4 - Meeting evil
Zemsta? :)
Jak tam po wspaniałych filmikach od BH? :))))
~~~~~~~~~~~~~~
Jimin:
Poranek zaczął się normalnie, choć po nieprzespanej nocy, czułem się okropnie. Widziałem w lustrze trochę przekrwione oczy, zastanawiając się, co powiedzieć TaeTae. Gdybym zdradził mu prawdę, zmartwiłbym go niepotrzebnie. Chyba nie lubił mojej bratniej duszy przez to, jak się zachowywał, ale w pewnym sensie go rozumiałem. Też nie byłbym zachwycony, gdyby ktoś tak traktował tak niewinne stworzenie jak mój rówieśnik. Dlatego dla spokoju jego ducha, wymyśliłem prostą wymówkę, która pewnie byłaby prawdą, gdyby nie zdobiące moją skórę litery.
Gdy tylko Taehyungie pojawił się w kuchni, zapytałem o jego stan, ale z radością oznajmił mi, że wszystko jest już w porządku, a jego niedyspozycja była wynikiem bólu głowy, który go męczył przez cały dzień. Oczywiście ja musiałem mu w zamian skłamać, mówiąc, iż moje niewyspanie to skutek ekscytacji po spotkaniu mojej bratniej duszy. I tyle wystarczyło, aby nie dopytywał o nic więcej.
Jedząc posiłek, a raczej męcząc, bo wcale nie miałem apetytu, zauważyłem, jak na mojej ręce pojawia się wiadomość. Nie byłem do tego przyzwyczajony. Zawsze to ja pisałem pierwszy, nie doczekując się odpowiedzi, a teraz nagle to młodszy inicjował rozmowę. Dziwne, ale bardzo miłe.
Aż pisnąłem, gdy zobaczyłem, że chce się spotkać. Dokończyłem jedzenie w ekspresowym tempie i poszedłem się ubrać, odpisując wcześniej Jeonggukiemu, iż bardzo chętnie się z nim spotkam. Zaproponowałem mu nawet miejsce, na które chętnie przystał. Całe szczęście, że miałem dzisiaj wolne od zajęć, choć gdybym miał wybierać, to i tak poszedłbym na tę randkę.
Jednak gdy zmieniałem piżamę na zwykłą koszulkę, moje oczy znów skierowały się na ślad, który wymagał posmarowania. Użyłem więc maści, aby trochę sobie ulżyć, choć moja radość na spotkanie trochę przygasła.
Oczywiście i tak poszedłem w umówione miejsce. O dziwo wcale nie byłem pierwszy. Już z daleka widziałem bukiet czerwonych róż, które trzymała moja bratnia dusza. I choć jego widok mnie ucieszył, to nie wiedziałem, jak odebrać jego zachowanie.
Nie zdążyłem się z nim nawet przywitać, bo wielki bukiet wylądował już w moich ramionach, a dłoń chłopaka dotknęła mojego policzka. Poczułem się trochę lepiej, patrząc w jego oczy. Zmartwione oczy.
- Hej, coś się stało?
- Nie musiałeś ich przynosić... - powiedziałem niepewnie, dziękując jeszcze cicho za prezent.
- Nigdy nikomu nie kupowałem kwiatów... A tak pięknemu chłopakowi jak ty, princess, na pewno się one należą – stwierdził radośnie.
- Czy to przez to, co wczoraj robiłeś? – zapytałem, w końcu podnosząc na niego wzrok, który do tej pory błądził nieco niżej. – Nie musisz się przejmować, przyzwyczaiłem się – zapewniłem.
- Co wczoraj robiłem? – powtórzył zdziwiony, drapiąc się po głowie, ale widziałem, że jego szyja zaczerwieniła się lekko, zapewne dlatego, iż było mu głupio.
- Przecież wiesz, że wiem – przypomniałem mu tę zasadę, unosząc koszulkę odrobinę, aby pokazać ranę, którą mi zrobił tej nocy.
Nie spodziewałem się tego, co stało się tuż po tym. Jeongguk padł przede mną na kolana i przejęty oglądał poparzenie.
- JEH? Jung Eun... - mruknął, ale nie dokończył, podnosząc na mnie wzrok. – Co to jest, Jimin? Robisz sobie ze mnie jakieś jaja? – wręcz warknął wkurzony, przez co wystraszony miałem ochotę się odsunąć. Ale nie pozwolił mi na to, trzymając dłoń na mojej nodze.
Patrzyłem, jak ślini lekko jeden palec i próbuje jakoś zetrzeć ślad, co wydawało mi się kompletnie bez sensu.
Czyżby...
- Nie wiesz? – zapytałem zdziwiony, cofając się w końcu. – Odkąd skończyłeś dziewiętnaście lat, każda osoba, z którą... to robiłeś... jej inicjały wypalają się na mojej skórze i zostają tak dwa-trzy dni. To normalne u bratnich dusz... - wyjaśniłem powoli.
- Normalne?! – wrzasnął, patrząc na mnie z niedowierzaniem. – Od trzech lat?! Czemu nic mi o tym nie powiedziałeś?!
Wkurzony chłopak wstał, przez co poczułem się trochę źle, bo bądź co bądź górował nade mną. Ale teraz to ja się zdenerwowałem.
- Myślałem, że wiesz. Przecież uczą nas o tym! – wytknąłem mu, widząc w tym momencie, jak bardzo olewał sobie zdobywanie wiedzy o tak ważnej części naszego życia. – Zresztą, przecież i tak byś mnie nie posłuchał! – wytknąłem mu, przypominając te wszystkie ignorowane wiadomości.
- Nigdy nie słuchałem tych bzdet! Moja mama i ojciec nie mają bratnich dusz, więc nie musiałem o tym słuchać! Takie rzeczy od razu się mówi, Jimin! Szczególnie kiedy to jest taka rana! Kurwa, jak ja nienawidzę tego systemu!
