Rozdział 13
Dawno nie miałam do was pytań, to teraz mam :3 O czym marzyliście/marzycie? Chodzi mi o takie zwykłe marzenia. Ja kiedyś chciałam być pisarką. Jak widać częściowo się to spełnia XD
Rozdział 13
Co jakiś czas Harry zerkał niepewnie na stół, gdzie siedzieli nauczyciele. Od Walentynek minął już prawie tydzień, a Snape nie wykonał żadnego ruchu. Oczywiście po jednej z lekcji chłopak specjalnie wychodził ostatni i kiedy zostali sami w klasie, po cichu przeprosił profesora za swoje zachowanie. Przyznał, że zadziałał impulsywnie, nie chciał wprowadzić go w zakłopotanie, ale powiedział też wprost, że nie żałuje tego, co się stało.
– Nic nie poradzę na to, że mi się podobało, ale obiecuję, że więcej się tak nie zachowam – zapewnił. – Nie chcę, żebyś miał przeze mnie nieprzyjemności.
Potem szybko wyszedł, żeby dogonić przyjaciół. Nie miał pojęcia, czy Severus był zaskoczony jego słowami, czy może najchętniej wlepiłby mu szlaban. Po prostu milczał. Nawet na treningu frakcji ograniczał się do wydawania poleceń, kiedy ćwiczyli poruszanie się w grupach.
Wielogodzinne i dość częste treningi sprawiły, że ciało Harry'ego zaczęło się zmieniać. Kiedy brał prysznic, widział, że jego mięśnie ładnie się rozwijają. Brzuch zawsze miał płaski, ale teraz widział mięśnie nawet tam. Oczywiście, kiedy przebierali się na trening quidditcha, Ron zwrócił na to uwagę i spytał, nawet kiedy Złoty Chłopiec dorobił się takich mięśni.
– Chyba w końcu zacząłem wyrastać z tej mojej chudości – powiedział nieco pokrętnie. – Poza tym Dursleyowie nie pozwalają mi siedzieć i nic nie robić jak mojemu kuzynowi.
Takie wytłumaczenie Ron mógł przyjąć. Wiedział, jak wygląda życie Harry'ego w domu jego krewnych. Nawet jego ojciec, który był miłośnikiem mugoli, stwierdził, że Dursleyowie są po prostu koszmarni. Byli tak zapatrzeni w siebie i tak bardzo nienawidzili magii i czarodziejów, że kompletnie nie widzieli, jaką krzywdę robią swojemu siostrzeńcowi. Ron próbował kiedyś nawet z nim rozmawiać na ten temat, ale Harry pokręcił tylko głową i stwierdził, że jego krewni nigdy się nie zmienią, więc rozmowa na ten temat była tylko stratą czasu.
– Nie zmienisz ich sposobu postrzegania świata – zapewnił Złoty Chłopiec. – Żyją wierni swoim przekonaniom i nie tolerują odstępstw od swoich ustalonych norm. Ja im po prostu zaburzyłem ten spokój.
– Przecież nie zrobiłeś tego specjalnie – oburzył się rudzielec.
Harry tylko wzruszył ramionami, bo co miał powiedzieć? Dla Dursleyów zawsze był złem koniecznym, dlatego odliczał miesiące do swojej pełnoletności. Trzydziestego pierwszego lipca kończył siedemnaście lat i nie zważając na nic, miał zamiar się wyprowadzić z domu ciotki i nigdy więcej jej nie oglądać. Dobrze wiedział, że ona też czuł podobnie. Dumbledore może i chciał dobrze, ale zupełnie nie przemyślał swojej decyzji, kiedy oddał go krewnym. Kiedy Harry poznał prawdę, poczuł się trochę jak nieudany prezent, który po prostu komuś podarowano bez możliwości zwrotu.
W domu ciotki i wuja nigdy nie czuł się na miejscu. To nie był dom w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nie było tam ciepła i miłości jak u Weasleyów. Tak naprawdę jego szkolni koledzy mieli właściwie wszystko, o czym marzył Harry. Jedyne czego naprawdę chciał w życiu, to mieć spokojne życie i kogoś obok siebie, a nie ciągle mierzyć się z Voldemortem i jego poplecznikami. Miał tego serdecznie dość i bardzo chciał, żeby ta sytuacja w końcu się rozwiązała. Dlatego taką nadzieję pokładał w lekcjach ze Snapem i treningach frakcji.
