Rozdział 13
Od autora: Nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem w media tego coveru. Męczę go razem z wersją akustyczną "Zostań ze mną" i "Bunt".
À propos tego rozdziału Lorna nie jest do końca złą osobą. A Curiel, o którym mówi Alan, nie jest ojcem Cassa, jest nim Brett napomknięty w "LaleczkI".
Swoją drogą wczoraj przez godzinę opisywałam mojemu bratu rodzinę Goodallów i doszliśmy do wniosku, że tylko pierwsze dziecko wyrosło na porządną osobę, a reszta ma większe lub mniejsze problemy ze sobą. Ponadto całą ignorancję Daniela można usprawiedliwić słowami "ale on ich bardzo kocha".
— Oszalałaś?!!
Kładę dłoń na piekącym policzku i patrzę na ojca, który trzyma moją matkę za ramiona i krzyczy jej prosto w twarz. Są wściekli. To jak traktuję Andrea, nie mogło pozostać na zawsze w tajemnicy.
— Jest w ciąży!
Więc inaczej byłoby okay, tato? — powstrzymuję się od zapytania. Siadam wygodnie na zimnej podłodze, plecami opieram się o drzwi na taras. Mam wrażenie, że moja twarz jest w ogniu. Zostanie mi ślad, który nie zniknie przed obiadem z Cassem.
Moja mama nigdy nie dbała o to, czy siniaki będą widoczne. Ciągle się z kimś biłem, czemu ktoś miałby pomyśleć, że te rany mam po jej karze. Najzabawniejsze w szkole było to, że nauczyciele skarżyli na mnie do niej, ona mnie karała i gdy przychodziłem następnego dnia do szkoły, wściekali się, że znowu wdałem się z kimś w bójkę i grozili, że powiedzą moim rodzicom.
— Grozi naszej córce.
Mama nawet się nie wyrywa. Jeśli by spróbowała, mogłaby skrzywdzić tatę. Przecież nigdy nie skrzywdziłaby członka swojej rodziny. Bo ją kocha.
Zaciskam palce na rękawach bluzy. To trochę boli, gdy myślisz w ten sposób. Pociągam nosem. Z drugiej strony traktuje mnie wyjątkowo. Ludzie lubią czuć się wyróżnieni, czyż nie?
— A on jest naszym synem — Daniel staje na palcach i kładzie dłonie na jej zaczerwienionych policzkach. — Proszę, przestań już — patrzy jej w oczy.
Tym razem zawiniłem. Zasługuję na karę. Wiem, że tata nie powinien mnie bronić. Mimo to przełykam nerwowo ślinę, podciągam kolana pod głowę i obejmuję je. Szyba, o którą się opieram, jest niewygodna. Zerkam za siebie. Ash buja się na huśtawce ze słuchawkami na uszach i telefonem w ręce. Patrzy w ziemię. Nie powinienem upadać przy wyjściu na taras. Czasami też popełniam błędy.
— Mam dość — mówi Daniel cicho i wyraźnie. — Czemu nie rozumiesz? Kocham go.
Wycieram rękawem swoje oczy, w których wezbrały się łzy.
Tata nie przeszkadzał mamie w karaniu, kiedy zrobiłem coś złego, ale jeśli uważał, że nie zawiniłem, przytulał mnie mocno i nie pozwalał jej do mnie podejść.
Gdy wybiegłem wściekły z domu, czekał do 3 nad ranem, żeby zamknąć mnie w uścisku, pogłaskać po głowie i położyć się ze mną spać.
Nie bał się dać mi kolacji, gdy wkurzyłem mamę i zamknęła mnie w pokoju.
Opatrywał moje rany.
Przepraszał nauczycieli za moje zachowanie i powtarzał, że dorosnę jak każde dziecko, tylko potrzebuję czasu.
Nigdy nie zapomniał o przyjęciu-niespodziance w moje urodziny.
Złożył ze mną "Biały Dom" z puzlee 3D.
Zmuszał mnie do noszenia szalika i czapki zimą.
Im bardziej zawiniłem, tym głośniej powtarzał, że mnie kocha.
Gdybym tylko urodził się mnie porywczy, mniej agresywny, mniej destrukcyjny, mógłbym być w stanie go nie zawodzić na każdym kroku.
Ostatnio zrobiłem się strasznie ckliwy.
