My Ex-Boyfriend

Witam w moim drugim one shocie!

Miłego♥


     Właśnie wracam z premiery swojej książki, którą zatytułowałem ,,My Ex-Boyfriend". Mój ex chłopak, to było samo zło. Ciągle brudził, rozrzucał wszędzie jakieś rzeczy, zostawiał setki świeczek, które wcześniej pozapalał w salonie. Nie wspomnę też, że nie pomyślał o bezpieczeństwie. Jednym słowem masakra. Ale mało tego, na samym końcu naszego związku powiedział, że wyjeżdża na pół roku do Japonii, na jakiś kontrakt! Yghh nienawidzę go za to!

I dlatego właśnie napisałem o nim książkę. Oczywiście główny bohater nie ma na imię Jungkook, ale jako postać, mój były jest autentyczny.

Wszedłem do mieszkania zadowolony z sukcesu powieści. Na premierę przyszło naprawdę wiele ludzi, przeważnie były to zranione kobiety, ale mężczyźni też się znaleźli, szczególnie homoseksualiści tacy, jak ja.

Odłożyłem zadowolony wszystkie swoje rzeczy, ściągnąłem buty i poszedłem do kuchni się czegoś napić.

-Aaaa! – Wydałem z siebie niemęski pisk, kiedy zobaczyłem, że o blat wyspy kuchennej opierał się mój były chłopak!

-Jungkook?! A co ty tutaj robisz? – Zapytałem zaskoczony, jednocześnie wszystkie uczucia, szczególnie te krzywdzące zaczęły do mnie wracać z prędkością światła, a to nie wróżyło nic dobrego...

-,,jest takim brudasem, że nawet nie potrafi po sobie pozamiatać", ,,nie karmi naszego kota popołudniu", ,,musiałem sprzątać rano po nim jakieś sto świeczek w salonie!"

-No i po co mi to czytasz? – Zapytałem, ale przyznam, że zrobiło mi się trochę głupio, bo to nie do końca tak...

-Spieszyłem się do pracy, a ty powiedziałeś, że za mnie pozamiatasz, żebym się nie spóźnił. Nie karmiłem naszego kota popołudniu, bo zanim wracałem z pracy to ty, to robiłeś, a ja wolałem od razu zająć się tobą, a nie mruczkiem, który i tak zawsze przychodził, kiedy cię przytulałem. Rano sprzątać świeczki? Ale nie wspomniałeś, że to była nasza rocznica, a ja urządziłem dla nas romantyczny wieczór i potem całą noc byliśmy zajęci sobą, więc do cholery sprzątaliśmy, tak razem, jakbyś zapomniał rano!

-Nie pra...

-Prawda Jimin. Po co to napisałeś? Po co to wszystko, co? – Zadawał mi pytania, na które nie mogłem mu odpowiedzieć, ponieważ bałem się prawdy, którą zataiłem...

-Ja...

-I jeszcze jedno... Dlaczego w całej tej śmiesznej książce nie ma nawet słowa o tym, jak się tobą opiekowałem... Jak cię przytulałem, całowałem i kochałem, oraz dbałem na każdym możliwym kroku, abyś był szczęśliwy i miał wszystko, czego zapragniesz. Byłem idiotą, skoro jednak niewłożony talerz do zmywarki z samego rana, był ważniejszy niż miłość...

-A ty co! Zostawiłeś mnie! Wyjechałeś do Japonii, wiesz, jak cierpiałem!

-Wcale nie chciałem jechać! Sam przecież mnie namawiałeś do wyjazdu, mówiąc, że to moja szansa i cała reszta... Poza tym chciałem od razu zabrać cię za sobą, ale powiedziałeś, że musisz przecież pozamykać wszystkie sprawy... I chyba nadal ich nie zakończyłeś, skoro pół roku minęło, a ty nadal jesteś w Korei. – Stałem w kuchni i sam nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, a co było najgorsze w tym wszystkim? To, że Jungkook ma cholerną rację i to wszystko moja wina...

