Chapter 23
-Gdzie będzie mój pokój?-zapytała Rie, od razu po wejściu do mieszkania.
-Dopiero weszliśmy. Nawet nie wiem ile ten dom ma pokoi.-przewrócił oczami Naruto.
-Th...
-Muszę iść kupić coś do jedzenia, weź wybierz sobie jakiś pokój, jeżeli są dwa, lub więcej. Za godzinę wrócę.-powiadomił chłopak. A, co jeżeli jest jeden?-pomyślała Uchiha.
-A zwoje?-zatrzymała go.
-A, co ty taka ciekawska?-podszedł do niej i schylił się na wysokość jej twarzy.
-J-ja tylko...-próbowała coś powiedzieć, ale głos ugrzązł jej w gardle.
-Od dziś będę je nosił przy sobie.-odsunął się od niej i wyszedł z mieszkania.
*Jak się czujesz po powrocie do domu?*podparł łapami pyszczek Kurama i uśmiechnął się lekko.
*Chciałbym się cieszyć, ale nie potrafię.*westchnął.*Jeszcze do tego, poznałem swojego ojca chrzestnego. Powinienem się cieszyć, możliwe, że już jestem szczęśliwy, ale nie potrafię tego określić.*poskarżył się i podrapał po głowie.
*Naruto... zmiękłeś.*zaczął się śmiać lis.
*Cicho, tam.*odwarknął chłopak, wszedł do pierwszego, natkniętego przez niego sklepu z jedzeniem.
Przeszedł przez drzwi, które uderzyły w dzwoneczki i dały sygnał sprzedawcy, że przyszedł klient.
Naruto bez przywitania skręcił w trzecią alejke, wziął stamtąd mąkę, cukier oraz inne sypkie, przydatne składniki i przeszedł do kolejnego regału z pożywieniem.
Kiedy miał już wszystko, co chciał, skierował się do kasy i położył na ladzie rzeczy. Kasjerka zaczęła sprawdzać ich cenę, a na koniec podliczyła ile się należy.
Uzumaki dał jej pieniądze, wyciągnął dodatkowy, czysty zwój i zapieczętował w nim żywność, przy zdziwionym spojrzeniu kobiety.
-Do widzenia.-wziął zwój z zakupami i wyszedł ze sklepu.
*Jak myślisz, gdzie mógłbym teraz
iść?*zadał pytanie.
*Idź coś zjedz, najlepiej odwiedź tego, co prowadzi stoisko z Ramen. Pewnie, jak cię pozna, postawi ci darmowe dango.*mruknął Kurama.
*Nie dąsaj się. Moja wina, że nie możesz jeść? Jedyne, co dobre to to, że gdy jesteś we mnie zapieczętowany, nie odczuwasz głodu. Mam
rację?*wyszczeżył się Uzumaki, bo wiedział, że tak jest. Na odpowiedź ogoniastego nie musiał czekać, bo wiedział, że to będzie tylko mruknięcie wyrażające, nie smutek, lecz niechęć, do przyznania Naru racji.
Zawsze był do tego nieprzychylnie nastawiony. Kiedy Kitty z kimś walczył, omawiał najpierw plan z Kuramą, w tedy lis zawsze się z nim zgadzał, chociaż był do tego sceptycznie nastawiony.
-Ichiraku Ramen, co?-na ustach blondyna zawędrował maleńki uśmieszek. Staruszek, zawsze się do niego uśmiechał, mimo, że inni zniechęcali się do tej knajpki, gdy przychodził tam jinchuriki, przez co tracił dziennie kilku, jak nie kilkunastu klientów. Nadodatek dostawał jedzenie, prawie za darmo.
Sharinganowiec westchnął i wszedł, siadając na wysokim taborecie przy ladzie.
-Co podać?-zapytał uśmiechnięty starzec.
-Dango.-odpowiedział szesnastolatek, a na jego ustach widniał szczery, szeroki uśmiech.
-Naruto?!-podniósł na niego
wzrok.-Wróciłeś?-roześmiał się szczęśliwy.
-Wróciłem.-przekrzywił głowę w bok i zmróżył oczy przez swój wyszczeż.
-Ayame! Przygotuj mi tu szybko dango!-zawołał do córki.
-Dango?-zapytała zdziwiona, wyglądając zza rogu na bar.
-Naruto wrócił.-uświadomił jej ojciec.
-W takim razie, już się robi!-zaśmiała się i wróciła do kuchni.
-Naruto, dlaczego uciekłeś?-zagadnął Teuchi, gdy chłopak wcinał słodkie kuleczki.
