Rozdział 5

Spojrzał na zegarek. Lada chwila Min miał pojawić się w parku. Szybko pobiegł i gdy zobaczył siedzącego na ławce zielonowłosego speszył się trochę. Co tak naprawdę chciał mu powiedzieć? Nie miał pomysłu.

Postanowił obrać inny kierunek i rozegrać to inaczej. Zaprzyjaźnić się z Minem i próbować mu nie nawijać o tym jak bardzo chce go przelecieć. Potem powinno być już z górki. Podszedł i usiadł koło Yoongiego na ławce.

-Hej, co robisz? - zapytał, na co młodszy aż podskoczył

-A-ale gdzie jest Jungkook? - wyjąkał - przecież miał tu być, a nie ty...

- Kookie dobrze się bawi z moim przyjacielem. - odrzekł spokojnie Park. - a ja przyszedłem tu za niego.

- Nawet nie próbuj się do mnie zbliżać - znów poważnie warknął zielonowłosy - bo zadzwonię na policję.

Jimin nie słuchał młodszego, przyglądając się jego wargom. Gdy mówią są takie słodkie, że się w nich zatracił. Starszy niewiele myśląc wpił się w usta Mina, który aż pisnął ze zdziwienia.

- Co... Co ty robisz!? - zawołał wkurzony, uderzając w tym czasie Jimina w twarz. Potem jednak wpadł na lepszy pomysł - Pomocy! Pedofil! - zaczął się wydzierać, aż Jimin musiał zatkać sobie uszy palcami ale spostrzegł, że to zły pomysł. Lepiej byłoby zatkać te usteczka kolejnym pocałunkiem. Tak też zrobił i nie przejmował się tym, że przed chwilą został uderzony i piekł go policzek.

Usteczka jego Bogini były takie miękkie i słodziutkie; idealnie pasowały do tych jego.

Przytrzymał Yoongiego mocno za ręce by ten nie próbował żadnych pochopnych decyzji i odsunął się szybko, kiedy zobaczył w tych pięknych oczach łzy.

- Przepraszam, nie chciałem! - zawołał - Błagam nie płacz, Piękna Bogini - starł jego łzy - Nie płacz - powtórzył.

Cholera na ten widok łamało mu się serce, jak mógł pozwolić na to by jego księżniczka cierpiała? Jednak był gorszym idiotą niż mu się zdawało. Miał zacząć sprawę z Yoongim łagodnie, a nie od razu przystępować do dzieła. Nie obraziłby się gdyby znowu oberwał od niego. W końcu zasługiwał na to.

- Zrobię wszystko ale nie płacz już, proszę - wymamrotał Jimin czując, jak jemu samemu zaczynają szklić się oczy.

-Dlaczego robisz to mi? Przecież masz tyle innych ludzi - płakał zielonowłosy, na co Park przytulił go do siebie, a on wtulił się w jego bark. Nie sądził, że to się zdarzy przy takim obrocie spraw, ale oboje potrzebowali się teraz do kogoś przytulić.

-Przepraszam, księżniczko - powiedział czule starszy, roniąc parę łez. - Nie powinienem tego robić...

Młodszy nic nie odpowiedział tylko zaszklonymi oczami spojrzał w oczy Jimina. Mimo, że wyrażały jakiś tam smutek czy żal, Min dalej potrafił w nich znaleźć coś, co sprawiało, że bał się tego człowieka.

-Nienawidzę Cię - szepnął, po czym wyrwał się z uścisku i nawet nie spieszył się kiedy odchodził. Park nie chciał za nim biec, wiedział, że to tylko dodatkowo przestraszy jego boginię, o ile może jeszcze używać tego słowa.

Momentalnie ukrył twarz w dłoniach żałując, że zrobił takie świństwo młodszemu. Jeśli tak dalej pójdzie, nie będzie w stanie się chociaż zaprzyjaźnić z zielonowłosym, a na pewno już nie liczyć na coś więcej.

Zaczęło padać. Było już pewnie po północy, Park spędził ten czas z twarzą ukrytą w dłoniach. Rozmyślał. Nie mógł się przecież poddać. Zdobędzie zaufanie tego dzieciaka, nawet jeśli będzie miał zapłacić za to wysoką cenę.

Ale jeśli on nie potrafił się powstrzymać?

+++

Minął miesiąc szkoły, a Jimin ani razu nie zbliżył się przez ten czas do Yoongiego. Chciał mu dać trochę odpocząć od siebie, jednak to wciąż nie zmieniało jego decyzji. Musiał go przelecieć najlepiej do końca tego roku.

W tym czasie Jimin też coraz bardziej oddalał się od swoich przyjaciół, a najbardziej Taehyunga, który wolał towarzystwo Jungkooka, a co z tym szło również Yoongiego. We troje stali się jacyś nierozłączni, a Jimin był zazdrosny o swojego przyjaciela. Jednocześnie też smutny, gdyż Tae nie miał już dla niego dużo czasu.

- Wszystko jest takie popieprzone - westchnął cicho będąc w szkolnej toalecie i przemył twarz zimną wodą - Dlaczego to musi być takie trudne? - jęknął nie patrząc nawet w swoje odbicie.

- Co ma być trudne? - usłyszał za sobą głos należący do Hoseoka. Odwrócił się w jego stronę marszcząc brwi.

- Co tu robisz?

Hoseok wywrócił oczami na jego głupie pytanie i roześmiał się - Jak myślisz, co mogę robić w kiblu? Szedłem się wyjszczać i usłyszałem ciebie, więc teraz ty mi powiedz, co jest takie trudne.

