Rozdział drugi
Pov: Nikodem (Nicollo)
Ruszyłem ponownie w stronę samochodu.
– Nikodem! Jedź za mną – krzyknął za mną David.
– Okej! – Wsiadłem do samochodu i ruszyłem za nim, dojechaliśmy pod dość duży budynek, pod którym starszy się zatrzymał. Zrobiłem to samo, wyszedłem z samochodu i ruszyłem za nim.
– Także Nikodem, Erwin chciał coś przetestować, więc jedziemy zrobić bank – powiedział w moją stronę brązowowłosy.
– Co? – zapytałem lekko zdziwiony, raczej nie ufa się nieznajomej osobie. Ale nie narzekałem, bardzo chętnie coś porobię.
– Będziesz jako kierowca i negocjator. Za chwilę ci powiem, co będziesz musiał wynegocjować. – Patrzał na mnie.
– Jasne...
– Jedziemy m3, nasze samochody zostawiamy tutaj. Chodź za mną. – Ruszyłem za nim.
– Wynegocjować musisz na pewno wolny odjazd, brak kolczatek, dla chłopaków niby jest obowiązkowa opcja zmiany kierowcy, ale jak dla mnie to nie musisz, wiem że sobie poradzisz z ucieczką. I mogą czasem wziąć helikopter, więc brak helki na jakiś czas – powiedział chłopak, kończąc idealnie gdy podeszliśmy do bmki .
– Rozumiem. – Starszy rzucił mi kluczyk do samochodu, a ja wsiadłem na miejsce kierowcy.
– Jedź tutaj. – Spojrzałem na GPS zaznaczony przez chłopaka, była to fleca przy kwadraciku.
Zajechałem tam driftem, idealnie prosto parkując przed bankiem, zabrałem broń i dobrze nie wyszedłem, a już podjechał radiowóz, spojrzałem na Davida.
– Mamy wszystko, więc na spokojnie – powiedział w moją stronę. Weszliśmy do środka budynku, chłopak stanął przy zakładnikach celując do nich, a ja stałem, czekając na negocjatora od strony policji.
Po dłuższej chwili podszedł do mnie prawie mojego wzrostu funkcjonariusz. Moją uwagę przykuła bransoletka na jego dłoni, miała charakterystycznie poukładane kolory. Czerwony, niebieski, czarny, pomarańczowy, zielony, żółty, turkusowy, morski i ledwo widoczny biały. Znałem ich znaczenie. Anoreksja, depresja, autoagresja, cięcie, głodówki, skłonności samobójcze, nadwaga, zaburzenia lękowe i biały nadzieja. Bym pomyślał, że to zwykła bransoletka, gdyby nie mały, wytatułowany średnik na nadgarstku chłopaka, ponura mimika, nie umiejętnie zakryte korektorem sińce pod oczami i dość długa fryzura. Autentycznie zrobiło mi się go szkoda, tym bardziej, że skądś go kojarzyłem.
– Dante Capela, oficer II stopnia, numer odznaki 282. Będę dziś waszym negocjatorem, jak się do ciebie zwracać? – Powiedział.
– Less, 4 napastników i 8 zakładników – mruknąłem, wiedziałem że by o to zapytał.
– 412 do supervisora 4 napastników i 8 zakładników – powiedział zbliżając radio do ust, po czym spojrzał na mnie. – Jakie są wasze żądania?
– wolny odjazd, brak kolczatek i brak helki.
– 412 do supervisora wolny odjazd, brak kolczatek i helki. – mruknął znów na radiu.
– Pusia helke na max minutę – warknął funkcjonariusz po drugiej stronie, co słyszałem dość dobrze, przez odległość maksymalnie 2 metrów pomiędzy nami.
– 6 minut – Powiedziałem.
– półtorej.
– 5 minut.
– 2 minuty.
– 4 minimum.
– 412 do supervisiora jakbyś mógł nie tak nie nazywać, dziękuję. I napastnicy żądają minimum 4 minuty braku helki. – Było słychać lekkie zrezygnowanie w jego głosie.
– Maksymalnie minutę, inaczej wjazd mają. – W tym momencie pokazałem mu ręką, żeby poczekał i wszedłem do środka, tak aby nas nie słyszał, spojrzałem na Davida, obok którego stał znudzony siwowłosy i wysoki brunet.
– Supervisor nie chce się zgodzić na helke powyżej minuty. – Złotooki spojrzał na mnie zirytowany.
– Kto jest tym jebanym supervisiorem, mamy przecież wystarczająco zakładników! – Wyszedł na zewnątrz i zaczął rozmawiać z funkcjonariuszem. Po chwili wrócił jeszcze bardziej zirytowany. – Jebany kurwa Pisicela
– Spróbuj chociaż dwie minuty, jeśli Pisicela jest supervisiorem nie dostaniemy więcej – Powiedział David.
