1.

Kiedy pierwszy raz go spotkałem... wpadłem na niego, uciekając przed moimi oprawcami z ośrodka. Trzymał wtedy kubek z kawą, która po naszym zderzeniu w całości wylądowała na jego koszuli. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że po czymś takim będzie chciał zostać moim panem.

Ale od początku.

Odkąd pamiętam wpajano mi posłuszeństwo. Wiedziałem, że gdy byłem mały odebrano mnie moim rodzicom alkoholikom, ale nie zapamiętałem nic z tamtego okresu, po prostu wyparłem te sześć lat z mojego życia. Później wylądowałem w ośrodku, tam wraz z innymi dziećmi byliśmy szkoleni, choć może lepszym słowem byłoby ''tresowani''. Byliśmy tam tresowani na niewolników.

Mieliśmy świadomość, że nasza placówka nie jest jedyna. Było więcej ośrodków, było więcej dzieciaków, które miało później zostać niewolnikami. Mimo wszystko nasza placówka była inna pod tym względem, że jej zyski generował głównie wynajem. Zatem zamiast nas sprzedawać, woleli nas wynajmować. W taki sposób to przedstawiali, ale my wiedzieliśmy swoje. To był zwykły burdel.

- Stresujesz się? - zapytał mnie jeden z chłopaków, z którymi dzieliłem pokój.

Tydzień przed moimi szesnastymi urodzinami, czyli przed moim pierwszym razem, gdy zostanę wystawiony na wynajem, przenieśli mnie do pokoju z pięcioma starszymi chłopakami. Wszyscy poza mną nosili szare koszulki. Moja była biała.

- A ty się nie stresowałeś przed swoim pierwszym razem? - zareagował drugi chłopak, nim zdążyłem się w ogóle odezwać.

Nie miałem ochoty rozmawiać na ten temat. Niestety z nimi było wręcz odwrotnie.

Nastolatek, który, jeśli można tak powiedzieć, stanął po mojej stronie, widząc moje zdenerwowanie, zwrócił się do mnie.

- Nie przejmuj się. Może nie będzie tak źle - próbował mnie pocieszyć. - To pierwszy raz, więc może klient nie będzie jakiś bardzo brutalny.

- No chyba, że wręcz przeciwnie - odezwał się ten pierwszy.

- Nie strasz go - syknął w jego stronę i spiorunował go wzrokiem.

To nawet miło, że próbował mnie wesprzeć, choć wolałbym, żeby w ogóle o tym nie mówili. I tak już od dłuższego czasu myślałem tylko o tym, że w moje szesnaste urodziny ktoś mnie do tego zmusi.

- No co? - prychnął, najwyraźniej niezbyt przejmując się uwagą. - Ty tym bardziej powinieneś zdawać sobie sprawę, że niektórzy lubią zapewniać nam brutalny pierwszy raz.

Te słowa chyba dość mocno w niego uderzyły. Widać było, że przywoływały niemiłe wspomnienia.

- To boli? - wtrąciłem się do rozmowy.

Spojrzenia wszystkich od razu zwróciły się w moją stronę. Poczułem się przez to trochę zakłopotany. Zrobiłbym wszystko byleby tylko znaleźć się teraz w innym miejscu. Żeby tylko zyskać trochę więcej czasu

- W sensie... pierwszy raz... - doprecyzowałem, ale odezwałem się głównie po to, by przerwać ciszę.

- To zależy - mruknął jeden z moich współlokatorów.

- Musisz liczyć na to, że trafisz na kogoś w miarę normalnego - stwierdził inny. - Może pozwoli ci się przygotować.

Chłopaki spojrzeli na mnie współczująco. Nie mam pojęcia dlaczego opiekunowie zmienili mi pokój tydzień przed urodzinami. Być może właśnie dlatego, żebym bał się jeszcze bardziej.

- A jak nie trafię?... - wyszeptałem swoje obawy.

Nie otrzymałem odpowiedzi na to pytanie, bo wtedy drzwi do naszego pokoju się otworzyły i stanął w nich strażnik.

- Chodźcie - rozkazał krótko.

- Już?... - wyrwało mi się.

Reszta spojrzała na mnie wrogo. Uświadomiłem sobie swój błąd, nie powinienem się odzywać. Nie wolno nam było tego robić bez wyraźnego pozwolenia. Później mi się za to oberwie. Być może moim współlokatorom również.

