Rozdział 1

Do czarnego skrzypka wracał jeszcze osiem razy.

Za pierwszym razem przyszedł za późno. Prawie się popłakał...

Za drugim razem przyszedł specjalnie bardzo wcześnie.
Za wcześnie. Koczował przy balkonie, trzy godziny czekając aż poeta wyjdzie do okna, żeby zagrać specjalnie dla niego.
Znaczy...nie dla niego, ale Zbigniew wyobrażał sobie, że to prywatny koncert tylko dla niego.

Skrzypek wyszedł, spojrzał na niego dziwnie, ale tak czy siak nastroił skrzypce i wydobył z nich piękne dźwięki.
Grał przez dwie godziny, masował struny, głaskał i przecinał.

Za trzecim razem Zbigniew przyszedł.
A tajemniczy chłopak nie wyszedł do niego.
Był zajęty? Spłoszył się? Niewiadomo.
Czuba oparł się o parapet i zaczął śpiewać "ułanów".

- Przybyli ułani pod okienko, przybyli ułani pod okienko... wołają wyjdź panienko, wyjdź panienko! - próbował zachęcić skrzypka, ale na marne.
Śpiewak zrezygnowany odszedł do domu.

Za czwartym razem zrozumiał, że uwielbia tu wracać. Już czwartego razu miał wrażenie, że zna to miejsce. Zostawił w nim cząstkę siebie.
A może nie w miejscu a w chłopaku, który tak pięknie grał?
Bo tym razem przyszedł punktualnie, o czwartej. Słońce oświetliło jego bladą twarz, gdy stanął przy oknie i odsłonił firankę.

Za piątym było dobrze.

Za szóstym było lepiej.

Za siódmym razem Zbigniew nieco się spóźnił.
No, nie nieco, tylko o dwie godziny.

Miał akurat wywiad. Gdy wyszedł ze studia i zobaczył która jest godzina, prawie wypluł serce.
Biegł przez deszcz, szalony i oniemiały. Nawet nie patrzył gdzie. Znał uliczki na pamięć, serce go tam ciągnęło.
Widać, będzie mógł po ciemnowłosym co najwyżej szybę pocałować.

Ale on tam stał. Bledszy niż zwykle i zapłakany.
Czekał na niego.
Czekał na Zbigniewa ze skrzypcami w smukłym ręku.
Mężczyzna chciał otrzeć jego łzy, chciał wyssać cały jego smutek,  najlepiej przez usta.
Wtedy był prawie pewny, że czarnowłosy mu otworzy.
Ale nie.
Ten odetchnął głęboko i ujął smyczek, pierwszy raz pociągając nim po instrumencie.
Skrzypce wydały z siebie zbolały jęk, który był tylko początkiem pieśni o bólu i rozpaczy.
Czarnowłosy anioł władczo machnął swą czarodziejską różdżką, tworząc coraz bardziej to magiczne dźwięki.
A Zbigniew posłusznie stał, zaczarowany.
Oczarowany ich pięknem.
Jego pięknem. Bo był piękny.
I choć znał go krótko, jego płacz ranił go prosto w serce.
I choć jego  płacz ranił go prosto w serce, był to piękny płacz. Najpiękniejszy.
Porcelanowa, idealna twarz skalana tu i ówdzie piegiem od słońca nawilżona płynnym srebrem, czystą anielską wodą.

Tak bardzo chciał go dotknąć.

Paskudna szyba.

Za ósmym razem deszcz lał tak mocno, że wszystkie jego jasne pęki włosów przykleiły mu się do czoła. Biegł coraz to węższymi uliczkami Warszawy jak Szaleniec. Minął dawno bloki "pudełka zapałek", minął Śródmieście i Starówkę. I oto skończył. Praga.

Przy ceglanej kamienicy, ukrytej od świata. Z balkonu ciekła woda prosto na niego, kwiaty pluły, śmiejąc się szyderczo.
Wyglądał jak siedem nieszczęść.
Skrzypek czekający na niego w oknie zmarszczył brwi i popatrzył na niego z politowaniem. A potem odszedł od okna, zostawiając to samego.

Zbigniew poczuł jak pęka mu serce, jak rozpada się na małe kawałki pocięte ostrym smyczkiem.
Przynajmniej będzie miał wenę. Chociaż pisanie piosenek o złamanym sercu jest już niemodne.
Kto by chciał słuchać o czyimś złamanym sercu?
Ten piosenkarz teraz na pewno. Czuba czuł jak każda sekunda napawa go większym smutkiem i uczuciem utracenia, chociaż przecież jeszcze nic nie miał.
Ale.mogl mieć gdyby nie był takim idiotą.
Co zrobił nie tak?
Smutek się pogłębiał...

...aż do chwili, gdy Zbigniew usłyszał szczęk zamka a drzwi się otworzyły.
Zdziwiony zmrużył oczy, niewiele widząc przez zaparowane szkła.
Czyżby...?

Tak.
Czarnowłosy Anioł zstąpił na ziemię, specjalnie dla niego. Mężczyzna czuł tym razem rosnącą radość, ekscytację i panikę.

Od tylu uczuć naraz zakręciło mu się w głowie.

- Długo będziesz tam stał jak kołek? Bo jeśli tak, to ja zamykam. - usłyszał jego głos.

I wtedy był pewny, że na sto procent się zakochał.






A ja jestem pewna, że na sto procent ta książka nie będzie popularna jednak jest bliska mojemu sercu.

Mooramo
Laxiona
bull4shit
Vafelo
Miniaturkomanka560
dahammer91
nieprzytomnosc
grafzer0
Baklavica
Timorgana
Bluemiss_96
kaczkofobia

Oznaczajka! :***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top