Rozdział XII
Englishtown miało swoją magiczną stronę. Mikey długo myślał co ma tak właściwie zrobić ze sobą i z jego uczuciami. Nie chciał stracić starszego mężczyzny, nie chciał też się ujawniać. Jak każdego wieczoru chłopak razem z ukochanym wybrali się na pieszą wycieczkę rozpoznawczą. Uwielbiali chodzić razem, kiedy w przyćmionych, oświetlanych żółtym światłem uliczkach nikogo już nie było. Tym razem wybrali się nad Weamaconk Lake, które Way pamiętał przez mgłę z dzieciństwa. Wyższy usiadł na brzegu jeziora, opierając się na swoich przedramionach i przymknął swoje kawowe oczy. Pete spojrzał z uśmiechem na chłopaka i ściągnął naprędce swoją koszulkę i spodnie, zostając wkrótce całkowicie be ubrań. Rzucił się w stronę wody, bez żadnego namysłu i z pluskiem, który wyrwał młodszego z transu, wparował do jeziora.
- Miks, wskakuj! - krzyknął Wentz, starając się ochlapać szatyna, zachęcić go do dołączenia do niego. Way tylko zaśmiał się, rozejrzał dookoła i po chwili namysłu poszedł śladami bruneta i z pluskiem wskoczył do wody.
- Średnio co widzę, wiesz? - uśmiechnął się nieśmiało, starając się przycisnąć swoje ciało jak najbliżej Pete, który stał się teraz jego oczami. Ta bliskość całkowicie mu pasowała, wręcz była czymś niewyobrażalnym, czymś nieprawdopodobnym. Pete chwycił w pasie Mikeya, przyciągając go blisko do siebie, ich klatki piersiowe mocno przyciśnięte do siebie, czując dokładnie każdy swój ruch.
- Czy to ważne? Ważne...
- Ważne, że tu jesteś. - przerwał mu Way, chowając swoją twarz w zagłębienie szyi Wentza. Brunet, wciąż trzymając za rękę swojego ukochanego, przepłynął kawałek w głąb jeziora, uśmiechając się na słowa szatyna. Tak minął im wieczór przed kolejnym koncertem w New Jersey, tym razem w Englishtown. Dwójka była tak zakochana w sobie, że cały ich świat stracił granice, czas i liczyli się tylko oni, nawet ich basy zeszły na drugi plan. Wszystkie gorące pocałunki, ciepłe ramiona, szczere uściski i miłość uzupełniały ich życia. Może młodszy bał się zrobić krok dalej, a Pete bał się straty, która na pewno pociągnęłaby go na same dno, ale nikt nie zauważył tego, nawet oni, w całej tej miłosnej euforii, w miłosnej atmosferze. Mikey był stworzony dla Pete, a Pete dla Mikeya.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top