Chłopak pokręcił głową zrezygnowany i rzucił ten stek bzdur, który napisałem na blat. Skierował się do wyjścia, ale zatrzymał się jeszcze koło mnie i powiedział...

-Wiesz... Może i znajdziesz kogoś, kto nie będzie robił tych wszystkich rzeczy, ale na pewno nie spotkasz kogoś, kto będzie cię kochał, tak bardzo, jak ja... - Jungkook wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami, a ja oparłem się dłońmi o blat i rozpłakałem, jak dziecko.

Całe cierpienie po stracie Jungkooka, tak bardzo boli, przez moją głupotę straciłem kogoś, kogo kochałem i... Nadal kocham całym sercem.

Nie wiem, ile tak płakałem, ale nagle drzwi od mieszkania trzasnęły ponownie.

-Jimin przepraszam za wszystko, jeśli tak cię te wszystkie rzeczy uraziły... I przepraszam za to, że wyjechałem. Gdy wylądowałem w Japonii, od razu wiedziałem, że coś jest nie tak i chciałem wracać, ale przez telefon zapewniałeś mnie, że kochasz, przylecisz i będziemy razem... A ja czekałem na ciebie, jak debil każdego dnia, a ty co... Przestałeś odbierać nawet ode mnie telefony, odpisywać na wiadomości... To mnie zraniło najbardziej. Nawet nie napisałeś w wiadomości, że mnie zostawiasz. Odchodziłem od zmysłów, wydzwaniałem do twoich rodziców, którzy tylko poinformowali mnie, że nic ci nie jest i masz się dobrze. I teraz może, i mam tą posadę prezesa, dużo pieniędzy, ale nadal brakuje mi najważniejszego elementu... Ciebie Jimin. Przez pół roku próbowałem zrobić wszystko, tak bardzo za tobą tęskniłem... Wróciłem nawet do Korei na kilkanaście godzin, by chociaż porozmawiać, ale nie zastałem cię w mieszkaniu, więc odwiedziłem twoich rodziców, który nadal myślą, że mamy się świetnie i tylko wysłałem cię na wakacje... Dlatego wróciłem na resztę miesięcy do Japonii i pracowałem, jak wół, by tylko o tobie nie myśleć. Bardzo mnie zraniłeś Chim i nawet straciłem już prawie jakąkolwiek nadzieję, ale... Cholera powiedz tylko słowo, a znów będę twój. Przyrzekam, że już nigdy, za żadne skarby świata cię nie posłucham... Słyszysz? Spójrz na mnie Jimin. – Stałem cały czas tyłem do Jungkooka, który sprawił, że rozpłakałem się jeszcze bardziej i odwróciłem do niego, biegnąc i wpadając wprost w jego ramiona.

Płakałem, płakałem tak samo, jak wtedy, kiedy pozwoliłem odlecieć mu przez swoją głupotę.

-Przepraszam Jungkookie wiem, że to wszystko moja wina, wybacz mi proszę. Proszę... Wiem, że jestem niemądry, ale napisałem te wszystkie bzdury, bo bardzo cierpiałem, ale nie chciałem cię ograniczać, czy zawracać głowy, mimo tego, że... Bardzo cię kocham i nigdy nie przestałem, choćby na sekundę. – Jungkook mocno trzymał mnie w swoich ramionach, a ja zdążyłem zmoczyć mu już dużą część koszulki.

-Jiminnie... Kochanie... - Jungkook odsunął mnie od siebie delikatnie i zaczął ścierać moje łzy.

Patrzyłem na chłopaka zakochanym wzrokiem i wtedy stało się coś, czego pragnąłem ponad wszystko.

Jungkook złączył nasze usta w romantycznym pocałunku, przepełnionym miłością, tęsknotą i całym cierpieniem, które właśnie ulatywało ze mnie w całości.

