Rozdział 4
Pov Dymitr:
Przez kilka minut wraz Vassylissą, Christian'em i Albertą jeszcze byliśmy na miejscu gdzie znaleźliśmy ciało dziewczyny, po czym szybko opusciliśmy tamto miejsce i pojechaliśmy spowrotem do Akademii.
W trakcie drogi nie rozmawialismy z sobą i podróż po prostu mijała nam w ciszy.
Przez całą drogę ja jednak myślałem o mojej Rose.
Gdzie ona jest i czemu to ją porwano z pośród tylu uczennic Akademi?
Czemu takiego pecha do pakowania się w kłopoty ma właśnie ona?
Kiedy dojechaliśmy Vassylissa oraz Christian powrócili do swoich domitorii, zaś ja i Alberta poszliśmy zgłosić raport.
Składanie raportu o dziwo poszło nam szybciej niż myśleliśmy. Kiedy skończyliśmy postanowiłem pójść porozmawiać z osobą, która może wiedzieć kim jest martwa dziewczyna znaleziona w lesie przez, którą miałem chwilowe wrażenie że moja ukochana Roza nie żyję....
Do Janine Hathaway...
Do matki mojej ukochanej...
Szybko dotarłem do pokoju strażniczki trzymając w dłoni zdjęcia zwłok dziewczyny znalezionej w lesie. Zapukałem do drzwi czekając chwilę az kobieta otworzy na co nie musiałem zbytnio długo czekać.
Janine otworzyła mi drzwi w mniej niż minute później. Strażniczka była ubrana w strój służbowy, a jej włosy były związane w kucyk. Patrząc na nią nie mogłem w niej ujrzeć mojej Rose.
Ona jak i jej córka nie były do siebie podobne.
- Witaj strazniku, Belikow.- powiedziała kobieta wypuszczając mnie do swojego pokoju.
Powoli wszedłem do pokoju, po czym gdy tylko kobieta zamknęła drzwi wyciągnąłem w jej stronę plik zdjęć z lasu.
- Co to?- zapytała zdziwiona kobieta biorąc do ręki zdjęcia, po chwili nie pewnie dodając kiedy tylko ujrzała to co było na nich.
- Czy to...?
- Nie. To nie Rose. Dziewczyna ma wytatuowany diament na dłoni.- powiedziałem, ale to i tak nie zmieniło wyrazu twarzy jaki miała Janine widząc zdjęcia.
Twarz strażniczki wyrażała niedowierzenie co sprawiło iż pojawiło się u mnie lekkie zaniepokojenie.
- Kiedy byłam w ciąży z Rose lekarze przeoczyli jeden ważny fragment.- powiedziała, a chwilę później dodała podchodząc do komody.
- Ciąża bliźniacza...dwie dziewczynki.... Rosemarie i Roxana.
Słysząc te słowa z ust strażniczki odebrało mi mowę.
Czyli Rose miała siostrę bliźniaczkę.
To by wszystko wyjaśniało.
- Po urodzeniu dzieci ich ojciec zabrał Roxanę... A jak miała 12 lat to dowiedziałam się że została porwana.... 5 lat jej szukano i dopiero teraz znaleziono....martwą. -powiedziała Janine, a w jej głosie było słychać ból.
- Teraz może tak być z...
- Nie będzie tak samo z Rose. - przerwałam strażniczce z powagą i kątem oka ujrzałem zdjęcie, które było na komodzie.
Zdjęcie przedstawiało dwójkę małych dzieci spiacych sobie smacznie w najlepsze. Były urocze.
- Skąd możesz mieć pewność iż historia się nie powtórzy?- zapytała się strażniczką kiedy powolnym krokiem zacząłem się kierować w stronę wyjścia z jej pokoju.
Odwróciłem się w jej stronę, aby spojrzeć na matkę swojej ukochanej po czym powiedziałem z pewnością siebie.
- Ponieważ to Rose Hathaway i ona się nie da.
Strażniczka nic nie odpowiedziała, a ja wykorzystując ciszę pozegnalem się cicho i wyszedłem z pokoju rudowlosej.
Jestem pewny tego co mówię i wiem jaka jest moja Rose.
I wiem że ona się nie podda.
Z wszystkich mi znanych osób ona się nie podda...
~ • ~ • ~
Kolejny rozdział i coraz więcej informacji.
Wiadomo już kim jest Roxana oraz (już domyśleć się można) Luke!
Zdjęcie trzymane u Janine z śpiącymi dziećmi w mediach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top