Zajęcia, które miał z Dumbledorem, były dziwne. Pokazywał mu przeszłość Voldemorta, ale jeśli miał być szczery, to nie widział w tym działaniu logiki. Już wcześniej wiedział, że Tom Riddle musiał przeżyć w swoim życiu coś złego, skoro pchnęło go to na taką drogę. Musiał być też dość specyficzny, skoro od razu uwierzył w przepowiednię Trelawney. Harry zawsze żył w przekonaniu, że człowiek sam kształtuje własny los, a trudności są tylko etapami do celu, dlatego do tematów przepowiedni i ogólnie wróżbiarstwa podchodził bardzo sceptycznie. Jednak jak mógł zaobserwować, zdarzały się prawdziwe przepowiednie i ludzie, którzy w nie wierzyli. Szkoda tylko, że jeden z nich był kompletnym świrem, który teraz chciał go zabić. Nie miał więc wyjścia, jak podjąć walkę i zrobić wszystko, żeby zwyciężyć.
Zerknął ponownie na stół prezydialny. Snape spokojnie pił kawę, czytając jakiś magazyn i wydawało się, że nie zwraca na nic uwagi. Gryfon znał go już jednak na tyle, że zauważał momenty, kiedy mężczyzna dyskretnie podnosił wzrok i omiatał nim Wielką Salę. W pewnym momencie uchwycił spojrzenie Harry'ego, ale uniósł jedynie brwi, a potem spokojnie wrócił do przerwanej lektury.
Harry westchnął cicho. Ten facet był po prostu niemożliwy. Jakby nie mógł zwyczajnie mu powiedzieć: „Przykro mi, ale nic z tego nie będzie", tylko trzymał go w niepewności. Naprawdę rozumiał jego dylematy ze względu na pozycję, jaką zajmował, ale mógłby się jakoś określić. Gdyby stwierdził, że coś mogłoby z tego być, ale nie dopóki Harry nie skończy szkoły, zaczekałby. Tak zwyczajnie i po prostu. Nie był ślepy. Wiedział, że Severus zerka na niego coraz częściej, a to o czymś musiało świadczyć. Zastanawiał się, co by tu zrobić? Nie chciał żyć w takim dziwnym zawieszeniu, ale z drugiej strony już przeprosił i teraz czekał. Tylko sam nie wiedział na co.
Z westchnieniem powlókł się na lekcje, ale kompletnie nie mógł się skupić i niewiele brakowało, żeby dostał szlaban. O ile Hermiona syczała na niego, żeby przestał bujać w obłokach, tak Ron rozumiał kumpla. Sam przeżywał miłosne rozterki i nie wiedział, jak sobie z nimi poradzić.
Po kolejnym tygodniu, dwóch treningach frakcji i jednym spotkaniu ze Snapem Harry miał serdecznie dość zachowania mężczyzny. Severus ani słowem nie nawiązał do tamtego zdarzenia i wyglądało na to, że zamierza utrzymać taki stan. Gryfon zagryzł mocno zęby i obiecał sobie, że poczeka do kolejnego dnia, kiedy mieli mieć Obronę i zostanie po lekcji. Bo w końcu ile można czekać?
Z takim postanowieniem wyskoczył z łóżka i sięgnął do swojego kufra po urodzinowy prezent dla Rona. Rudzielec uśmiechnął się, kiedy po chwili odpakował nowe rękawice bramkarskie.
– Mogę ciastko? – spytał, wskazując na paczkę kociołkowych piegusków, które wypadły z kufra Harry'ego.
– Jasne – odparł Harry, który nawet nie zerknął na niego, tylko zgarnął ubrania i poszedł do łazienki. Kiedy wrócił, uniósł brwi na widok Rona, który gapił się w ścianę i nic nie mówił. – Dobrze się czujesz? – spytał.
– Tak – zapewnił Ron. – Tylko nie mogę przestać o niej myśleć.
Złoty Chłopiec popatrzył uważniej na przyjaciela. Czyżby Ron wszedł jednak w jakąś nową fazę zauroczenia w swoim związku? A dzień wcześniej znowu zarzekał się, że zerwie z Lavender, bo czuje się osaczony.
