Rozdział 18

Jak tam życie? Chyba wszyscy strasznie zajęci ostatnio, bo nic nie mówicie, co tam u was :3

Rozdział 18

Ślub Billa i Fleur był piękny i dla Harry'ego dość emocjonalny. Patrząc na nich, zastanawiał się, czy i jego kiedyś spotka coś podobnego. Wątpił, żeby Severus był fanem romantyzmu i w ogóle myślał o czymś takim. Zdziwiłby się, gdyby tak było. Urodzinowe spotkanie, które zorganizował dla swojego Gryfona, było chyba szczytem jego romantycznych możliwości. Niemniej jednak był mu za to wdzięczny. Sam gest był dla niego ważny i pokazywał, że mężczyźnie w jakiś sposób na nim zależało. Nie oczekiwał żadnego prezentu, ale uśmiechał się za każdym razem, kiedy patrzył na zegarek, który miał na ręce. Oczywiście Ron go zauważył.

– Od kogo to? – spytał wprost. – Od twojej tajemniczej drugiej połówki?

– Zgadłeś – powiedział. – Ładny, prawda?

Kątem oka zauważył, że Ginny im się przypatruje. Naprawdę nie miał pojęcia, co siedziało w głowie tej dziewczyny. Nigdy się nią nie interesował, a poza tym miała chłopaka. Nie był taką świnią, żeby rozbijać czyjś związek, nawet gdyby siostra Rona wpadła mu w oko. Na szczęście tak nie było i mógł z czystym sumieniem spędzać czas w towarzystwie wszystkich kolegów z dormitorium. Nie miał też nic przeciwko, żeby zatańczyć z nią na weselu Billa, ale udawał, że nie rozumie jej aluzji względem jego osoby.

– A gdzie zgubiłaś Deana? – spytał ciekawie. – Myślałem, że przyjdzie z tobą.

– Nie miał czasu. Jakieś sprawy rodzinne, czy coś – odparła pokrętnie, ale Harry miał jakieś dziwne wrażenie, że Dean mógł w ogóle nie dostać od niej zaproszenia. To by wyjaśniało jej próby flirtowania z nim. – Ale po pokoju wspólnym krążyły plotki, że się z kimś spotykasz, a jakoś też jesteś tu sam. Może to coś znaczy?

Z całych sił starał się nie skrzywić. Naprawdę nie miał ochoty na wszczynanie awantury i robienie problemów na weselu Billa i Fleur. Lubił oboje i życzył im jak najlepiej, ale nie miał też ochoty na umizgi córki Weasleyów.

– Znaczy to tylko tyle, że moja druga połówka nie mogła tu być, czego bardzo żałuje – powiedział wprost, mając nadzieję, że dziewczyna się w końcu odczepi.

– Naprawdę? A mnie się jakoś wydaje, że to była tylko wymówka.

– O co ci znowu chodzi? Naprawdę nie rozumiem, co masz do mojego życia osobistego. To moja sprawa, czy się z kimś spotykam, czy nie, ale tak się składa, że się z kimś spotykam. Z kim? To nie twoja sprawa – powiedział może nieco zbyt opryskliwie i poszedł porozmawiać z Ronem. – Błagam cię, zrób z nią coś, bo mnie kusi, żeby rzucić na nią jakieś zaklęcie.

Przyjaciel popatrzył na niego, a potem przez jego ramię. Ginny właśnie ze złością odrzuciła zaproszenie do tańca przez jednego ze swoich kuzynów.

– Zaczynam współczuć Deanowi – stwierdził rudzielec. – Może i lepiej dla niego, że nie mógł się zjawić.

– Albo nawet go nie zaprosiła. Szczerze mówiąc, tak właśnie mi się wydaje.

– Ale czemu miałaby go nie zapraszać? – zdziwił się.

– Bo zrobiłby jej awanturę, za próbę flirtowania ze mną. Możesz z nią pogadać po weselu i spróbować wyjaśnić, że to jej zauroczenie moją osobą jest dla mnie kłopotliwe. Ja już mam kogoś i powiedziałem jej to. Nie chcę tego zepsuć przez jakieś głupie nieporozumienie.