Jego złość sprawiła, że skupiłem się jeszcze bardziej, a w oczach zebrały mi się łzy.
- Nic mi nie jest. Po prostu trochę piekło i tyle. Nie mam ci tego za złe, ale myślałem, że gdy się już spotkamy... nie będziesz tego robił... - powiedziałem cicho, czując słone krople, cieknące po policzkach.
Taka reakcja chyba wpłynęła uspokajająco na mojego ukochanego, który trochę się opanował i zrobił kolejną zaskakującą mnie rzecz. Nie tylko wrócił na kolana, ale podwinął trochę moją koszulkę do góry i zaczął całować miejsce wokół rany, przytulając po tym twarz do mojego brzucha. A przypomnę tylko, że staliśmy na środku chodnika! Cholernie mnie tym zawstydził, ale to było takie słodkie... Przez cały ten czas on po prostu nie wiedział. Nie krzywdził mnie specjalnie.
Wytarłem szybko policzki, nie chcąc się już przed nim mazać.
- Jeonggukie, naprawdę jest w porządku...
Chłopak wstał i bez słowa przytulił mnie mocno, podobnie jak wczoraj, składając pocałunek na moim czole.
- Przepraszam, Jiminnie, nie chciałem cię krzywdzić, szczególnie w taki sposób – wytłumaczył się szeptem, dając mi jeszcze kilka całusów na czole, nosie i policzkach. – Chcesz na barana? Dzisiaj będę cię nosił cały dzień! – zaproponował, na co zaśmiałem się radośnie.
- Nie musisz. Po prostu chodźmy coś zjeść. Nie mogłem przełknąć śniadania i jestem głodny... - przyznałem, czując, że mój uspokojony żołądek, domaga się jedzenia.
Ku mojemu zaskoczeniu, młodszy odwrócił się do mnie plecami i kucnął.
- Albo wejdziesz, albo nici ze wspólnego jedzenia – ostrzegł, posyłając mi przez ramię uśmiech.
Naprawdę ciekawa persona mi się trafiła. Jeonggukie, mimo wszystko jesteś wspaniały!
Jungkook:
Nadal byłem w lekkim szoku po usłyszeniu tych rewelacji. Choć bardziej niż na Jimina, byłem zły na ten cały system. Znowu. Bo co za pojebem trzeba być, aby nie wyeliminować tego kolejnymi szczepionkami? Skoro z błędami takimi jak brak bratnich dusz w poprzednich pokoleniach, dali sobie radę. Nad usunięciem ran po zdradach, też mogli popracować. Zresztą, to nawet nie były zdrady, skoro w wieku dziewiętnastu lat nie znałem Jimina! I przez trzy kolejne lata, nie uważałem takiej zabawy za nic szkodliwego. Nie byłem do niego przywiązany i tym bardziej nie czułem tego, z czym spotkałem się w czwartek w księgarni. Co więcej, Jimin powinien mi o tym powiedzieć, najlepiej od razu, a nie trzymać w sekrecie, dopóki Eunha do mnie nie wpadła i nie stworzyliśmy mu nowej rany.
Dlatego po usłyszeniu tej informacji, postanowiłem starać się podwójnie, nawet jeśli miałem lekkiego kaca, moje mięśnie trochę umierały po treningu na siłowni, a cztery godziny snu nie zapewniły mi wystarczająco energii. Eunhy oczywiście już nie było, kiedy wróciłem z mojego nocnego picia na mieście, ale musiałem pojawić się na zajęciach, a później pójść na siłownię. Na szczęście nie czułem, abym nie dał rady przenieść starszego do jakiejś knajpki, szczególnie, że był dość drobny... i miał wyrobione ładne mięśnie na brzuchu, czego naprawdę się nie spodziewałem.
Chłopak początkowo przytulił się mocno do moich pleców, kiedy powoli podnosiłem się, by powrócić do poprzedniej pozycji. W jednej z dłoni nadal trzymał kwiaty, gdy drugą umieścił gdzieś na moim torsie. Podtrzymywałem go pod kolanami, specjalnie po nich miziając, aby choć trochę rozweselić. Choć jemu raczej wystarczała sama moja bliskość, aby był szczęśliwy.
- Zapłacę, ale to nie będzie randka, princess, tylko... zadośćuczynienie? To dobre słowo, mój kujonku? – Zawahałem się, dokładnie nie pamiętając co to znaczyło, ale po co mi to było w tej chwili?
Ruszyłem już, nie mając żadnych problemów z poruszaniem się i noszeniem starszego na plecach, bo naprawdę był lekki. No, w porównaniu do tego co prawie na co dzień podnosiłem na siłowni. Te sześćdziesiąt, czy ileś kilo, było niczym przy moich treningach.
- Nie żartuj. Dostałem kwiaty, wystarczy. Poza tym jestem starszy i to ja płacę.
- Dobra, nie będę się upierał. Ale jak zjemy, odprowadzam cię do domu i idziesz spać – zarządziłem, widząc, że chłopak był jeszcze bardziej zmęczony ode mnie, co oczywiście było moją winą, dlatego musiałem się postarać, aby odpoczął.
- Dlaczego spać? Jeszcze wcześnie – zauważył zdziwiony, chyba się nie spodziewając, że jestem dość spostrzegawczy.
- Te czerwone oczy nie wyglądają mi na wyspane.
Chwila ciszy zmusiła mnie do zmarszczenia brwi. I już chciałem się do niego odwrócić, myśląc, że może płacze, gdy poczułem jak jego usta lądują w moich standardowo ułożonych dziś włosach, nieukrytych pod żadną czapką.
- To urocze, że się o mnie martwisz – stwierdził, brzmiąc już na nieco bardziej wesołego niż wcześniej, dlatego mi ulżyło.