– Czyli wasz związek odżył, czy coś? – zapytał.
– Nie. Przecież my się nie znamy. Ona pewnie nawet nie wie, że istnieję – westchnął rudzielec.
– O kim ty mówisz? – Harry już kompletnie nic nie rozumiał. Czyżby Ron grał na dwa fronty i wpakował się w jakieś kłopoty?
– O Romildzie Vane.
No to już na pewno go zaskoczyło, ale kiedy zobaczył otwartą paczkę ciastek, zrozumiał, co się stało. To były te same kociołki, które wepchnęła mu w Walentynki ta cała Romilda. Kompletnie o nich zapomniał. Miał zrobić tak, jak radził mu Snape i spalić je w kominku. Wyglądało na to, że dziewczyna naprawdę naszpikowała je eliksirem miłosnym, a teraz musiał coś zrobić, żeby Ron przypadkiem nie zaczął świrować. Nie miał pojęcia, jak przygotować antidotum na coś takiego.
– Będę tego żałował – mruknął cicho pod nosem. – Czyli chcesz ją poznać?
To pytanie od razu skupiło uwagę Rona na nim.
– Oczywiście – zapewnił. – Znasz ją? Mógłbyś mnie przedstawić?
– Jasne. Ubierz się i pójdziemy – obiecał.
Rudzielec chyba jeszcze nigdy nie ubierał się tak szybko i gdyby nie ogół sytuacji, Złoty Chłopiec uznałby to za całkiem niezłe przedstawienie. Oczywiście w pokoju wspólnym natknęli się na problemy. Nieświadoma niczego Lavender rzuciła się Ronowi na szyję, a ten oczywiście odepchnął ją, poczęstował kilkoma epitetami i kazał się do siebie nie zbliżać.
– O matko – westchnął Harry i szybko pobiegł za przyjacielem, który już przechodził przez dziurę za portretem Grubej Damy. Złapał Rona mocno za ramię i pociągnął za sobą do lochów nieużywanymi na co dzień schodami. Dziesięć minut później pukał już do kwater Snape'a, modląc się w myślach, żeby mężczyzna był jeszcze u siebie. Tym razem szczęście mu sprzyjało.
– Potter i Weasley – syknął mężczyzna. – Co to za włóczenie się po lochach i zawracanie mi głowy? Macie ochotę poczyścić kociołki?
Harry już miał mu odpowiedzieć, że to nie czas na dogryzanie, kiedy Ron się odezwał:
– Ona na pewno tu jest Harry? Nie widzę jej.
Słysząc to, Severus skupił wzrok na rudzielcu i zmarszczył brwi.
– Eliksir miłosny? – spytał. – Wydało mi się, że jego zażyłość z panną Brown nie potrzebuje wspomagania.
– Nie żartuj sobie teraz, tylko pomóż mu – mruknął Harry.
– Dlaczego miałbym to zrobić? To całkiem zabawny widok.
Złoty Chłopiec klął w myślach na całego. Musiał zachować spokój.
– Bo cię o to proszę – powiedział. – Potem możesz się nade mną poznęcać.
– Nie mogłeś iść do Slughorna?
– Jeszcze nie zwariowałem. Nie miałbym potem życia. Ten człowiek ma jakąś dziwną obsesję na moim punkcie i pewnie nie mógłbyś wyjść z jego gabinetu przez dobrą godzinę. – Mocno złapał znowu Rona za ramię, bo ten próbował ruszyć korytarzem w poszukiwaniu Romildy. – To jak będzie?
– Do środka – powiedział stanowczo Severus, wpuszczając ich i zabierając się za zrobienie odtrutki na napój miłosny. – Jak do tego doszło? – spytał, zerkając na Harry'ego, który usiłował posadzić Rona na kanapie.
– Zapomniałem spalić te ciastka, które wcisnęła mi ta cała Romilda Vane – wyjaśnił.
– Idiota – skomentował tylko Severus. Zdecydowanie upajał się komizmem całej sytuacji i wysiłkami Złotego Chłopca, który próbował zapanować nad przyjacielem. Kilka minut później Ron wypił podane mu podstępem antidotum i rozejrzał się przerażony.
