2. Przebieg waszego pierwszego spotkania cz. 1

Kakashi

Wreszcie wyrwałaś się spośród grona swoich znajomych. Czemu nie prrzyjaciół? Owszem, lubiłaś swoją klasę, ale czasami bywała naprawdę irytująca i głośna. No, bo ile można gadać w kółko o jednym i tym samym? Nie byłaś typową dziewczyną. Nie interesowały cię plotki o chłopakach, ładne stroje czy wymyślne fryzury. Byłaś w akademii i dla ciebie strój, w którym chodziłaś, powinien być praktyczny, a nie przykuwający uwagę. Jednak niestety nie przez każdego byłaś zrozumiana.

Dlatego ten wieczór postanowiłaś spędzić w ciszy i spokoju. To nie tak, że nie lubiłaś towarzystwa innych, ale dzisiaj potrzebowałaś chwili wolnego.

Z cichym westchnieniem usiadłaś na trawie pod jednym z drzew, a wybrane przez ciebie miejsce oferowało ci piękny widok na strumyk oświetlony przez promienie zachodzącego słońca. Bez dłuższego namysłu sięgnęłaś do torby i wyciągnęłaś z niej szkicownik i kilka farb, które akurat wzięłaś ze sobą. Uznałaś, że mogą ci się przydać i nie myliłaś się.

Po kilkunastu minutach spędzonych na uważnym i starannym malowaniu, spojrzałaś krytycznie na swoje dzieło i stwierdziłaś pod nosem.

- Nawet nie najgorzej.

Przymknęłaś oczy i wsłuchałaś się w cichy szum wiatru oraz świergot ptaków. Pogoda była idealna. Taka jaką lubiłaś najbardziej. Położyłaś się na trawie i jeszcze przez chwilę tak leżałaś. Dopiero po chwili otwarłaś oczy i wtedy oniemiałaś. Pewnie byś padła, gdyby nie to, że już leżałaś.

Szok był wypisany na twojej twarzy, gdy patrzyłaś na srebrnowłosego chłopaka, który siedział jak gdyby nigdy nic na jednej z gałęzi i przyglądał ci się z nad krawędzi książki. Kojarzyłaś go. Był to chłopak, który zawsze zajmował ostatnią ławkę, miał wiecznie znudzony wyraz twarzy i co najważniejsze, był bezdyskusyjnie najlepszy z was wszystkich z klasy, jeśli nie szkoły.

Wreszcie wstałaś i podparłaś się rękami pod boki i posłałaś mu oburzone spojrzenie.

- Długo mnie podglądasz Kakashi?- spytałaś poirytowana, choć zła mogłaś być wyłącznie na siebie i swoje niedopatrzenie.

- Ja ciebie? Byłem tu przed tobą.- odpowiedział ci spokojnie i tym razem patrzył na ciebie badawczo, a tobie zrobiło się niezręcznie. Na to nie miałaś co odpowiedzieć.

- To... mogłeś dać mi jakiś znak.- wysunęłaś naprawdę kiepski argument, ale na lepszy cię nie było stać, a nie chciałaś odpuścić.

- Mogłaś być bardziej spostrzegawcza.- czarnooki nadal nie odpuszczał.

Czyli oboje lubicie mieć ostatnie słowo...

- Ale ty...- nim skończyłaś, chłopak nagle zeskoczył z drzewa z cichym westchnięciem i bez słowa ruszył w stronę wyjścia z parku, a ty stałaś osłupiała. Nie mogłaś dać mu tak po prostu odejść! Podbiegłaś do niego i złapałaś za rękaw, a on obdarzył cię chłodnym spojrzeniem. Jednak ty je wytrzymałaś.

- Czego jeszcze chcesz?- spytał, znanym ci dobrze, odpychającym wręcz głosem.

Przełamałaś się w sobie i zdusiłaś swoją dumę.

- Kakashi, nie chciałam ci przeszkadzać i jeśli chcesz to pójdę sobie.- popatrzyłaś na niego i przez moment wydawało ci się, że przez jego twarz przemknął cień zaskoczenia.

A ty nie czekając na jego odpowiedź, uśmiechnęłaś się i pomachałaś mu na "do widzenia" i poszłaś w stronę swojego domu, zostawiając Kakashiego, nim on i tak zostawiłby ciebie.

