Spotkanie po latach (Hidan x Reader)

Wsłuchałaś się w szum drzew oraz odgłos kroków po żwirowej drodze. Były to bowiem jedyne dźwięki, które dochodziły do ciebie, co zresztą było ci na rękę. Wracałaś bowiem ze swojego rutynowego spaceru po gęstym lesie, który otaczał twoją wioskę.

Lubiłaś to miejsce, choć czasami wiało z niego nudą, a ty potrzebowałaś się od czasu do czasu wyszaleć. W tym też pomagały ci brane na czarno zlecenia. Te, które z jakiegoś powodu odrzucili shinobi, lub kogoś po prostu nie było na nie stać. Dla ciebie pieniądze nie grały roli. Liczyła się przede wszystkim dobra zabawa.

Mówiąc krótko, byłaś najemniczką. Jednak w Wiosce Gorących Źródeł nie musiałaś obawiać się wydania w ręce władz. W zasadzie mieszkańcom było na rękę, że mają się do kogo zwrócić w razie problemów. Miałaś w końcu jedną zasadę. Nigdy nie atakowałaś tutejszych. Żyliście więc w swojego rodzaju symbiozie i sprawdzało się to nienajgorzej.

Jednak dziś wracałaś tam poddenerwowana, ponieważ w lesie natrafiłaś na ślady kręcących się w pobliżu obcych. A to często oznaczało kłopoty. Zwłaszcza kiedy ci obcy okazywali się być shinobi. W końcu kto inny wybrałby drogę przez gąszcz drzew, kiedy do dyspozycji miał znacznie wygpdniejszą, ubitą drogę?

Pozostawało więc pytanie, kogo niosło do twojej wioski?

Jedno było pewne. Jeśli ci się nie spodobają, to dzisiejszy wieczór nie okaże się taki nudny jak przypuszczałaś.

Z tą też myślą przekroczyłaś pewnym krokiem bramę wioski. Może i nie była ona jedną z ukrytych wiosek, lecz i tak zdecydowano się na postawienie straży, by kontrolowali oni nowo przybyłych.

Nie przypuszczałaś, by mogli ci oni powiedzieć coś interesującego, ale i tak do nich podeszłaś. Można powiedzieć tak "proforma".

- Mieliśmy jakichś podejrzanych gości pod moją nieobecność?- zapytałaś jednego ze strażników, nie siląc się na zbędne twoim zdaniem uprzejmości czy też powitania.

Obaj mężczyźni spojrzeli najpierw po sobie, a następnie starszy z nich skierował wzrok wprost na ciebie. Widziałaś w nim czający się strach i niepewność, co mówiło już samo za siebie.

Była jasne, że ciemnowłosy nie boi się ciebie. W końcu wszyscy mieszkańcy wioski znali twoją niepisaną zasadę. Dlatego też, przyczyną zdenerwowania twojego rozmówcy, mogli być wyłącznie niepokojący go obcy.

- Cóż, kazali nam milczeć, więc raczej nie mają dobrych zamiarów. Było ich dwóch i mieli na sobie dziwne, czarne płaszcze. Mówili, że szukają noclegu.- niemal zaraportował ci mężczyzna, co jakiś czas rozglądając się nerwowo w obawie czy aby ktoś go nie usłyszy. Nie umknęło to twojej uwadze, dlatego też posłałaś w jego kierunku nieco drapieżny uśmiech. Każdy wiedział co on oznacza. Kłopoty, ale jedynie dla tych, którzy ci się nie spodobali.

- Jasne. Nie musisz się nimi dłużej przejmować. Rozmówię się z nimi osobiście.- zapowiedziałaś z niekrytym zadowoleniem.

Następnie zaś nie zwlekając dłużej, skierowałaś się w stronę stojącej na obrzeżach wioski gospody. Przypuszczałaś, że skoro mężczyźni chcieli pozostawić swoją wizytę w tajemnicy, to szukanie ich w tak popularnych turystycznie miejscach jak gorące źródła, mijało się z celem.