– Dlaczego ja tu jestem? – spytał.
– Bo jesteś skończonym kretynem Weasley – skomentował Snape. – Masz nauczkę, żeby nie pchać do gęby wszystkiego, co nie ucieka. Powinienem odjąć obu punkty za wybitną głupotę, ale zamiast tego zafunduję szlaban pannie Vane.
– Eeeee...? Dziękuję? – mruknął Ron.
– Wynocha Weasley. Potter! Ty zostajesz! Zamienimy sobie dwa słowa o wrodzonym kretynizmie.
– Będę w Wielkiej Sali – mruknął Ron. – Dzięki stary – dodał i szybko uciekł, zostawiając Harry'ego samego ze Snapem.
Gryfon zerknął na zamknięte drzwi, a potem westchnął i przeniósł wzrok na Mistrza Eliksirów.
– O czym chciałeś rozmawiać? – zapytał.
– O pewnym wyznaniu, którym mnie uraczyłeś.
– Czyli w końcu dojrzałeś do tej dyskusji?
– Potter! – Ton głosu mężczyzny dawał jasno do zrozumienia, że Harry jest bliski zarobienia szlabanu i utraty punktów.
– Dobrze, dobrze. Już nic nie mówię, tylko słucham.
– A to już coś naprawdę nowego – stwierdził Severus, krzyżując ręce na piersi. Harry tylko wywrócił oczami i popatrzył na niego. – Jak już wspomniałem, chodzi o twoje dziwne zachowanie względem mojej osoby.
– Przecież już przeprosiłem – zauważył.
– Nie przerywaj mi – powiedział stanowczo starszy czarodziej. – Fakt. Przeprosiłeś i jak dziwnie by to nie zabrzmiało, doceniam to, że zdałeś sobie sprawę, że możesz wpędzić w kłopoty nas obu, gdyby się to wydało.
– Co się ma wydać, jak nic się nie dzieje? – burknął chłopak. – Przeprosiłem, ty się zachowujesz, jakby cała sytuacja nie miała miejsca i nie zrobiła na tobie wrażenia. Rozumiem, że mam więcej nie naruszać twojej przestrzeni osobistej i tyle. To mi właśnie chcesz powiedzieć?
– Ty i to twoje pochopne wyciąganie wniosków – warknął. – Przestań mi przerywać, to dowiesz się, co chcę ci powiedzieć, durny bachorze. To prawda, że mnie zaskoczyłeś. Nie sądziłem, że mogę się wpisywać w twoje gusta. Milcz! – powiedział stanowczo, widząc, że Gryfon już otwiera usta. – I masz rację, że twoje zachowanie było nieprzemyślanie i impulsywne, ale ty nie potrafisz działać inaczej. Dlatego pakujesz się ciągle w kłopoty, ale nagle zacząłeś myśleć i dotarło do ciebie, w jakiej sytuacji może to postawić nas obu. Pominę już oczywisty fakt, że straciłbym prace i moją pozycję szpiega. Są jednak pewne okoliczności łagodzące całą sytuację.
– Co próbujesz mi powiedzieć? – spytał Harry, ale nie chciał robić sobie złudnej nadziei, dopóki nie usłyszy wszystkiego, co Mistrz Eliksirów miał do powiedzenia.
– Próbuję ci powiedzieć, ty durny Gryfonie, że mieszasz mi w głowie.
– A to dobrze czy źle? – dociekał.
– A jak ci się wydaje?
– Przypuszczam, że dla mnie dobrze, ale nie wiem, jak dla ciebie. Naprawdę byłbym wdzięczny za prostą odpowiedź, która dotrze do mojego ograniczonego mózgu i będziemy mieć te wszystkie niedopowiedzenia z głowy.
Severus czuł, że kiedyś może żałować tego, co zamierzał zrobić, a mimo to zrobił te kilka kroków, które dzieliły go od chłopaka, a potem złapał go mocno za kark i pocałował. Od razu poczuł te znajome iskierki magii. Tak samo było, kiedy ten durny bachor go pocałował.
