#12 Jeon JeongGuk

Nie zamierzam kłamać i twierdzić, że słowa nie skłaniają mnie, bym się poddała w tej naszej głupiej grze -jakie to ma znaczenie, kto ma kontrolę -i go pocałowała. Teraz. Tutaj.

Mierzymy się przez chwilę wzrokiem, próbując odgadnąć, co myśli druga strona. I wtedy czuję, że jego dłoń zaciska się na mojej dłoni. Nasze palce wciąż są splecione.

-Znam świetny sposób na połączenie lodów z alkoholem -mówi, nie spuszczając ze mnie oczu.

-Jaki?

-Nazywa się Mudslide. Mają tutaj ten drink. -W brzuchu burczy mi radośnie. -Masz ochotę?

-Jeszcze pytasz? -Śmieję się i zanim kończę mówić, on już podnosi dłoń, by przywołać kelnera.

-Jestem dużą dziewczynką, JeongGuk. Nie musisz odprowadzać mnie do domu -mówię, a następnie zaczynam chichotać, uświadamiając sobie, że wcale nie jestem w pobliżu lotniska. Ale co tam. Powiedziałam to, co pomyślałam, no nie?

Trzymamy się za ręce, wymachując nimi wysoko przy każdym kroku.

-Nie odprowadzam cię do domu. Prowadzę cię do mnie. Nie jesteśmy trzeźwi i nie możemy prowadzić. -Skręca z chodnika. -JeongGuk...

Widzę przed sobą drewnianą werandę jego domu.

-Wiem, że jesteś już dużą dziewczynką, Mała. Jestem tego w pełni świadom.

Jego słowa zawisają w powietrzu i docierają do mojego nieco przyćmionego umysłu, gdy wspinam się za nim po schodach.

-Czy to ma być podryw, Jeon? Czy ty ze mną flirtujesz?

Ciągnie mnie za rękę i wpadam w jego ramiona. Potrzebujemy chwili, by w pełni zrozumieć, co się dzieje. By dostrzec, że nasze ciała przyciskają się do siebie. Musimy uważać, aby nasze chwiejące się nogi nie zawiodły i abyśmy nie stracili razem równowagi.

Jednak gdy odzyskujemy panowanie, wszystko dociera do mnie z pełną mocą. Czuję ciepło jego ciała. Twardość i sprężystość jego mięśni. Muskanie jego oddechu i świst powietrza wydobywający się z trudem z moich płuc. Widzę, jak ciemnieją mu oczy. Czuję, jak napina się jego dłoń. Przesuwa językiem po dolnej wardze. Och, ach, ja chcę, by ze mną flirtował.

A jeszcze lepiej, gdyby mnie pocałował. By całą obsypał mnie pocałunkami. Ta myśl sprawia, że znów zaczynam chichotać. Stoimy tak, oboje nieźle wstawieni, na słabo oświetlonej werandzie przed drzwiami jego domu. Ulica jest pusta i ciemna.

-Nie powinniśmy tego robić -mruczy, bardziej chyba do siebie niż do mnie. Wzbudza to we mnie panikę, która krzyczy, że ta niezdrowa forma gry wstępnej wymaga jak najszybszego zakończenia, jeśli seksualna frustracja ma mnie nie rozsadzić.

-Czemu nie?

-Bo jesteś [Y/N]. -Podnosi dłoń do mojej twarzy i przesuwa palcem po policzku.

Ten dotyk, kiedy skóra styka się ze skórą, jest dla mnie jak linia przesyłowa kierująca czystą energię elektryczną prosto do miejsca, w którym powoli narasta słodki ból. Sprawia, że chcę więcej.

-A ty jesteś Jeon.

-Dokładnie.

Robi krok do tyłu, ale ja mocniej ściskam jego rękę i podążam za nim.

-Chcesz mi powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz? Zero pożądania? Pociągu? Nic?

Znów obdarza mnie tym swoim przebiegłym uśmiechem, tym, który rozświetla jego oczy i robi dziwne rzeczy w moich trzewiach.

-Tego nie powiedziałem.

-No to co w takim razie mówisz?

-Mówię... Rany, [Y/N], już sam nie wiem, co mówię. -Bezwiednie przesuwa dłonią w górę i dół moich pleców.

-Może mówisz, że powinniśmy skreślić się wzajemnie z naszych list. -To nie jest przemyślana wypowiedź. Słowa same wydostają się z moich ust. Czuję się głupio.