- No nijak nie przetnę tej „nitki", a jest cholera dość gruba i naprężona, kiedy wracam do siebie – podzieliłem się z nim swoimi obserwacjami i tym, co wyczytałem dziś w Internecie. Bo w końcu postanowiłem zainteresować się choć niewielką częścią tego systemu, a teoria czerwonych nitek była jedną z nich. I faktycznie coś w tym było, bo gdy wczoraj oddaliłem się od niego o te kilka dzielnic, czułem jak moje serce, wokół którego jest ta nitka, rwie się z powrotem do metra i ognistowłosego chłopaka.
- To zostań u mnie dzisiaj. Możemy spać razem...
Oj, Jiminnie... Chciałbym, ale nie mogę.
- Princess... - Znów zacząłem uroczym pseudonimem dnia, idealnie do niego pasującym. – Zjemy i cię odprowadzę – podkreśliłem, skręcając do całkiem fajnie wyglądającej knajpki, w której mogliśmy zjeść ten śniadanio-obiad.
Chłopak zszedł grzecznie z moich pleców, gdy znów ukucnąłem, a moje stwierdzenie pozostawił bez komentarza. Dawno nie jadłem posiłku z osobą, która mi się podobała, dlatego sam nie wiedziałem jak się początkowo zachować. Zamówiliśmy naprawdę dużo, głównie przez mój apetyt i spalane codziennie kalorie. Jimin nie miał nic przeciwko moim gigantycznym dwóm daniom, a kiedy już wszystko otrzymaliśmy i zajęliśmy się jedzeniem, chciałem wykorzystywać każdą minutę z tym chłopakiem. Czułem się po prostu o wiele lepiej, gdy moja ręka spoczywała na jego biodrze, obejmując w ten sposób, a druga zajmowała jedzeniem. Moja princessa i tak mnie dokarmiała swoim daniem, chyba wchodząc w rolę „mojego hyunga", czemu nie miałem nic przeciwko. Bo nawet w takiej odsłonie był cholernie uroczy.
Kiedy wszystko zniknęło z miseczek i talerzy, a mój żołądek był w miarę zadowolony, wykorzystałem chwilę odpoczynku do przytulania Jimina i trzymania jego dłoni podczas rozmowy o jego studiach. Nie lubiłem mu mówić o sobie, naprawdę woląc kiedy to on o czymś opowiadał, bo czułem, że pogubię się w swoich kłamstwach.
Po szybkim odpoczynku i tej dawki czułości, wróciliśmy powoli pod blok starszego. Znów niosłem go na plecach, stawiając dopiero przed budynkiem.
- Pójdziesz grzecznie spać, czy powinienem cię z tym przypilnować? – Nie wiem czemu w ogóle zadałem to pytanie, bo widząc jak na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech, mogłem się domyślić odpowiedzi.
- Chyba będę dzisiaj niegrzeczny – powiedział to tak entuzjastycznie, że nie mogłem doszukiwać się w tym podtekstu, po prostu wywracając oczami i śmiejąc pod nosem.
- Domyślałem się. To prowadź – poprosiłem, czekając aż wpisze kod, który oczywiście od razu podpatrzyłem, starając się zapamiętać. A w drodze na górę, puściłem starszego przodem, aby wklepać go szybko w notatki na telefonie, zaraz udając, że po prostu odczytywałem SMS-a. I tak był zbyt szczęśliwy z zaciągnięcia mnie tutaj, aby to zauważyć.
Po dotarciu pod odpowiednie drzwi i przekroczeniu progu jego mieszkania, od razu mogłem zauważyć, że razem z tym swoim kolegą, naprawdę dbają o czystość.
- Tae chyba się uczy, więc nie będziemy mu przeszkadzać, dobrze? – powiedział Jiminnie, zdejmując już buty. Oczywiście poszedłem w jego ślady, rzucając je byle jak, żeby nie zabrudzić im mieszkania, a w międzyczasie zastanawiałem się jak miał ten jego przyjaciel, bo jakoś nie miałem pamięci do imion męskich.
Za dużo kobiet przewijało się przez moje łóżko, ehh...
Ruszyłem za starszym do jednego z pokoi, a pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, to kontrast z moim własnym „gniazdkiem". Było czysto, pedantycznie czysto, a na półkach zamiast jakichś ciekawych rzeczy, znajdowały się książki.
- Czuj się jak u siebie. – Usłyszałem, starając się nie robić wielkich oczu na ten komentarz.
Ciężko będzie, princess.
Postanowiłem zrobić mały obchód, aby sprawdzić, czy chociaż jeden z tytułów rozpoznam... ale niektórych nawet nie umiałem przeczytać! Za to tablica, zdobiąca jedną ze ścian, bardziej przyciągnęła moją uwagę. Starszy miał na niej kolorowe karteczki z zadaniami na najbliższy czas, a skoro poszedł do kuchni, aby wstawić róże do jakiegoś szkła, dopisałem do niej: „Wysłać nagie fotki Jeonggukowi", szybko przechodząc z powrotem do książek, aby niczego się nie domyślił.
Jak tylko chłopak wrócił do pokoju, odstawiając kwiaty, podszedłem do niego, zastanawiając się chwilę nad następnym krokiem. Korciło mnie, ale nie wiedziałem czy powinienem...
- Jak utrzymujesz taki porządek? – zapytałem, aby odciągnąć jego uwagę, gdy moje ręce powoli skierowały się na krawędź koszulki, której już wtedy, przy naszym pierwszym spotkaniu w księgarni, chciałem się pozbyć.
Podnosiłem ją bardzo powoli i nie wiedzieć czemu, moje ręce lekko przy tym drżały. Na szczęście nie na tyle, by Jimin to zauważył. Moje serce wybijało w tym samym czasie naprawdę niespokojny i przyspieszony rytm, a kiedy oczy ujrzały jego ładnie umięśniony brzuch w całej okazałości, wraz z klatką piersiową, na której pod wpływem mojego spojrzenia lub zamiarów, pojawiła się gęsia skóra, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Miał naprawdę śliczny odcień skóry, której tak bardzo chciałem posmakować.
