Rozdział 15

Dopadł mnie kryzys. Ostatnio coś często się to zdarza. Ciekawe czemu?

Rozdział 15

Harry wiedział, że o tej porze powinien być w wieży i spokojnie spać, ale nie potrafił. Martwił się o Severusa i zastanawiał się, czy swoim głupim pomysłem nie przysporzył mu problemów. W końcu nie wytrzymał i po cichu wyszedł przez okno. Postanowił poczekać na mężczyznę w okolicach szkolnej bramy.

Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu zobaczył znajomą sylwetkę. Wyglądało na to, że nic mu się nie stało. Jego koci wzrok nie dostrzegł żadnych obrażeń. Zeskoczył więc z murów, pozwalając, żeby Severus go zobaczył.

– Ty naprawdę nie wiesz, co to jest dyskrecja – syknął Mistrz Eliksirów, kiedy podszedł do niego.

– Martwiłem się – odparł Harry. – Nie mogłem spać, bo bałem się, że narobiłem ci kłopotów. Nie chciałbym, żeby coś ci się stało.

Wbrew pozorom starszy czarodziej poczuł się miło ze świadomością, że komuś tak bardzo na nim zależy, że przejmuje się nim. Rzadko doświadczał w życiu czegoś takiego. Przed laty tylko Lily tak naprawdę się nim przejmowała, ale to skończyło się po ich kłótni. Od tamtego momentu był zupełnie sam. Wstępując w szeregi Śmierciożerców, miał nadzieję, że znalazł nareszcie swoje miejsce, ale szybko zrozumiał, że popełni straszny błąd. Nawet Dumbledore nie wiedział o wszystkim, co musiał wtedy robić.

Na jednym z treningów frakcji wspomniał co niego Rebecce. Mentorka wysłuchała go bez słowa, a potem popatrzyła mu w oczy.

– Błędy młodości są właśnie tym. I nie można wymagać od nikogo, żeby nie popełniał błędów – powiedziała. – Na tym polega życie. Żeby mieć na czym się uczyć. Raz dostaniesz nauczkę, to drugi raz głupoty nie zrobisz.

– A co, jeśli jeden błąd ciągnie się za tobą aż do dziś? – spytał.

– Posłuchaj mnie uważnie. Szukasz odpowiedzi tam, gdzie ich tak naprawdę nie ma. Nie można oczekiwać, że ktoś za ciebie wszystko naprawi. Za rączkę prowadzi się dzieci, a nie dorosłych.

– Jednego dzieciaka to tu mamy – parsknął, wskazując na Harry'ego, który ścigał się właśnie z Villemo na ściance wspinaczkowej.

– I tu się mylisz. Harry nie jest dzieckiem. Jego magia wręcz emanuje samodzielnością, której nie ma nastolatek w jego wieku. To ty pielęgnujesz w sobie jego obraz, jako nieodpowiedzialnego dzieciaka, któremu trzeba wiecznie pomagać.

– Do tej pory ciągle ratowałem mu skórę.

– I jaki z tego wniosek?

– Że nie uczy się na błędach.

– Nie Severusie. Wniosek jest taki, że on potrzebuje lidera. Myślę, że dałeś mu dużo powodów do przemyślenia jego nieodpowiednich decyzji. On cię szanuje, tylko nie potrafi tego okazać. Nikt go tego nie nauczył.

Mistrz Eliksirów popatrzył na nią zaskoczony. Pierwszy raz ktoś tak wprost powiedział mu, że chłopak może go szanować. Patrząc na przebieg jego znajomości z tym upartym i nieposłusznym Gryfonem, nikt nie mógł powiedzieć, że w to wierzył. Sam też był bardzo nieufny w stosunku do innych ludzi. Jego kariera Śmierciożercy przekreśliła wiele jego planów.

Severus tak naprawdę nie chciał należeć do jakiejś brutalnej organizacji, której przywódca pragnął władzy nad światem. Myślał, że przyłączając się do nich, będzie mógł spokojnie prowadzić swoje badania, dokonywać odkryć, może opatentować kilka eliksirów, ale na pewno nie myślał wtedy o mordowaniu ludzi. Nie pisał się na coś takiego, ale kiedy zorientował się we wszystkim, było już za późno. Szeregów Śmierciożerców nie można było opuścić ot tak sobie. Czarny Pan nie wybaczał dezercji i porażek, jeśli miały bezpośredni związek z jego planami.