– Wiesz, że kochała się w tobie od dziecka? – spytał Ron z nieco zakłopotaną miną. – Może być ciężko, ale spróbuję, chociaż byłoby mi łatwiej, gdybym wiedział, kogo przy okazji bronię.

– Wiesz, że na razie nie mogę ci powiedzieć. Gdzieś w tle nadal jest wojna i nie chcę sytuacji, że ta osoba zostałaby porwana i potraktowana jako zakładnik. Dlatego nic nie mówię, ale uwierz mi na słowo. – Harry usiadł obok kumpla. – Czuję się szczęśliwy ze świadomością, że znalazłem kogoś tylko dla mnie.

– Brzmi romantycznie. Dziewczyny lubią takie klimaty. Te wszystkie historie miłosne.

Harry zaśmiał się cicho.

– Uwierz mi, że moja druga połówka nie jest nadmiernym fanem takich klimatów. To raczej bardzo... praktyczna osoba. To chyba byłoby dobre określenie. I niesamowicie inteligentna. Czasami aż czuję się jak idiota.

– Mam nadzieję, że nie mówisz o Hermionie? – Rudzielec zmrużył oczy, patrząc na niego. Złoty Chłopiec nie wytrzymał i zaczął się śmiać.

– Nie Ron – zapewnił, ocierając łzy z policzków. – To nie Hermiona. Poza tym wiesz, że nigdy nie zrobiłbym ci takiego świństwa. Poza tym to inny rodzaj inteligencji.

– Nie wnikam w twoje gusta. Miej sobie nawet chłopaka, jeśli to cię uszczęśliwia, tylko błagam! Niech to nie będzie Malfoy! Nie zniósłbym tej rozpieszczonej fretki w rodzinie!

Do Harry'ego dopiero po chwili dotarło, co właśnie powiedział Ron. Najwyraźniej był w błędzie, bojąc się, że przyjaciel nie zaakceptuje jego seksualności. Na razie i tak zamierzał jawnie pomijać tożsamość swojej drugiej połówki, ale miał świadomość, że kiedyś musiałby powiedzieć przyjacielowi o wszystkim, jeśli sprawa stanie się naprawdę poważna. A taka była, skoro poszedł z Severusem do łóżka i wcale tego nie żałował. Wprawdzie potem biodra bolały go niemiłosiernie i chyba tylko silną wolą nie krzywił się, siedząc z Weasleyami przy stole. Niemniej jednak Mistrz Eliksirów nigdy niczego na nim nie wymuszał. Był honorowym partnerem i cierpliwie czekał aż Harry będzie pełnoletni i będzie miał sto procent pewności, że jest gotowy na taki krok.

Na początku Gryfon złościł się na decyzję mężczyzny. Czuł się na tyle dorosły i uważał, że skoro niektórzy z jego kolegów mieli już takie doświadczenia, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby dołączył do tego grona. Dopiero w swoje urodziny zrozumiał, co Severus chciał mu powiedzieć. Chciał, żeby Harry zapamiętał swój pierwszy raz jak coś wyjątkowego i udało mu się to. Jak się spotkają na treningu w Zamku Frakcji, będzie mu musiał podziękować i wysłuchać odpowiedniej ilości obelg pod swoim adresem.

– Naprawdę nie przejmowałbyś się, gdybym miał chłopaka, a nie dziewczynę? – spytał szczerze zaskoczony, patrząc na rudzielca.

– A dlaczego miałbym się przejmować? – zapytał. – Wiem, że większość czystokrwistych rodzin uznałaby to za coś karygodnego, ale sam popatrz na moją rodzinę. Moi rodzice są razem od tylu lat, a zachowują się czasem jak nastolatki. Mam nadzieję, że ja i Hermiona też będzie do nich podobni. Przynajmniej w kwestii uczuć, bo w sprawie reszty to już niekoniecznie. Chcę powiedzieć, że jeśli twój wybór daje ci szczęście, to chyba nikomu nic do tego.

– Merlinie Ron. Zacząłeś dorastać!