- Nie umiem się skupić w brudzie i tak jakoś... - Odezwał się po dłuższej chwili, odrywając mnie na chwilę od swoich myśli. Ale nie drążyłem już tego tematu, starając po prostu zignorować swoją erekcję i kontynuować rozbieranie.
Ze spodniami byłem jeszcze bardziej ostrożny, aby nie dotknąć zarówno jego krocza, jak i nóg. I choć korciło mnie, by po odrzuceniu spodni, zabrać się za jego bokserki i zamiast położyć go spać, w końcu przełamać wszystkie bariery i zacząć się z nim kochać, szybko podniosłem się z podłogi. Nie mógłbym dłuższej się powstrzymywać, szczególnie gdy patrząc na jego ciało, czułem jak moje pożądanie wzrasta, dlatego wziąłem go na ręce i powoli przeniosłem na łóżko. Tak jak obiecałem, zająłem się przykrywaniem tego ślicznego ciała kołdrą, siadając przy chłopaku, którego twarz zdobiły rumieńce.
- Będziesz już grzeczny, baby boy, i pójdziesz spać? Czy... tatuś musi dać ci całusa na dobranoc? – zapytałem, rozbawiony tym swobodnym użyciem określeń, których używałem tylko w łóżku. Ale w tej chwili naprawdę był jak mój baby boy, szczególnie gdy wyglądał tak niewinnie.
- Proszę o tego całusa – odpowiedział prawie natychmiast, przenosząc się do pozycji siedzącej i zanim cokolwiek zrobiłem, przytulił się do mnie.
Pozwoliłem nam znowu chłonąć swoje ciepło, gdy mój nos zaraz wykorzystał okazję do zatracenia się w jego zapachu.
TOO MUCH!
Szybko przerwałem nasze przytulanie, przekładając dłonie na boki jego głowy, by tak jak wczoraj, popatrzeć mu w oczy i pocałować w czoło.
- Śpij dobrze, princess – wyszeptałem, gładząc jeszcze kciukami skórę przy jego oczach, by tuż po tym przerwać nasz kontakt wzrokowy i położyć go z powrotem na łóżku.
Oczywiście nie mogłem go zostawić bez wejścia pod kołdrę i pocałowania skóry tuż przy stworzonej przeze mnie ranie. I choć jego zapach znów próbował mną owładnąć, uciekłem stamtąd zanim zamieniłem usta na swój język. Nie żegnałem się, bo i tak byliśmy w stałym kontakcie, dlatego po raz ostatni na niego spojrzałem, znów starając się zapamiętać ten cudowny widok, i skierowałem się już do wyjścia z pokoju.
- Jeonggukie, odwiedzaj mnie częściej. – Usłyszałem jeszcze, dość cicho, więc wynurzyłem się zza drzwi, mówiąc pierwsze, co mi wpadło do głowy:
- Jak posprzątam, to zaproszę cię do siebie – zapewniłem, puszczając mu oczko i w sumie nie będąc pewnym, czy dotrzymam tej obietnicy, bo to by było chyba za wiele. Zdecydowanie za wiele.
Jimin:
Myślałem, że pierwsze spotkanie z moją bratnią duszą, wywróci moje życie do góry nogami. I w pewnym sensie miałem rację, ale też nie do końca, bo nadal chodziłem na uczelnię, nadal pracowałem, nadal spędzałem czas z Tae (choć mniej niż wcześniej). No ale teraz wiedziałem już dla kogo żyję. A to było naprawdę niesamowite uczucie.
Największą zmianą było dla mnie to, że dostawałem wiadomości na ręce. Codziennie zostawiał mi tytuł piosenki, którą miałem przesłuchać, co chętnie robiłem. Raz mi się podobały, raz nie, ale dzięki temu poznawałem lepiej mojego ukochanego. A to wielki plus.
Praca zaczęła być uciążliwa o tyle, że nie miałem za bardzo okazji, aby na spokojnie podyskutować z moim Jeonggukiem, więc chowałem się często między regałami, wiedząc, w których miejscach nie ma kamer i wtedy pisałem do młodszego. Dzisiaj jednak ledwo wszedłem do pracy i zdążyłem się ogarnąć, gdy zobaczyłem na ręce wiadomość.
Gorgeous! Wiem, że dzisiaj pracujesz, ale może dasz radę wyjść wcześniej z pracy. Chciałbym zabrać cię na imprezę. Btw. Co z zadaniem na najbliższy czas? :) I czy wiesz, że wyglądasz prześlicznie w paskach? :)
Niedbałe pismo, pokryło mi niemal całą rękę. Pokręciłem na to głową, wyjmując długopis z kieszeni na torsie.
Jakim zadaniem? Wcześniej, to znaczy? Wiesz, że kończę o 21. Musiałbym się z kimś zamienić, jest piątek i nikt nie będzie pewnie chciał... Ale postaram się.
I kupię więcej koszulek w paski <3
Tak, stanowczo muszę kupić więcej takich koszulek. Wszystko powinienem kupić w paski, skoro mu się podoba.
Jeśli nie pyknie... Będę musiał cię chyba porwać :) A co do zadania - widzę, że ktoś nie śledzi uważnie swojej tablicyyy
Zmrużyłem na chwilę oczy, próbując sobie przypomnieć, co mam powieszone na tablicy z zadaniami i uśmiechnąłem się do siebie, przypominając sobie niebieski kawałek papieru, który zaburzył moją kompozycję, pojawiając się w nieodpowiednim miejscu.