-Kookie... - Powiedziałem cicho, kiedy w końcu po długiej chwili odsunęliśmy się od siebie minimalnie.

-Tęskniłem kruszynko i nawet nie licz, że drugi raz dam ci się na coś namówić, a nawet jeśli, to zabiorę cię ze sobą, choćby na koniec świata.

-Kookie, ale nie przeczytałeś książki do końca. – Powiedziałem, wiedząc, że na pewno tego nie zrobił, bo ile można czytać o tym, jak złą osobą się jest, choć to tylko wyolbrzymione do granic pierdoły.

-Przeczytałem, skończyło się naszym ,,rozstaniem" na lotnisku.

-Nie, wcale nie. Pokaże ci. - Podszedłem do kuchennej wyspy, na której leżał jeden egzemplarz, który przyniósł ze sobą Jungkook. Otworzyłem na ostatniej z ostatnich stron i pokazałem literki napisane małym druczkiem Jungkookowi.


Ale wiecie co? To wszystko jest nieważne, bo ja go wciąż kocham i nie zamieniłbym za nic w świecie, pomimo tych wszystkich wad, które tak naprawdę posiada każdy z nas.

Ta notka jest do ciebie kochanie

Tęsknię

Twój na zawsze

Jiminnie


-Och skarbie. – Jungkookie przeczytał, uśmiechając się na każde kolejne słowo. Zamknął książkę, rzucając ją za siebie i przyciągnął mnie tym razem do namiętnego pocałunku, który natychmiast oddałem zarzucając mu ręce naszyję.

-Kookie... Będziesz znowu moim chłopakiem? – Zapytałem, szybciej oddychając, przez intensywny pocałunek.

-Nie będę. – Odpowiedział poważnie, a moja mina natychmiast zrzedła.

-Nie... Nie będziesz? – Zapytałem zmartwiony, smutno patrząc w oczy Jungkooka, które wyglądały o dziwo na radosne.

Jungkook uśmiechnął się do mnie delikatnie i odsunął, wyciągając coś z kieszeni. Chłopak nadal się uśmiechając klęknął przede mną i otworzył malutkie pudełeczko.

-Jiminnie chciałem zrobić to już pół roku temu, ale mi się nie udało, więc... Jesteś miłością mojego życia i nigdy już nie pozwolę ci odejść... Wyjdziesz za mnie pomimo moich wad? – Zapytał, a ja...

-Tak! Jungkookie tak! – Krzyknąłem uradowany i pozwoliłem sobie założyć piękny pierścionek. Rzuciłem się Kookowi w ramiona, śmiejąc na głos. Dostałem za to czułego buziaka w usta.

-I nie masz wcale wad... No może tylko jedną.

-Jaką? Zapytał, patrząc mi w oczy, w których zapewne widział takie same iskierki, jakie świeciły w jego oczach.

-Za dużo pracujesz.

-Masz rację, ale zmienię to, teraz, kiedy wróciłem do Korei... Mam też jeszcze jedną słabość, oprócz ciebie. – Drugą część zdania wyszeptał mi na ucho, delikatnie je przygryzając i powodując w ten sposób dreszcze na całym moim ciele.

-Jaką? – Zapytałem, ciekawy odpowiedzi.

-Kocham twoją dużą pupę...

-Jungkook!

-Kocham cię.

-Ja ciebie też kocham Jungkookie.


♥********♥********♥

Pamiętajcie, że nigdy nie jesteście obciążeniem, dla osoby, którą kochacie z wzajemnością. Bądźcie ze sobą szczerzy, a wszystko będzie tak, jak być powinno, bo w końcu miłość zawsze zwycięża, prawda? ♥

♥********♥********♥    

Podobało się? Mam nadzieję, że tak. Nastrój tego one shota jest spowodowany tymi brzydkimi chmurami za oknem. Liczę, że chociaż trochę rozjaśnił wam ten ponury dzień♥

Miłego♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top