-Co? -Śmieje się. -Czy naprawdę chcesz powiedzieć to, co właśnie powiedziałaś?

Jego ciało dotyka mojego ciała. W nosie czuję zapach jego wody kolońskiej. W uszach słyszę jego śmiech. Jest wszędzie jednocześnie.

Za dużo rozmowy. Za dużo mówienia. Za mało działania.

-Tak.

Mija dobrych kilka sekund, w trakcie których bada, czy mówię poważnie, i zastanawia się, czy chwycić przynętę.

-I co wtedy? -Przekrzywia głowę, milcząco zadając mi milion pytań, które moje ciało chce zignorować.

-I wtedy nasza ciekawość zostanie zaspokojona i będziemy mogli spokojnie skreślić się z naszych list.

-I sądzisz, że to zadziała? Spotkaliśmy się po dwudziestu latach, a ty myślisz, że to będzie takie łatwe?

Ma rację, ale nie mam ochoty teraz się nad tym zastanawiać. Semantyka i rzeczywistość mnie nie interesują. Chcę myśleć o nim. I o sobie. O jego ustach. O jego dłoniach.

Staję więc na palcach i wyciągam się w jego stronę. Przyciskam wargi do jego warg.

-Dość już tego gadania, Jeon.

Śmieje się i jego usta ocierają się o moje, ale ja nie ustępuję. Pragnę go. Pragnę tego. Wiem, że oboje jesteśmy wstawieni, ale to może najlepszy moment, by do tego doszło. Teraz, gdy nie jestem zbyt nerwowa i nie myślę w pełni jasno, rozdzielając włos na czworo. I gdy on też jest w tym stanie.

Przez chwilę wydaje mi się, że mnie odrzuci. Sugeruje to sposób, w jaki zamarł i opuścił rzęsy -o sekundę za długo. Bierze moją twarz w dłonie i odchyla się, by móc mi się przyjrzeć. Oddechy pieszczą nasze usta. Toczy się niewypowiedziana rozmowa. Nie byłabym w stanie ująć jej w słowa, ale rozumiem każdą sylabę.

I wtedy jego usta przywierają do moich w dzikim zespoleniu warg i języków. Jego dłonie wędrują po moim ciele.

-JeongGuk.

-Ciii.

-Zaczekaj. Mam swoje zasady.

Wybucha pełnym irytacji śmiechem mężczyzny, któremu zabrano to, co miał już tak blisko.

-No oczywiście. Masz swoje zasady.

-Nie będę u ciebie spała. Nie będziemy spać razem.

-Nikt tu nie mówił nic o spaniu, [Y/N].

Jego uśmiech usidla mnie. Pocałunek, który składa na moich ustach, pocierając delikatnie moje wargi, sprawia, że chcę w nim zatonąć.

-Żadnych zobowiązań.

-Myślałem, że to przygoda na jedną noc.

-Tak, ale mimo to żadnych zobowiązań.

-Zamierzam dać ci wspaniały orgazm. Czy choć do tego mogę się zobowiązać?

Kolejny pocałunek. Tym razem to ja przejmuję inicjatywę i liżę jego język tak długo, aż się wycofuje i przygryza wargę.

-To zobowiązanie mogę przyjąć.

-Świetnie. A czy moglibyśmy w końcu przestać gadać, bo są pewne ważniejsze rzeczy, które chciałbym robić ustami. A do tego potrzebna jesteś mi ty i zero słów.

Nasze spojrzenia spotykają się i teraz to ja przygryzam dolną wargę. Otwiera drzwi. Zdaje mi się, że stopy same niosą nas do środka. Dłonie ani na chwilę nie przerywają uścisku.

Zaraz za progiem całujemy się znowu -jego wargi przypuszczają wprawny atak. Wszystko jest takie dobre, seksowne, podniecające i upragnione.

-Boże, tak.

Jego usta znajdują moją szyję, a moja dłoń znajduje drzwi i zatrzaskuje je za moimi plecami. Gdy tylko chrzęści zamek, JeongGuk napiera i przyciska mnie do drzwi, jedną dłoń trzymając na mojej piersi, a językiem badając linię mojej szyi.