Chodzi o tę karteczkę, którą znalazłem w sekcji „zakupy"? Mówiłem przecież, że sam musisz mnie rozebrać :)
W sekcji zakupy? :) Nooo, jeśli wyślesz mi takie zdjęcie, to na pewno cię chętnie kupię, gorgeous
Trochę (BARDZO) się podekscytowałem. Normalnie bym czegoś takiego nie zrobił. No ale... To moja bratnia dusza. Jeśli chciał mieć takie moje zdjęcia, to może później sobie do nich...
Matko, Jimin, ale ty jesteś zboczony...
Nasza skóra jeszcze nie ma opcji przesyłania zdjęć
Przypominając mu o tym, ruszyłem w międzyczasie na zaplecze, by przejrzeć papiery, które od tygodnia wołały o posegregowanie i powkładanie do odpowiednich segregatorów.
Podam ci mój numer tylko jeśli obiecasz, że otrzymam takie zdjęcie
Dobra :)
Teraz będę mógł do niego dzwonić, aby usłyszeć ten słodki głos!
Dobra! :) :) :)
Na mojej ręce pojawił się numer, który w ekspresowym tempie wpisałem do telefonu, aby nie zniknął za szybko. A zaraz po tym postanowiłem trochę podręczyć mojego ukochanego.
Dziękuję :) Na szczęście nie powiedziałem, kiedy dokładnie je wyślę <3 O której mam być gotowy?
Dzisiaj wyślesz, Jiminnie. Albo po ciebie nie przyjdę -.-
Oj, mój nerwusek.
Podkreśliłem kilka razy ostatnie zdanie mojej poprzedniej wiadomości, czekając, aż mi odpowie na pytanie.
_ _ : _ 0. Resztę dostaniesz, kiedy dostanę zdjęcie :)
Zaśmiałem się, nie mając już innego wyjścia, niż szukać kogoś na zastępstwo. Skoro pracowałem od piętnastej do dwudziestej pierwszej, a w księgarni jestem od godziny, to nie ma sensu, bym próbował wyjść szybciej. Zadzwoniłem więc do Wonsika, który miał dzisiaj wolne i ubłagałem go, że całą wiosnę będę się z nim zmieniał zmianami tak, jak będzie chciał, jeśli tylko przyjdzie w tej chwili do roboty. Na szczęście to naprawdę dobry chłopak i chętnie przystał na moją propozycję, zjawiając się niecałe pół godziny później, dlatego mogłem wyjaśnić kierownikowi zmianę i wrócić do mieszkania.
Taehyungie pracował dzisiaj, więc we wszystkich pomieszczeniach było pusto, dzięki czemu nie musiałem się martwić, że przyłapie mnie na robieniu niegrzecznych zdjęć dla mojej bratniej duszy. Umyłem się szybko, wysuszyłem i ułożyłem włosy, po czym założyłem moją piżamę, zastanawiając, jak powinienem się ustawić. Przekopałem trochę Internetów, by się czymś zainspirować i w końcu stanąłem przed lustrem na drzwiach mojej szafy i uniosłem koszulkę, odsłaniając mój umięśniony brzuch. Koniec materiału wylądował między moimi zębami, a palec chwycił za gumkę od bokserek, zsuwając je trochę niżej, aby widać było zakrzywienie na złączeniu nogi z tułowiem. Miałem na nosie okulary, które musiałem używać do czytania lub przy pracy z komputerem, ale nie zdjąłem ich, stwierdzając, iż pasują do tego zestawienia. Jeszcze tylko telefon, podbródek uniesiony do góry, lekko przymknięte powieki i pierwsze zdjęcie zostało wysłane do mojego ukochanego.
Zarumieniłem się lekko, patrząc na tak wulgarny obraz samego siebie i czekałem z niecierpliwością na odpowiedź, zerkając raz na trzymane w dłoni urządzenie, a raz na rękę.
Jednak to SMS posłużył nam teraz do skontaktowania się ze sobą.
„Mmm, moje ręce wsunęłyby się dalej niż ten paluszek, gorgeous"
Postanowiłem pójść o krok dalej. Zsunąłem z nóg bokserki i złapałem za podarowaną mi czapkę, zakrywając nią moje krocze. Koszulka znów uniesiona była w górę, gdy robiłem kolejne zdjęcie.
„O której będziesz? I czy mam się ubrać?" – zapytałem.
„O 20:00! TAK, MASZ SIĘ UBRAĆ! CO TO ZA PYTANIE W OGÓLE. A TA CZAPKA... WRACA DO MNIE! IDZIEMY SIĘ NAJPIERW NAPIĆ DO ZNAJOMEGO, A DOPIERO PÓŹNIEJ DO KLUBU. DWUDZIESTA."
Idealnie.
Zerknąłem na zegar, aby zobaczyć, że mam jeszcze dobre dwie godziny do jego przyjazdu, dlatego postanowiłem jeszcze ubrać się w moje najwygodniejsze ciuchy, doskonale nadające się dla każdego kujona z politechniki - koszula w kratę i spodnie w kant.
„Gotowy" – poinformowałem SMS-em, zaczynając się już rozbierać z tego.
„Jiminnie... Masz coś lepszego od tego kujonowatego zestawu? Ale nie przesadzaj, bo nie wiem czy cię upilnuję"
„Spokojnie. Wiem, jak się ubrać do klubu ;)"
Aby nie przynieść wstydu mojemu Jeonggukowi, zdecydowałem się na prostą, białą koszulkę i zwyczajne czarne spodnie. Cienkie szelki, doczepione dla lepszej kompozycji stroju, tylko dodały zestawowi uroku. Milion razy poprawiłem jeszcze włosy, nim w końcu zjawił się Jeonggukie.