Na początku Tom Riddle był bardzo charyzmatycznym przywódcą, który przed swoimi poplecznikami rysował wizję świata, do którego mugole nigdy nie mieliby wstępu, a mugolaki nie miałyby żadnych praw w czarodziejskiej społeczności. Wielu czystokrwistych czarodziejów utożsamiało się z jego wizjami takiego podziału ludzkości. Nie wzięli jednak pod uwagę, że znajdą się tacy, którym się to nie spodoba. Dumbledore jako pierwszy stawił opór i chociaż Severus nadal nie zgadzał się ze wszystkimi jego działaniami, to musiał przyznać, że bez niego Czarny Pan już dawno wprowadziłby swoje rządy, a Harry od lat byłby martwy.

Czasem miał wrażenie, że los dał mu szansę, żeby odpokutował swoje błędy. Może bycie Przewodnikiem Frakcji Ciemności było jednym z jego zadań? Na razie nie czuł żadnej ulgi, ale kto wie? Poza tym z jakiegoś niezrozumiałego dla niego kompletnie powodu Harry wybaczył mu to, co zrobił. Jakby tego było mało, postanowił się z nim związać. Nigdy nie sądził, że znajdzie się w tak pokręconej sytuacji i nie chodziło mu wcale o różnicę wieku. Robił temu chłopakowi z życia piekło. Na początku dlatego, że z wyglądu był tak podobny do swojego ojca i Severus często miał wrażenie, że znowu zobaczy ten szyderczy wzrok Jamesa Pottera. Stawały mu wtedy przed oczami wszystkie okrutne żarty, których padł ofiarą. Wiedział, że to, co robi, jest złe, ale umowa z Dumbledorem pozwalała mu na takie zachowanie. Potem jednak zaczął dostrzegać, że chłopak nie jestem Jamesem, ale Severus nie chciał dopuścić do siebie myśli, że tak nie jest. Czuł się w ten dziwny sposób bezpieczniej.

Jego system działał do momentu, kiedy obaj obudzili się w zamku frakcji, a ich życie zostało splecione na zawsze ze sobą. Członkiem frakcji było się całe życie i nie można było wyrzec się tej przynależności. Każdy z nich jednak czuł, że wcale tego nie chce. Tutaj poznawali ludzi podobnych do siebie, z którymi rozumieli się naprawdę dobrze. Nawet ta smarkula Villemo w końcu przestała na niego łypać spod oka. Przeprosiła go nawet na jednym ze spotkań. Po prostu uważała Harry'ego za kogoś w rodzaju młodszego brata i martwiła się. Poza tym oboje byli Tarczami ich grupy i jakoś tak przylgnęli do siebie.

– Chodź durny bachorze – powiedział Severus z westchnieniem. – Domyślam się, że chciałbyś obejrzeć moje wspomnienie?

– Pozwolisz mi? – spytał zaskoczony Gryfon, idąc za swoim partnerem. Określenie Snape'a swoim chłopakiem kompletnie tu nie pasowało.

– Pozwolę. Słowami nie da się tego opisać. To trzeba po prostu zobaczyć – przyznał.

Kiedy znaleźli się w prywatnych kwaterach mężczyzny, ten wyjął swoją myślodsiewnię i umieścił w niej wspomnienie ze spotkania Śmierciożerców.

– Obejrzyj. Ja wrócę niedługo. Muszę zdać raport dyrektorowi – powiedział z wyraźną niechęcią w głosie.

– Jasne – odparł Harry. Współczuł Severusowi. Musiał lawirować pomiędzy jednym panem a drugim. To było strasznie nie fair. Chciał mu jakoś pomóc, ale zawsze dochodził do wniosku, że jedynym wyjściem było pokonanie Voldemorta.

Kiedy mężczyzna wyszedł, zanurzył twarz w myślodsiewni, żeby obejrzeć wspomnienie. Wylądował w sali pełnej Śmierciożerców w momencie, gdy Bellatrix wznosiła toast za powodzenie planów Voldemorta.

