29.

Max nie zastanawiał się nad tym długo. Powiedziałbym nawet, że w ogóle nie musiał się nad tym zastanawiać. Po prostu zaczął mnie całować, a już po chwili leżeliśmy na jego łóżku, ja na materacu, a Max na mnie. Jego usta najpierw agresywnie wbijały się w moje, później znalazły się na szyi, a potem robiły już malinki na moich obojczykach.

Wsunąłem mu palce we wciąż wilgotne włosy Maxa, gdy ten odsunął materiał mojej koszulki na tyle mocno, by całować moje ramie.

- Czekaj - zaprotestowałem, odsuwając go.

Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale w żaden sposób się temu nie sprzeciwiał.

- Czyli jednak nie... - zaczął, ale mu przerwałem.

- Nie, po prostu bez tego będzie nam wygodniej - wyjaśniłem, zdejmując koszulkę, która zaraz wylądowała na podłodze.

Potem sięgnąłem do jego bluzki, ale gdy tylko chwyciłem za materiał, on złapał moje dłonie i je unieruchomił.

- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytał, chcąc się upewnić.

Jeszcze kilka tygodni temu zdecydowanie odpowiedziałbym, że nie, ale teraz było inaczej. Sam się tego nie spodziewałem i myślałem, że gdy z Maxem zaczniemy, będę nabierał wątpliwości im dalej się posunie, ale nie czułem niczego takiego. W tym momencie to raczej on był bliższej zrezygnowania niż ja.

- Nie pytaj.

- Muszę - stwierdził z naciskiem. Przysunął się bliżej, ujmując moją twarz w dłonie. - Nie chcę, żebyś czuł się do czegokolwiek zmuszony.

Teraz już się tak nie czułem. Szkoda tylko, że nie było tak od samego początku...

- Wcześniej mogłeś o tym myśleć - powiedziałem bez zastanowienia.

To go chyba uraziło, bo chłopak puścił mnie i odwrócił wzrok. Cholera, jak zwykle musiałem coś palnąć.

- Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć...

- Ale to prawda - zgodził się ze mną. - Wcześniej nie myślałem o twoich uczuciach.

Max naprawdę był bardziej skłonny z tego zrezygnować niż ja. Jak to jest, że kiedy Max chce, to ja nie jestem gotowy, a gdy już jestem, to nagle on się zaczyna wahać?

- Nie szkodzi - stwierdziłem, bo nie wiedziałem, co innego mógłbym powiedzieć, by zmienił zdanie.

Po spojrzeniu, które mi posłał, wnioskowałem, że chyba mi nie uwierzył.

- Jakoś jeszcze dzisiaj mówiłeś, że nigdy nie zapomnisz o ośrodku - przypomniał mi.

To była prawda. Ośrodek zapisał się w mojej pamięci zbyt głęboko, bym mógł o tym zapomnieć. Tylko że tam seks, był sposobem na to, by ośrodek mógł na nas zarobić, a teraz sam tego chciałem. Max przecież też tego chciał.

- Możemy przegadać na ten temat całą noc, ale... - znów sięgnąłem do jego bluzki i pomogłem mu ze ściągnięciem jej. On jakoś nie opierał się przy tym szczególnie mocno - może zrobimy to jutro, co?

Chłopak zaśmiał się w odpowiedzi.

- Żebyś od rana gadał mi jak bardzo żałujesz spędzonej ze mną nocy? - Mimo tego pytania pozwolił się pocałować, więc uznałem to za kolejny z jego żartów.

- Nawet jak będę żałować, to ci o tym nie powiem. - Uśmiechnąłem się do niego, mając szczerą nadzieję, że tak naprawdę tego nie pożałuję.

Opadłem plecami na materac, a Max oparł ręce po obu stronach mojej głowy i zawisł nade mną.

- Gdyby cokolwiek było nie tak... - zaczął cicho, ale słyszałem powagę w jego głosie.

Pokiwałem głową na znak, że rozumiem.

- Powiem.