Jungkook:
Widziałem, czułem i zdążyłem zaobserwować jak spotkanie Jimina i utrzymywanie z nim kontaktu, wpłynęło na moją osobę. Jeon romantyk przejmował nade mną kontrolę, nie przejmując się aż tak dotychczasowym życiem i chcąc je całkowicie zmienić pod moją bratnią duszę. Tak było z imprezowaniem. Nie poszedłem do klubu we wtorek, ani środę, co mocno zdziwiło wszystkich moich znajomych. W czwartek wymówiłem się pracą, choć szef nie wzywał mnie na żaden event. Jednak w piątek, już nie mogłem niczego znaleźć. Imprezy równały się dla mnie z wyrywaniem dziewczyn i sporadycznie jakichś uroczych chłopców. I wszyscy to wiedzieli. Dlatego tak bardzo nie chciałem tam iść, woląc albo odprowadzić Jimina, kiedy skończy pracę, albo gdzieś go zabrać, nawet jeśli znów to on by płacił.
Kombinowałem jak się wykręcić od piątku, dopóki Yu nie zaproponował, abym zabrał ze sobą moją bratnią duszę. I choć wiedziałem, że wtedy przekreślę swoje poprzednie życie całkowicie, aby tego uniknąć, wymyśliłem jak będę go przedstawiał, nie wykorzystując przy tym stwierdzenia: „bratnia dusza". Szczególnie gdy nie miałem już problemu z kolorem oczu, bo ich barwa przybrała ładny, brązowy odcień.
Nie musiałem już przesiadywać w łazience i przed szafą co najmniej godziny, aby skomponować idealny strój na podbicie klubu. Jednak gdy do mojego umysłu ciągle powracały zdjęcia od Jimina, zwłaszcza kiedy stałem przed szafą w samych bokserkach, marząc o zostaniu z nim dzisiaj w łóżku, najlepiej cały dzień, moje pół godziny, przedłużyło się do dwóch pełnych godzin.
Ostatecznie i tak musiałem ulżyć sobie pod prysznicem, aby nie rzucić się na niego, gdy już po niego przybędę. A po założeniu całego czarnego zestawu i ułożeniu włosów, skompletowałem tylko portfel, telefon i fajki, po czym razem z Mingyu udaliśmy się do mojego samochodu. Yu poszedł wcześniej do naszych znajomych, a nasz współlokator-kujonek postanowił dzisiaj nie pić, dlatego miał prowadzić moje auto, które zatankowałem specjalnie na tę okazję. To oszczędność i zazwyczaj brak pieniędzy, zmuszały mnie do poruszania się metrem, albo autobusami, ale dzisiaj mogłem odżałować, skoro chciałem, aby Jiminnie był zadowolony z tego wieczoru.
Kilkanaście minut drogi z GPS-em, z krótkim przystankiem przy kwiaciarni, zawiodło nas pod blok mojej bratniej duszy. Poprawiłem szybko włosy w lusterku i już leciałem, aby w końcu go zobaczyć i wziąć w swoje ramiona. Wpisałem zapamiętany kod, dostając się dzięki temu do budynku, a po wkroczeniu na odpowiednie piętro, ustawiłem się tak, aby zasłaniał mnie bukiet czerwonych róż. Mingyu na szczęście nie komentował mojego zakupu, choć na pewno zdziwił go taki gest.
Kiedy drzwi otworzyły się po naciśnięciu przeze mnie kilkakrotnie dzwonka, usłyszałem tylko radosny głos mojej bartniej duszy. Choć tyle mi wystarczyło, aby na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a serce zaczęło szaleć, jak zwykle zresztą.
Geez, Jeongguk, opanuj się z tymi reakcjami!
Chłopak podziękował tylko za prezent, nawet nie dając mi chwili, aby przyjrzeć się czy nie założył tego kujonowatego zestawu z ostatniego zdjęcia, bo już pobiegł do swojego pokoju, zostawiając mnie w drzwiach. Poczekałem chwilę, aż wymieni poprzedni bukiet, a gdy ponownie do mnie powrócił, mogłem w końcu przyjrzeć się jego stylizacji. I wow! Czy mówiłem już, że mam seksowną bratnią duszę?
- Podobały ci się zdjęcia? – Niewinne pytanie, które wypłynęło z jego ust, gdy zamykał mieszkanie, jeszcze bardziej mnie nakręciło, niż scenariusz, który zdążył powstać w mojej głowie. Oczywiście wykorzystywałem w nim te szeleczki na jego barkach, związując mu ręce, by nie mógł mnie dotykać, kiedy...
Nie wytrzymałem, obejmując go jak tylko schował klucze do kieszeni. Brakowało mi jego bliskości, a przez wyobrażenia o mojej ręce, dotykającej stref, których na razie się wystrzegałem, czułem, że moje bokserki również za nim tęskniły, co na pewno zauważył w moich oczach. Szczególnie gdy patrzyłem na niego w taki sposób.
- Najchętniej odpuściłbym sobie tę imprezę, baby boy. – Nie spodziewałem się, że mój głos będzie lekko zachrypnięty, kiedy wypowiem to zdanie. Najwyraźniej bratnie dusze zapewniały nie tylko intensywniejsze uczucia, a również intensywniejsze podniecenie.
Wolną ręką przeczesałem kilka kosmyków z jego czoła, mając ochotę się zniżyć, aby przyozdobić jego szyję kilkoma malinkami, podkreślającymi do kogo należy ten chłopak. Cholera, naprawdę traciłem dla niego głowę.
- Nie będę miał nic przeciwko – odpowiedział tym delikatnym i jak dla mnie niewinnym głosem, obejmując mnie za szyję i dając cmoknięcie w nos, które miałem ochotę zamienić w nasz pierwszy pocałunek. – Mogę tak iść? – dodał, na szczęście odrywając moje spojrzenie od jego ust i zmuszając do utkwienia go znowu w jego oczach. A kiedy go trochę odsunąłem, aby obejrzeć tę stylizację, starałem się powstrzymać od przełykania śliny.
Dobra, znowu zaczynam przesadzać! To pewnie przez te półnagie zdjęcia!