Dotarcie do celu nie zajęło ci zresztą wiele czasu i już po chwili czekałaś przyczajona na dachu budynku. Pozostawało już tylko namierzyć nieproszonych przybyszów, co jak się okazało, było prostsze niż przypuszczałaś. Powodem były dość głośne skargi jednego z twoich celów...znaczy poszukiwanych shinobi. Miałaś wrażenie, że skądś go kojarzysz, ale nie zamierzałaś sobie tym teraz zaprzątać głowy. Pewnie to i tak tylko złudzenie.

Teraz ważnieksze było co innego. Polowanie właśnie się rozpoczęło.

Złożyłaś kilka pieczęci, po których twoje (kolor) tęczówki, nabrały jeszcze bardziej wyrazistego odcieniu. Momentalnie świat wokół ciebie niejako zwolnił, a ty poczułaś charakterystyczny napływ energii. Byłaś gotowa.

Przykucnęłaś na samym skraju dachu, wiedząc że pod tobą znajduje się taras prowadzący do pokoju zajmowanego przez nieproszonych gości. Zaś po szerokim łuku światła, który padał na podwórze zakładałaś, że drzwi musiały być conajmniej uchylone.

Bezszelestnie więc wyciągnęłaś parę kulek z dymem, jaki miał zagwarantować ci wejście z rozmachem. Co więcej liczyłaś na to, że zdezorientuje on twoich przeciwników choć na pierwszych kilka sekund.

Nie tracąc już dłużej czasu, wdrożyłaś swój plan w życie i w chwili gdy niewielkie przedmioty uderzyły o drewnianą podłogę, zaciągnęłaś na nos czarną maskę, która zasłaniała dolną część twojej twarzy, po czym zeskoczyłaś w dół. Wylądowałaś na nieco ugiętych nogach, ale w tej samej chwili byłaś zmuszona do wykonania uniku, gdyż zaledwie sekundę później w miejsce gdzie przed chwilą stałaś uderzyło coś czarnego, z grubsza przypominającego linę.

Czyli to tyle jeśli chodzi o twój element zaskoczenia.

No nic. Przynajmniej tym razem nie trafili ci się amatorzy i przysporzą choć trochę zabawy. Ale jak dobrzy by nie byli, wygraną miałaś w kieszeni.

Nie było szans byś to przegrała. W końcu widząc następny ruch przeciwników, miałaś ich podanycn na tacy.

Uśmiechnęłaś się pod nosem i biegiem rzuciłaś się wprost w kłęby powoli opadającego dymu. Po drodze wykonałaś jedno czy dwa salta, mentalnie widząc przypuszczane z kilku sekundowym opóźnieniem ataki. Zastanawiał cię fakt, że do walki nie przyłączył się drugi z mężczyzn. Zamiast tego wykrzykiwał jedynie co raz to nowsze groźby pod twoim adresem.

Irytował cię tym, co sprawiło, że to właśnie on został twoim pierwszym celem. Nim nieznajomy się spostrzegł, znalazłaś się tuż przy nim i jedną ręką złpałaś za poły jego płaszcza, w drugiej ściskając gotowy do użynia kunai, kiedy mastępne słowa szarowłosego wprawiły cię w osłupienie.

- No proszę. Kopę lat Bôdo.

Pod wpływem szoku rozluźniłaś swój chwyt, a na twarzy malowało się najczystrze zaskoczenie.

W końcu tylko jedna osoba zwracała się do ciebie w ten sposób. I naprawdę tego nieznosiłaś. Zwłaszcza, że po upływie kilku lat, to określenie ani trochę nje pasowało do twojej osoby.

Nagle jednak twoje rozmyślania zostały przerwane przez zaciskający się wokół szyi oraz dłoni uścisk. Widocznie przeciwnik nie zawachał się wykorzystać twojego roztargnienia na własną korzyść.

Spróbowałaś się wyszarpnąć, ale brutalne zderzenie ze ścianą, które zafundował ci zamaskowany shinobi, zamroczyło cię i dostatecznie zniechęciło do tego pomysłu. Jak przez mgłę dosłyszałaś też słowa wypowiedziane przez obcego mężczyznę.

POV. 3 osoba

- Przynajmniej mógłbyś choć raz udawać, że się na coś przydajesz.- były one skierowane do osoby jego partnera, który mruknął coś poirytowany, a następnie odezwał się, ignorując poprzednią wypowiedź zielonookiego.

- Daj spokój i wypuść ją wreszcie. Znamy się.