Max wodził dłońmi po moich ramionach i brzuchu, jednocześnie całując miejsca na mojej klatce piersiowej i schodząc ustami coraz bardziej w dół, co jakiś czas zostawiając na mojej skórze czerwone znaki. Gdy dotarł do moich spodni spojrzał w górę, by upewnić się, czy nadal wszystko jest w porządku. Poza rumieńcami nie zobaczył na mojej twarzy żadnych oznak dezaprobaty, więc zsunął mi je pewnym ruchem razem z bokserkami. Musiałem odwrócić wzrok, bo patrzenie na to było dla mnie zbyt zawstydzające. Mimowolnie miałem ochotę przycisnąć do siebie nogi, by utrudnić mu dostęp.

To było silniejsze ode mnie, a nie chciałem przecież, by Max uznał, że nie chcę tego z nim robić. Jeśli będę miał szczęście pomyśli po prostu, że się z nim droczę. Nie potrafiłem czytać mu w myślach, więc nie wiedziałem, co dokładnie teraz sobie myślał, jednak nie poczułem tego, by rozsuwał moje uda na siłę. Zamiast tego podsunął się do góry, pokazując mi swój łobuzerski uśmiech, krótko przed tym jak mnie pocałował. Wsunął palce w moje włosy, a ja oplotłem jego szyję rękami, przyglądając go do siebie jeszcze bliżej. Odpłynąłem myślami w jakimś bardzo dalekim, zupełnie nieznanym mi kierunku, na czymkolwiek próbowałem się skupić, rozmywało się jednak w falach ciepła i dotyku jaki teraz czułem. Zapomniałem praktycznie o wszystkich, co się działo i praktycznie nie zwracałem uwagi na to, że jego druga dłoń przesuwa się po moim ramieniu, klatce piersiowej, żebrach i sunie niżej do podbrzusza. Nagle mój umysł został natychmiastowo sprowadzony z powrotem na ziemię, a ja jęknąłem zaskoczony, gdy tylko poczułem, że jego dłoń złapała za moje przyrodzenie.

Nasze usta rozdzieliły się na chwilę, a moja twarz, o ile to w ogóle możliwe, stała się jeszcze bardziej czerwona. Wydałem kilka pomruków prosto w jego usta, w rytm tego jak poruszała się jego ręka, ale to w żadnym stopniu nie przeszkadzało mu w dalszym całowaniu mnie. Jego język dokładnie badał wnętrze moich ust, nie mogłem złapać oddechu i choć Max ledwo co zaczął, czułem, że z każdą kolejną chwilą znajdowałem coraz bliżej kresu mojej wytrzymałości.

- Max, ja zaraz... - sapnąłem, a mój głos drżał od natłoku nagromadzonych emocji.

Chłopak ugryzł lekko moją wargę, jakby moje usta były nie dość mocno opuchnięte od pocałunków. Nagle przyśpieszył ruchy ręką, a ja wiedziałem, że już dłużej nie wytrzymam. Doszedłem, a przez całe moje ciało przebiegła gorąca fala. To uczucie było niepodobne do niczego, co miałem okazję poczuć wcześniej.

Odchyliłem głowę do tyłu na poduszki, ciężko dyszałem i nie mogłem złapać oddechu. Max oparł się obok mnie, a nasze oddechy mieszały się ze sobą. Zlustrowałem jego sylwetkę, a z natłoku uczuć nie mogłem sobie przypomnieć dlaczego nie pozwoliłem mu na to wcześniej. Teraz chyba wypadałoby mu się jakoś odwdzięczyć. Max nadal miał na sobie spodnie, więc położyłem dłoń na jego udzie i przesunąłem ją w górę, w kierunku krocza, licząc na to, że dam mu w ten sposób do zrozumienia, że najwyższa pora by teraz to on je zdjął. Chłopak przykrył moją dłoń swoją.

- Mogę...? - Nie musiał dokańczać, wiedziałem o co mu chodzi.

No tak, przecież doszliśmy właśnie do tego momentu. Skoro już zaczęliśmy, to moglibyśmy pójść dalej. Czy gdybym teraz odmówił... to Max by to uszanował? A może użyłby siły? Może parę miesięcy temu, ale teraz? Chciałem to zrobić, przecież przed chwilą czułem się tak dobrze, ale znowu zacząłem się stresować. Przez całe lata spędzone w ośrodku byłem przygotowany na to, by być biernym, gdy będą mnie gwałcić, a teraz miałem to zrobić dlatego, że sam tego chciałem, choć w środku byłem przerażony.

