#6 Kim SeokJin
-Co to ma znaczyć?
-Ten taniec ze mną?
Przełknęła ślinę.
-Nie rozumiem, o co pytasz.
Przysunął się bliżej, a jej serce zaczęło wybijać szalony rytm.
-Ty i ja na parkiecie. Czułaś to.
-To był tylko taniec, Jin. Nic więcej.
-Naprawdę? - Chwycił pilota i włączył telewizor, znalazł kanał muzyczny. Wyciągnął ręce. -Udowodnij to.
-Co? Nie zatańczę z tobą.
-Boisz się?
-Wcale nie. To nie jest częścią mojej pracy.
-Mojej też nie, ale zostawiłaś mnie, zanim skończyliśmy.
Skrzyżowała ramiona na piersi. -To nie jest dobry pomysł. Musimy utrzymać nasze relacje na stopie zawodowej.
- Nie powiedziałem, że wezmę cię przy ścianie, [Y/N]. Chcę tylko zatańczyć.
W odpowiedzi na słowa Jin'a, ciało [Y/N] stanęło w płomieniach.
Wziąć przy ścianie? Przepłynęło przez nią ciepło, a jej umysł wypełnił się wizualizacjami.
Bądź profesjonalistką. Każ mu wyjść.
Emocje toczyły wojnę ze zdrowym rozsądkiem, jednak wiedziała, co powinna zrobić. Jin potrzebował twardej ręki, kogoś, kto nie da mu się zwieść. Ale był też uparty i jeśli od razu zacznie zbyt mocno naciskać, to go straci. Będzie musiała trochę ustąpić.
Wsunęła się w jego ramiona.
-Jeden taniec. Potem wychodzisz.
Uśmiechnął się szeroko.
-Jasne.
Uwielbiała muzykę jazzową, powolny, seksowny dźwięk saksofonu wnikał w jej kości sprawiając, że chciała wtopić się w ciało Jin'a. Ale to byłoby bardzo złe. Zamiast tego więc, trzymała się sztywno, nie zbliżając się do niego.
Nie chciała też nawiązywać kontaktu wzrokowego.
-Maleńka. Spójrz na mnie.
Odchyliła głowę do tyłu, aby spotkać się z nim wzrokiem i była zgubiona. Jego oczy były niczym ocean w Meksyku. Wpatrywanie się w nie hipnotyzowało ją, a jego krzywy uśmiech doprowadził do tego, że wszystko w jej dolnych rejonach zaciskało się w oczekiwaniu.
-Odpręż się. To tylko taniec.
Miał rację. I może rzeczywiście potrzebowali tego kontaktu, by mógł jej zaufać i bardziej się przed nią otworzyć.
Rozluźniła mięśnie i przysunęła się do niego, pozwalając sobie na wczucie się w muzykę, na to, aby móc poczuć Jin'a, zbliżając do niego swoje ciało, aż jej uda przycisnęły się do jego ud. Kiedy przyciągnął ją mocniej, nie mogła zaprotestować, nie, kiedy tak dobrze było się w niego wtulać, poczuć na piersiach ciepło jego ciała.
Boże, zawsze był ciepły. Solidny jak skała. Spojrzała na swoją dłoń, prawie niewidoczną w obejmującej ją znacznie większej dłoni.
To był tylko taniec. Ale kiedy jego ręka zaczęła wędrować po jej plecach, a palce lekko gładziły nagą skórę, poczuła się, jakby było to czymś o wiele więcej niż tylko tańcem. Skóra aż ją mrowiła, ciało drżało, jak gdyby nigdy wcześniej nie była dotykana. W tej grze zdecydowanie nie była nowicjuszką, a jednak tak się czuła. Musiała pamiętać, że Jin był doświadczony w uwodzeniu, więc w porównaniu z nim ona bezspornie była amatorką. I możliwe, że dobrze było być tuloną przez ktoś tak dużego jak on, pod dłońmi czuć te wszystkie twarde muskuły i być tak blisko niego, gdy patrzył na nią, jakby chciał ją pochłonąć. Mógł być uosobieniem wszystkich jej fantazji, ale wiedziała, że to zmierza donikąd. Był jej klientem, a ona nigdy nie mieszała pracy z przyjemnością. Już zaszło to dalej, znacznie dalej, niż zamierzała dopuścić. Nadszedł czas, żeby to zakończyć.
-Jin...
-Masz piękne usta, [Y/N].
Natychmiast na niego spojrzała.
-Co takiego?
-Twoje usta.- Potarł kciukiem jej dolną wargę. -Myślałem o pocałowaniu cię, od naszego pierwszego spotkania.
-Doprawdy? Och, to nie dobrze.
Wygiął usta w uśmiechu.
-Nie umiesz się całować?
-Nie to miałam na myśli.
-W takim razie, w całowaniu jesteś świetna?
-Tak. Nie. Tak. Nie wiem. Jin...
Przesunął dłońmi wzdłuż jej szyi.
-Rozumiem więc, że sam mam się o tym przekonać.
Słowo „nie" już wisiało w powietrzu, ale wtedy jego usta opadły na jej wargi. Wszelkie racjonalne myśli zniknęły i nie mogła sobie przypomnieć, dlaczego nie powinien jej całować. Całował ją delikatnie, jego usta przesuwały się po jej wargach, lekko je drażniąc, przez co chciała przylgnąć do niego i błagać o więcej.
Serce jej waliło, gdy obejmował jej szyję dłońmi. Czy poczuł, jak jej puls przyspieszył, kiedy poruszał wargami na jej ustach, pogłębiając pocałunek, przyciskając ją do siebie mocniej, aż jej piersi przywarły do jego klatki piersiowej? Położył dłoń w dole jej pleców, chwytając ją za tyłek, pozwalając jej płci poczuć jego erekcję.
Było to wszystkim, co sobie wyobrażała. Jego język lizał jej język, jego twardy penis kołysał się przy jej cipce, podczas gdy powolne zawodzenie muzyki jazzowej wypełniało jej umysł obrazami ich dwojga rozłożonych na jej łóżku. W myślach miała już listę rzeczy, które chciała zrobić z jego nagim ciałem. Owinęła swój język wokół jego języka i possała go. Jęknął i uniósł jej sukienkę, by położyć dłoń na majtkach.
-Jesteś mokra.- powiedział, jego głos był szorstki, a gdy poruszył palcami jej płeć zadrżała. -Mogę dać ci orgazm, Maleńka.
Mógłby. Bez problemu. Chciała tego. Pragnęła go, chciała poczuć powierzchnię jego mięśni pod swoją ręką.
Ale to nie miało się zdarzyć. Musieli razem pracować. Pieprzenie się z nim nie mieściło się na liście.
Odsunęła się, wygładziła sukienkę i złapała oddech, nim podniosła na niego wzrok.
Jego oczy pociemniały, widać w nich było szalony głód, który odpowiadał furii jej pragnienia.
-Nie możemy... Ja nie mogę tego zrobić, Jin. Przepraszam.
Spodziewała się gniewu. Kłótni. Perswazji.
Tymczasem on tylko skinął głową.
-Musisz wyjść.
Przeciągnął palcami przez włosy i wyczuła jego frustrację. Bóg jeden wiedział, że czuła się tak samo.
-Tak. Jasne.
Okay kochani szybka informacja!
1. Dobijamy 650 obserwacji na moim insta i pojawia się nowe opowiadania. (wanessa_w._)
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top