Obito

Szłaś mijając już chyba setne drzewo na swojej drodze. I każde wyglądało zupełnie tak samo! Zupełnie nic nie podpowiadało ci, którędy powinnaś iść, aby wrócić z powrotem do wioski i do ciepłego miłego domku. A teraz chodziłaś niemal w nocy po ciemnym i niezbyt przyjaznym lesie.

Nagle do twoich uszu dobiegły pewne zagadkowe odgłosy. Nie potrafiłaś ich co prawda zidentyfikować, ale zgadywałaś, że okrzyki należą do jakiegoś młodszego chłopaka. Dopiero po chwili zrozumiałaś, że zapewne jest on jednym z młodych, jeszcze niedoszłych shinobi. Byłaś ciekawa jak mu idzie, dlatego wpadłaś na genialny pomysł.

Pójdziesz tam i go poobserwujesz! Z takim zamiarem ruszyłaś w stronę, z której zdawało ci się dochodziły odgłosy. I oczywiście nie byłabyś sobą gdybyś nie wpadła na coś twardego.

- Ała...- mruknęłaś cicho, łapiąc się za obolały nos. Zastanawiałaś się też kto wpadł na tak chory pomysł, żeby wybudować wioskę po środku czegoś takiego, gdzie każdy krok może równać się z takim niebezpieczeństewem jakim jest upadek czy zderzenie się z drzewaem, jak to miało miejsce przed chwilą.

Kiedy wreszcie skończyłaś się nad sobą użalać, dotarło do ciebie, że nie słyszysz już żadnych odgłosów, które mogłyby wskazywać na bliską obecność kogokolwiek poza tobą.

"Może się wreszcie zmęczył i wrócił do wioski? W końcu jest już późno."

Przeszło ci na myśl i zadrżałaś lekko, gdy poczułaś na skórze zimny powiew wiatru. Nie wzięłaś żadnej bluzy ani nic, ale nie planowałaś spędzać tutaj nocy!

- Co tutaj robisz? Nie powinnaś być już w domu?- usłyszałaś nagle czyjś głos za swoimi plecami.

Odwróciłaś się gwałtownie i cofnęłaś w popłochu, co jak się okazało, było błędem, gdyż w następnej chwili wylądowałaś na twardej ziemi. Jednak nim zdążyłaś wydać z siebie kolejny jęk w ciągu ostatnich minut, zobaczyłaś kilkuletniego chłopaka, który zaraz kucnął przy tobie.

- Strasznie cię przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć, naprawdę mi przykro.- zaczął tłumaczyć się pospiesznie i wyglądał na szczerze przejętego, co było dla ciebie conajmniej dziwne. Przecież nawet się nie znaliście.

Jednak nie chcąc go martwić zaprzeczyłaś ruchem dłoni i uśmiechnęłaś się lekko.

- Nic się nie stało, po prostu straszna ze mnie niezdara.- przyznałaś się, jednocześnie drapiąc lekko po karku. Zaś gdy podniosłaś wzrok w górę, zobaczyłaś wyciągniętą w twoim kierunku dłoń brązowowłosego. Chętnie przyjęłaś pomoc i ponownie stanęłaś na nogi.

- Na pewno nic ci nie jest?- jeszcze raz spytał ciemnooki, a tobie zrobiło się nieco dziwnie, że tak się o ciebie martwi. Chociaż z drugiej strony to było też całkiem miłe z jego strony.

- Wszystko w porządku.- zapewniłaś z uśmiechem.

- Całe szczęście.- odetchnął chłopak, ale zaraz ożywił się i uśmiechnął szeroko.- A tak w ogóle, jestem Obito Uchiha. A ty?- przedstawił się, a następnie spojrzał na ciebie wyczekująco.

- (Y/N). Miło cię poznać Obito.- powtórzyłaś imię nowego znajomego, aby mieć pewność, że je zapamiętasz.

- Wzajemnie.- byłaś zaskoczona, ile czarnooki ma w sobie optymizmu. To było niemal nie do pomyślenia. A jednak...

Nagle wpadłaś na pewien pomysł. Skoro już spotkałaś tutaj kogoś, to czemu by tego nie wykorzystać?

- Obito?

- Tak?- spojrzał na ciebie ciekawy.