- Przepraszam... - szepnąłem, by jakoś załagodzić sytuację.

Strażnik zaczął prowadzić nas wzdłuż korytarza. Serce waliło mi, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. To już za chwilę. Za chwilę ktoś mnie wybierze i... Nie chcę... Nie chcę...

Ale może nikt mnie nie weźmie, może nikomu się nie spodobam. Nie... Na pewno ktoś za mnie zapłaci. Wiedzą, co oznacza biała koszulka. Na pewno ktoś mnie weźmie.

Nie chcę.

Naszą szóstkę pilnowało tylko dwóch strażników. Jeden prowadził nas, idąc z przodu, a drugi szedł za nami i pilnował, by nikt nie uciekł. W pewnym momencie wyrwałem się z szyku. Udało mi się przecisnąć między ścianą, a ręką strażnika. Puściłem się biegiem do przodu.

- Stój! - usłyszałem za sobą, ale się nie zatrzymałem.

Biegłem prosto przed siebie, nie mając żadnego planu. Nie myślałem o niczym, chciałem tylko uciec. Znaleźć się jak najdalej stąd.

Gdy skręciłem za róg, wpadłem na kogoś. Ta osoba trzymała papierowy kubek, którego zawartość teraz w całości znajdowała się na jego koszuli. Podniosłem na niego wzrok.

O cholera, to był klient. Rozpoznałem go od razu, nie miał na sobie uniformu strażnika, ani opiekuna.

- Uważaj trochę - warknął, patrząc na powstałą plamę.

- Prze... Przepra...

- Przepraszamy za niego! - krzyknął ktoś, kto nagle znalazł się za mną.

W tej samej chwili na moje ramiona ciężko opadła czyjaś dłoń i już wiedziałem, że nie ucieknę. Nie odważyłem się spojrzeć do tyłu, ale wiedziałem, że to jeden z opiekunów.

Bolało mnie na samą myśl o tym, co teraz się ze mną stanie. Pozostawało mi już tylko liczyć na to, że nie będzie chciał uszkodzić mnie za bardzo przed pierwszym wynajmem.

- Wynagrodzimy to panu - dodał prędko.

- Na to liczę - mruknął wyraźnie zniesmaczony klient.

Obok nas szybko znalazło się dwóch strażników.

- Zabierzcie go do pokoju dwadzieścia dwa - rozkazał im opiekun, wskazując ruchem głowy na mnie.

Zrobili tak jak im polecił, a on sam ruszył za klientem w głąb korytarza dalej go urabiać.

Wiedziałem, czym jest pokój dwadzieścia dwa, to było pomieszczenie, w którym odbywały się kary. W miarę możliwości starałem się bywać tam jak najrzadziej.

Weszliśmy do środka i czekaliśmy. W pokoju panowała grobowa cisza. Mógłbym jakoś spróbować przekonywać strażników, ale już kiedyś na własnej skórze przekonałem się, że to nic nie da. Cały czas trzymałem głowę w dole, nie chcąc patrzeć na narzędzia wiszące na ścianach.

Gdy drzwi się otworzyły, wszyscy wiedzieliśmy, kto wszedł. Strażnicy cofnęli się nieznacznie.

Nim mój opiekun zdążył się odezwać, postanowiłem spróbować jeszcze jeden raz. Odwróciłem się w jego stronę i padłem na kolana.

- Przepraszam! Przepraszam! Wiem, że zrobiłem źle. Już więcej nie będę próbował uciec, nawet o tym nie pomyślę. To było głupie. Niewyobrażalnie głupi błąd, ale... - zawahałem się. Przełknąłem ślinę i przycisnąłem czoło do zimnych kafelek. - Proszę... Czy mógłbym dostać trochę więcej czasu... Nie chcę iść tam dzisiaj. Jeszcze chociaż... jeden dzień...

Nie widziałem twarzy opiekuna, ale miałem wrażenie, że miał w tej chwili ochotę parsknąć śmiechem. Bawiło go moje zachowanie.

- Dzisiaj - odezwał się, podchodząc do mnie - kończysz szesnaście lat, prawda?

- Ale dopiero wieczorem... - odważyłem się przypomnieć.

Mężczyzna złapał mnie za włosy i brutalnie uniósł moją głowę do góry. Ledwo powstrzymałem się, by nie syknąć z bólu.

- Gdyby nie ośrodek zdechłbyś w tej melinie z głodu razem ze swoimi zachlanymi rodzicami. Jesteś coś winny ośrodkowi i teraz pora byś to odpracował.

