15.

Nie wyglądało to dobrze. A na pewno nie wyglądało dobrze dla mnie. Ja i Max leżeliśmy na podłodze. Znaczy on leżał, a ja siedziałem na nim okrakiem, ściskając w dłoni jego bluzę. W dodatku mi raczej nic nie było, ale jemu leciała krew.

Nie, zdecydowanie nie wyglądało to dobrze. Tak się tym zestresowałem, że nawet nie ruszyłem się z miejsca.

- To nie... tak... - próbowałem jakoś wyjaśnić, ale nawet nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć.

Mikael szybko do nas podszedł. W pierwszej chwili pomyślałem, że mnie brutalnie odepchnie, więc zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby, ale on tylko złapał mnie za ramie i podciągnął do góry, żebym wstał. Następnie pomógł się podnieść swojemu synowi.

- A teraz macie mi natychmiast wyjaśnić, co tu zaszło. - Skrzyżował ręce i spojrzał karcąco na nas obu.

Ja i Max ukradkiem spojrzeliśmy na siebie, ale żaden z nas się nie odezwał. Chłopak uciekł spojrzeniem gdzieś na bok, a ja spuściłem wzrok.

- Nagle nabraliście wody w usta? - Mikael wyraźnie tracił już cierpliwość.

Sądziłem, że będzie krzyczał, domagał się odpowiedzi w bardziej gniewny sposób, ewentualnie użyje rękoczynów, żeby zmusić nas, a raczej mnie, do współpracy. Jednak on tylko westchnął rozczarowany.

Złapał Maxa za podbródek i obrócił go tak, żeby lepiej przyjrzeć się jego twarzy. Max wyraźnie nie był tym zachwycony.

- Krew ci leci z nosa, idź do łazienki - powiedział tylko, puszczając go.

Nie czekając już na nic więcej, chłopak szybko opuścił pomieszczenie. Wtedy Mikael skierował się w moją stronę. Mnie również złapał za podbródek, szukając jakichś obrażeń.

Nie zrobił tego mocno, poza tym ja w przeciwieństwie do Maxa nie stawiałem mu oporu, choć też nie byłem zadowolony z tego, że mnie tak uważnie ogląda. Miałem wrażenie, że wpatruje się w moją twarz tak dokładnie, że zaraz odczyta moje myśli.

- Ty sobie chyba nic poważnego nie zrobiłeś. Masz tylko rozciętą wargę - poinformował mnie, puszczając.

Nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Max musiał mi ją rozciąć, kiedy mnie uderzył. Choć w porównaniu z tym jak wyglądał on, to pewnie nic...

- Nie chciałem go uderzyć tak mocno, żeby poleciała mu krew - zapewniłem. - Przepraszam...

Mikael nic nie odpowiedział. Chyba liczył na to, że dodam jeszcze jak do tego doszło, że będę mu się teraz tłumaczyć. Ale tego nie zrobiłem.

- Nie chciałem - powtórzyłem cicho.

- Uderzyłeś się w głowę? - zapytał.

Drgnąłem, gdy to usłyszałem. Czy to pytanie było pokierowane troską o mój stan zdrowia, czy po prostu uznał, że gadam takie bzdury, że najwyraźniej musiałem się uderzyć?

Skruszony pochyliłem tylko głowę.

- Nie chciałem... - powtórzyłem bezradnie.

Przez chwilę panowała cisza, a potem mężczyzna położył dłonie na moich ramionach i pchnął lekko do tyłu. Spodziewałem się uderzenia, ale on poprowadził mnie do łóżka i na nim posadził.

- O co poszło? - zapytał, nie zdejmując dłoni z moich ramion.

Ja cały czas trzymałem wzrok w dole, wolałem unikać patrzenia mu w oczy.

- Theo. O co poszło? - powtórzył już ostrzej.

Przestraszyłem się. Teraz ukarze mnie za pobicie swojego syna? Nie miałem co spodziewać się łagodnego traktowania, skoro Max wyglądał po naszej szarpaninie gorzej niż ja, poza tym on jest jego synem, a ja tylko przybłędą. W dodatku taką, którą chciał przygarnąć jego brat, a nie on.

Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem nawet, co mógłbym mu powiedzieć. Nie miałem nic na swoją obronę, przecież nie powiem mu, że to Max się na mnie rzucił, w dodatku próbował zgwałcić. Jakiekolwiek kłamstwo wymyśli jego syn, będzie ono w jego oczach bardziej wiarygodne od tego, co powiem ja.

Wolałem więc nie mówić nic. Po co ma mnie później posądzać o kłamstwo.

Kiedy dotarło do niego, że nie zamierzam się w żaden sposób tłumaczyć, puścił mnie i wstał.

- Może wychowanie dwóch chłopaków to jednak trochę za dużo - mruknął cicho sam do siebie.

Czyli jednak...

Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem, że prędzej czy później dojdzie do wniosku, że podjął złą decyzję. Że mógł mnie nie brać. Mógł mnie tam zostawić. Pewnie niepotrzebnie wdałem się w tą szarpaninę z Maxem, jednak im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej przekonywałem sam siebie, że tego nie żałuję. Gdybym mu uległ, Max pewnie był to wykorzystał.

- Pójdę zobaczyć co z Maxem - głos Mikaela wyrwał mnie z zamyślenia. - Może on mi powie, co jest grane.

Oj, na pewno powie. A całą winę zrzuci oczywiście na mnie.

- Mogę dzisiaj zjeść w pokoju? - zapytałem, gdy mężczyzna ruszył już w kierunku drzwi.

Mikael zatrzymał się w połowie ruchu i spojrzał w moją stronę.

- Proszę... - dodałem.

- Tak, oczywiście - powiedział od razu. Nawet zbytnio się nie zastanawiał nad odpowiedzią. - Nie ma problemu...

Tego dnia nie widziałem się już więcej ani z Mikaelem, ani z Maxem. Z tego drugiego nawet się ucieszyłem, chociaż szczerze mówiąc spodziewałem się, że wpadnie później, żeby podać mi ''naszą'' wersję zdarzeń.

Posiłki przynosiła mi oczywiście Sunny. Nadal nie potrafiłem uwierzyć, że ona się z nim umawia. Chociaż nie, ''umawia się'' to chyba złe określenie, przecież  dla niego to był tylko seks. Sam mi tak powiedział. Poza tym gdyby coś do niej czuł, to chyba nie próbowałby przespać się ze mną...

Natychmiast zrobiło mi się jej żal.

- Co ty w nim widzisz? - zapytałem, kiedy dziewczyna chciała już wychodzić.

- Co? - Zatrzymała się z ręką trzymaną na klamce i odwróciła w moją stronę.

Może jednak nie powinienem zaczynać tego tematu. W końcu nie wiedziałem jak dokładnie wygląda ich relacja, mogłem się tego tylko domyślać na podstawie tego co usłyszałem od Maxa.

Chociaż może akurat Max nie był najlepszym źródłem informacji...

- Przecież Max to skończony dupek - odparłem. Siedziałem na łóżku i starałem się na nią nie patrzeć, póki nie widziałem jej miny, to nie odczuwałem potrzeby by zmienić zdanie. - Złodziej, cham, potencjalny gwałciciel...

- Theo - odezwała się poważnie Sunny.

Spojrzałem na nią. Nie podniosła głosu, ale i tak czułem, że jest zdenerwowana.

- On taki nie jest - zaprzeczyła. - Gada, ale nic ci nie zrobi.

Aż podniosłem się z łóżka. Widocznie Sunny nie znała go tak dobrze jak sądziła. Znałem go o wiele krócej, ale zdążyłem się już zorientować, że nie jest taki jak stara się pokazać.

- Próbował mnie zgwałcić! Więcej niż raz...

- Jestem pewna, że by tego nie zrobił...

Jakoś w to wątpiłem. Nie zachowywał się tak, jakby miał ochotę w ostatniej chwili zmienić zdanie. Raczej sprawiał wrażenie bardzo przekonanego co do swoich zamiarów.