– To było wredne! – mruknął, rumieniąc się mocno. – Ale serio. Popatrz na Billa i Fleur. Ona jest po części wilą. Daleko jej do normalnego człowieka, a jakoś została moją bratową, a skoro tak, to chyba nie ma większej różnicy, czy się zwiążesz z chłopakiem, czy dziewczyną.

– Wow. Zaskakujesz mnie. No dobrze. Faktycznie znalazłem sobie chłopaka i nie! To nie jest Malfoy! – zapewnił szybko Harry.

– Całe szczęście. Ta fretka jest nie do zniesienia. A panoszy się czasem, jakby szkoła należała do niego.

– W końcu to Malfoy.

Po tym stwierdzeniu obaj zaczęli się śmiać. Ron próbował jeszcze wyciągnąć z niego kilka informacji, ale Harry skutecznie wszystko ukrócił. Poprosił, tylko żeby na razie nic nie wspominał Hermionie. Sam chciał jej wszystko powiedzieć, kiedy już wszystko jakoś się ułoży. Nie chciał ryzykować czyjegoś bezpieczeństwa, tylko dlatego, żeby komuś się chwalić swoim związkiem. Dodatkowo on i Severus mieli jeszcze jedną wspólną tajemnicę.

Złoty Chłopiec wątpił, żeby kiedykolwiek miał okazję powiedzieć komuś o frakcji, do której należał. Obowiązywała ich tajemnica. Oczywiście członkowie frakcji bywali czasem widywani w różnych miejscach na świecie, ale nikt nie wiedział, kim byli. Czarodzieje byli zawsze przekonani, że to jakaś specjalna grupa aurorów do rozwiązywania najtrudniejszych spraw. Nikt nie wyprowadzał ich z błędu, a po wykonywaniu zadania, cała grupa znikała jakby nigdy nic. Może właśnie dlatego po świecie krążyły różne historie o znikających czarodziejach?

Harry cieszył się, że wesele nie zostało niczym zakłócone. Dobrze się bawił i do łóżka kładł się z lekko szumiącą głową. Ponieważ on i Ron byli pełnoletni, pozwolili sobie na nieco alkoholu. Nawet chrapanie przyjaciela nie przeszkadzało mu w odpoczynku.

Rano zszedł na śniadanie dość późno. Wszyscy byli wykończeni i kiedy wszedł do kuchni, nikogo w niej nie zastał. Przywykł do wczesnego wstawania i pewnie dlatego nie umiał dłużej odpoczywać. Widząc na oknie sowę z nowym numerem Proroka, przeszukał kieszenie spodni w poszukiwaniu knuta, zapłacił za gazetę i zerknął na pierwszą stronę. Spodziewał się różnych rzeczy, ale na pewno nie tego, co widział.

Pierwszą stronę gazety zdobiły dwa zdjęcia pojmanych grup Śmierciożerców, które niepostrzeżenie zostały dostarczone do ministerstwa i przywiązane do stojącej tam fontanny. Harry od razu rozpoznał kilku z nich, ale dostrzegł coś jeszcze. Ktoś postronny nie zwróciłby na to nigdy uwagi, ale ktoś należący do frakcji już tak. Na fontannie zaraz obok unieruchomionych osób widniały dwa znaki, które znał. Były to symbole Frakcji Wilka i Powietrza. Będzie musiał spytać o to na treningu, kiedy zostaną wezwani, ale nie czuł się w żaden sposób pominięty. W zasadzie cieszył się, że jego nowi koledzy przystępowali do działania. Im mniej Śmierciożerców wokół Voldemorta, tym lepiej dla niego.

Wiedział, że frakcje zwykle nie włączają się w takie otwarte konflikty. Musiało się jedna wydarzyć coś, co zmusiło mistrzów i mentorów do zmiany zdania. Biorąc pod uwagę ogół sytuacji, domyślał się powodu. Voldemort swoimi działaniami zakłócał równowagę magii, o którą zabiegały frakcje w jej własnym imieniu. Nie było dla nikogo tajemnicą, że nie skończy swoich podbojów na Wielkiej Brytanii. Będzie chciał podporządkować sobie cały świat czarodziejów, a potem również mugolski. W takiej sytuacji frakcje nie mogły bezczynnie patrzeć.