- Mimo wszystko spodziewałem się tej koszuli w kratę... - oznajmiłem, lekko rozbawiony, chcąc w ten sposób uciec od wszystkich swoich myśli i zaproponowania mu zaproszenia mnie do swojego mieszkania. – Mam najseksowniejszą bratnią duszę – podzieliłem się z nim swoimi myślami, czując jak moja ręka niekontrolowanie zaciska się na jego biodrze. – Chociaż... wolałbym utrzymywać przy znajomych, że bardzo bliskiego przyjaciela, dobrze gorgeous? Nie chcę, żeby któraś z dziewczyn coś ci zrobiła z zazdrości – okłamałem go, jak zwykle nie mając z tym najmniejszych problemów, szczególnie gdy moja ręka wylądowała na jego policzku, głaszcząc go delikatnie, a oczy na pewno wyglądały na zmartwione. Miałem to wyćwiczone przy oszukiwaniu tylu dziewczyn, zwłaszcza Eunhy.
Jednak jego nagły smutek różnił się od takich samych uczuć u ugrywanych przeze mnie osób. I to bolało, choć natychmiast to zignorowałem.
- To nie dlatego, że się mnie wstydzisz? – zapytał cicho, lekko zawstydzony, bo poczułem jak temperatura jego skóry wzrasta, a wzrok ucieka na chwilę na dół.
- Wstydzę?! Nawet nie gadaj takich głupot – poprosiłem, tym razem szczerze i aby to podkreślić, dałem mu całusa w gorący policzek, a zaraz po tym złapałem jego drobną i delikatną dłoń. – Idziemy? – zaproponowałem, od razu widząc jak chłopak kiwa głową. A gdy ruszyłem, grzecznie za mną poszedł, prosto do samochodu, w którym czekał na nas Mingyu.
Przedstawiłem kujonka kujonkowi, mając nadzieję, że znajdą wspólny język. W końcu obaj lubili się uczyć! Tacy ludzie zawsze się dogadują.
Przez kolejne kilkanaście minut jazdy, by dotrzeć do innej dzielnicy, mogłem bez problemu trzymać moją bratnią duszę za rękę, od czasu do czasu głaszcząc go po udzie lub obejmowanym boku. Jednak gdy dotarliśmy pod odpowiedni blok, musiałem porzucić okazywanie mu czułości, starając się nastroić do spotkania znajomych.
W mieszkaniu, z którego już na klatce słychać było muzykę, znajdowało się około dziesięciu osób, należących do tego stałego grona imprezowiczów, z którymi się kumplowałem. Jiminnie był trochę nieśmiały, trzymając się ciągle mojego boku. A gdy już go przedstawiłem jako bliskiego przyjaciela i zajęliśmy miejsca na kanapie, reszta chciała, abyśmy nadrobili wszystkie kolejki. I nie miałem nic przeciwko temu, wypijając pięć kieliszków pod rząd i niestety musząc też nadrobić te Jimina, który raczej nie wyglądał na osobę rwącą się do tego typu rozrywek. Nikt nie miał mu tego za złe, tak długo jak był moim gościem.
Nasze wprowadzanie się w stan idealny do imprezowania w klubie, włączało nie tylko picie alkoholu, a również palenie papierosów i zioła. Moja bratnia dusza nie wyglądała na zadowolonego, widząc jak bez problemu raczę się skrętem, lub wypalam trzecią fajkę z kolei. Oczywiście proponowałem mu spróbowanie wszystkiego, co sam piłem albo paliłem, ale Jimin zgadzał się tylko na te niewielkie ilości wódki. Nie odzywał się też za dużo, choć nie miałem mu tego za złe, widząc, że jest onieśmielony takim gronem obcych mu ludzi. Miałem ochotę złapać go przez to za rękę, albo chociaż przytulić, aby poczuł się pewniej. Ale wiedziałem, że to, a nawet jakieś niewinne obmacywanie jego ciała, nastąpi dopiero w klubie, wynagradzając mu niezadowolenie z odsłonięcia przed nim mojego prawdziwego oblicza imprezowicza.
Jimin:
Nie należałem do ludzi, którzy lubią spędzać piątkowe wieczory w ciemnym i dusznym klubie, wlewając w siebie litry alkoholu. Co prawda raz na jakiś czas wychodziłem ze znajomymi z uczelni, ale szliśmy wtedy raczej do spokojniejszych miejsc, napić się kulturalnie piwa. Teraz miałem okazję przekonać się, jak bardzo odmienny w tym podejściu jest Jeongguk, który bez problemu opróżniał kolejne kieliszki. Choć bardzo mi się to nie podobało, zwłaszcza, gdy oprócz alkoholu do gry dołączyły narkotyki, to siedziałem cicho, nie chcąc być dla niego ciężarem. Jest przecież dorosły i sam o sobie decyduje.
Razem ze znajomymi mojej bratniej duszy, pojechaliśmy do klubu, gdzie czekało na nas jeszcze więcej osób. Ku mojemu niezadowoleniu, znaczna część tego towarzystwa składała się z dziewczyn, które jedna po drugiej podchodziły do Jeongguka, witając się z nim buziakiem w policzek oraz, o zgrozo, również i ze mną, w dokładnie taki sam sposób. Ich obrzydliwie słodki zapach perfum, drażnił nos, a otapetowane twarze, wyglądały okropnie. Męska część towarzystwa przywitała mnie jak swojego, najwidoczniej akceptując bez gadania „przyjaciela Jeongguka". Cała nasza zbiorowość ruszyła do loży. Niektórzy usiedli na kanapach, inni na czyichś kolanach. Patrząc na niektórych, zacząłem podejrzewać, iż marzy im się wykorzystanie stolika do czegoś innego niż tylko stawiania na nich szklanek.
- Chcesz drinka, Jiminnie? – ryknął do mnie mój ukochany, zaciskając dłoń na moim udzie.