- Max... - jęknąłem zestresowany.

Chłopak odsunął się lekko i spojrzał na mnie uważnie. Zastanawiałem się, czy w tej chwili widział mój strach i wahanie. Chciałem się z nim przespać, ale nie chciałem, by wyglądało to tak jak miał być w ośrodku. Nie chciałem, by to było surowe i zimne, chciałem poczuć się dobrze i bezpiecznie. Chciałem poczuć się kochany. Przybliżył się do mnie, ale jego milczenie się przedłużało. Niech już coś powie, niech zrezygnuje, albo po prostu wyjdzie bez słowa, ale niech nie wymusza tego na siłę.

Zamknąłem oczy, czując, że lada chwila mogą pojawić się w nich łzy. Najchętniej zapadłbym się teraz w poduszki i materac tak bardzo jak tylko było to możliwe.

- To będzie mój pierwszy raz, więc... mógłbyś...? - Moje gardło się zacisnęło. Nie mogłem dokończyć. 

Max przybliżył się na tyle by mnie pocałować, po czym zetknął swoje czoło z moim.

- Postaram się być delikatny - zapewnił. Naprawdę liczyłem na jego szczerość w tej kwestii.

Leżeliśmy tak przez chwilę, milcząc. Chciałem się odezwać i coś mu na to odpowiedzieć, cokolwiek, nie zdążyłem jednak powiedzieć nic.

- Ale nie musimy, jeśli nie chcesz - dodał, żeby mnie uspokoić.

Problem polegał na tym, że właśnie chciałem.

Wiedziałem, że jeśli teraz się wycofam, to później już nic z tego nie będzie. No i obawiałem się, że Max również się zniechęci, jeśli nie dostanie tego, czego chce.

- Boję się, ale chcę...

- Więc co jest nie tak? - nadal dociekał.

Co jest nie tak? Sam się nad tym zastanawiam, ja tego chcę, on tego chce, a mimo to jestem przerażony samą myśl tym, co ma się za chwilę wydarzyć.

- Chcę, tylko... to będzie boleć, prawda? Nie wiem jak dokładnie chcesz to zrobić... W ośrodku...

- Nie jesteś w ośrodku - przerwał mi stanowczo i patrząc mi prosto w oczy. - A ja nie jestem klientem, który wynajął cię na seks.

Chciałem obrócić głowę na bok, by nie czuć się tak przytłoczony patrzeniem na niego, ale najwyraźniej Max miał inne plany. Złapał moją brodę i nakierował moją twarz tak, bym ponownie na niego spojrzał.

- Kocham cię i nie chcę zrobić ci krzywdy, więc postaram się, żeby bolał jak najmniej.

Skinąłem głową, dając mu do zrozumienia, że mu wierzę. Ufałem mu i wierzyłem w to, że mnie nie skrzywdzi, więc chłopak sięgnął do szafki nocnej, z której wyjął buteleczkę z lubrykantem. No muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to, że naprawdę był przygotowany. A no tak, przecież on od początku chciał mnie przelecieć...

Choć miło z jego strony, że pomyślał o nawilżeniu, ja nawet o tym nie pomyślałem, a bez tego mogłoby być ciężko. Ledwie przyszło mi to do głowy, a pierwszy palec Maxa zagłębił się we mnie i zaczął poruszać. Na początku nie było to zbyt problematycznie, ale gdy doszedł do tego kolejny, a potem jeszcze jeden zaczynało być już coraz bardziej niekomfortowo. A to przecież nic w porównaniu z tym, co czeka mnie za chwilę. Żeby odpowiednio mnie na to przygotować, chłopak uznał, że musi mnie porządnie rozciągnąć, tymczasem dla mnie już nawet same jego palce to było dużo.

- W porządku? - zapytał, podnosząc głowę i patrząc na mnie.