- Znajdź sobie kogoś lepszego - mruknąłem, z powrotem siadając na łóżku. - On to jeden wielki problem.

- Zabawne, o tobie mówi to samo - stwierdziła.

No teraz to musiałem przyznać, że się zdenerwowałem. Ja mam z nim problemy, to nie ulega wątpliwości, ale on ze mną? Czy to ja próbuję go zgwałcić? Ja go okradłem? Nie! Jakie on może mieć ze mną problemy, skoro to on jest problemem?!

Nie wiem, jaką miałem minę, ale Sunny musiała uznać ją chyba za zabawną, bo zaczęła się śmiać. No ręce opadają, nikt w tej rezydencji nie bierze mnie na poważnie...

- Na śniadaniu będziesz, prawda? - zapytała jeszcze, zanim wyszła.

- Będę - zapewniłem.

Musiałem być. Nie chciałem drażnić Mikaela jeszcze bardziej.

Tak więc rano wyszedłem na śniadanie, modląc się tylko o to żeby nie wpaść na Maxa, zanim nie spotkamy się z Mikaelem. Wiedziałem, że przy ojcu Max będzie się zachowywać względnie grzecznie i nie spróbuje się na mnie rzucić. Chociaż kto wie co on nagadał Mikaelowi, może będzie zgrywać przestraszoną ofiarę, gdy tylko mnie zobaczy.

Ostrożnie wyjrzałem na korytarz i poszedłem do jadalni dopiero, kiedy upewniłem się, że nikogo tam nie ma.

Wszedłem do jadalni, a mój okrutny los jeszcze raz postanowił mi udowodnić jaki jest podły. Przy stole siedział już Max, a Mikaela oczywiście nie było w zasięgu wzroku. Zawahałem się. Może zdążyłbym jeszcze uciec?...

Niestety wtedy chłopak odwrócił się w moją stronę, nie mogłem już mieć złudzeń, zauważył mnie. Mimo to zrobiłem krok do tyłu.

- Przecież cię nie ugryzę - powiedział, przewracając oczami.

- Wiem - odparłem szybko. - Możesz zrobić mi gorsze rzeczy.

Sunny weszła do jadalni przez inne drzwi. Niosła tace z jedzeniem, które zaczęła rozkładać na stole. Jej obecność trochę mnie uspokoiła.

Max kilka razy uderzył palcami o blat, jakby się denerwował. Wyglądał na znudzonego i niewyspanego. Nie wiedziałem, jak powinienem ocenić jego wygląd. Rzecz jasna mógł wyglądać dużo gorzej, ale i tak... Chyba uderzyłem go naprawdę mocno, bo widać było ranę na nosie, w dodatku sprawiało to wrażenie, jakby miał siniaka na policzku. Mam nadzieję, że nie złamałem mu nosa...

A tym bardziej liczyłem na to, że nie będzie chciał zemścić się za to uderzenie.

- Przy świadku nic ci nie zrobię - stwierdził.

- Max! - upomniała go ostro dziewczyna.

- Żartuję - powiedział, unosząc ręce do góry.

Trochę mnie to zaskoczyło. Może jednak rzeczywiście Sunny miała na niego jakiś wpływ.

- Theo nie lubi twoich żartów - stwierdziła oskarżycielsko.

Cóż, trudno się z tym nie zgodzić.

- Przepraszam - powiedział Max. - W takim razie już nie będę.

Nie mogłem w to uwierzyć. Chociaż szczerze mówiąc i tak wątpiłem w to, że zastosuje się do jej prośby. Mimo to drażniło mnie, że cały czas próbuje się jej przypodobać, tylko po to by ją później wykorzystać i zaciągnąć do łóżka. Bo przecież innej możliwości nie było.

- Teraz jesteś dla niej taki miły? - zapytałem go, nie wytrzymując. - Mi mówiłeś, że łączy was tylko seks.

