Rozdział 16

Myślę, że Cass jest zepsuty.

Od pieprzonego tygodnia wychodzi codziennie z domu, zaczepia napotkanych na ulicy ludzi i zaprasza ich na "randki". W Sawulf znają go już wszyscy. I niestety już się skapnęli, że wychodzi z mojego domu. Cody spytał, czy to mój kuzyn. Kazałem mu się kurwa zamknąć.

Przeżywam obecnie kiepskie chwile. Lada moment będę zmuszony iść znowu do szkoły. Mógłby tym razem nie odpierdalać.

— Nie, nie wiem skarbie, czy nasi sąsiedzi już wrócili z pracy — oznajmiam ostro, starając się nawet nie patrzeć w jego stronę.

Nie chcę go uszkodzić. Nie pod tym dachem.

Zamiast tego skupiam się na krojeniu papryki do sałatki. Tata poszedł do sklepu, a ja jako dobry syn mu pomagam, nie mając wcale a wcale żadnych ukrytych zamiarów, jak wyżebranie od niego pozwolenia na imprezę u Thomasa w piątek, w Dzień Bratnich Dusz, gdy już będzie mi wszystko jedno, czy ktoś mnie rozpozna.

Jak myślę, że nie mam, to nie mam.

— Ash mówił coś o Scarlett Manners, twojej przyjaciółce. Może jej rodzice są w domu?

Jakiej przyjaciółce, to mój najlojalniejszy niewolnik.

— Mieszka sama z kuzynem.

Czy nazywanie niewolnika swoim przyjacielem nie jest okrutne? Wiedziałem, że Cass nie jest wiele ode mnie lepszy. Aż się martwię o jego Meredith. Po wymieszaniu naszych osobowości nikt jej nie będzie w stanie znieść. Pewnie nawet Cass.

— Och. A jacyś inni twoi znajomi? — zerkam na niego z chęcią mordu. — Wiesz, czy ich rodzice pracują?

Nie zauważa. Odkładam nóż, obawiając się o rodzenie w więzieniu i odpowiadam, patrząc mu już prosto w oczy:

— Co cię to kurwa obchodzi?

Podchodzę do niego powoli. Kładę dłoń na jego karku, nie pozwalając mu odwrócić głowy. Ma całkiem ładny zielony kolor oczy. Prawie jak świeża trawa.

— To nic takiego — szepcze, łącząc na chwile nasze usta.

Robi się coraz lepszy w odwracaniu mojej uwagi. Wkurzające.

— Taa — odpycham go delikatnie, nie chcąc, żeby się zachwiał. — Na pewno. Nie mów, jak nie chcesz! — dodaję trochę głośniej, widząc, że nie zamierza się ugiąć. — Ciołek.

Nagle słyszę płacz i trzaśnięcie drzwi. Parę sekund później do kuchni wbiega zapłakana Adnrea. Unoszę ręce w goście obronnym, jeśli matka miałaby nagle skądś wyskoczyć. Wyszła do pracy, ale kto ją tam wie. Siniak prawie zniknął, więc pewnie zechciałaby poprawić. 

Cass podbiega do siostrzyczki. Ojoj. Ma brzydko czerwone oczy. Powinna przestać je tak trzeć. Jestem ostatnią osobą, przed którą powinna udawać, że wszystko z nią w porządku.

— Co się stało, księżniczko? — alfa przytula Andrea i głaszcze ją po głowie. — Już wszystko dobrze. Jestem tutaj.

To prawie jakbyśmy mieli dziecko. Jednak wątpię, żeby mój bachor chciał być nazywany księciem lub księżniczką, nie wiem jak z tym Cassa.

— Johnny z klasy Asha uderzył Alex.

Ten Johnny nie ma wstydu, skoro bije 9-latkę. Znaczy się, czasami wyprowadza z równowagi, ale to nie powód, żeby ją bić. Znaczy się, jestem taki sam jak on, ale nade mną znęcała się matka, więc mam prawo rozwiązywać swoje problemy agresją. 

Przeczesuję swoje tłuste włosy. Dzisiaj je umyję. Cody powiedział mi, że pani Taft zawsze robi zakupy we wtorki w naszym sklepie. Będę musiał też sprawdzić, jakie ubrania spakował dla mnie Cass.

Może wciąż jest singielką. 

— Co się stało? — pytam najłagodniejszy tonem głosu, na jaki mnie stać.

Może wieczorem przejdę się do tego Johnny'ego albo jutro po mojej zmianie. Gdy jeszcze tu mieszkałem, nikt nawet nie śmiał spojrzeć na moje rodzeństwo. Nie mogę stracić wszystkich wpływów.

— Powiedział, że jestem ładna, a Alex się zdenerwowała.

Pieprzyć jej kompleks starszej siostry.

— Tyle?

Andrea na chwilę zamiera. Ziewam. To takie nudne.