– Twoje niedoczekanie wiedźmo – mruknął Harry, patrząc na nią z nienawiścią. Ta wariatka zabiła jego ojca chrzestnego, jedyną namiastkę ojca, jaką miał okazję poznać. Nie zamierzał puścić jej tego płazem. Nienawidził jej i wcale nie zamierzał się z tym kryć, ale na razie musiała mu wystarczyć ta mała zemsta.

Według słów Severusa efekty eliksiru miały dać o sobie znać po jakichś dziesięciu minutach. Miało to wywołać niespodziewany efekt i pominąć oskarżenia o otrucie jej. Harry czekał więc cierpliwie. W międzyczasie przysłuchiwał się rozmowom wśród Śmierciożerców, którzy kolejno składali swoje raporty przed Voldeortem.

Nagle rozległ się krzyk Bellatrix, która zerwała się z miejsca i cisnęła zaklęciem w ścianę. Harry już wiedział, że eliksir na halucynacje zaczął działać. To była jedna z tych wybitnie skomplikowanych mieszanek, które dawno temu wykorzystywane były przeciwko wrogom. Wystarczyło dodać włos osoby, która miała się zwidywać. Wszystko trwało jakieś piętnaście minut, ale było warte przygotowań.

W momencie, gdy Lestrange zaczęła wrzeszczeć, że widzi Pottera i ciskać klątwami na lewo i prawo, wszyscy najpierw zrobili wielkie oczy i popatrzyli po sobie, a potem rzucili się, żeby ją obezwładnić.

– Co to ma znaczyć?! – ryknął w końcu Czarny Pan, patrząc wściekły na Bellatrix, która szarpała się, wrzeszcząc, że zaraz zabije Pottera i złoży go u stóp swojego pana. – Lepiej niech mi to ktoś wytłumaczy. Natychmiast!

– Panie – odezwał się jakiś Śmierciożerca. – Może ktoś rzucił na nią jakąś klątwę albo otruł?

– Severusie? – syknął Czarny Pan, przenosząc wzrok na Mistrza Eliksirów. Ten wyjął różdżkę i rzucił zaklęcie diagnostyczne.

– Nic nie wskazuje na to, żeby ktoś miał wpływ na jej zachowanie mój panie – powiedział. Oczywiście, że zwykłe zaklęcie nie mogło zadziałać. Postarali się o to razem z Harrym. – Moim zdaniem jej umysł w końcu zaczął całkiem wariować i ma halucynacje.

Czarny Pan nie był zachwycony jego odpowiedzią, ale to nie Severus został ukarany. Bellatrix szybko znalazła się pod wpływem zaklęcia Cruciatus. Oczywiście eliksir w końcu przestał działać, a wiedźma zaczęła się kajać i przepraszać.

– Ty! – warknęła, wskazując na Severusa. – Podałeś mi coś! Otrułeś mnie! – oskarżyła go.

– Bredzisz znowu od rzeczy – powiedział spokojnie. – Gdybym chciał cię otruć, wybrałbym bardzo bolesną metodę. Poza tym to nie moja wina, że jesteś szalona. Zaklęcie diagnostyczne niczego nie wykazało. Wszyscy to widzieli.

Na to Bellatrix nie miała odpowiedzi i wróciła do przepraszania swojego pana. Harry uśmiechnął się nieco złowieszczo, patrząc na to. Nawet nie zamrugał, kiedy wiedźma ponownie została ukarana, a potem wspomnienie skończyło się i znowu stał w salonie swojego partnera. Nie zważając na nic, zaczął się śmiać. W końcu miał chociaż niewielką satysfakcję, że dostała to, na co zasłużyła. Oczywiście najchętniej widziałby ją ponownie w Azkabanie, ale podczas treningów nauczył się cierpliwości. Rebecca zawsze powtarzała, że pośpiech jest złym doradcą i muszą się nauczyć spieszyć powoli.