– Interesujące – mruknął, robiąc sobie coś do jedzenia i spokojnie siedział dalej, czytając kolejne artykuły.

W ostatnich miesiącach Prorok Codzienny zaczął w końcu pisać więcej prawdy niż kłamstw. Zdziwił się, że nawet Rita Skeeter bardzo uważała na to, co wypisuje. Ta kobieta zawsze czuła się bezkarna i uwielbiała dramatyzować. Najwyraźniej nawet ktoś taki, jak ona zrozumiał również, że swoimi bezmyślnymi artykułami może zdenerwować pewne osoby. Przynajmniej przestała rozpisywać się na jego temat. Zdecydowanie wolał poczytać o czymś innym.

– Cześć – ziewnęła Hermiona, wchodząc po jakimś czasie do kuchni. – Dawno wstałeś?

– Nie. Czytam Proroka i stwierdzam, że w nocy sporo się wydarzyło – powiedział, podając jej gazetę.

Dziewczyna wzięła ją od niego i uniosła brwi.

– Ktoś, kto ich złapał, musi być świetnie wyszkolonym czarodziejem – stwierdziła, siadając na jednym z krzeseł. – Niektórzy słyną ze swojej bezwzględności, więc na pewno nie poddali się bez walki.

Harry nie miał zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Członkowie frakcji byli najprawdopodobniej najlepiej wyszkolonymi czarodziejami na świecie. Umieli nie tylko szybko reagować na ruch przeciwnika, ale też świetnie panowali nad własnymi ciałami. Umiejętna kombinacja umiejętności pozwalała im być zawsze o kilka kroków przed przeciwnikiem. Wilki były świetnymi tropicielami, więc jeśli ktoś miał największe szanse w wytropieniu Śmierciożerców to właśnie oni.

Z początku Harry nie bardzo wiedział, jak odbierać czarodziejów z innych frakcji. Wszyscy byli względem siebie ostrożni, ale z czasem nawiązało się pomiędzy nimi ciekawe znajomości. On sam nie miał nic przeciwko, żeby na wspólnych posiłkach siadać w mieszanych grupach. Nawet Severus dość często wdawał się w dyskusje z innymi liderami i zażarcie dyskutowali o różnych taktykach. Analizowali nawet mugolskie strategie wojenne. Osobiście Gryfon cieszył się, że jego partner znalazł sobie znajomych, z którymi mógł prowadzić naprawdę inteligentne rozmowy.

– Jak ich czasem słucham, to czuję się jak kretynka – przyznała kiedyś Villemo.

– Witam w moim świecie – zaśmiał się tylko wtedy.

Nie miał żadnych pretensji do swojego partnera, że ten potrzebuje czasem porozmawiać z kimś, kto dorównuje mu wiedzą. Harry był jeszcze za młody, żeby mieć taki ogrom wiedzy i przypuszczał, że z tematów, które uwielbiał Severus, nigdy nie będą mogli wspólnie dyskutować na takim poziomie. Treningi frakcji miały więc całkiem dobry wpływ na Mistrza Eliksirów i z czasem Harry zauważył, że w szkole przestał być aż tak wredny dla uczniów. Najwyraźniej możliwość spotkań z innymi liderami frakcji, nastawiała go w jakiś minimalny sposób pozytywnie względem innych. Gryfon prawie parsknął śmiechem na głos, kiedy sobie o tym przypomniał. Hermiona popatrzyła na niego pytająco.

– Przepraszam. Przypomniało mi się coś zabawnego – powiedział. – I masz rację. Ktoś musi być naprawdę niezłym czarodziejem, skoro dał sobie radę z takimi zażartymi Śmierciożercami. Nie sądzę jednak, żeby to był jakiś auror. Napisaliby o tym wtedy.