— Gdy chciałam go wyminąć, złapał mnie za włosy i powiedział, że omega jak ja powinna grzecznie słuchać się alf. Złapał mnie też za... tyłek.

Śmieję się głośno, pierwszy raz w życiu użyła tego słowa w moim towarzystwie. Widzę jej zakłopotanie i karcące spojrzenie Cassa, to daje mi takie nieziemskie uczucie górowania nad nimi. 

Jednocześnie czuję wściekłość. Jakiś typ myśli, że może napastować moją siostrę, pobić drugą i pozostać bezkarnym. Zabiję go.

— Zabiję.

Cass patrzy na mnie odrobinę przerażony. Uśmiecham się do niego niewinnie. Dobrze, że odłożyłem nóż.

— Obiecujesz? — Andrea pociąga nosem i spogląda na mnie zapłakanymi oczami.

Tylko Goodall odpowiedziałby w ten sposób. Ona w ogóle nie dba o to, co się ze mną stanie, jak już go zabiję. Pewnie matka spróbuję zabić mnie i może oboje będziemy siedzieć albo leżeć 6 stóp pod ziemią.

— Nie zabije — Cass uprzedza mnie z odpowiedzią. — Pogada z nim.

Andrea nie zwraca uwagi na alfę i pyta niewinnie:

— Zrobisz mu to, co omegi powinny grzecznie robić?

Oblizuję dolną wargę i opieram się wygodnie o stół. Czy to dziecko stało się nagle znośne? Może jednak potrafi czasem używać swojego mózgu.

— Nie wolno, Andrea — Cass karci teraz ją.

Mógłby wyjąć kij z tyłka. Tylko by zabraniał. Przecież nie muszę go zabijać, żeby był martwy. Mogę na przykład złamać go psychicznie. Tego pewnie chciałaby Andrea.
W sumie ma niedługo urodziny i przydałby się jakiś prezent.

— Mam dobry humor, więc mogę być twoją złotą rybką — stwierdzam.

— To zrób mu to, co zrobił ci brat Cass, gdy się poznaliście, ale bez miłości.

Mina Cassa mówiła tylko, że martwi się, o czym opowiadam mojemu rodzeństwo. Mojej rodzince naprawdę udało się wyprowadzić go w pole. Nie ma w nas nic niewinnego.

Postanawiam dobrodusznie mu to wytłumaczyć, bo mam dobrą duszę mimo wszystko.

— Ma 12 lat, zaraz 13 — ten Johnny pewnie 15, a zachciało mu się zachowywać jak gnojek. — Tylko zachowuje się na 6. Mama z każdym z nas omówiła te sprawy jeszcze przed pierwszą gorączką — pokazała mi całą listę sytuacji, w których mogę zostać zgwałcony z prawdopodobieństwem, parę razy się przez to omal nie zsikałem w szkole. — Potem po gorączce jeszcze raz, ale dużo dokładniej.

Wyjątkiem był Ash. Po tym, jak omal nie umarłem ze wstydu po rozmowie z matką, tata stwierdził, że on wyjaśni wszystko ciocie. Odwlekał to, żeby na koniec powiedzieć tylko synowi, że ma zawołać kogoś, jak dostanie gorączki. Mama nie chciała zawstydzać ojca mocniej, dlatego ja musiałem zająć się Ashem w pierwszej gorączce. W liceum posłali go po prostu na zajęcia.

Tata jak na kogoś z tak śmiałą żoną jest trochę nieśmiały w tych sprawach. To nawet urocze.

Nie jestem jedynym, który kiedykolwiek nazwał swojego rodzica uroczym.

— Nie mów, że ty dowiedziałeś się o seksie od przyjaciół lub z internetu.

Po jego minie wiem, jaka jest odpowiedź. Jego rodzice są strasznie nieodpowiedzialni. Moja matka przynajmniej wypełnia swoje obowiązki. Nawet upewniła się, żebym nie mógł zwalić na nią winę, jeśli zostanę zgwałcony.

— Skarbie — Cass zwraca się do Andrea, zaciskam palec na stole. — Nie mów w ten sposób. To, co mu robimy z twoim braciszkiem, można robić tylko z osobą, którą się kocha.

Andrea wygląda na nieprzekonaną. Nic dziwnego. Ona słyszała o prostytucji, Cass najwyraźniej nie.

— Ale brat cię nie kocha — zauważa w końcu dziewczynka.

Ouu. Moje serce prawie się łamie, gdy to słyszę. Zerkam na swojego narzeczonego, który wciąż uśmiecha się delikatnie, trzymając dłoń na ramieniu mojej siostry.

Cass, żyjesz?

— Ciołku, żyjesz? — pytam szorstko.

Cass odwraca się w moją stronę. W jego oczach wezbrały się łzy. Ups.

— Przytul mnie.

Głośno wzdycham i podchodzę do niego. Obejmuje go mocno.

— Tylko szybko — nakazuję.

Od autora: Może Alan ma serce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top