- Mógłbyś... pokazać mi jak stąd dojść do wioski?- spytałaś lekko zażenowana, spodziewając się, że zaraz zostaniesz wyśmiana lub coś w tym stylu. Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego młody Uchiha pokiwał energicznie głową

- Jasne. Chodź ze mną. Tym razem postaram się nie zrobić ci żadnej krzywdy.- zażartował, po czym oboje się zaśmialiście, a następnie ruszyliście... gdzieś przed siebie. Jednak w pewnym momencie Obito odezwał się,  wyrywając cię z zamyślenia.- Proszę (Y/N). Przynajmniej trochę się ogrzejesz.- dopiero po chwili dotarło do ciebie, że wyciąga w twoją stronę swoją bluzę.

Po krótkim wachaniu przyjęłaś ją i uśmiechnęłaś się z wdzięcznością. Coś czułaś, że to może być początek nowej przyjaźni.

Gai

To był dopiero drugi tydzień szkoły, a ty już miałaś dosyć. Wolałabyś teraz być na dworze i robić to co normalne dzieci w twoim wieku, czyli jednym słowem- poszaleć. A zamiast tego siedziałaś już trzecią godzinę w jednej i tej samej klasie i nawet już nie udawałaś, że słuchasz tego co ma wam do przekazania nauczyciel. To było takie nudne...

Zerknęłaś z nadzieją na zegar wiszący na ścianie i z ulgą stwierdziłaś, że do długiej przerwy zostało niecałe pięć minut. Tyle dasz radę chyba wytrzymać. Tym razem wyjrzałaś za okno na korony drzew widniejące za szybą. Jednak to nie wydało ci się zbytnio ciekawe więc skierowałaś wzrok w dół. I ku swojemu zaskoczeniu zauważyłaś tam czarnowłosego chłopaka, który był chyba w podobnym wieku co ty. I może nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie to, że biegał dookoła waszego boiska treningowego, a za nim powiewał biały kawał materiału z wyraźnie napisanym hasłem.

Chłopak od razu przykuł twoją uwagę, jednak w przeciwieństwie do innych, nie zamierzałaś wytykać go palcem. Za to już wiedziałaś co będziesz robić na przerwie.

I już z pierwszym dźwiękiem dzwonka, wybiegłaś pędem z klasy, zupełnie nie przejmując się tym, że nauczyciel nawet jeszcze nie skończył lekcji. I tak nie mówił nic ciekawego... chyba. A zresztą, miałaś teraz ważniejsze sprawy na głowie.

Wybiegłaś na dziedziniec i przystanęłaś przy grupce stojących już tam chłopaków, którzy najwidoczniej mięli niezły ubaw z całej rozgrywającej się na waszych oczach sytuacji. Jednak wiedziałaś, że możesz się od nich czegoś dowiedzieć, dlatego też wtrąciłaś się do ich rozmowy.

- Kto to jest?- patrzyłaś w stronę czarnowłosego, który zauważalnie tracił już siły. Mimo to uparcie biegł dalej.

- To? Kretyn, który nie zdał nawet egzaminu wstępnego, a teraz odgrywa tu jakieś cyrki.- prychnął z pogardą twój rozmówca, który nawet nie pofatygował się, aby ściszyć głos, by tamten nie mógł dosłyszeć słów skierowanych pod swoim adresem.

Dlatego właśnie ty dla odmiany postanowiłaś go jakoś zdopingować!

- A ja uważam, że jest po prostu zdeterminowany.- odpowiedziałaś pewnie, a zaraz potem zrobiłaś coś całkiem typowego dla siebie czyli krzyknęłaś na cały plac.- Dasz radę! Dobrze ci idzie!

Niestety twoje słowa przyniosły więcej szkody niż pożytku, gdyż chłopak słysząc nagły okrzyk w jego kierunku, odwrócił się zaskoczony, a że już prawie szedł zamiast biec, potknął się i upadł na ziemię, co ci dwaj koło ciebie skwitowali śmiechem.

Za to ty przestraszyłaś się i podbiegłaś do czarnowłosego.

- Hej, wszystko w porządku?- spytałaś, dobiegając do niego.

Za to on, gdy tylko zorientował się, że mu się przyglądasz, poderwał się z ziemi i uśmiechnął nieco sztucznie.

- Oczywiście, że tak. Chociaż... nie udało mi się wypełnić mojej samoreguły.- przy drugim zdaniu dziwnie sposępniał, a ty tylko przekrzywiłaś lekko głowę, nie za bardzo rozumiejąc o czym on konkretnie mówi. Jednak coś powiedzieć musiałaś.

