Rozdział czwarty - On? czy nie on...
Pov: Dante
– Niestety Dante, ale patrząc na ogół sytuacji, które miały miejsce. Razem z wszystkimi aktualnie tu będącymi podjęliśmy decyzje o... twoim zwolnieniu. Nie nadajesz się do czynnej służby, dużo razy było powtarzane abyś wziął urlop, dostawałeś nawet przymusowe urlopy i jeszcze miałeś iść do specjalisty, a tego nie zrobiłeś. Nie mogę cię trzymać na służbie gdy zagraża to twojemu zdrowiu i nie tylko. Zdaj odznakę i broń. Resztę zostaw w szafce. Pamiętaj, że coś się musi skończyć aby się co innego się zaczęło. Powodzenia w nowej drodze... – Spojrzałem na niego z łzami w oczach... Wstałem. Odłożyłem na biurko szefa odznakę jak i broń... Chwyciłem radio...
– czterysta dwanaśnie... status trzeci... Miłej służby wszystkim... – mruknąłem na radiu z łzami w oczach. Ruszyłem do wyjścia. – Zapamiętam...
Wyszedłem z biura. Zbiegłem szybko po schodach do szatni. Wzrok rozmazywał się przez łzy. Wszedłem do szatni i zacząłem się przebierać, zostawiłem wszystko to co musiałem. Po przebraniu wyszedłem z szatni i szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia. Ignorowałem wszystkie pytania co się stało. Wybiegłem z komendy. Wpadłem na jakiegoś chłopaka... Wywróciłem się. Syknąłem z bólu. Chłopak kucnął przy mnie.
– Hej... Nic ci nie jest? – Ten głos... nie... to nie może być prawda... mój mózg platał mi już fiigle... Przecież on nie żył, to był po prostu zbieg okoliczności...
– N-nic mi nie jest... – mruknąłem cicho. Spojrzałem na niego... Japierdole... Każdy dla mnie już wygląda jak on... Nie mogę...
– Dante?
– mhm... – Nie dziwiło mnie, że znał moje imię. Jednak większość osób w tym mieście, chociaż raz je słyszało.
– Chciałem z tobą porozmawiać. – Uśmiechnął się lekko. – Pomogę ci wstać, chodź.
Wstałem z jego pomocą... Chłopak popatrzył na mnie przez chwilę, po czym przytulił mnie bez słowa... Byłem zdziwiony... Wtuliłem się w niego... Jego dotyk uspokajał mnie tak samo jak Nicollo... nie rozumiałem tego... Przecież... to nie mógł być on...
– Dan... – Zauważyłem kątem oka Alexa. Stanął w drzwiach, chłopak się wycofał widząc, że z kimś się przytulam.
– Chcę z tobą porozmawiać... ale nie tutaj. Chcę z tobą porozmawiać... Wiem, że ci go przypominam... Pogadamy na spokojnie okej? – Rozpłakałem się gdy to powiedział... Miał rację, przypominał mi go w cholerę... Nie mogłem się uspokoić... Był zbyt podobny...
– B-bardzo g-go p-przypominasz. – Dalej płakałem, był tak bardzo do niego podobny...
– Wiem... Mówili mi to... chodź pogadamy...
...
– Nikodem. – Podał mi rękę... oczy znów mi się zaszkliły...
– Dante... – Chwyciłem jego rękę... podświadomość mi mówiła że to on... ale... to nie mógł być on... On nie żyje. Umarł z mojej winy dwa lata temu. Tylko i wyłącznie z mojej kurwa winy. Jakbym nie uwierzył w tamto zdjęcie i bym zauważył, że jest gorzej on by tutaj był. By kurwa żył.
– Um... wiem że to może się zdawać dziwne... słyszałem, że miałeś chłopaka... I według takiego siwego... którego imienia nie pamiętam, ja mogę nim być... nie jestem pewny ale jakoś by się to łączyło...
– Jak łączyło... – mruknąłem cicho, miał pewnie na myśli Erwina...
– Z tego co mi mówił ten Siwy to straciłeś chłopaka dwa lata temu. Według Davida z tego co mi mówił, to dwa lata temu miałem wypadek, w którym straciłem pamięć. Swoim znajomym mówił, że poznaliśmy się kiedyś a rok temu spotkaliśmy się ponownie... Każdemu mówi inną wersje... – Spojrzałem na niego zdziwiony... Faktycznie miał rację... Ale czy to mógł być on? Przecież...