Harry na początku nie miał pojęcia, co to znaczy. Dopiero po jakimś czasie pojął, że nawet szybka decyzja musi być rozpatrzona chociaż w podstawowych aspektach. Jako Tarcza grupy był odpowiedzialny za obronę innych, ale nie mógł stawiać barier bezpodstawnie. Dlatego mentorzy ćwiczyli z nimi różne sytuacje i uczyli polegania na swoim instynkcie i szybkich analizach sytuacji. Oczywiście na początku on i Villemo porządnie obrywali, kiedy źle odczytywali sygnały, ale z treningu na trening szło im coraz lepiej.

Kiedy Severus wrócił do swoich pokoi, zastał tam bardzo uśmiechniętego Harry'ego.

– Rozumiem, że świetnie się bawisz? – spytał wprost.

– Oczywiście, że tak – zapewnił go, wstając z kanapy. – Efekt przeszedł moje oczekiwania. Mówiłem ci już, że jesteś geniuszem, jeśli chodzi o eliksiry?

– Wiem to i bez twoich pochlebstw.

Gryfon wyszczerzył się znowu. Wiedział, że Severus był mile połechtany jego komplementem, chociaż starał się to ukryć. Nadal jednak szedł w zaparte i nie pozwalał Harry'emu nocować w lochach. Chłopak nie był zadowolony z tego powodu, bo chętnie by zostawał co jakiś czas. Mistrz Eliksirów doskonale wiedział, czym by się to skończyło i cały czas optował, żeby Harry poczekał, aż będzie pełnoletni.

– A jeśli ja nie chcę czekać? – spytał, nadymając policzki.

– Cholerne nastoletnie hormony – burknął tylko Severus. – Uzbrój się w cierpliwość. Zdecydowanie ci jej brakuje. Uwierz mi, że to ci tylko wyjdzie na dobre, a nadmiar energii spożytkuj na coś innego. Nie jesteś gotowy na taki krok.

– A skąd to niby wiesz?

– Naprawdę muszę ci tłumaczyć takie rzeczy?

– Nie powiesz mi, że nie miałbyś ochoty – drążył temat Gryfon.

– Posłuchaj mnie uważnie. Tobie może się wydawać, że jesteś na to gotowy, ale zapewniam cię, że nie jesteś. Na pewno nie mentalnie. Jeśli chcesz iść ze mną do łóżka tylko dlatego, że twoi koledzy stracili już dziewictwo, to jest to najgłupszy powód, o jakim słyszałem.

– Ty nie czułeś się gorszy od kolegów?

– Nie, bo nie interesowały mnie ich miłosne eskapady, z których nic nie wynikało. Jestem pewien, że tak naprawdę wiesz, o czym mówię. Bezuczuciowy seks jest dobry dla tych, którzy nie szanują swojego partnera i chcą się tylko wyżyć. A może się mylę?

Harry przyznał mu wtedy rację. Faktycznie momentami myślał hormonami zamiast głową. Severus nie mógł go jednak obwiniać za to w jakiś szczególny sposób. Wszystkie nastolatki przechodziły tego typu etap i on nie był wyjątkiem. Faktycznie jednak wolał, żeby jego pierwszy raz był wyjątkowy, a nie gdzieś ukradkiem i w pośpiechu. Harry miał w sobie nieco romantyzmu. Niektórzy z jego kolegów zdecydowanie myśleli czymś innym niż mózg i w kolejnych dniach widział to wyraźnie. Jego partner miał rację. Rozprawią się z Voldemortem, a potem będą mieli dla siebie tyle czasu, ile będą chcieli. Wiedział, że nie będzie to łatwe, ale poczeka. Skoro Severus miał w sobie na tyle silnej woli, żeby pozwolić mu dojrzeć mentalnie pod tym kątem, to on też da radę.

– A jak twoje spotkanie z dyrektorem? – spytał Harry, kiedy zrobił im herbaty i usiedli razem na kanapie.

– Tak jak zawsze. Wysłuchał, powiedział, co o tym myśli i to wszystko. Był jednak zaintrygowany zachowaniem Bellatrix.

– Chyba mu nie powiedziałeś, że to nasza robota?

