Rozdział 8
Pov Rose:
Od kilku godzin nie ma już cichego Nate'a, a ja i Susan chodzimy po pokoju lekko zdenerwowane bojąc się o to czy Luke dał radę.
Na początku kiedy wszystko szykowałyśmy to wydawał się genialny pomysł i wręcz idealny, ale w momencie kiedy cichy Nate zabrał zawiniętego w dywan Luke'a dosłownie zaczynało do mnie docierać to co się wydarzyło.
Martwiłem się i bałam oto czy Luke'owi się udało oraz czy faktycznie cichy Nate dotrzymał obietnicy i faktycznie nie spojrzał na 5 latka.
Czy może Luke czegoś nie zapomniał albo nie powiedziałysmy mu czegoś co powinnyśmy.
Strasznie się bałam o to co się dzieje z dzieckiem, które brało mnie za matkę.
- To był głupi pomysł, Rose.- powiedziała Susan zmartwiona, chwilę później dodajac.
- Wachałam się czy to dobry pomysł, ale bałam się powiedzieć.
- Mój naczyciel powiedział kiedyś tak. "Nigdy się nie wachaj".- powiedziałam przypominając sobie słowa Dymitr'a.
I faktycznie nie wachalam się przy tej decyzji,ale jednak strach o życie dziecka mowił teraz wszystko.
- A twój naczyciel przygotowywał cię do czegoś takiego?- zapytała Susan, przeczesujac delikatnie palcami swoje brązowe włosy, po chwili dodając.
- Rose to tylko dziecko.
- Może i tak, ale dzięki niemu jest szansa ucieczki stąd.- powiedziałam starając się przekonać dziewczynę do swoich słów oraz podjętej przeze mnie decyzji.
- Obiecaj mi coś, Rose.- powiedziała Susan, po chwili dodając.
- Jak stąd wyjdziemy i.... i Luke żyję to proszę.... zaopiekuj się Luke'iem. To tylko dziecko, które widzi w tobie matkę... matkę, której co prawda nie ujrzy nigdy więcej.
Słysząc prośbę z ust Susan zatkało mnie. Ja? Mam się zaopiekować 5 latkiem? Ja? Przecież ja mam 17 lat...chociaż w sumie Roxana miała 12 jak urodził się Luke... ona dała radę, a była praktycznie sama.
Nie wiem czemu,ale wiedziałam co muszę odpowiedzieć dziewczynie.
- Obiecuję, Susan.
W momencie kiedy Susan chciała odpowiedzieć na moje słowa, usłyszeliśmy że drzwi się otwierają, przez co zrozumiałam dwie rzeczy.
Albo cichy Nate albo pomoc.
Przez chwilę modlitwa o tym iż to ratunek trwała, ale widząc cichego Nate'a zgasła szybko jak świeczka. Strach pojawił się w moich oczach kiedy ujrzałam wsciekłego Nate'a, który wpatrywał się w nas z chęcią mordu.
- Której z was był to pomysł? -zapytał wściekły, jednak przez krótką chwilę ciszy wściekł się jeszcze bardziej i krzyknął na nas wyciągając pistolet z kieszeni swojej kurtki.
- której z was to pomysł?!
Przeraziłam się jeszcze bardziej. Mężczyzna nie byl zły ani też wściekły tylko wkurwiony.
- To był mój pomysł.- powiedziała Susan w momencie kiedy chciałam przyznać się do swojego pomysłu.
Spojrzałam zdziwiona na brązowo włosą nie rozumiejąc tego czemu wzieła winę na siebie. Susan jednak nie odpowiedziała.
Wkurwiony moroi podszedł do Susan i popchnął ją o sciane tak że ta stracila równowagę i upadła. Szybko ruszyłam na ratunek przyjaciółce jednak moroi odepchnął mnie tak że upadłam na łóżko walac głową w ścianę.
Spojrzałam na Susan i porywacza przerażona, jednak dziewczyna nie broniła się. Miała w oczach łzy kiedy cichy Nate przyłożył jej do głowy pistolet, ale nic nie zrobiła czego nie rozumialam.
Cichy Nate nacisnąl spust kilka chwil po tym jak dziewczyna zamknęła oczy z łzami.
Krzyknęłam widząc to wszystko, kiedy patrzyłam na osiwajace się ciało Susan na przy ścianie. Wkurwiłam się w tym momencie.
Byłam zła na siebie i na niego.
Na siebie bo to był mój pomysł, a niewinna osoba przyplacila za to życiem chcąc mnie chronić.
Na niego zaś za to iż zabił niewinna dziewczynę oraz niedawno jeszcze matkę Luke'a.
Rzuciłam się na mężczyznę tak że wytrąciłam z jego ręki broń. Walczyłam z nim już wkurwiona nie na żarty co on doskonale widział bo cień strachu malował się w jego oczach.
Gdy już znowu chciałam go zaatakować drzwi otworzyły się, a do środka wbiegli strażnicy, którzy natychmiast złapali Cichego Nate'a i pomimo protestów oraz szarpań wyprowadzili go. Szybko pobiegłam do martwego ciała Susan z łzami nie mogąc uwierzyć czemu to zrobiła.
Czemu poświęciła siebie?
- Roza? - nagły dźwięk doskonale znanego mi głos sprawił iż z łzami odwróciłam się w stronę dźwięku.
Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam, ale jednak to była prawda. Nie byłam w stanie nic zrobić tylko powiedzieć jedno.
- Dymitr...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top