- Wiesz... jestem pewna, że następnym razem ci się uda.- uśmiechnęłaś się do niego, a on spojrzał na ciebie zaskoczony twoimi słowami. Jednak zaraz potem i on odwzajemnił przyjazny gest.

- Tak właśnie będzie. To obietnica!

Zaś tobie nie pozostało nic innego, jak potwierdzić ruchem głowy i ze szczerym uśmiechem.

Minato

Stałaś wpatrzona w szybę, a w zasadzie na to, co znajdowało się za nią. Tak długo czekałaś na nową edycję i wreszcie jest! Teraz tylko pozostawało zasadnicze pytanie, skąd niby wytrzasnąć na to pieniądze? Ale byłaś pewna, że coś uda ci się wymyślić.

Otworzyłaś torbę przewieszoną przez ramię i zaczęłaś usilnie szukać w niej portwela. Jednak jak na złość, nigdzie go nie było! Nie byłaś tylko pewna czy po prostu nie wzięłaś go z domu, czy jesteś tak ułomna i nie możesz go znaleźć w swojej własnej torebce.

Jakkolwiek by nie było, wreszcie odpuściłaś i ze smętną miną ruszyłaś w dalszą drogę. A w zasadzie, taki był twój plan, ale zanim zdążyłaś zrobić choćby jeden krok, nagle poczułaś, że ktoś wpada wprost na ciebie, a ty pod wpływem tej siły zachwiałaś się mocno i z pewnością wylądowałabyś na ziemi, gdyby nie czyjaś ręka chwytająca cie za nadgarstek i tym samym prawdopodobnie ratująca cię przed upadkiem.

Jednak nie to w tej chwili się dla ciebie liczyło. O nie! Nie dość, że ktoś miał czelność tak po prostu na ciebie wpadać, to jeszcze teraz narusza twoją przestrzeń osobistą. Tak to nie będzie!

- Hej, trzymaj ręce przy sobie ty...!- jednak zamilkłaś, gdy tylko odwróciłaś się i spojrzałaś wprost w niebieskie tęczówki nieznajomego.

Zaś on widząć twoją złowrogą minę i poirytowany głos, niemal od razu spełnił twoje rządanie i puścił twoją rękę, dodatkowo unosząc dłonie w górę w pokojowym geście, jakby chciał udowodnić, że już jest grzeczny i nic nie robi.

- Wybacz mi, to był wypadek.- odezwał się do ciebie i uśmiechnął przepraszająco, a następnie odwrócił głowę i posłał groźne spojrzeniu dwóm chłopcom, którzy jak się domyślałaś, byli sprawcami tego całego zajścia.

Zaś twoja cała złość zniknęła w momencie, gdy tylko zobaczyłaś uśmiech blondyna. No po prostu nie mogłaś się na niego gniewać.

- W porządku. To ja przepraszam. Nie powinnam była krzyczeć.- przyznałaś już spokojniej, spuszczając wzrok nieco w dół.

- Nic nie szkodzi. Miałaś prawo być zła.- odparł pośpiesznie niebieskooki, zaś potem między wami nastała dosyć niezręczna cisza. Chyba żadne z was nie wiedziało co teraz właściwie powiedzieć. W końcu jednak chłopak podniósł na ciebie nieco nieśmiały wzrok i zaczął niepewnie, jakby w obawie, że zaraz mu przerwiesz.- To może... w ramach przeprosin dasz się wyciągnąć na ramen?

Widziałaś, że stresuje go twoja odpowiedź, więc uśmiechnęłaś się lekko.

- Bardzo chętnie.- odparłaś i stwierdziłaś, że potem będziesz się martwić brakiem portfela.- A jeżelli by cię to interesowało, to nazywam się (Y/N).- zażartowałaś i wyciągnęłaś dłoń w stronę blondyna, który z początku nie był pewien co powinien powiedzieć, ale w końcu z lekkim wachaniem chwycił za twoją dłoń. Pomyślałaś, że może boi się, że znów na niego nakrzyczysz. A przecież nie miałaś tego w planach... tym razem.

- Minato Namikaze. Miło cię poznać.- odparł z delikatnym uśmiechem, który twoim zdaniem ewidętnie do niego pasował.- To co, idziemy?- spytał, a ty skinęłaś pewnie głową.

Madara

Ostatnie co pamiętałaś to to, że ukrywałaś się w ciemnej jaskini, a trzech członków twojego klanu poszło sprawdzić teren. Ty miałaś zaczekać i w razie gdyby coś cię zaniepokoiło lub wzbudziło twoją czujność, bezzwłocznie powiadomić o tym resztę.