Gryfon wahał się przez chwilę z zaskoczenia, a potem zarzucił ramiona na szyję Mistrza Eliksirów i oddał pocałunek. Obaj mieli w tej chwili podobne myśli. Niech się wali i pali, a Voldemort może nawet wyskoczyć w różowej szacie i zatańczyć z Dumbledorem. Nic ich to nie obchodziło. W tej chwili liczyli się tylko oni.
Starszy czarodziej miał świadomość, że gdyby ktoś się dowiedział, że całował swojego ucznia, byłby skończony jako nauczyciel. Nawet dyrektor nie wybroniłby go przed tym i właśnie dlatego obaj musieli zachować to wszystko w sekrecie. Kiedyś miałby wątpliwości w przypadku chłopaka, ale skoro potrafił w pełni milczeć, jeśli chodziło o przynależność do frakcji, to i z tą tajemnicą da sobie radę. Przekonał się, że ten zwariowany Gryfon tak naprawdę miał coś jednak pod czaszką i potrafił myśleć, jeśli tylko chciało mu się wysilić. Jednak ta sytuacja mogła ich obu wpędzić w poważne kłopoty nie tylko z dyrektorem, ale przede wszystkim z Voldemortem. Severus w kilka sekund stałby się obiektem polowań Śmierciożerców, gdyby wiedzieli, że właśnie pozwalał sobie na początek romansu ze Złotym Chłopcem.
Paradoksalnie chciało mu się śmiać. Nie mógł sobie jednak pozwolić na zniszczenie swojego wizerunku, więc skupił się znowu na całowaniu chłopaka. Musiał przyznać, że Potter miał bardzo miękkie usta i prawie zerowe doświadczenie w tej dziedzinie. Za to entuzjazmu mu nie brakowało.
Oderwali się od siebie dopiero po dobrych kilku minutach.
– Wow – mruknął Harry cicho.
– Mam nadzieję, że pamiętasz, że nie możesz nikomu o tym powiedzieć? – spytał Severus.
– Psujesz moment – burknął i popatrzył mu w oczy. – Nie jestem aż takim kretynem, za jakiego mnie zwykle uważasz. Zdaję sobie sprawę, co by się stało, gdyby ktoś się dowiedział.
– I jesteś gotowy nawet kłamać przed przyjaciółmi?
– Nie nazwałbym tego kłamstwem. Raczej unikaniem prawdy. Poza tym są tak skupieni na swoich problemach, że niespecjalnie zwracają uwagę na to, co robię. Trochę to z jednej strony przykre, ale tak chyba wygląda dorastanie.
Opiekun Ślizgonów nie skomentował tego. Sam widział, co się dzieje. Weasley i Granger nadal się nie pogodzili, stawiając Harry'ego między młotem a kowadłem. Zastanawiał się, czy w ogóle zdawali sobie sprawę z tego, co robili? Złoty Chłopiec sam przyznał, że nie ma zamiaru się w to mieszać, bo zwyczajnie ma dość, ale widać było, że ta sytuacja męczy go coraz bardziej.
Harry sam przyznał, że gdyby nie lekcje ze Snapem i treningi z frakcją to oszalałby w tempie ekspresowym. Nie mógł zrozumieć, jak dwoje prawie dorosłych ludzi, mogło się zachowywać jak dzieci? On sam miał pewne epizody w życiu, ale nie do tego stopnia. To Ron i Hermiona zwykle skakali sobie do oczu i ignorowali się nawzajem. Wprawdzie Hermiona była w podobnej sytuacji, kiedy na czwartym roku rudzielec nie potrafił zrozumieć prostej rzeczy i bez powodu obraził się na Harry'ego, ale wtedy nie chodziło o żadne miłosne roszady. Każdego dnia przekonywał się, że patrzył na jakiś dziwny dramat miłosny, który rozgrywał się dosłownie na jego oczach i już sam nie wiedział, czy bardziej go to bawi, czy irytuje.
– Nazywaj to, jak chcesz, ale nie może ci się wymsknąć nawet słówko – upomniał go Severus.
Harry jedynie przytaknął, a potem znowu pozwolił sobie na kilka pocałunków. Do wieczora będzie miał powód do uśmiechu i nie miał pojęcia, jak uniknie pytań Rona.
---
Wena jak widać nieco powróciła i dała z kopyta XD Zadowoleni?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top