– Zdurniałeś do reszty, czy piłeś coś, kiedy mnie nie było? – syknął Severus. – Daruję sobie wszelkie skandale, które mogłyby wybuchnąć, gdyby Albus wiedział, co nas łączy. Pominę już sam fakt przynależności do frakcji.

– Trochę to dziwne, że taki czarodziej jak Dumbledore, nic o tym nie wie – przyznał Złoty Chłopiec. – Zawsze myślałem, że zna więcej tajemnic niż inni.

– Dumbledore zawsze wiedział więcej niż inni, ale to nie oznacza, że wie wszystko. Poza tym sam słyszałeś, co mówiła Rebecca. Magia chroni członków frakcji. To nie jest jakiś klub wzajemnej adoracji. Pokuszę się o stwierdzenie, że to, co tam robimy, nie spotkałoby się z aprobatą ministerstwa. Obecnie umiejętnościami przewyższamy już część aurorów.

– Aż tak? – spytał Harry. – Nie wiem, na czym polega szkolenie, więc ciężko mi się wypowiedzieć.

– Chciałeś zostać aurorem, nie wiedząc, co cię tam czeka?

– Mówiłem już kiedyś, że to było bardziej z sentymentu. No i chyba sporo osób myśli, że skoro mój tata był aurorem, to ja pójdę w jego ślady, żeby okazać mu szacunek, czy coś takiego. Nie chcę się bez końca uganiać za przestępcami i złymi czarodziejami.

Severus popatrzył na niego uważnie. Wcale go nie dziwiło, że ktoś mógł wcześniej sugerować chłopakowi wybór kariery. Sam zresztą powiedział kiedyś, że podczas rozmowy z Minerwą, wyraził taką chęć, żeby zrobić na złość Umbridge, która wtedy szalała w Hogwarcie. Ta różowa ropucha była w ścisłej czołówce osób, których Mistrz Eliksirów chętnie by się pozbył. Najlepiej w bardzo bolesny sposób.

Nigdy nie ukrywał, że nie jest przyjemną osobą i potrafił się mścić w bardzo wyrafinowany i dyskretny sposób. Nauczył się nie zostawiać śladów, więc, nawet jeśli ktoś miał jakieś podejrzenia, to nie mógł mu niczego udowodnić. Oczywiście wyjątkiem była sytuacja, kiedy prawie skończył w Azkabanie jako Śmierciożerca. Był wdzięczny Albusowi za wybronienie go, ale jednocześnie oznaczało to, że bardzo długo będzie odkupował swoje winy. Bywały w jego życiu momenty, że niemal żałował, że jednak nie trafił do więzienia.

Od wielu lat żył w poczuciu winy za to, że Lily zginęła. Paradoksalnie to jej syn wybaczył mu wszystko.

– Oczywiście, że byłem wściekły, kiedy dowiedziałem się o wszystkim. Zdemolowałem wtedy dyrektorowi połowę gabinetu – powiedział. – Ale zrozumiałem, że zrobiłem coś podobnego. Podjąłem złą decyzję, przez którą zginął Syriusz.

– Black sam podjął decyzję – zauważył wtedy Severus.

– Moi rodzice też. Te dwie sytuacje niewiele się różnią od siebie. Nie mamy innego wyjścia, jak wybaczyć sobie w końcu i iść dalej. Nie cofniemy czasu.

– Czasem mówisz, jakbyś wziął jakiś nieudany eliksir.

Harry zaśmiał się tylko wtedy i oparł głowę o jego ramię. Im więcej czasu ze sobą spędzali, tym bardziej zbliżali się do siebie. To było zupełnie nowe uczucie dla Severusa. Wcześniej jego związki były raczej oparte na krótkich znajomościach i seksie. Z Harrym było inaczej. Chłopak znał go już od dawna i wiedział, jaki jest. A mimo to chciał z nim być, nie bacząc na problemy. To było coś, czego na początku nie potrafił zrozumieć, ale wszystko wskazywało na to, że dostał od losu jakąś szansę. Pytanie brzmiało, czy odważy się ją odpowiednio wykorzystać?

---

Sytuacja z dziś w pracy:
koleżanka: Mogę cię na chwilę wykorzystać?
ja: Zależy do czego i za ile XD
Jej mina bezcenna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top