Kiedy mnie puścił moja głowa bezwładnie opadła i uderzyła w posadzkę. Aż zadzwoniło mi w uszach.

Opiekun kazał mi stanąć pod ścianą, odwrócić się twarzą do niej i opuścić spodnie. Uderzył mnie długą drewnianą rózgą jakieś trzydzieści razy. Nie liczyłem. Celował głównie w pośladki i uda. Bolało.

Gdy skończył, kazał nasunąć z powrotem spodnie. Kiedy to zrobiłem, chwycił mnie za ramię i szybko poprowadził przez korytarz.

Weszliśmy do jakiejś sali, na miejscu czekało już około czterdziestu chłopaków, może nawet więcej. Wiedziałem, że to nie wszyscy. Wszyscy mieli na sobie szare koszulki, tylko ja byłem w białej.

Opiekun postawił mnie na samym końcu, po czym wyszedł, zostawiając nas z kilkunastoma strażnikami. Czekaliśmy dobre kilka minut, stojąc w milczeniu ze spuszczonymi głowami. Czas zdawał się wlec w nieskończoność.

W końcu do środka wszedł nasz opiekun razem z jakimś klientem.

- Może pan wybrać jako pierwszy - usłyszeliśmy.

Klient zaczął się między nami przechadzać. Powoli, nieśpiesznie, oglądając nas dokładnie i oceniając.

- Chcę tego - zadecydował stanowczo.

Rozpoznałem ten głos i stanąłem jak wryty. Nie powinienem podnosić wzroku, ale nie mogłem się powstrzymać. Nie myliłem się, to był ten sam facet, na którego wylałem kawę, uciekając. I on wybrał mnie.

- Rozumiem - stwierdził opiekun, ganiąc mnie wzrokiem. Szybko opuściłem głowę. - Nasi pracownicy zaraz dostarczą go do jedynki, a my dopełnimy formalności.

To był mój koniec.

Jeden ze strażników zabrał mnie i wyprowadził na drugi koniec pomieszczenia. Wyszliśmy na długi korytarz i podeszliśmy do pierwszych drzwi. Miały na sobie metalowy numer jeden.

To ironiczne, że to będzie mój pierwszy raz.

Strażnik bez słowa wepchnął mnie do środka, po czym wyszedł. Usłyszałem szczęk zamka. Byłem tu uwięziony.

Nie zastanawiając się nad tym zbyt wiele, klęknąłem naprzeciwko drzwi. Spuściłem głowę nisko i położyłem  dłonie na kolanach. Czekałem.

Minęło nie więcej niż kilka minut, ale ja miałem wrażenie, że mijają całe wieki, nim ponownie usłyszałem szczęk zamka do drzwi. Po plecach przebiegł mi dreszcze.

Mężczyzna wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi na klucz. Dlaczego mnie wybrał? Co przesądziło? Moja biała koszulka, czy raczej chęć zemsty?

- Mamy cztery godziny dla siebie - oświadczył.

Cztery godziny? Przecież to maksymalny czas jaki można wziąć. Co on będzie tu ze mną robić przez cztery godziny?

- Usiądź na kanapie - polecił mi.

Nawet nie zdążyłem się nad tym zastanowić, a już ruszyłem się z miejsca. Moje ciało zadziałało instynktownie.

Udało mi się przelotnie za niego spojrzeć. Zaniepokoił mnie fakt, że znowu trzymał w dłoniach papierowy kubek z jakimś parującym napojem. Czyli jednak chodziło o zemstę. Usilnie próbowałem sobie przypomnieć, czy klienci mogą zostawiać nam widoczne ślady, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

Pewnie tak. W końcu za prawiczka zapłacił dużo więcej... Może sobie ze mną zrobić, co tylko mu się zamarzy.

Dopiero teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu. Dwuosobowe łóżko, kanapa i niski stolik przed nią. Oprócz tego na ścianie przy łóżku były zawieszone akcesoria, takie jak, kajdanki, liny, pejcze, szpicruty...

Stanąłem przy kanapie, ale nie zająłem na niej miejsca. Nie chciałem siadać, bo nadal bolało mnie po niedawnej karze. Klęczenie nie było problemem, byłem przyzwyczajony i wiedziałem już jak to robić, by zmniejszyć ból, ale wiedziałem, że z siedzeniem będzie problem.

