity.
N - Gdzie jesteś?
E - Nie wiem hah - powiedział śmiejąc się
N - Rozejrzyj się w wokół, co widzisz?
E - Hmm..
E - Jakiś bar.
E - Ludzie tu tańczą.
E - A w rogu widzę dwie zarzygane osoby - powiedział nadal śmiejąc się
N - Już jadę, nigdzie nie idź.
E - Mhmmh.. - rozłączyłem się
Z telefonem w ręce szybko wyszedłem z mieszkania zamykając go na klucz.
Szybko zszedłem po schodach i wyszedłem z bloku.
Podszedłem do samochodu i do niego wszedłem.
Od razu pojechałem do najbliższego klubu.
Wszedłem do niego i od razu poczułem tą nie zbyt przyjemną atmosferę.
Rozglądałem się za Kamilem.
Zauważyłem go, jak leżał w rogu całując się z jakimś chłopakiem.
Zabolało mnie to, ale zrobił to po pijaku. Nie wiedział co robi.
Nie chce aby cierpiał tak jak kiedyś z Thorkiem, jak miał w sobie procenty.
N - Kamil.. Chodź.
E - Nigdzie nie idę.
N - Uh.. - Cicho westchnąłem łapiąc za ciało chłopaka by wziąć go na ręce.
E - Zostaw mnie!
N - Oj Kamil, będziesz jeszcze mi dziękował hah - zaśmiałem się cicho brojąc go na ręce.
Pogłaskałem go lekko po głowię wychodząc z klubu.
N - Czemu wyszedłeś i poszedłeś akurat tutaj?
E - Zabolało mnie gdy się na mnie wydarłeś - powiedział lekko śmiejąc się, to przez procenty w jego krwi..
N - Przepraszam Kamilek.. - powiedziałem otwierając drzwi od samochodu i kładąc go na siedzenie pasażera.
E - Gdzie jedziemyy?
N - Do domu.
E - Czemu?
N - Za dużo wypiłeś, musisz się położyć. - powiedziałem siadając za kierownicą.
E - Ale ja nie chcęęę.. - powiedział kładąc swoją rękę na moje udo.
N - Co ty robisz? - powiedziałem zdezorientowany
E - No weźź
N - Nie nie nie.. - powiedziałem zdejmując jego rękę z mojego uda.
E - Dziwny dzisiaj jesteś..
N - Może dlatego, że nic nie piłem hah - zaśmiałem się
E - Też nic nie piłem przecież.
N - Jasne jasne.
Przez resztę drogi siedzieliśmy cicho, w sumie to dlatego, że Kamil zasnął.
Rozumiem go.
Gdy dojechaliśmy do bloku, wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi od strony Kamila.
Wziąłem go na ręce bo spał.
Weszliśmy do bloku (ledwo).
Windą wjechałem na piętro gdzie jest moje i Kamila mieszkanie.
Zauważyłem je i od razu otworzyłem.
Wszedłem do mieszkania, zamknąłem za sobą drzwi i położyłem Kamila na kanapie przykrywając go kocem.
Poszedłem do kuchni zrobić tosty.
Gdy je zrobiłem usiadłem do stołu i jadłem swoją porcję.
Kamil nadal się nie obudził.
Usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni.
To był mandzio, odebrałem.
M - Gdzie jesteś?
N - Uh sory, zapomniałem o naszym podcaście.
M - A za ile będziesz?
W tym momencie spojrzałem się na Kamila.
N - Nie mogę dzisiaj przyjść.
M - Umm, no dobrze?
M - Ja będę lecieć na nagrywki do mniej więcej ([*]).
N - Okej, to cześć!
M - Cześć! - rozłączyłem się
Dokończyłem jeść tosty, a Kamil nadal spał jak zabity.
Podszedłem do kanapy, na której leżał i usiadłem się koło niego.
Zauważyłem wcześniej otwartą butelkę po napoju procentowym.
Jeszcze trochę go zostało.
Wziąłem napój do ręki i pokierowałem się do łazienki.
Popatrzyłem się w lustro.
Ponownie to samo.
W lustrze stał zmarnowany chłopak, z piwem w ręce.
Potargane włosy, wory pod oczami..
Ktoś do mnie zadzwonił, odebrałem..