Osobiście uważałaś te wszystkie niekończące się walki za głupotę i stratę czasu. No bo niby czemu miałabyś mieć spór z człowiekiem, którego nigdy wcześniej na oczy nie widziałaś? Ale niestety twoje zdanie niewiele się tu liczyło. I mimo iż miałaś dopiero (ilość) lat, musiałaś już brać udział w czasami naprawdę niebezpiecznych zadaniach. Jednak starałaś się nie narzekać i doceniać to co dało ci życie.

Tak więc siedziałaś przyczajona za jednym z kamieni, jednocześnie obserwując sytuację na zewnątrz, gdy tu nagle ni stąd ni z owąd poczułaś uderzenie w tył karku, po którym obraz ci się urwał i straciłaś przytomność.

Zaś teraz właśnie dochodziłaś do siebie i powoli docierało do ciebie, że już nie znajdujesz się w jaskini, a jakimś obcym i ciemnym miejscu. Odruchowo chciałaś sięgnąć po kunai ukryty pod ubraniem, ale z niemałym zdziwieniem oraz narastającym strachem, stwierdziła, że nie możesz ruszać rękoma, gdyż masz je dość mocno związane.

- Co jest?- spytałaś sama siebie i ponownie próbowałaś wyswobodzić dłonie, ale i tym razem poniosłaś klęskę. Jednak nie to cię zdziwiło, a to co stało się po chwili.

- Nie wysilaj się. To na nic.

Gdy usłyszałaś obcy ci głos, momentalnie cała się spięłaś.

"Co tu się wyprawia? Gdzie ja w ogóle jestem? I kto to mówił?"

Takie oto pytania zaprzątały twoją głowę. Jednak chwilowo mogłaś uzyskać odpowiedź tylko na jedno z nich. Podniosłaś się do siadu, co wyszło ci nieco nie zgrabnie z powodu rąk związanych z przodu. Ale gdy wreszcie ci się to udało, podniosłaś wzrok i twoim oczom ukazał się młody chłopak o ciemnych włosach sterczących na niemal wszystkie strony świata. Jednak to nie jego fryzura cię zaintrygowała, a spojrzenie czarnych, niczym noc, oczu. Jego wzrok był chłodny i przenikliwy, ale nie odczułaś by niósł w sobie groźbę.

- Gdzie...gdzie tak właściwie jesteśmy?- spytałaś niepewnie. W końcu jeszcze nie wiedziałaś czego masz się po nim spodziewać.

Chłopak westchnął cierpiętniczo i skrzyżował ręce na piersi jakby zmęczony i poirytowany faktem, że to właśnie jemu przypadł ten wątpliwy zaszczyt tłumaczenia ci wszystkiego. Przynajmniej ty tak to właśnie odbierałaś.

- Aktualnie jesteś zakładniczką naszego klanu. Więc nie radziłbym ci robić niczego głupiego.- ostrzegł cię na co ty tylko uniosłaś związane dłonie w górę, tak jakby wcześniej ten szczegół umknął jego uwadze.

- Z tym raczej nie wiele zrobię.- zauważyłaś, choć w rzeczywistości wcale nie było ci do śmiechu. Jak to "byłaś zakładniczką"? Co to konkretnie dla ciebie oznacza? Coś czułaś, że wpadłaś w niezłe bagno.

Jednak nagle twoje rozmyślania przerwał ciemnowłosy.

- W zasadzie to i bez związania nie byłabyś żadnym wyzwaniem.- stwierdził zaczepnie, a ty posłałaś mu oburzone spojrzenie.

- Nie nabijaj się ze mnie w takiej chwili!

- A to czemu? Dałaś się podejść gorzej niż czterolatek.- tamten nadal stał przy swoim, tym razem uśmiechając się zaczepne.

Jednak nim zdążyłaś jakkolwiek odparować słowny pocisk, do pomieszczenia wszedł jakiś obcy ci mężczyzna i zwrócił się krótko do chłopaka.

- Madara.

Ciemnowłosy od razu zrozumiał przekaz i odwrócił się w stronę wyjścia.

Czyli tak miał na imię twój nowy znajomy i jednocześnie ten, który zgotował ci taki los.

Z lekką obawą podniosłaś wzrok na starszego mężczyznę, który przyglądał ci się z nieukrywaną wrogością. Coś nie widziałaś tego za dobrze.