- Zaliczenie Bogini - odpowiedział i westchnął cicho, patrząc na swojego przyjaciela - Z jednej strony chce już w nim zamoczyć, a z drugiej boję się, że go skrzywdze. On jest taki kruchy i... - urwał - Nie wiem co mam robić. Nie mogę z niego zrezygnować, nie ma mowy.

- Co? Ty dalej wierzysz w to, że ci się uda? - ironicznie zaśmiał się Hoseok - Ja tam myślę, że oni we trójkę tam się pieprzą.

- Coś ty powiedział? - zdenerwował się Jimin momentalnie przyszpilając przyjaciela do ściany. - skąd ty to wiesz?!

- Wyluzuj, to był tylko żart. Ich relacja jest czysto przyjacielska. - roześmiał się promiennie Hoseok puszczony przez przyjaciela.

Jimin wyszedł z toalety szukając Taehyunga. Chciał mu wygarnąć wszystko.. Czuł, że oddalili się od siebie przez tych nowych, i to na dodatek gimnazjalistów. Zamiast niego zauważył jednak Mina, który wracał ze sklepiku. Postanowił skorzystać z okazji, żeby się do niego odezwać. Jakkolwiek. Musieli złapać jakiś wspólny temat, coś, co pozwoliłoby im się bliżej poznać.

- Yoongi! - złapał delikatnie młodszego za rękę, uważając, żeby nie zrobić mu krzywdy. - Słyszałem, że grasz trochę w koszykówkę? - uśmiechnął się Park, zmieniając swoje oczy w półksiężyce.

- Tak, trochę pogrywam sobie czasem... A po co pytasz?- odpowiedział nieśmiało.

- Chciałbym się nauczyć grać. Mógłbyś mi pomóc? - zapytał tak, aby młodszy nie potrafił mu odmówić. To zawsze działało. Kiedyś przekonywał tak mamę do kupienia mu czekolady.

- No nie wiem. - oblizał usta, przez co Park wewnętrznie już je pieprzył. Szybko odgonił te myśli, skupiając się na słowach zielonowłosego. - Po lekcjach będzie wolna sala gimnastyczna, możesz przyjść - uśmiechnął się lekko. Czyżby zapomniał, jakie plany miał do niego starszy? Albo może mu wybaczył?

Park chciał skakać ze szczęścia, kiedy młodszy już odszedł. Czekał ze zniecierpliwieniem na ostatni dzwonek oznaczający koniec lekcji. Był tak podekscytowany spotkaniem, że nie słuchał nauczycieli i dostał trzy jedynki, ale jakoś specjalnie się tym nie przejął.

Liczyła się tylko jego zielonowłosa księżniczka.

Od razu po dzwonku ruszył w stronę sali gimnastycznej. Do spotkania zostało jeszcze pół godziny, ale postanowił poczekać.

Sala była otwarta, więc wszedł do środka i usiadł na kupce materacy na których zwykle odbywały się różne dodatkowe zajęcia. Jego klasa ogólnie grała tylko w piłkę, a Jimina za bardzo nie ciągnęło do sportu, więc zawsze starał się robić tak by uniknąć ćwiczenia na wychowaniu fizycznym.

Rozejrzał się i westchnął cicho zauważając drabinki o których od razu miał zbereźne myśli z Yoongim w roli głównej oczywiście. Mógłby przyciągnąć go do jednej z nich, rozebrać i rżnąć tego dzieciaka do nie... Nie! Cholera nie mógł sobie pozwolić na takie myślenie, gdyż w każdej chwili mógł się zatracić i naprawdę by to zrobił, a Yoongi jeszcze by go osądził o gwałt.

- Aish, gdzie on jest? - mruknął, kiedy minęła już niemalże godzina. Wplątał dłoń we włosy nerwowo chodząc w tą i we wtę.

Wtedy usłyszał bieg i Yoongi wbiegł do pomieszczenia niczym huragan - Przepraszam, ale pani Lee chciała bym jej pomógł w przenoszeniu książek - skłonił się przez co jego zielone włoski uroczo opadły na jego czoło, co od razu poprawił.

Jimin mógł mu to wybaczyć z łatwością.
- W porządku, więc co robimy? - spytał starszy, a potem pokazał jeden z tych swoich najwspanialszych uśmiechów na które bylo go stać.

- Najpierw pójdziemy do składzika po piłkę do kosza - odpowiedział mu Yoongi, będąc trochę speszonym.

Na słowo "składzik" hormony Jimina zaczęły buzować jeszcze bardziej niż przedtem i oblizał swoje usta gotów do działania, jednak coś mu się przypomniało.

- Pójdę sam. Nie możesz się tak przemęczać moja wspaniała Bogini - złapał dłonie gimnazjalisty w swoje i ucałował je, a następnie wycofał się. Mógł dostrzec, jak na blade policzki dzieciaka wpływają rumieńce.

Odwrócił się tyłem do niego i przybił sobie w myślach piątkę, był już coraz bliżej zdobycia jego zaufania.

Wszedł do składzika i rozejrzał się w poszukiwaniu pomarańczowej piłki. Kiedy ją znalazł, wziął ją i potem opuścił składzik.

Yoongi zdążył usiąść na materacach, ale gdy Park wszedł szybko zszedł i podszedł do Jimina, zabierając mu piłkę. Rzucił do kosza z połowy boiska i trafił. Starszy zaczął bić brawo, był zachwycony młodszym a szczególnie jego prowokującym zachowaniem. Było mu strasznie ciężko udawać, że młodszy go nie pociąga. A przecież to on jest obiektem jego fantazji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top