— Tsk — matka zagryza swoją wargę, patrzy na mnie ostatni raz wściekła. — Od dzisiaj ja zajmę się Andrea. I niech lepiej mi się już nie pokazuje na oczy.
Po tych słowach odchodzi. Śmieję się cicho. Zawsze słuchała się taty. Drapie się po głowie, rozglądając się po salonie. Całkiem ładnie urządzony. Mamy dwie kanapy. Stolik kawowy. Duży telewizor. Szafki na książki. Komodę, na której stoi jakaś zielona roślinka.
— Alan — ojciec zwraca się do mnie zmęczonym głosem — Zawiodłem się na tobie.
Podnoszę się z ziemi. Otrzepuję spodnie. Wolałbym, żeby tego nie mówił. Przecież już wiem. Kieruję wzrok w ziemię, w momencie, gdy mówię:
— Wiem.
Ubrałem szarą bluzę, jeansy i skarpetki w ananasy mojej mamy. To musi ją strasznie boleć. Skoro Cass i tak przyjeżdża, muszę napisać mu, żeby przywiózł mi jakieś normalne ubrania.
— Poprosiłem cię o to, żebyście spędzili trochę czasu razem — kiwam głową, moja wina. — Nie mogę patrzeć na to, jak się od siebie oddaliście.
— Nie byliśmy blisko.
Tylko z moimi starszymi siostrami miałem dobre relacje. Andrea potrafiła jedynie kręcić się wokół i skarżyć na mnie. Z kolei Alex nigdy lepiej nie poznałem i gdyby nie była tak podobna do moich rodziców, nie byłbym w stanie nazywać jej swoją siostrą. Jest dla mnie jak nieznajoma.
To przykre.
— O czym ty mówisz? Andrea od zawsze cię podziwiała. Jesteś jej starszym bratem — przytakuję, mimo że w ogóle w to nie wierzę. — To ona zawsze przybiegała do mnie z płaczem i mówiła, że mamusia skrzywdziła starszego brata. Dzisiaj to też ona mi powiedziała, co zrobiłeś — nic nie mówię, ojciec wzdycha, podchodzi do mnie i przytula. — Przepraszam Alan — głaszcze moje włosy, niemyte swoją drogą od półtora tygodnia — za to, że nie czułeś się kochany. Ale nie odreagowuj na swoim młodszym rodzeństwie, bo nie ma z tym nic wspólnego.
Zamykam oczy i obejmuję go. Gdy w przeszłości zmuszał mnie do przytulania, czasami myślałem, że warto wkurzyć wszystkich dookoła dla tej chwili. Bo czułem się tak kochany.
— Przepraszam, tato.
*****
Drapię się po policzku w chwili, gdy dzwoni dzwonek do drzwi. Spoglądam na swój kawałek pizzy, potem na zaskoczonego tatę, a jeszcze później na telefon, leżący obok mojej dłoni. Zapomniałem napisać Cassowi, żeby przywiózł mi ubrania.
— Myślę, że wiem, kto to — mówię, gdy tata wstaje od stołu. — Cass.
Chwilę później mama łapie mnie mocno za ramię i niedelikatnie zmusza do podniesienia się z krzesła. Nie skończyłem jeszcze jeść.
— W takim razie chodźmy go przywitać — stwierdza.
Uśmiecham się niepewnie, gdy mnie puściła. Kazała mi się jej nie pokazywać na oczy, ale jest to niewykonalne, skoro razem mieszkamy, dlatego muszę pilnować, żeby nie zostać z nią sam na sam. Wiem, do czego jest zdolna.
— Alan, cieszę się, że przyjechał, ale zapamiętaj, żeby następnym razem powiedzieć nam trochę wcześniej, dobrze? — mówi Daniel, patrząc karcąco na Lornę. — No nic, chodźmy go przywitać.
Posłusznie idę za rodzicami. Zastanawia mnie, w jakim humorze była w tym momencie moja matka. Zgaduje, że jej poziom rozzłoszczenia to 4/10. Przy 5 zacznie rzucać piorunami z oczu, a przy 5.5 powietrze zrobi się tak ciężkie, że trudno będzie oddychać.
Staję przy lustrze i czekam, aż ojciec otworzy drzwi.