- M-mogę nie?... - odważyłem się zapytać, licząc się z karą, która pewnie mnie za to spotka.

- Wolałbym, żebyś jednak usiadł...

Nie chciałem go zdenerwować, nie wykonując jego rozkazów. To miał być mój pierwszy raz, więc wolałem jednak, żeby wszystko przebiegło w miarę jak najspokojniej. Zacisnąłem zęby i usiadłem na kanapie. Pilnowałem się, żeby za bardzo się przy tym nie skrzywić.

Klient podszedł do mnie.

- Uwaga gorące - usłyszałem nad sobą.

Zamknąłem oczy i napiąłem mięśnie w oczekiwaniu na ból.

Nagle usłyszałem, że coś stuknęło tuż przede mną. Ostrożnie uchyliłem powieki i zobaczyłem stojący na stoliku papierowy kubek.

- Herbata - oświadczył, siadając obok mnie.

Patrzyłem na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem.

- Po co? - zapytałem zakłopotany.

- To dla ciebie - wyjaśnił, choć ja nadal nic z tego nie rozumiałem. - Nie martw się, nie zamierzam zrobić ci krzywdy.

- Przecież zapłaciłeś... - wyszeptałem.

Nie zdążyłem ugryźć się w język. Nie powinienem wdawać się z nim w dyskusję.

Ponownie spuściłem wzrok i poprawiłem się na miejscu, by mniej bolało.

- Nie przyjechałem tu z zamiarem wynajęcia sobie jakiegoś chłopca do łóżka - powiedział. - Chciałem tylko zorientować się w sytuacji.

W jakiej sytuacji? Nadal nie miałem pojęcia, o czym mówił, chociaż powoli zaczynało do mnie docierać, że nie będziemy uprawiać seksu. Poczułem ulgę i zmartwienie jednocześnie. Cieszyłem się, że udało mi się odwlec to w czasie, ale z drugiej strony bałem się jak zareaguje mój opiekun. W takim wypadku może znaleźć mi nowego klienta jeszcze dzisiaj.

- Możesz sobie odpocząć. Przez najbliższe godziny nikt nie będzie nam przeszkadzać - zapewnił.

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Mężczyzna nie wydawał się mną zainteresowany, cały czas siedział ze wzrokiem utkwionym w komórce. Siedziałem tak, obserwując go, ale sam nie wiem, kiedy dopadło mnie zmęczenie i zasnąłem. Obudziłem się na dwuosobowym łóżku, co trochę mnie zaniepokoiło. Rozbudziłem się natychmiast, mimo że do tej pory spałem twardo jak kamień. W ośrodku nie mieliśmy zbyt wielu okazji, żeby się wyspać. Odrzuciłem szybko kołdrę. Nadal miałem na sobie ubrania i nic mnie nie bolało. Najwyraźniej do niczego nie doszło...

Klient nadal siedział na kanapie zupełnie, jakby się stamtąd w ogóle nie ruszył.

Leżałem tak jeszcze przez chwilę. Jak długo spałem? W końcu wstałem i niepewnie do niego podszedłem.

- Wyspałeś się? - zapytał.

- Ta-tak... Dziękuję...

Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że mój pierwszy wynajem zakończył się zwykłym spaniem. I to nawet nie wspólnym.

- Niedługo będę musiał się zbierać - powiedział, wstając ociężale z kanapy, po czym schował telefon do kieszeni. - Dzięki za towarzystwo.

Jakie niby towarzystwo? Przecież głównie spałem. I to przez praktycznie cały czas, gdy on powinien się ze mną zabawiać.

- Nic nie zrobiłem...

Mężczyzna spojrzał na mnie zmartwiony.

- Wiesz, w razie co, powiedz, że to zrobiliśmy - poradził mi, siadając przede mną na oparciu kanapy. - Musisz coś wymyślić, żeby nie mieć problemów.

Zacisnąłem dłonie w pięści. Nie chciałem mu tego pokazywać. Nie chciałem pokazywać mu swojej słabości, ale nie potrafiłem nad sobą zapanować.

- Następnym razem klient na pewno mi nie odpuści... - Pochyliłem głowę jeszcze bardziej, by mężczyzna nie zobaczył łez płynących po moich policzkach. - Nie chcę tu być.

Wolałbym, żeby nie był dla mnie taki miły. Wolałbym, żeby był szorstki, zimny, być może nawet, żeby mnie zgwałcił. Wtedy byłoby o wiele łatwiej.