Potyka się i parska śmiechem. Ja chichoczę, chwytając go za ramiona i pomagając nam złapać równowagę. Mimo to ziemia wciąż mi drży pod stopami pod siłą jego pełnego pożądania ataku. Każde odczucie jest oczekiwane i chciane. Każdy jego dotyk jest kolejnym powodem, by choć na chwilę zapomnieć o swojej przeszłości. Ale on tego nie robi.

Gdy tylko ta myśl przebiega mi przez głowę, czuję wahanie w tak dotychczas zdecydowanych i pożądliwych ruchach JeongGuk'a. A więc myślimy o tym samym.

On pamięta.

Zastanawia się.

Martwi się.

-Nie -wyrzucam z siebie pełne desperacji błaganie, by nie szedł tą drogą.

-[Y/N]. -Żal. Strach. Niepewność. Wszystkie te trzy uczucia łączą się ze sobą i znajdują wyraz w tej jednej sylabie mojego imienia.

Moje dłonie znajdują jego szczękę i zmuszają go, by spojrzał mi prosto w oczy.

-Nie -powtarzam. -Ja już nie jestem nią. Ona nie jest mną. Nie rób tego, JeongGuk.

I po tych prostych słowach -prostych, druzgoczących słowach -przyciskam wargi do jego ust. Potrzebuję go, by udowodnić sobie, że nie jestem ofiarą, i pokazać, że nie chcę być tak traktowana. Musi wiedzieć, że nie ma pojęcia, czego potrzebuję lub czego nie potrzebuję. To ja mam mu to pokazać.

I on, jak gdyby to rozumiał, pozwala mi przejąć inicjatywę. Facet pragnący udowodnić mi, że to on wszystko kontroluje, pozwala mi prowadzić w tym naszym wspólnym, tylko naszym, tańcu.

-Pokaż mi -dyszy, a te dwa słowa są równie uwodzicielskie i kuszące jak jego dotyk.

Więc mu pokazuję.

Dłońmi, językiem, słowami i dotykiem.

Tym razem jednak zaczynamy powoli. Drażnię go i prowokuję najdelikatniejszymi z pieszczot, szukając brzegu koszuli i wyciągając mu ją ze spodni. Rozdzielenie naszych ust trwa najkrótszą z możliwych chwil -na tyle tylko, by materiał przesunął się przez głowę i mógł swobodnie opaść na podłogę. Przemieszczamy się powoli w niezgrabnym tańcu pocałunków i dotyków, aż w końcu docieramy do kanapy.

-Czego ode mnie chcesz? -szepcze prosto w moje rozchylone usta, zadając mi właśnie to pytanie, które chcę od niego usłyszeć.

Nigdy nie miałam oporów przed braniem od faceta tego, czego chciałam. Nigdy nie przejmowałam się tym, co może sobie o mnie pomyśleć. Przecież zawsze chodziło nam obojgu o to samo -o przyjemność. Ale z JeongGuk'iem? Z nim jest inaczej. Z nim mi zależy. Przejmuję się. Jego chęć dawania mi tego, czego pragnę, jednocześnie wytrąca mnie z równowagi i podnosi na duchu, sprawiając, że chcę jeszcze więcej.

-Ciebie. Chcę ciebie -mówię, a on syczy z rozkoszy, kiedy moja dłoń wsuwa się za pasek jego dżinsów. Jest twardy i gotowy. Na mnie.

-Weź mnie, [Y/N].

Nasze wargi znów zderzają się ze sobą na fali pragnienia, które grozi nieodwracalnymi szkodami dla mojego ciała i serca. Odpycham od siebie ten lęk i koncentruję się na jego dłoniach, które rozpinają mi stanik. Opuszki kciuków tak delikatnie przesuwają się po czubkach moich sutków... Palce walczą z zamkiem moich spodni. Dłonie przesuwają się po moich biodrach, zsuwając po nich figi.

Moje ciało reaguje na każde muśnięcie. Pragnie go, potrzebuje i błaga o więcej. JeongGuk przyciąga mnie do siebie. Jak najbliżej. Skóra dotyka skóry. Usta wpijają się w usta.

-Potwornie cię pragnę -mówi, ściągając bokserki.

-Więc mnie weź -odpowiadam jego słowami, gdyż potrzeba kontroli dawno już ustąpiła przed pożądaniem i każda część mojego ciała czeka na to z utęsknieniem.

Moje dłonie zsuwają się na jego członek, głaszcząc delikatnie. Z moich ust wydobywa się krzyk, gdy jego palce wsuwają się do środka. Jestem mokra, mięśnie pulsują, a zakończenia nerwowe tylko czekają na jego dotyk.