– Albo i nie – zauważyła dziewczyna. – Jeśli któryś z aurorów byłby tak skuteczny, to logiczne jest, że ministerstwo nie chce podać jego tożsamości do wiadomości publicznej. W ten sposób Śmierciożercy nie wiedzą, przed kim mają się mieć na baczności.

Złoty Chłopiec mruknął pod nosem, ale chociaż zdawał sobie sprawę, kto naprawdę stoi za pojmaniem Śmierciożerców, to ogólnie mógłby przyznać Hermionie rację. Dla zwykłych czarodziejów świadomość, że jest wśród nich ktoś tak skuteczny, że nawet Śmierciożercy się go boją, byłby na pewno bardzo pokrzepiający. Gdyby nie należał do frakcji, na pewno sam myślałby w ten sposób. Pozostałby w pełnej nieświadomości na zawsze, ale magia zadecydowała za niego. Zupełnie jakby nie było wystarczające, że był Chłopcem, Który Przeżył.

Gryfon uśmiechnął się lekko. Tak naprawdę powoli zmieniał się w mężczyznę, a sądząc po tym, jak niektórzy odwracali za nim głowę, to chyba całkiem przystojnym. Na szczęście im był starszy, tym bardziej zanikało jego podobieństwo do ojca, a uwydatniały się cechy matki. Jakiś czas martwił się, że z wyglądu stanie się niemal kopią Jamesa Pottera i ta myśl mu się bardzo nie podobała. Nie chciał być postrzegany przez jego pryzmat. Chciał, żeby ludzie widzieli w nim jego samego. Cieszył się, że Severus w końcu nauczył się, że nie może patrzeć na niego, jak na swojego szkolnego wroga. Zostawili tamte wydarzenia za sobą i skupili się na przyszłości.

Dzień po weselu minął wszystkim dość leniwie i ospale. Na szczęście nikt nie odwlekał pory snu. W zasadzie większość wstała tylko po to, żeby coś zjeść i się odświeżyć, a potem padli ponownie.

– Jak ja się będę żenił to bez tego całego cyrku – mruknął sennie Ron. – A ty stary?

– Ja to mogę najwyżej wyjść za mąż – zaśmiał się Harry, układając wygodnie.

Godzinę później poczuł swędzenie w miejscu, gdzie miał znamię. Usiadł cicho na łóżku i zerknął na Rona. Rudzielec chrapał w najlepsze i nie wskazywało na to, że się obudzi. W Norze panowała zupełna cisza, więc nie miał problemów, żeby się wymknąć, a potem pojawić na spotkaniu. Przywitał się ze wszystkimi i uśmiechnął do Severusa, a potem Rebecca zaprowadziła ich do sali, gdzie po raz pierwszy usłyszeli, czego magia od nich wymaga. Poza nimi byli tam też członkowie Frakcji Marsa i Węża.

– Witajcie – powitał ich Mistrz Tamid. – Jestem pewien, że część z was słyszała już, że pojmano kilku Śmierciożerców. Nie muszę wam chyba tłumaczyć, kto to zrobił i dlaczego postanowiliśmy się włączyć jednak do tego, co dzieje się w Wielkiej Brytanii – powiedział. Machnął dłonią i za nim pojawiła się błyszcząca nić, której część wyginała się ku dołowi. – To nić magii. Jest widoczna tylko dla naszych frakcji. Pozwala nam ocenić, czy równowaga została zachwiana. Jak sami widzicie, robi się niepokojąco.

– Voldemort cały czas werbuje nowych popleczników – odezwała się Rebecca. – A im więcej z nim przyjmuje Mroczny Znak, tym magia jest bardziej zachwiana.

– To prawda – potwierdził Tamid. – Dlatego nadszedł czas na wasze pierwsze zadanie. Czas zapolować na tych, którzy nie szanują równowagi.

Harry poczuł, jak jego usta formułują się w uśmiech. Kątem oka zerknął na Severusa i zamarł. Mężczyzna uśmiechał się w taki sposób, jakby obiecywał komuś wielogodzinne tortury. Gryfon już współczuł wszystkim, którzy tej nocy wpadną w ich ręce.

---

No to zgadujcie. Kto padnie ofiarą polowania? XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top