- Mhmm... - mruknąłem tylko, kiwając głową.

Musiałem mocno zaciskać usta, ale to i tak nie gwarantowało, że uda mi się stłumić wszystkie jęki.

- Max, starczy już... - sapnąłem. - Jestem gotowy...

Nie byłem pewien, czy to prawda, bo nie miałem w tych sprawach żadnego doświadczenia, ale ani ja ani Max nie chcieliśmy już dłużej czekać. Chłopak ustawił się tak, by łatwiej mu było rozpocząć i upewniając się jeszcze, że na pewno może to zrobić, wszedł we mnie. Krzyknąłem, nie spodziewając się takiego uczucia, choć już od jakiegoś czasu o tym myślałem, moje wyobrażenia nadal były daleko od tego, jakie to, było naprawdę.

Przez pierwsze chwile trudno było mi złapać oddech, a w moich oczach natychmiast pojawiły się łzy. Max cały czas coś do mnie mówił, o ile dobrze pamiętał, to chyba kazał mi wytrzymać jeszcze przez chwilę, ale nie jestem pewien, bo jego głos wciąż mi się rozmazywał. Nigdy nie przypuszczałem, że będzie to właśnie takie uczucie.

Najpierw pocałował mnie, by odwrócić moją uwagę, a gdy się już trochę uspokoiłem i przyzwyczaiłem, zaczął się powoli poruszać. Zagłębiał się we mnie i wycofywał, a ja jęczałem głośno z każdym kolejnym jego ruchem. Po chwili przyśpieszył, co poskutkowało tylko głośniejszym odzewem z mojej strony.

Po moich policzkach spływały łzy, ale strach jaki ogarniał mnie na początku powoli opuszczał moje ciało. Kiedy patrzyłem na Maxa z jego twarzy mogłem wyczytać satysfakcję z tego do jakiego stanu mnie doprowadza. Nie chciałem mu tego psuć, ale wychodziłem z założenia, że seks ma być jak najprzyjemniejszy dla nas dwóch.

- Max, zwolnij trochę... - wydyszałem, ledwo składając głoski w logiczne słowa.

Chłopak zastygł w bezruchu, gdy tylko to usłyszała. Rzecz jasna nie chodziło mi o to, by przestawał, nie chciałem, by pomyślał, że coś mi nie pasuje, albo że źle się z nim poczułem. Sięgnąłem ręką do jego twarzy i przyłożyłem mu dłoń na policzku. On złapał ją i splótł nasze palce, po czym przyciągnął na tyle blisko swoich ust, by mógł pocałować moją dłoń. Z tego punktu miałem świetny widok na wytatuowany łańcuch zdobiący jego nadgarstek.

- Po prostu trochę wolniej, proszę...

Skinął głową na znak, że rozumie, poprawił się, po czym znowu zaczął się poruszać, tym razem, rzeczywiście tak jak go poprosiłem, robił to wolniej. Później było mi już znacznie lepiej z każdym kolejnym jego pchnięciem i nie przeszkadzało mi nawet, gdy potem przyśpieszył. Doszedłem, gdy Max mnie całował, to był mój pierwszy raz, więc domyślam się, że z jego perspektywy zakończyłem naszą zabawę wyjątkowo szybko, ale dla mnie to co się właśnie między nami działo, było niesamowite. Kiedy on też skończył, przyciągnąłem Maxa do siebie, by się do niego przytulić. Nie chciałem jeszcze tego kończyć.

- Zostań tu jeszcze chwilę - poprosiłem.

Nie protestował, tylko od razu położył się obok mnie. Wiedziałem, że niedługo będziemy musieli wstać, ale w tej chwili nie miałem ochoty nigdzie się ruszać. Ani wracać do swojego pokoju, ani wychodzić z tego łóżka i oddalać się od Maxa.

Chwyciłem za jego rękę i przejechałem palcami po czarnym łańcuchu na jego nadgarstku.

- Co znaczy ten tatuaż? - zapytałem, bo szczerze interesowało mnie to już od jakiegoś czasu.

- Nic - odpowiedział wprost i z pewnością nieszczerze.