Okazuje się, że Cass wpadł na głupi pomysł założenia białej koszuli i marynarki, czyli wyszykowania się jak na zakończenie roku. Wow, dobrze, że nie zdecydował się na krawat.
Pajac.
— Dzień dobry — przedstawia się z delikatnym uśmiechem. — Pani Goodall — uściska rękę mojej matki. — Panie Goodall. Alan — spogląda na mnie przeciągle.
Pokazuję mu środkowy palec, rodzice stali do mnie plecami, więc nie mogli tego zobaczyć. Cass tylko uśmiecha się jeszcze głupiej. Przewracam oczami. To nie wyznanie miłosne.
Mama patrzy tylko groźnie na Cassa, nic nie mówiąc, ale tata stwierdza radośnie:
— Porzućmy formalności. Już niedługo staniemy się rodziną.
Przymykam oczy. Chciałbym powiedzieć, przymknij się.
Cass mruga parę razy zaskoczony, po czym wzrokiem szuka we mnie jakiegokolwiek wyjaśnienia. Kiwam tylko głową, a twarz alfy rozjaśnia szeroki uśmiech.
Łatwy.
— Tak, tato — oświadcza szczęśliwy, przytulając mojego ojca i tym samym zsyłając na siebie gniew Lorny.
Jest bardzo zaborczym typem. Mogłaby po ponad 20 latach małżeństwa trochę wyluzować, bo tata naprawdę ją zdradzi. I ja może nawet go wesprę.
— Pięknie. Pewnie chcecie chwili dla siebie. Będziemy w salonie.
Chwilę później zostaję sam z tym przygłupem. Drapię się po karku. Trochę niezręczna sytuacja. Wjechałem jego autem w drzewo i zwiałem.
— Hej — macham ręką, przygryzając swój język.
Gryzę delikatnie opuszek swojego palca i rozglądam się po korytarzu. Andrea ma aż trzy pary butów. Nie oszczędzają na niej. Ja chodziłem w jednej parze, póki się nie rozkleiły, potem mama łaskawie dała mi trochę pieniędzy, żebym kupił nowe. Na szczęście, gdy zacząłem swoją karierę chuligana, zawsze znalazła się jakaś ciota, która dała opróżnić sobie portfel.
Cass podchodzi do mnie powoli i kładzie dłoń na moim policzku. Jest zimna. Czy na dworze jest zimno? Zmarzł?
— Co ci się stało?
Prawie zapomniałem.
— Wiesz, że czasami trochę nabroję — zauważam.
Wolałbym, żeby Cass nigdy nie dowiedział się o tym, jak bardzo nie dogadujemy się z mamą i jak mnie traktuje. Jeśli kiedykolwiek musiałby wybierać pomiędzy nimi, niestety wybrałbym ją i moją rodzinę.
Beznadzieja.
— Chciałbym powiedzieć, że ukarzę tego, który to ci zrobił, ale zgaduję, że już leży przez ciebie w szpitalu — Cass śmieje się urzekająco.
Prawie daję się złapać na myśl, że jest uroczy. Poza tym tak się składa, że mówimy o jedynej osobie na świecie, której nigdy w życiu bym się nie postawił.
Nigdy jej się nie sprzeciwiłem. Nawet gdy nie miała racji.
— Jak z Meredith?
Zaciskam zęby. No tak. Musiał zapytać o to "coś". Dobrze, że przynajmniej zachował odpowiednią kolejność.
— Okay — odpowiadam szorstko, ściągając jego dłonie ze swojej twarzy.
Obleśne.
— To dobrze — Cass przytakuje. — Pani Goodall nie wyglądała na zadowoloną — dodaje z lekkim zaskoczeniem.
Bo dopiero jej powiedziałem, że przyjeżdżasz. Poza tym, czy ona nie jest zawsze niezadowolona w moim towarzystwie? Jestem jak włącznik jej nienawistnej i trochę zwierzęcej strony.
— Nazywasz ją panią Goodall? — zmieniam temat.
To nie moja matka, nie będę mu się tłumaczyć.
— Po jej minie widać było, że nie chce, żebym mówił do niej mamo — tłumaczy skruszony.
Sorry, Cass, wiążąc się ze mną, automatycznie znalazłeś się na jej czarnej liście. To nie twoja wina ten jeden jedyny raz.