-Poddałem się staruszku.-odparł i połknął jedzenie, które miał w
budzi.-Niech pan chwilę poczeka, muszę coś zrobić.-powiedział i zszedł z krzesła.-Kuchiyose no Jutsu.-ugryzł się w palec i dotknął dłonią taboret, a w miejscu jego ręki, chwilę po tym pojawił się lis.
-Mishi idź do mojego domu i obserwuj, co robi Uchiha.
*Wpadłeś na ten pomysł, po dość długim czasie, Kitty.*zrobił zniechęconą minę Kurama.
*Oj tam, lepiej późno, niż wcale.*przekręcił oczami jego jinchuriki, na co Bijiu tylko wymruczał coś niezrozumiałego.
-Naruto, powiedziałeś Uchiha? Sasuke też wrócił?-zapytał staruszek z widocznym niedowierzaniem na twarzy.
-Nie.-Uzumaki wsadził kolejną kulkę do buzi i powiedział gryząc ją, a przy tym czasem mlaszcząc:
-Z masakry tego klanu wyratowała się jedna dziewczyna i razem ze mną przyszła do wioski.-przełknął i odłożył trzeci talerzyk na dwa inne, leżące na sobie koło jego ręki.
-Pyszne, jak zawsze.-przymknął oczy.
-Teuchi-san, wyruszam za trzy dni w podróż, mógłbyś mi zrobić dango na wynos?-zapytał po chwili.-Oczywiście zapłacę.
-Nie ma sprawy, o której ma być przygotowane?-złapał za notesik i długopis kucharz.
-Hmmm, szczegółów jeszcze nie ustaliłem, ale będę tutaj około dwunastej.-ziewnął.
*Kurama! Czy mógłbyś nie ziewać,
co chwilę?! Przez ciebie ja też to
robie!*warknął w myślach.
*Nie dam rady, Kitty.*znowu to zrobił.*To silniejsze ode mnie, jak widzisz.*lis powstrzymywał złośliwy uśmiech cisnący mu się na pysk.
*Wredna, ruda kupa futra!*wywarczał po między zaciskaniem ust, aby nie wydobył się z nich odgłos, który Kyuubiemu, co chwila wychodził z pyska.
Naru wrócił do rzeczywistości w niezbyt dobrym momencie, albo i dobrym, jak, kto woli.
Mianowicie, do Ichiraku Ramen wchodziła właśnie Sakura, Kiba, Shikamaru, Choji, Ino oraz Hinata z jakimś czarnowłosym chłopakiem, wyglądającym trochę jak Sasuke.
Naruto mógł przysiądz, że jakby Uchiha go zobaczył, sprawdziłby, czy nie jest z jego klanu, chociaż... jaki Uchiha się uśmiecha?
Blondyn szybko wykonał Henge i zamiast niego, na krześle siedziała jakaś brunetka.
*Czemu akurat dziewczyna?!*zaśmiał się.
*Cicho bądź. Tak przynajmniej na pewno, nie będą niczego podejrzewać.*Naruto wyszedł ze swojej podświadomości i załorzył, jak dziewczyna, nogę na nogę, podpierając dłonią policzek.
-Nawet nie wiecie...!-chciał krzyknąć Teuchi, ale gdy spojrzał w miejsce Naru, dziewczyna pokazała mu, przykładając palec do ust, aby był cicho.
-W, co nie uwierzymy?-zapytał Choji zajadając się chipsami o smaku bekonu.
-Przewidziało mi się, że kogoś widziałem.-westchnął.-Co podać?
-Ramen, dla każdego.-powiedziała Ino i usiadła obok Sakury.
-Oi, Akamaru!-zwrócił uwagę swojemu psu Kiba, kiedy ten zaczął warczeć na przemienionego Naruto.
*KURAMA!* Przestań się ze mnie śmiać rudzielcu!*wykrzyczał w myślach, słysząc basowe rechotanie swojego przyjaciela.*Zrób coś, a nie się tarzasz!*
*Niby, co bachorze?*ledwo powiedział przez ataki śmiechu.
*Jak mam wiedzieć? Ty tu jesteś
lisem! Broń swojego terytorium!*
Żeńska wersja Naruto zaczęła odganiać od siebie białego psa, aż w końcu Akamaru zastygł w bezruchu i z podkulonym ogonem położył się koło nóg Inuzuki.
-Przepraszam cię, nie wiem, co w niego wystąpiło.-potarł kark brunet, ale na miejscu dziewczyny była teraz chmura dymu, białego jak sierść jego psa.
~~~^^~~~
Ohayo~
*Taki bonus od Emi-chaan!*
Jak myślicie, czy przed wyprawą blondyna, ten spotka się ze starymi znajomymi twarzą w twarz, gdy ci będą wiedzieć z kim mają doczynienia?😈
Do zoba!💖
(Rozdział nie sprawdzony...)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top