Mama..
N - Hej mamuś.
M(atka)K(rystiana) - Hej Kochanie..
N - Coś się stało?
MK - No właśnie jest sprawa...
MK - Pamiętasz jak zostawiłeś u nas momo, byśmy się ją zajęli bo zbytnio nie mamy czasu?
N - Tak?
MK - Gdy byliśmy na spacerze z nią.. Zza rogu wyjechał czarny samochód..
MK - Ja zdążyłam odskoczyć..
MK - Ale ojciec razem z psem już nie.
Nic nie odpowiadałem, do moich oczu nalało się wiele łez.
Co jeżeli coś się im stanie większego?
Nie wybaczę sobie tego.
To na pewno moja wina. To przeze mnie.
Zacząłem płakać, nie mogłem się uspokoić.
MK - Także ten.. Przyjedź do szpitala, adres podam ci sms'em.. - rozłączyłem się.
Chciałbym zobaczyć teraz mojego ojca i momo, ale też muszę pilnować Kamila, może znowu uciec..
Nie wiem co mam zrobić..
Nagle przez oświetlone przez słońce z okna drzwi, wszedł Kamil.
Gdy zobaczył, że płaczę podszedł do mnie i przytulił.
N - Jedziemy do szpitala. TERAZ.
Kamil nawet nie zaprzeczał. Poszedł szybko ubrać buty i kurtkę, zrobiłem to samo.
Gdy się ubraliśmy wyszliśmy z mieszkania kierując się do samochodu.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę szpitala.
Gdy dojechaliśmy na miejsce szybko wyszliśmy z auta i popędziliśmy do szpitala.
Weszliśmy do pomieszczenia. Podszedłem do recepcji.
N - Dzień Dobry, Krystian [Nazwisko], szukam Pana [Imię], [Nazwisko].
R(ecepcjonistka) - Kim pan jest?
N - Jego synem.
R - Dobrze, Pacjent leży na sali numer 4.
N - Dobrze dziękuję.
N - Chodź Kamil - powiedziałem łapiąc go za rękę
Poszliśmy w stronę tej sali.
Mieliśmy wchodzić do niej gdy zatrzymał nas jakiś lekarz.
L(ekarz) - Kogo szukacie?
N - Dzień Dobry, szukamy [Imię] [Nazwisko].
L - Kim dla was jest ten pacjent?
N - Ojcem - Skłamałem, bo Kamil nie jest moim rodzeństwem, ale najwidoczniej zrozumiał o co mi chodzi.
L - Dobrze, możecie wejść.
Więc weszliśmy.
Zauważyliśmy mojego ojca który leżał na łóżku szpitalnym.
Chyba spał.
Podeszliśmy do niego i usiedliśmy na krzesłach stojących koło łóżka.
N - Przepraszam.. - powiedziałem do śpiącego mojego ojca przez łzy.
E - To nie twoja wina.. - próbował mnie pocieszać
N - Moja, na pewno moja.
Kamil mnie tylko przytulił, chyba nie chciał ze mną dyskutować w takiej sytuacji.
Mój ojciec nagle z niewiadomych przyczyn zaczął się dusić.
N - PROSZĘ LEKARZA?! CO SIĘ DZIEJE Z MOIM OJCEM?!
L - Proszę stąd wyjść!
N - CO SIĘ DZIEJE Z MOIM OJCEM!
L - PROSZĘ WYJŚĆ, MUSIMY ZAJĄĆ SIĘ PANA OJCEM ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO - po tych słowach załamałem się..
Wyszliśmy z sali i usiedliśmy na krzesłach dla czekających.
Płakałem jak nigdy w życiu, a Kamil mnie pocieszał przytulając, czy głaszcząc po głowie.
Minęło tak z dziesięć minut, aż przyszedł do nas jeden z lekarzy.
L - Przykro mi..
~~
SŁÓW: 1149 (bez tego końcowego gadania)
przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz
Nie miałam już zbytnio siły wczoraj wieczorem na pisanie, przez co musiałam większość z tego rozdziału napisać dzisiaj.
Jeszcze raz przepraszam, że rozdział pojawia się dopiero teraz.
Czyś czyś, a ja idę pisać ciąg dalszą tego rozdziału by zdążyć z nim na czas ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top