5
Obudziłam się cala rozpalona, a na dodatek boli mnie gardło i dostałam kataru! Super. Mogłam się wczoraj cofnąć po tę bluzę, ale chociaż nie muszę iść do szkoły!
Moja mama mimo próśb, nigdy nie pozwala mi zostać w domu. Dzisiaj był wyjątek. Dostałam także kazanie, że powinnam się ubierać.
Zrezygnowana wypiłam do końca herbatkę, którą przygotowała mi mama. Położyłam się do łóżka, a także postanowiłam napisać do Kookiego.
Bixnka: No cześć~ 👌
Koxkie97: No witaj. :3 A ty nie w szkole?😳
Bixnka: A rozchorowałam się~
Koxkie97: No to szybkiego powrotu do zdrowia! 😄
Bixnka: Oszalałeś? Nie chcę wyzdrowieć, ponieważ będę musiała wrócić do szkoły. A jednym słowem mam tam piekło. :)) ✊
Koxkie97: Ou... Nie wiedziałem, że jest tak źle. Co się stało, że czujesz się jak w piekle?😒
Bixnka: Nie chcę o tym rozmawiać, może kiedyś. Poza tym nie idziesz do pracy, szkoły czy coś?
Koxkie97: Dzisiaj mamy przerwę ^^ Mam pytanie, dasz mi twoje zdjęcie?
Bixnka: Pff, musisz zasłużyć :P Poza tym, skąd mam wiedzieć, czy przypadkiem nie jesteś jakimś pedofilem? 😝
Koxkie97: No dzięki wiesz. :(
Bixnka: Oj, nie obrażaj się ;p Mogę wiedzieć, gdzie pracujesz czy coś?
Koxkie97: Tańczę i śpiewam. ;-))
Bixnka: Uuu... Ciekawie masz. 😍
~*~
Minął tydzień, odkąd się rozchorowałam. Z Kookiem pisałam ciągle, dotrzymywał mi towarzystwa, chociaż ciągle prosił o zdjęcie, więc musiałam go ciągle spławiać.
Dzisiaj mam iść do szkoły, obawiam się tego, co może się stać.
Siedząc na ławeczce, obserwowałam dziewczyny z naprzeciwka. Oglądały coś na telefonie, śliniąc się do ekranu. Skrzyżował mi się wzrok z jedną dziewczyną. Ta zaczęła szturchać swoje koleżanki i wszystkie we trzy zaczęły się na mnie patrzeć. Szybko wstały i uciekły. Dostrzegłam, że jedna rozmawia z Minhao. Tego mi brakowało.
Gdy dziewczyna odeszła, zaczął kierować się w moją stronę. Na szczęście zadzwonił dzwonek, więc szybko wstałam i udałam się do klasy.
Obawiam się tego, co może zrobić. Wiem, że się nie odczepi. Będzie mi powtarzał, że mam się odczepić, od nich i takie tam.
Gdy lekcja się skończyła, szybko opuściłam salę. Może uda mi się, obejść bez problemów. Jednak, Minhao z kolegą czekali na mnie. Starałam się ich niezauważalnie wyminąć, ale złapał mnie za nadgarstek.
Mimo, moich prób wyrwania się, nie udało się. Szliśmy w stronę parku, w mojej głowie tworzą się czarne scenariusze, tego co może się wydarzyć.
– Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś się od niego odwaliła?! – wrzasnął.
Nie odpowiedziałam.
– Daj im w końcu spokój! – krzyknął po raz kolejny.
– Jak ja nic im nie robię! – odpowiedziałam podniesionym głosem.
Od razu tego pożałowałam, ponieważ mnie uderzył. Pierw on, a następnie jego kolega.
– Będziecie mnie tak bić, żebym przestała robić czegoś, czego nie robię? – zapytałam.
Minhao się zdenerwował i mnie popchnął, następnie zaczął mnie kopać. Nie rozumiałam, tego całego zajścia.
Gdy chciał mnie ponownie kopnąć w brzuch, jakiś chłopak go odciągnął. Uderzył go, a Minhao wraz ze swoim znajomym uciekli. Stchórzył?
– Nic Ci nie jest? – zapytał.
– Dziękuję! – odpowiedziała.
Mimo bólu wstałam i uciekłam.
W domu położyłam się na łóżku, zaczęłam płakać, ponieważ wszystko mnie boli. Nie chcę pojawiać się jutro w szkole, nie dam rady.
Do pokoju weszła mama.
– Bianka! Co Ci się stało? – zapytała przerażona, a ja ją przytuliłam.
– Mogę jutro nie iść do szkoły? – zapytałam szeptem, a ona przytaknęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top