Wyszedłem przed obrabiany bank.
– Dwie minuty i to już naprawdę minimalnie – powiedziałem lekko wkurzony.
– minuta maksymalnie – odpowiedział.
Miałem bardzo ryzykowny plan. Stałem blisko policjanta, więc bez problemu mogłem go poddać czy zrobić cokolwiek. Szybko chwyciłem jego ręce tak, aby nie mógł mi nic zrobić i odwróciłem go plecami, przykładając klamkę do głowy.
– Spokojnie, nic ci nie zrobię – szepnąłem, po czym krzyknąłem – Pięć minut bez helki, albo go odstrzelę!
Podszedł do mnie jakiś inny mundurowy celując w moją stronę.
– Oddaj nam naszego funkcjonariusza, bo inaczej będę zmuszony użyć w twoim kierunku broni palnej.
– 5 minut bez helki za życie funkcjonariusza! – Krzyknąłem.
– Będziecie mieli 5 minut bez helki, tylko wypuść funkcjonariusza – Powiedział po chwili rozmowy na radiu.
Bardzo powoli puściłem ręce policjanta, odsuwając też broń od jego głowy. Ten automatycznie się odsunął, a ja cofnąłem się do banku, lekko się śmiejąc.
– Co tym osiągnąłeś? I czemu ty masz dwie bronie. – Spytał się siwowłosy, jak na nich spojrzałem. No tak, miałem broń w kaburze.
– Brak helki na 5 minut, a broń w rękach to atrapa. Nie chciałem mu nic robić, a to że się nabrali to inna sprawa. – Zobaczyłem podchodzącego funkcjonariusza, więc nie czekając na odpowiedź wyszedłem.
– Możecie wsiadać do samochodu, czekacie na zielone światło. Macie wolny odjazd, brak kolczatek i helki na 5 minut. – Powiedział, ja jedynie przytaknąłem i wróciłem do środka.
– Możemy wsiadać. – Ruszyli w stronę wyjścia, wyszedłem i spojrzałem jak są rozstawione jednostki, wsiedliśmy do samochodu. W głowie miałem plan na ucieczkę.
– Macie zielone. – Powiedział nam jakiś mundurowy po dłuższej chwili. Ruszyłem, w zakręt wjechałem driftem. Gdy radiowozy były jeszcze na tyle daleko, że mogłem wykonać sensowny ruch, zawróciłem.
Teraz jechałem w przeciwną stronę niż radiowozy, przyspieszyłem i wjechałem w uliczki. M4 nie jest samochodem dostosowanym do ciasnych uliczek, więc musiałem uważać. Jeździłem co chwilę skręcając, po dwóch minutach nie mieliśmy już radiowozów na ogonie, chodź w tle dalej było słychać dźwięk syren. Wyjechałem stamtąd dość szybko. Po dobrych 3 minutach zatrzymałem się 5 kilometrów dalej pod jakimś daszkiem, spojrzałem się na pasażerów.
Złotooki patrzał na mnie zdziwiony, twarzy bruneta nie mogłem zauważyć.
– Skąd ty go kurwa wziął David i czemu on jest w wszystkim tak podobny do Carbo!
– A poznałem go kiedyś i tak jakoś spotkaliśmy się dobry rok temu. – Powiedział, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Przecież, mówił mi że znamy się od lat, a że po jakimś wypadku (którego nie pamiętam oczywiście) straciłem pamięć i to już tak od prawie dwóch lat.
– Chodź na chwilę. – Spojrzał na mnie siwowłosy i wysiadł z samochodu. Ja wyłączyłem silnik i też wysiadłem zamykając samochód z przyzwyczajenia.
– No?
– Skąd znasz Davida? – zapytał.
– Miałem wypadek prawie dwa lata temu i prawie nic nie pamiętam, więc trudno powiedzieć. Ale z tego co mówił to poznaliśmy się kiedyś na wyścigach i że jesteśmy współlokatorami od 3 lat, czyli teraz w sumie 5. Ale po co ci to wiedzieć? – Byłem lekko zdziwiony.
– Spojrzałeś się zdziwiony na Davida. Ale pomyśl, jesteś bardzo podobny i to we wszystkim kurwa co nasz dawny znajomy Carbo, a David ma inną wersję, która mówi nam i inną która mówi tobie i to nie tak że mu nie ufam, ale po ostatnich dwóch latach dużo się zmieniło. – Faktycznie miał rację, było to mocno podejrzane.
-----------------------------
1143 słowa według wattpada
1065 słów według dokumentów google
HIH
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top