Nagle upada tyłem na sofę. Nasze śmiechy przez chwilę wypełniają powietrze, zanim przechodzą w pomruki i jęki. Słyszę mówiący wszystko dźwięk rozdzieranej folii i siadam na nim okrakiem. Nasze usta znów stapiają się w jedno, a ja ocieram się o niego, pokrywając wydzielinami pochwy jego członka. Dotyk odbiera mi dech w piersiach.

Wkrada się zniecierpliwienie. Chcę go już, teraz, natychmiast.

Unoszę biodra, by mógł wsunąć między nasze krocza dłoń. Jego palce wsuwają się we mnie. Jęczę. Wbijam paznokcie w jego ramiona, pozostawiając głębokie ślady. Wydaje się, że on nawet tego nie czuje, bo jego palce utrzymują równe tempo.

-JeongGuk. Boże. Tak. Proszę. Potrzebuję. Och.

Jego zdławiony chichot jest cichym szmerem wśród odgłosów, które ja wydaję. W pewnym momencie zaczynam go błagać. Tak mi się przynajmniej wydaje. A może to on? Jestem tak skoncentrowana na wrażeniach, jakie zapewniają mi czubki jego palców, że tracę świadomość miejsca i czasu. Dopóki nie przestanie, nie obchodzi mnie, gdzie jestem.

I nagle wyćwiczonym ruchem, który wywołuje burzę na każdym zakończeniu nerwowym mojego ciała, JeongGuk wysuwa ze mnie palce i wypełnia pozostałą po nich pustkę głownią swojej maczugi.

Jeśli sądziłam, że wcześniej odczuwałam przyjemność, to byłam w błędzie. Ogromnym błędzie. Jego kutas we mnie, jego język liżący mój język, gorące jęki w moich uszach -to właśnie jest przyjemność. Czysta, skondensowana przyjemność, której nigdy dotąd nie czułam.

-Kuuuurwa.

To jedno słowo, ale tak przeciągam samogłoskę, że przechodzi niemal w jeden długi skowyt, gdy zaczynamy poruszać się razem. Wypycha biodra do przodu, a ja wychodzę mu naprzeciw, pozwalając, by podstawa członka uderzała od spodu łechtaczkę... Fale miotających nami wstrząsów docierają do samego czubka jego penisa. Nie mówimy ani słowa. Działamy. On wydycha, ja wdycham. Jego przekleństwo -kurwa -moje pożądanie. Jego tempo, mój puls.

Poruszamy się zgodnie, każde z nas daje i bierze po równo, aż cała zaczynam płonąć pragnieniem, jakiego dotąd nawet sobie nie wyobrażałam.

Jego palce wbijają się w mój tyłek. Moje dłonie zaciskają się na jego bicepsach. Odgłos skóry ocierającej się o skórę wypełnia pokój i jest rytmicznym tłem dla naszych jęków i westchnień, pochwał i błagań o rozkosz. Jego penis pęcznieje jeszcze bardziej. Przyspieszam. Tracę oddech i znów go odzyskuję. Rytm staje się coraz szybszy, w miarę jak podnosi się fala orgazmu. Uderza i choć przecież nie zaskakuje, to jednak zatracam się w niej. Wciąga mnie w głąb, coraz głębiej, podczas gdy moje ciało podskakuje, kiedy JeongGuk jękiem wypowiada moje imię i eksploduje.

Opieram czoło na jego ramieniu. Palcami bada linię mojego kręgosłupa. Nasze serca tłuką się o siebie, oddzielone jedynie skórą i klatką z żeber. Wciąż jeszcze ciężko oddychamy. Mój umysł jest zbyt zamglony, zbyt przytłoczony wszystkim, co składa się na JeongGuk'a Jeon'a, by myśleć o kolejnych krokach i linii piekła, którą przed chwilą przekroczyliśmy.

-Dotrzymałem zobowiązania, prawda? -Chichocze, przyciskając wargi do czubka mojej głowy. Czuję gorący oddech na włosach.

-Tak -mruczę słabo.

Dał mi orgazm, o tak, bez dwóch zdań.

Przynajmniej teraz mam pewność, że dotrzymuje obietnic.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam!

W dodatku mamy NOWĄ OPOWIEŚĆ O JEONGGUK'U!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top