– Ale... ja myślałem...
– Każdy tak myślał, nie mogę powiedzieć czy to na pewno jest tak jak mówię. Ale na pewnie są w policji jakieś DNA. Mogę poddać się badaniu, aby to sprawdzić... sam chce wiedzieć, czy nie jestem oszukiwany. – Spojrzałem na niego. Nie wiedziałem, czy wolałem żyć w przekonaniu, że Nicollo nie żyje, czy w nadziei, że stoi przede mną... Z jednej strony jakby się okazało, że to on to bym się cieszył... Jednak jak się okarze na odwrót... To załamie się jeszcze bardziej.
– Są... Na pewno są... N... Nicollo... był karany... więc na pewno coś jest... – Ledwo przez gadło przeszło mi imię chłopaka...
Przez dwa lata nie przepracowałem żałoby po nim w żaden możliwy sposób. Tkwiłem w niej, wracając do stanów, z którymi się zmagałem po śmierci matki... Tylko te teraz były jeszcze gorsze. W tamtych widziałem chociaż małe światło na to, aby było lepiej... aby odbudować wszystko i wrócić do normalnego życia... Teraz... teraz tego nie miałem... Każdego dnia coraz bardziej odczuwałem pustkę. Po jego śmierci czułem jakby ktoś wyrwał ze mnie to, co trzymało mnie niegdyś przy życiu. Ludzie mówili: "Czas leczy rany", ale... dla mnie czas zdawał się tylko pogłębiać ból, spowodowany jego stratą. Nie chciałem o nim zapominać, ale jednocześnie każda myśl bolała bardziej, niż faktycznie byłem w stanie znieść.
Nie byłem w stanie oderwać od niego wzroku... Jego słowa dzwoniły mi w głowie, niczym uciążliwy budzik...
– Nicollo... Jeśli to naprawdę ty... – wyszeptałem i nawet nie dokończyłem.
Bałem się kończyć. Nikodem patrzył się na mnie z mieszanką zrozumienia i nie pokoju, jakby sam nie wiedział co ma stać się dalej.
– Rozumiem, że to na pewno jest trudne... – zaczał cicho i powoli. Mówił to bardzo ostrożnie. Nie wiedziałem czy to przez to co siedziało mu teraz w głowie, czy przez to, że widział mój stan. – Ale... jesli to ja, chcę o tym wiedzieć... Chcę, abyś ty wiedział.
Nerwowo przegryzłem wargę. Miesiące temu wrócił mi nawyk samookaleczania swojego ciała, więc nie zwróciłem nawet uwagi na ból, który sobie przy tym zadałem. W głowie kłębiły mi się myśli o badaniach DNA, o wyleceniu z policji... I najważniejsze... czy ja na pewno chcę znać prawde. Próbowałem sobie wyobrazić... Co jeśli się okaże, że to nie on? Czy ja będę wstanie unieść taką wiadomość po tym jak dostałem nadzieje? A jeśli to on... jak miałbym wrócić do życiua, które już dawno uznałem za stracone?
– W czasie gdy będę czekał na wyniki badań... można spróbować się trochę poznać... Może sobie coś przypomne... – Powiedział patrząc na mnie...
Ja jedynie cicho mruknąłem. Wiedziałem że przez te kilka dni, będę balansował na krawędzi jeszcze bardziej niż dotyczas... Ale jednak wiedziałem, że muszę się na to zgodzić. Istaniała realna szansa, że to był on. Nie wiedziałem jak to odbudujemy, jeśli to faktycznie on... ani nie wiedziałem jak sobie poradzę, jeżeli okaże się, że nie jest to mój Nicollo...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1011 słów według dysku
1046 słów według wattpada
Tralalalala, ja nic nie wiem... A tak szczerze robi się ciekawie XDD
------------------------------------------
Jak zareaguje David jak się dowie, że Nikodem coś wie?
Jak zareaguje Dante jak się dowie że Nikodem to Nicollo? Jak odbudują dwa lata straconej relacji i czy uda się jakoś poskładać psychikę Dante?
--------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top