- Zrobiłeś sobie tatuaż, który nic nie znaczy? - dociekałem złośliwie. - Dlaczego łańcuch?

Max obrócił się na plecy, wzdychając ciężko i przy okazji zabierając mi rękę.

- Bo zawsze czułem się tu uwiązany - wyjaśnił niechętnie. - Jakbym był na łańcuchu.

Nie rozumiałem go, przecież wytatuowanie sobie czegoś takiego z takiego powodu, było jak własnoręczne przykucie sobie kajdanek. Zrobił tatuaż, żeby nie zapomnieć jak bezradnie się czuje?

- Ale przede wszystkim na złość ojcu - dodał.

Tak, to miało zdecydowanie więcej sensu.

- To ja jestem na łańcuchu - stwierdziłem.

Z nas dwóch to zdecydowanie ja byłem tym, który miał mniej opcji. Max... nadal był w dużej mierze dupkiem, ale miał przed sobą jakąś przyszłość, ja będę musiał polegać na dobroci jego ojca tak długo, aż nie będę w stanie sam się ogarnąć, a lata, które spędziłem w ośrodku skutecznie pozbawiły mnie wielu opcji.

- Zawsze można by było rozerwać ten łańcuch - zasugerował Max po chwili milczenia.

- Niby jak?

- Ja na przykład chciałem wyjechać.

Potrzebowałem chwili, by uporządkować sobie to, co właśnie od niego usłyszałem. Gdy to wreszcie do mnie dotarło, usiadłem wyprostowany na łóżku.

- Chcesz wyjechać? - zapytałem, niedowierzając. - Gdzie? Po co?

- Myślałem o studiach w innym mieście - wyjaśnił powoli.

Naprawdę? Musiałem odwrócić głowę, by na niego nie patrzeć. No tak, zaraz kończyliśmy szkołę, a Max w przeciwieństwie do mnie mógł myśleć o jakichś studiach. Ja nie.

- Na długo?

- Pewnie parę lat...

- Ale wrócisz, prawda? - Musiałem się upewnić. - Nie wyjeżdżasz na zawsze.

- Na zawsze nie, ale... i tak nie będziemy się wtedy widywać tak często jak teraz. - Podniósł się i usiadł, łapiąc za moje dłonie. - No chyba, że pojedziesz ze mną.

Wysunąłem swoje dłonie z jego.

- To chyba nie dla mnie.

Co niby miałbym tam robić? Max chodziłby na uczelnie, a moje życie znowu wywróciłoby się do góry nogami. Musiałbym znaleźć sobie jakąś pracę, żeby nie być na jego utrzymaniu, ale bez wykształcenia raczej wiele nie osiągnę. Będąc tutaj przynajmniej mogę się uczyć z Roberthem.

- Nie będę prosił, żebyś został - zaznaczyłem od razu. - Mówiłeś, że mnie kochasz... i ja ciebie chyba też. Dlatego nie będę cię prosił, żebyś został.

- Związek na odległość nie jest prosty...

Faktycznie to mógłby być problem...

- Jakoś sobie poradzimy - powiedziałem, mimo swoich obaw.

A co jeśli Maxowi się tam spodoba i nie będzie chciał już wracać? Co ja wtedy zrobię? Max jednak zadbał o to, bym w tamtej chwili o tym nie myślał, bo tej nocy zrobiliśmy to jeszcze dwa razy.


_ _ - _ _

O rany, tak dawno nie było sceny seksu, że już nie pamiętam jak się to piszę. Mam nadzieję, że jako tako wyszło...

Ale chyba w nowej książce będzie tego więcej. Chociaż nie wiem, a zresztą, kto w ogóle chciałby to czytać :/

A za tydzień epilog, po którym na spokojnie będziemy mogli przejść do nowej książki. W nowym opowiadaniu będziemy mieć dwóch właścicieli, brata oraz siostrę (oraz dwóch niewolników chłopaka i dziewczynę) i będzie powrót pewnej postaci z ''Niewolnika Swojego Pana''. Już nie mogę się tego doczekać :)

Jak zawsze zachęcam do wyrażania swojej opinii i komentowania.

Życzę miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top