Nie zdążyłem ugryźć się w język. Chyba powiedziałem trochę za dużo. Maxowi nie współczułem, co prawda było mi trochę głupio za to, że rozbiłem mu nos, ale akurat teraz bardziej szkoda było mi Sunny. Jego miałem gdzieś, ale jej nie chciałem zranić.

Nie zdążyłem jej przeprosić, bo w momencie kiedy już otwierałem usta, do jadalni wszedł Mikael, więc Sunny tylko schyliła się i szybko opuściła pomieszczenie.

Ja i Max nie ruszyliśmy się ze swoich miejsc, po prostu czekaliśmy w oczekiwaniu na to, co powie.

Mikael nie powiedział nic. Podszedł do swojego krzesła i zajął miejsce przy stole. Spojrzał na swojego syna, a potem na mnie.

- Dzisiaj nie siadasz z nami? - zapytał.

''Mogę?'' Miałem to pytanie na końcu języka. Wzdrygnąłem się, kiedy zwrócił się do mnie. Może faktycznie lepiej byłoby gdybym nie przychodził? Może źle przewidziałem zachowanie Mikaela? Może wcale nie byłby zły, gdybym się nie pojawił? W końcu Mikael mógł się wkurzyć, widząc przy stole chłopaka, który tak urządził jego syna.

Jedliśmy w milczeniu. I tym razem była to niezręczna cisza. Jedzenie w ogóle mi nie smakowało, miałem wrażenie, że nie czuję smaku potraw.

- Theo - odezwał się nagle mężczyzna, odkładając sztućce - pamiętasz szafę z porcelaną, którą ostatnio oglądałeś?

Spojrzałem na niego zaskoczony. Czy jemu chodzi o to, o czym ja myślę?

- Wracam wieczorem i wszystko ma lśnić. - Otarł usta serwetką i wstał od stołu. - Oboje się tym zajmiecie.

Ja i Max spojrzeliśmy na siebie. Chyba obu nam nie spodobał się ten pomysł.

- Nie mam na to ochoty - stwierdził Max.

- Nikt nie pyta się ciebie o zdanie - odpowiedział i odszedł.

Po Mikaelu było widać, że jego zdaniem dyskusja jest już zakończona. Ale kiedy spojrzałem na Maxa miałem wrażenie, że wręcz przeciwnie. Chłopak zacisnął pięści i patrzył jak jego ojciec opuszcza jadalnię.

- Ty nigdy nie pytasz mnie o zdanie! - krzyknął za nim.

Odpowiedział mu tylko dźwięk zamykanych drzwi.

- Sam mogę się tym zająć - zaproponowałem szybko.

Uznałem, że będzie lepiej, jeśli sam wszystko posprzątam i nie będzie nawet potrzeby, żebyśmy przebywali w swoim towarzystwie.

- Nie - westchnął, odchylając głowę do tyłu na oparciu krzesła. - Mi też kazał czyścić ten szajs. Nie będę się tobą wyręczać, nie zamierzam być ci nic winien.

''Szajs''? Tak nazywa pamiątki po matce?

Nie odebrałbym tego tak, że Max jest mi coś winien. To byłoby nawet lepiej dla mnie, bo nie musiałbym się przejmować tym, że znowu mnie zaatakuje, albo... spróbuje mi zaszkodzić w inny sposób.

Ostrożnie podniosłem na niego wzrok.

- Specjalnie coś potłuczesz i zwalisz winę na mnie, prawda? - domyśliłem się.

Max uśmiechnął się do mnie promiennie.

- Skąd wiedziałeś?

Mogłem się domyślić. On zrobi wszystko, żeby uprzykrzyć mi życie i pogrążyć w oczach Mikaela...


_ _ - _ _

Wybaczcie, że nie było mnie tak długo, ale... ostatnio było u mnie trochę... kiepsko i po prostu nie dało się pisać. Miejmy nadzieję, że teraz będzie lepiej :/

Oczywiście jak zawsze zachęcam do wyrażania swojej opinii i komentowania. Życzę miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top