Prolog
Zbigniew był mężczyzną ograniczonym jedynie przez złośliwą wenę i budżet.
Ale mniejsza o budżet.
Piosenkarz musi wymyślać piosenki!
W tych czasach niektórzy z nich pozwalali innym komponować muzykę i słowa, ale zdaniem Czuby to było po prostu lenistwo i wyręczanie się innymi. On starał się być inny. Chciał być artystą...
Ale czymże jest artysta bez weny?!
Bez natchnienia, bez swojej muzy...
Sam Zbigniew był męski, mimo że jego włosy były długie, jasne i kręcone.
Czy chciał być kolorowym ptakiem?
No chciał...
Ale jak tu (znów) być ptakiem jakimkolwiek bez weny, co dodaje skrzydeł?
Tak więc śpiewak ruszył ulicami pięknej, jeszcze wilgotnej po deszczu Warszawy.
Właśnie zakwitły bzy. Maj był miesiącem romansu słońca i deszczu.
A owocem ich miłości były niezliczone kwiaty i soczystość traw.
Pastelowe okiennice kamiennic i balkony pokryte były wszelakimi rodzajami roślin.
No ale...!
Ile to można szukać inspiracji w kwiatkach?!
Zbigniew chciał odkryć w sobie nowy wymiar miłości, erotyzmu, pięknego wyrazu artystycznego.
Tak, aby jego dzieła wchodziły głęboko w serca słuchającyh.
Poeta spacerował znanymi sobie uliczkami.
Czy mógł znaleźć muzę? No, mógłby!
Wiele pań w sporym przedziale wiekowym pisało do niego z pytaniem o to.
Ale on ich nie chciał. Były puste i wyuzdane.
Podążał dalej znajomymi drogami, gdy nagle usłyszał łagodny jęk skrzypiec.
A zaraz potem prawdziwy śpiew anioła.
Czarnowłosy anioł wydobywał arię z drewna, pociągał smyczkiem władczo jak szpadą wymachuje rycerz.
Co Zbigniew czuł? Czuł, że musi, musi tam do niego podejść i powiedzieć mu o jego pięknie.
Albo jeszcze lepiej zaśpiewać.
Chłopak o czarnych włosach stał przy dużym oknie, zapatrzony w krople. Wyglądał na smutnego i bardzo skupionego. Grał tak pięknie...
Artysta wiedział też, że nie ma prawa przerwać tego piękna. Nie podszedł.
Ale zamierzał tu wrócić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top