Chapter 42

-Już skończyłeś, Panie Uzumaki?-zapytał oparty o ścianę Sasuke.
-A z nimi co?-opuścił jego pytanie i przejechał wzrokiem po trzech śpiących osobach.
-Jeszcze się pytasz? Nie było cię od wczoraj rana, jest około godziny szóstej rano i wracasz z dołu dopiero teraz.-prychnął.
-Nie wiedziałem, że Uchiha są tacy rozmowni.-parsknął krótko blondyn.
-Hn. Jakie pieczęcie na niego nałożyłeś, że tak długo to trwało?-zagadnął kierując wzrok w lewo.
-Anty wskkrzeszeniową. Nie pytaj, to moja własna technika pieczętująca. Dodałem też pieczęć blokady czakry, tak na wszelki wypadek. No i jeszcze kilka innych słabszych.-westchnął siadając koło czarnowłosego.-Spałeś ty w ogóle?-zapytał widząc lekko podkrążone oczy przyjaciela.
-Ktoś musiał pilnować tych idiotów.-odpowiedział krótko.
-Prześpij się, obejmę warte.- rzekł kończąc temat.

*Kurama, masz może pomysł na jakąś nową technikę?*Naruto ułożył się wygodnie na łapie dziewiecioogoniastego.
*Myślisz, że nie mam niczego innego do roboty, jak tylko myślenie o jakiejś twojej nowej technice?*warknął cicho.
*Ale ty naprawdę nie masz niczego innego do roboty.*rzekł ze śmiechem.
*To, że siedzę w środku pieczęci w twoim ciele, nie znaczy, nie mam co robić.*uderzył jednym ze swoich ogonów Namikaze, który poleciał z dwadzieścia metrów od niego.
*Zachciało ci się walczyć?!*blondyn stworzył Rasengana, z którym zaczął biec na Kyuubiego.
*Pfy!*prychnął kolejny raz odpychając Naruto od siebie ogonem. 
*Ught! Nie denerwuj mnie!*krzyknął nastolatek i ponownie zaczął szarżować na lisa, który zaczął się zmieniać w swoją mniejszą formę, zdatną do walki. Złapał niebieskookiego za dwie ręce i stanął w bezruchu poruszając na boki głową.
*Ktoś się zbliża, Gaki.*powiedział trochę zdeformowanym głosem, a Naruto wrócił do rzeczywistości i zaczął potrząsać barkiem Uchihy.
-Sasuke, śpiąca królewna.-zażartował cicho.-Draniu, Obudź się do cholery!-krzyknął pół szeptem.
-Młotku, najpierw karzesz mi spać, a teraz mam wstawać? Poprzewracało ci się już kompletnie w głowie?-syknął niezadowolony.
-Ktoś się zbliża, a ja nie mam zamiaru walczyć sam.-oświadczył. Wstał ze swojego miejsca razem z ciemnookim i zaczął budzić członków Taki.

-Pomyliłeś się, Naruto. Nie ktoś. Jest ich troje. Dwoje z zachodu, a jeden ze wschodu. Głąbie.-rzekła jeszcze niezbyt rozbudzona Karin.
-Ciesz się, że w ogóle kogoś wyczułem, czerwona.-odparł zgryźliwie.
-Jak mnie nazwałeś, głąbie?!-warknęła.
-Karin. Uspokój się i powiedz jak daleko są.-odezwał się Sasuke.
-Robi się nieciekawie.-skomentował Suigetsu, który przybliżył się do Juugo. Pomarańczowowłosy spojrzał się kątem oczu na fioletowookiego dziwnie, ale pozostał cicho.
-Dwójka siedzi za tamtym i krzakami.-powiedziała nagle Karin, odwracając się przodem do liści i wskazując na nie palcem.
-Kakashi... dlaczego znowu tu jesteś?-zadał pytanie Uzumaki.
-Ja chciałam, aby mnie tu przyprowadził. Pomyślałam, że jeżeli ostatnim razem tu byłeś, to będziesz tez teraz.-powiedziała zdecydowanym tonem, Sakura.

-A chcesz zginąć?-Naruto szepnął jej na ucho, gdy teleportował się za nią. Kakashi już nic nie robił sobie z jego występków w stronę jego podopiecznej.
-Nie boje się ciebie. Przyszłam porozmawiać.-oświadczyła niby niewzruszona posunięciem chłopaka, a tak na prawdę w myślach cała się trzęsła. Może i była uczennicą Tsunade-sama, ale nadal bała się, że nie da sobie rady z kimś takim jak Uzumaki.
-Słuchaj. Nie przeze mnie możesz zginąć, a przez tego kogoś, kto się tu zbliża.-westchnął odchodząc od różowowłosej.-Karin, jakie jest jego położenie?-zagadnął krewną.
-Za kilka minut powinien być.-odparła, a blondyn przygryzł policzek od środka. Obawiał się tej walki. Na początku miała stoczyć się z Nagato oraz Konan przy jego boku, wszystko było dokładnie zaplanowane. A teraz? Z niejasnych przyczyn razem z nim, zamiast posiadacza Rinnegana i fioletowowłosej, miała walczyć dwójka sharinganowców, Haruno z Karin, oraz Juugo i Suigetsu.

-Nie miało tak wyjść.-syknął łapiąc się za głowę, a zgromadzeni spojrzeli się na niego w niezrozumieniu.-Karin, ile metrów?
-Około stu.-rzekła pewna siebie.
-Dobra, to czas na szybki plan. Złapcie się mnie. I nie. Tym razem nie będziemy się teleportować. Za dużo was jest.-sprostował, a shinobi z wahaniem podeszli do niego i złapali się go.
-Wszyscy są, tak?-przejechał wzrokiem po ninjach, którzy przytaknęli głowami.
-Za mną jest dziewiecioogoniasty, nie musicie się martwić, nic wam nie zrobi. Chciałem przedyskutować tu plan z jednego powodu. W moim umyśle czas leci trochę wolniej, więc zdążę wam powiedzieć co i jak.-oznajmił.
-O co tutaj chodzi, Naruto?-zapytał Hatake.
-Kakashi-sensei pewnie znasz kogoś takiego, który ma na imię Obito. Prawda?-westchnął ciężko. Wiedział prawie wszystko o tym shinobi. O tym, był w drużynie z lustrzanym ninja, także wiedział.
-Obito... był moim przyjacielem, który zginął na misji, ale... co to ma do rzeczy?-zmarszczył brwi. Wszyscy wyczekiwali z napięciem, co chce powiedzieć Uzumaki.
-A to, kopiujący, że ten twój przyjaciel Obito właśnie idzie was wszystkich wymordować.-Kurama zastąpił swojego jinchurikiego, który tylko prychnął na to wtrącenie się.-Przez niego też, zaatakowałem Konohę kilka lat temu.-dodał przy okazji.

~~~^^~~~

7/?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top