- I dlatego próbowała cię zabić?- odparł sceptycznie starszy, posyłając w kierunku wciąż związanej dziewczyny.

- Błagam cię. Każdy kogo spotykam tego próbuje, ale z marnym skutkiem.- odparł z kpiną w głosie, tak jakby to co właśie stwierdził, nie miało żadnego znaczenia. Nie poprzestał jednak na tym, gdyż zaraz dodał jeszcze wskazując oskarżycielsko palcem na swojego rozmówcę.- Nawet ty, draniu.

- Tylko kiedy wchodzisz mi w drogę.- odparł zupełnie nieporuszony tym zarzutem brązowowłosy.

Z kolei lawendowooki zerknął w kierunku leżącej na ziemi podduszonej dziewczyny i zdecydował się na inną strategię, która znając partnera, odniesie więlszy skutek.

- Nic ci nie przyjdzie z załatwienia jej.- rzucił niby obojętnie i ze zrezygnowaniem pokręcił głową, gdy zauważył, że jego słowa odniosły zamierzony efekt, a zielonooki wreszcie puścił swoją zdobycz.

Młodszy widząc to, podszedł do, na wpół świadomej, dziewczyny i przykucnął nieopodal. Szturchnął ją też lekko by zwrócić na siebie jej uwagę.

POV. 1 osoba

Powoli zaczynałaś dochodzić do siebie, a głosy dochodzące do twojej osoby stawały się wyraźniejsze z każdą sekundą. To nie tak, że do ogłuszenia cię potrzeba było tak niewiele, ale jeden z zaatakowanych mężczyzn okazał się zaskakująco silny. A tego pod uwagę nie wzięłaś.

Jednak to nie on zaprzątał teraz twoją uwagę. Gdy tylko otworzyłaś oczy, niemal tuż nad sobą zobaczyłaś pochylonego szarowłosego, który posyłał ci złośliwy uśmiech. Mimo to w jego oczach dało się dostrzec skrywaną radość z waszego spotkania.

Domyślałaś się zresztą, że przyczyną jego dobrego humoru może być wykwitły na twojej twarzy rumieniec, który towarzyszył Ci zawsze gdy tylko przebywałaś w towarzystwie pewnego szarowłosego o ciętym języku i trudnym charakterze. Twojego starego przyjaciela. Tylko przyjaciela. Nic więcej was nie łączyło. Nie to żebyś nie chciała. Jednak miałaś okazję poznać Hidana na tyle, by wiedzieć, że nie jest to kandydat na poważny związek. A byłaś typem osoby hołdującej zasadę "jeśli nie on to nikt".

- I czego się tak szczerzyrz kretynie? Gdyby nie twój partner to skończyłbyś z dziurą w...

- Też miło cię widzieć.- przerwał ci lawendowooki zupełnie nie zrażony twoimi słowami.

Choć w połączeniu z jego uśmiechem, równie dobrze mogło to oznaczać "Jesteś taką samą zołzą jak parę lat temu". I takie powitanie z jego strony wcale by cię nie zaskozyło.

Może właśnie dlatego potrafiliście znaleźć ze sobą wspólny język? Oboje bez szacunku do kogokolwiek, preferujący walkę nad negocjacje no i oczywiście wasze docinki i sprzeczki stały się niemal tradycją.

Wstałaś i otrzepałaś ubranie z wyimaginowanego brudu. Miałaś swoją godność, a leżąc na ziemi ulatniała się ona w zastraszającym tempie. Następnie zaś obdarzyłaś chłodnym i badawczym spojrzeniem starszego z mężczyzn.

Nim jednak zdążyłaś choćby spytać kim jest ten gość, który cię tak urządził, on jakby czytając ci w myślach odezwał się obojętnym basowym głosem.

- Nie twój interes.- po tych słowach rozerzał się po zdemolowanym pomieszczeniu, a potem jak gdyby nigdy nim przeniósł wzrok z powrotem na twoją osobę.- I nie myśl, że to ja pokryję straty. Sama jesteś temu winna.

Autentycznie cię zamurowało. Nie dość, że cię znokautował, to jeszcze miał teraz czelność wysuwać żądania. I to jakże bezpodstawne.