- Nie płacz - powiedział, obejmując mnie i przytulając do siebie. - Jakoś to będzie. Zobaczysz wszystko będzie dobrze.

To było oczywiste kłamstwo. Nic nie będzie dobrze. Nie było szans, by cokolwiek było.

Jakiś czas później musieliśmy się rozstać. Miałem wrócić do pokoju, ale zanim to nastąpiło, odprowadzili mnie do małej łazienki i pozwolili się umyć. Akurat po tym jak spędziłem czas z klientem, nie było takiej potrzeby, ale skorzystałem. W końcu miałem udawać, że uprawialiśmy seks.

Na koniec zanim jeszcze wróciłem do pokoju, podrapałem się i zostawiłem czerwone ślady w okolicy pasa i bioder. Liczyłem na to, że w razie konieczności, to uwiarygodni moje kłamstwa.

Do pokoju nie wróciłem na długo. Reszta chłopaków już tam czekała, ale nie zdążyli nawet do mnie podejść, bo praktycznie od razu do środka wszedł nasz opiekun.

- Choć ze mną. - Te słowa wyraźnie były zwrócone do mnie.

Spodziewałem się kontynuacji mojej kary, ale nie miałem wyboru, musiałem pójść z nim. Ku mojemu zaskoczeniu opiekun jednak nie zaprowadził mnie do pokoju dwadzieścia dwa. W tym jeszcze nie byłem.

To było małe pomieszczenie i wyglądało raczej na magazyn. Stało tam pełno szafek. Opiekun otworzył jedną z szuflad. Wyjął z niej coś co wyglądało jak biały skrawek papieru. Z innej z szafki wyjął czarną koszulkę.

W naszym ośrodku coś takiego było na wagę złota. Tutaj kolory koszulek miały znaczenie. Szare, które miała zdecydowana większość, oznaczały po prostu osobę do wynajęcia. Białe oznaczały, że nosząca je osoba jeszcze nigdy nie uprawiała seksu. Czarne natomiast znaczy, że jest to osoba przeznaczona tylko dla jednego klienta. Trzeba zapłacić dużo więcej, żeby mieć któregoś z nas prywatnie, dlatego nie ma wiele klientów, którzy się na to decydują. Lepiej kiedy wykorzystuję cię tylko jedna osoba, a nie każdy kto za to zapłaci.

- Gratulacje. Musiałeś mu się bardzo spodobać. Nie zmarnuj tego - powiedział, rzucając we mnie czarną koszulką.

Nie wiedziałem, co mam z tym zrobić. To niemożliwe, żeby ten facet wynajął mnie na stałe i to prywatnie. To zbyt piękne, żeby było prawdziwe.

- Zakładaj - ponaglił mnie opiekun.

Bezmyślnie wykonałem rozkaz. Zdjąłem białą koszulkę, którą miałem na sobie i zastąpiłem ją czarną.

Mój opiekun uśmiechnął się do siebie, widząc zadrapania na moim ciele.

- Może nareszcie ktoś cię nauczy, gdzie twoje miejsce - powiedział jakby sam do siebie, wyjmując z szuflady jakiś dokument i zaczynając go wypełniać.

Niedługo później na moim prawym nadgarstku pojawiła się biała materiałowa bransoletka z imieniem i nazwiskiem klienta napisanym markerem.

- ''Gabriel Killn'' - przeczytałem na głos.

Może i nazwisko nie nastrajało zbyt optymistycznie, ale w tej chwili było dla mnie najpiękniejszym co w życiu usłyszałem.


_ _ - _ _

Po ''Niewolniku Swojego Pana'', a potem jeszcze ''To Tylko Zabawce''  nadal po uszy siedzę w yaoi o motywie niewolnictwa. Hmm, to zapewne nie świadczy o mnie najlepiej...

Tym razem pójdziemy w trochę inną stronę, bo chodzi bardziej o próbę wróceniu do normalnego życia, mimo że coś (a raczej ktoś) będzie przypominał głównemu bohaterowi, że nie tak łatwo jest uwolnić się od tego do czego został ''wytresowany''. Oby się spodobało ;)

Oczywiście zachęcam do wyrażania swojej opinii i komentowania. Mam nadzieję, że się spodoba.

Życzę miłego czytania!


Ps. Czuję się w obowiązku, żeby Was ostrzec... Nie przywiązujcie się do Gabriela.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top