Sasori

Zapowiadał się naprawdę piękny dzień. Wstałaś wcześnie rano wraz z jasnymi promieniami słońca. Lubiłaś to robić. Nigdy nie rozumiałaś ludzi, którzy potrafili przespać pół dnia. Dla ciebie to byłaby strata czasu. A wolałaś go jakoś lepiej wykorzystać.

Tak więc pośpiesznie ubrałaś się, umyłaś i zbiegłaś na dół po kilkunastu stopniach. Już miałaś przywitać się z rodzicami, gdy w progu zatrzymał cię widok pewnej osoby. Była to starsza, dość niskiej budowy siwowłosa kobieta. Nie wiedziałaś, że mięliście mieć dzisiaj gości.

Ale to wcale ci nie przeszkadzało. Uśmiechnęłaś się szczerze i skłoniłaś lekko głowę w oznace szacunku.

- Dzień dobry pani. Nie miałam pojęcia, że ktoś jest w domu. Wtedy zeszłabym szybciej i...- zaczęłaś się pośpiesznie tłumaczyć, ale kobieta ci przerwała.

- Nic nie szkodzi drogie dziecko. Sama prosiłam twoich rodziców aby cię nie budzili.

Od razu polubiłaś tę staruszkę. Wydała ci się bardzo miła, tylko...nadal nie miałaś pojęcia czego tak właściwie chce. I chyba domyśliła się tego z twojej miny, na co wskazywały jej kolejne słowa.

- Pewnie jesteś ciekawa co tutaj właściwie robię. Mówiąc krótko, chciałabym ci kogoś przedstawić.

Tym to staruszka cię zaciekawiła. Szybko zjadłaś śniadanie i byłaś gotowa do drogi. Szłyście stosunkowo niedługo, ale i tak zdążyłaś się dowiedzieć, że kobieta nazywa się Chijo i że planuje poznać cię ze swoim wnukiem, który akurat jest w twoim wieku.

Wreszcie stanęłyście przed domem, w którym mieszkała starsza kobieta. Otwarła drzwi i gestem zaprosiła cię do środka. Bez namysłu wykonałaś jej polecenie. Już nie mogłaś doczekać się spotkania ze wspomnianym po drodze chłopakiem! Podekscytowana podążyłaś za Chijo w głąb mieszkania.

I już po chwili twoim oczom ukazał się siedzący przy stole czerwonowłosy chłopak, który nawet nie raczył podnieść na was wzroku z nad tego... co właśnie robił. Przybrałaś jeden z najsympatyczniejszych uśmiechów jaki miałaś w swojej kolecji i podeszłaś do niego.

- A więc...to ty jesteś Sasori, tak?- spytałaś, aby jakoś zacząć rozmowę, bo z tego co zauważyłaś, tamten się do tego nie rwał.

Jednak twoje próby zostały w zupełności zignorowane, co wcale cię nie zniechęciło. Wręcz przeciwnie. Chijo ostrzegała, że może nie być łatwo, ale to nawet lepiej. Przynajmniej miałaś przed sobą jakieś wyzwanie.

- Marionetka?- spytałaś, zaglądając czerwonowłosemu przez ramię, co widocznie niezbyt mu odpowiadało, bo westchnął cicho i po raz pierwszy się odezwał.

- Czyli to o nią było to całe zamieszanie?- spojrzał na ciebie krytycznie, ale nie zrobiło to na tobie wrażenia. W przeciwieństwie do jego słów.- Zwykła strata czasu.

Po tych słowach jakby nigdy nic, wstał od stołu i bez słowa ruszył w stronę drzwi, zostawiając cię osłupiałą.

Szira

Szłaś ulicami Suny spokojnym, choć nieco przyśpieszonym krokiem. Miałaś z góry obrany cel i nie chciałaś, aby cokolwiek po drodze cię rozpraszało. Ręką jeszcze raz powędrowałaś do typowej torby shinobi, którą niedawno dostałaś w prezencie. Jednak rzecz jasna nie miałaś tam jeszcze żadnej broni. W końcu kto dałby ją dziecku, które jest dopiero na drugim roku akademii? Co innego na zajęciach, ale... nie na stałe. Jeszcze nie teraz. W tym też wypadku miałaś tam jedynie zwój ze wczorajszej lekcji oraz małe co nieco, na wypadek gdybyś zgłodniała podczas treningu. No, a kompletu dopełniała oczywiście butelka wody, bez której nikt rozsądny się nie ruszał. W końcu byliście po środku pustyni.