— Znasz ją?— Spotkałem ją parę razy. Myślałem, że to jakaś niebezpieczna szycha. Mój ojciec kazał mi być dla niej miły.
Wow, jak zawsze dużo mi powiedziałeś.
— I?
— I nic — Cass wzrusza ramionami. — Wiesz, że już od dawna nie mam nic wspólnego z ojcem.
— Nie wiem.
Nawet nie wiem, kim jest kurwa twój ojciec. Mógłby być nawet prezydentem. Choć wiem, że nie jest, bo masz na nazwisko Curiel jak ten aktor, który ostatnio ożenił się po raz czwarty i jego była żona wrzuciła do sieci ich własne porno.
Kurwa, Cass. Patrzę na niego niepewnie.
— To zły człowiek. I nie zamierzam iść w jego ślady.
— To super — mówię z udawanym entuzjazmem.
Zamknij się. To zboczeniec, a nie zły człowiek. W dodatku zainteresowany sado-maso. Poza tym, jeśli kiedykolwiek staniesz się takim niepokojącym grubasem jak on, sam dopilnuję, żebyś poszedł z omegą do łóżka, ale nie mną.
— Więc mnie nie skreślaj, jeśli kiedykolwiek cokolwiek o nim usłyszysz, okay?
— Wiesz, że nie usłyszę — kłamię, zastanawiając się, czy jest jakaś szansa, że nie wywoła już żadnego skandalu. — Poza tym już nic nas nie rozłączy — dodaje bez namysłu.
Cass przytula mnie do siebie mocno, nie wierząc w moje słowa. Ja też nie wierzę.
— Och, Alan, stęskniłeś się za mną?
— W ogóle.
Przez niego jest mi gorąco, mógłby mnie puścić. Mam na sobie sweter.
— Ja za tobą też — oświadcza prawie piskliwym głosem. — Nie wiedziałem, gdzie jesteś i tak strasznie się bałem, że coś ci się stanie. Dopiero Matt mi powiedział, że wróciłeś do rodziców, ale nie chciał powiedzieć adresu.
Bo bym go zabił.
— Powinieneś wrócić ze mną do domu.
Wrócić do domu, gdzie będę miał cię w postaci osobistego służącego i nie będę się bał, że mogę oberwać w twarz za samo istnienie?
— Nie.
Dałem się wrobić w pomoc Ashowi. I z niewyjaśnionych przyczyn czuję się winny, przez to, że był świadkiem mojej kłótni z matką, więc nie zwieję.
Czyżbym miękł? Nie chcę się starzeć w ten sposób.
— Czemu?
Cass patrzy na mnie rozbity. Przewracam oczami. Tylko idiota mógłby sądzić, że to on jest "mężczyzną" w naszym związku.
— Obiecałem Ashleyowi, że pomogę mu w szkole — całuję go krótko w usta. — Zostaję — oświadczam stanowczo.
Cass rumieni się. Całuje go jeszcze raz, a on nawet się nie porusza. Serio? To tylko całus. Robiliśmy zdecydowanie gorsze rzeczy w łazience w nocnym klubie.
Kładę dłoń na jego czole i odpycham od siebie. Jestem tylko o parę centymetrów niższy, więc z boku muszę wyglądać jak alfa, która beszta swoją omegę. Szkoda, że nikt tego nie widzi.
— Chodźmy, bo zjedzą całą pizzę.
Cass łapie mnie za rękę w momencie, gdy mam zamiar iść do salonu.
— W takim razie ja też zostaję.
Ten koleś, jak ma zamiar zarabiać na moje utrzymanie, nie chodząc do pracy? Poza tym, gdzie do kurwy zamierza spać? We czwórkę może być im ciasno w łóżku moich rodziców. Chyba że mama przeniesie się kanapę.
— Weźmiesz sobie wolne? — pytam szorstko.
Albo Cass położy się z Ashem. W sumie to pasuje, dwie cioty.
— Czemu nie? Jestem szefem — stwierdza wesoło.
— Co?
Mrugam szybko zaskoczony. Całe życie byłem pewny, że pracuję w pizzerii. To on jest szefem pizzerii?
— Alan — Cass uśmiecha się krzywo — to ja jestem właścicielem klubu, w którym się spotkaliśmy — tłumaczy niepewny mojej reakcji.
Dopiero po dłuższej chwili dociera do mnie, co powiedział.
Kurwa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top