Przez chwilę nawet rozważałaś czy ponownie się na niego nie rzucić, ale uznałaś, że akurat teraz masz co innego na głowie.

Udając więc, że nie dotarł do ciebie sens jego słów, ponownie odwróciłaś się w stronę starego znajomego, który z zainteresowaniem taksował cię spojrzeniem. No tak, zmieniłaś się od waszego ostatniego spotkania. Za to twoim zdaniem szarowłosy wcale. No, może był trochę wyższy.

- Zastąpiłeś mnie tym skąpcem? Mam się obrazić?- uniosłaś wymownie brew, na co tamten wzruszył tylko ramionami i jeszcze bardziej poszerzył uśmiech o ile było to tylko możliwe.

- Wiesz jak to mówią. Bierz co ci dają. Nawet partnera, który tylko czeka żeby wbić ci nóż w plecy.- ostatnie słowa dobitnie podkreślił, jakby wciąż mając do kompana niezapomnianą urazę.

- Oh jak ty sobie z tym radzisz?- rzuciłaś z udawaną i aż nazbyt ironiczną troską, a następnie sama posłałaś mu drapieżny uśmiech, który już ze współczuciem nie miał ni wspólnego.- Czyli trafiłeś z deszczu pod rynnę.

W tej chwili zapewne oboje przypomnieliście sobie wasze wspólne wypady, sprzeczki i bójki, z których zazwyczaj conajmniej jedno z was wychodziło w nienajlepszym stanie.

Tak, to były czasy...

- Niby coś w tym jest, ale kiedy ty tego próbowałaś, to miało swój urok.- rzucił mężczyzna niby od niechcenia, ale mimo wszystko spojrzał na ciebie wymownie.

A ty pod wpływem tego spojrzenia czułaś, że ponownie się czerwienisz. Niech to!

Z kolei Hidan widocznie uznał to za nad wyraz zabawne, gdyż roześmiał się, wcale nie próbując tego kryć. A ty aby wyjść z tego obronną ręką postanowiłaś szybko skierować rozmowę na inne tory.

- A tak wogule to czego tutaj szukacie?

Ciemnowłosy, którego widocznie nudziła wasza rozmowa odrócił się i skierował powolnym krokiem w stronę wyrwy w ścianie dając tym samym znak, że nie zamierza udzielać odpowiedzi na twoje pytanie.

Za to twój przyjaciel nie widział w tym nic nadzwyczajnego.

- Mamy misję, a co myślałaś?

- W takim razie mogę wam pomóc.- zaoferowałaś się, zanim wogule dotarło do ciebie co robisz. To było automatyczne. Chyba podświadomie nie chciałaś jeszcze kończyć spotkania. W końcu mieliście sobie zapewne sporo do opowiedzenia.

Na te słowa odchodzący mężczyzna zatrzymał się i staksował cię uważnym spojrzeniem, jak gdyby w rzeczywistości rozważał tę propozycję.

Skończyło się na tym, że siwowłosy nawet nie musiał prosić partnera o zgodę, gdyż ten sam stwierdził po krótkim namyśle.

- I tak nam się spieszy, a czas to pieniądz. Rób co chcesz, byle nyś nie wchodziła mi w drogę.

Oboje z Hidanem uśmiechnęliście się do siebie. Dawno nie mieliście okazji wspólnie pracować. A to oznaczało tylko jedno.

Zapowiadała się niezła jatka.

Cóż, nawet nie wiem za bardzo co powiedzieć. Hej? Po ponad roku nieobecności wydaje się niezbyt stosowne.

Nie zdziiwię się jeśli nikt już tu nie został, a co poniektórzy wogule zapomnieli, że cokolwiek tutaj zamawiali.

Mam tylko nadzieję, że na jednym zaległym shocie się nie skończy.

W każdym razie witam wszystkich, którzy jeszcze tutaj od czasu do czasu zaglądają.

One shot na prośbę Jinxxx2004
Nie wiem czy o to ci chodziło, ale udało mi się wreszcie coś wyskrobać. Niektóre wątki nie bez powodu omijałam szerokim łukiem, ale ostrzegałam, że tak może być.

No nic, pozostaje mi mieć nadzieję, że choć trochę się on spodobał.

To pa!

13.07.2021r.
(2027 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top