W każdym razie byłaś już niedaleko bramy wioski, gdy nagle do twoich uszu dobiegły głosy dwóch chłopców, których znałaś dość dobrze...niestety. Byłaś razem z nimi w klasie i zdążyłaś się przekonać, że ich obecność zwiastuje kłopoty. Na nieszczęście, dla kogoś. 

Westchnęłaś cicho i zastanowiłaś się,  kogo tym razem obrali za swój cel. Jak to często bywało ciekawość przeważyła szalę i poszłaś sprawdzić, co takiego się dzieje. Choć w głębi czułaś, że w grę nie wchodzi tu zwykła ciekawość, a coś więcej.

Wyszłaś zza rogu najbliższego domu i od razu w oczy rzucili ci się dwaj znani ci bliźniacy, którzy stali nad młodszym, szarowłosym mającym mur tuż za swoimi plecami. Widziałaś, że chłopak miał ochotę po prostu stamtą zniknąć, ale tamci nie pozwalali mu się nawet ruszyć.

- No dalej, udowodnij, że Kage się mylił, nie przyjmując cie do akademii. Pokaż, co takiego potrafisz.- prowokował go jeden ze starszych, a zaraz zawtórował mu drugi, z tym, że jego ton był dużo bardziej pogardliwy.

- Żartujesz? Niby co miało by ci pokazać takie beztalencie?

Zacisnęłaś lekko pięści i postanowiłaś się wreszcie wtrącić. Zaintrygował cię wzrok szarowłosego, który pomimo bolesnych słów był spokojny, choć nieco posmutniały, ale nie wyczuwałaś w nim najmniejszej oznaki złości czy wrogości.

Ruszyłaś w ich stronę i nim jeszcze dotarłaś do nich, odezwałaś się na tyle głośno by cię usłyszęli.

- No co wy? Wasz poziom jest aż tak niski, że musicie wyzywać młodszych od siebie?- twój głos był wręcz wyzywający, aby uwaga tamtych skupiła się na tobie, a nie na brązowookim.

Zaś jeden z bliźniaków prychnął tylko i odezwał się.

- Nie bądź śmieszna. On...

- Wiesz co? Masz rację. On byłby od was lepszy. Zazdrośni, co?- uśmiechnęłaś się wrednie. Wiedziałaś, że mogłaś sobie na to pozwolić, bez obawy, że cię zaatakują. Byłaś jedną z najlepszych w klasie i w ciągu kilkunastu minut obaj by leżeli na ziemi.

Tak jak przypuszczałaś, obaj zdusili w sobie słość i zmyli się jak niepyszni. Zaś przy murze została tylko wasza dwójka. Odwróciłaś się i podeszłaś do młodszego od siebie.

- Wybacz za nich. Wszystko w porządku?

Szarowłosy skinął głową i odpowiedział cicho.

- Tak, dziękuję bardzo.

- Nie ma sprawy.- po tych słowach przyjrzałaś mu się uważniej i po chwili zrozumiałaś skąd go kojarzysz. Był tym chłopcem, którego nie przyjęli do akademii z powodu braku predyspozycji do ninjutsu. Jednak widziałaś w nim determinację i potencjał, więc nim zdążyłaś się nad tym porządniej zastanowić, zaproponowałaś.- Akurat szukam drugiej osoby do ćwiczeń. Chciałbyś może mi pomóc?

Brązowooki po usłyszeniu tych słów, patrzył na ciebie w szoku nie wiedząc co powiedzieć. Dlatego wyręczyłaś go z tego obowiązku i złapałaś delikatnie za rękę, po ty by pociągnąć w stronę bramy.

- Chodź, będzie fajnie.- zachęciłaś go, ale czułaś, że nie musisz mu tej propozycji dwa razy powtarzać.

No i oto pierwsza część! Co o niej sądzicie? Może być?

Mi osobiście najbardziej podoba się historia z Minato, bo jakoś odwzorowuje jego charakter. Przynajmniej moim zdaniem.

A wedłóg kto wyszedł najlepiej? Kogo chatakter uchwyciłam tak w miarę, a u kogo co poprawić? Byłabym ogromnie wdzięczna za wasze porady i opinie.

A teraz do zobaczenia w części drugiej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top