Wyglądał na dużo weselszego, niż do tej pory w czasie naszych spotkań. Na pewno czuł się tu jak ryba w wodzie. I z procentami w krwioobiegu.
Kiwnąłem głową, mając ochotę napić się czegokolwiek, przez panujący tu upał. Wypita wcześniej wódka tylko dodatkowo przeszkadzała, przez co moja boląca głowa, wylądowała na ramieniu Jeongguka, niestety nie zostając tam na długo, bo chłopak poszedł po napój dla mnie i zapewne również dla siebie.
Choć nie miałem większej ochoty na rozmowy z resztą, to zostałem zagadany przez siedzące obok mnie dziewczyny, które jeszcze chwilę wcześniej wymieniały się śliną. Zapytały skąd się znam z naszym „wspólnym znajomym", więc pokrótce opowiedziałem im na wpół prawdziwą historię o naszym spotkaniu w księgarni. Musiałem pominąć fakt bycia jego bratnią duszą, tak jak mnie prosił. Nie obchodziło mnie, że którakolwiek z zebranych tu „dziuń" mogła być zazdrosna. One również miały przeznaczone sobie osoby i to z nimi powinny spędzać czas, a nie robić maślane oczy do mojego chłopaka! No bo... Jeongguk jest moim chłopakiem! Nawet, jeśli nie zapytał mnie o to, to chyba oczywiste, że jesteśmy teraz razem!
Akurat mój ukochany wrócił do nas z drinkiem, jednak nawet nie zdążył usiąść, bo jakaś dziewczyna już zaczęła go ciągnąć za rękę.
Zabierz tę łapę od niego, bo ci ją wyrwę.
Zmrużyłem oczy, patrząc na tę wyfiokowaną panienkę, mając nadzieję, że zniknie.
- Chodź zatańczymy, Jeonggukie. Dawno z nami nie wychodziłeś, tęskniłam – marudziła, przytulając się do chłopaka, a mi krew zaczęła się gotować.
- Yuju, chciałbym najpierw zatańczyć z moim gościem.
Masz szczęście, zdziro.
Chętnie wstałem i ruszyłem za Jeonggukiem prosto na parkiet. Nie miałem nic przeciwko, gdy przyciągnął mnie na nim bliżej siebie. I choć próbował się poruszać w rytm muzyki, to chyba bardziej skupiał się na naszej bliskości.
Zadowolony, objąłem go za szyję.
- Nie podoba mi się, że cię dotykają. Jesteś mój – oświadczyłem tuż przy jego uchu. By to zrobić musiałem na chwilę stanąć na palcach. – Oni mają to widzieć – dodałem, odsuwając się już.
Odwróciłem się tyłem do ukochanego i przymknąłem oczy, dając się porwać muzyce. W gimnazjum musiałem chodzić na zajęcia dodatkowe i wybrałem na nie taniec, dlatego potrafiłem się ruszać. Starałem się też obserwować ruchy innych na parkiecie i dostosować się do tego, czego faceci chcieli najbardziej. Dlatego ocierałem się o Jeongguka i dotykałem go, chcąc widzieć pożądanie w jego oczach, patrzących tylko na mnie.
Chłopak uległ mi bez problemu, chętnie przyłączając się do tych niegrzecznych praktyk, które szybko zamieniły się na coś więcej. Jego usta wylądowały na mojej szyi i zaczęły ją pieścić, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Objąłem go, chcąc, aby był jak najbliżej, a choć moje biodra nadal poruszały się w rytm muzyki, to w głowie panował taki chaos, że kwestią minut było, aż wybuchnie w niej wszechświat.
Nie potrafiłem powiedzieć, jak długo trwała ta pieszczota, ale moje mocno pobudzone krocze mówiło, że jeszcze chwila, a ubrudziłbym sobie spodnie. Ledwo kontaktowałem z rozkoszy, gdy Jeongguk odprowadzał mnie do loży, w której zostało niewiele osób, głównie zajętych swoim partnerem lub partnerką. Szybko jednak znikali, zostawiając nas samych, aby móc gdzieś na osobności zaspokoić swoje żądze, wynikające z potrzeb seksualnych. Miałem ochotę zrobić to samo co oni, z moją bratnią duszą, ale Jeonggukie niestety opuścił mnie, idąc do łazienki.
Czy chcę mój pierwszy raz przeżyć w kabinie? Chrzanić to. Chcę go.
Nie zdążyłem jednak się podnieść z kanapy, gdy obok mnie usiadła dziewczyna. Automatycznie się odsunąłem, bo stanowczo naruszała moją przestrzeń prywatną, i zmierzyłem ją wzrokiem.
Ta zrobiona lala, wyglądała lepiej niż wszystkie pozostałe. I czuło się od niej kłopoty. Coś w jej spojrzeniu mówiło mi, że się nie zaprzyjaźnimy.
- Yewon – przedstawiła się, wyciągając do mnie rękę, którą niechętnie uścisnąłem. – Ty jesteś Jimin, prawda? Słyszałam, że przyszedłeś z Jeonggukiem. Przyjaźnicie się, czy chce cię tylko przelecieć? Zazwyczaj mówi nam o swoich bliższych relacjach... a skoro nic o tobie nie słyszałam...
Ja ci dam bliskie relacje z nim, ty prostytutko!
- Jestem dla niego ważniejszy, niż wy wszyscy razem wzięci – powiedziałem pewny siebie. – Więc radzę ci go zostawić w spokoju.
Albo nie wzięła moich słów na poważnie, albo była zbyt głupia na to, by zrozumieć, że nie żartuję, bo roześmiała się.
- Ważniejszy? – powtórzyła, wyciągając z małej torebeczki komórkę. Wystukała coś na niej i odwróciła ekran w moją stronę. Numer Jeongguka rozpoznałem natychmiast, choć podpisany był po prostu jako „12/10".
Zacisnąłem zęby na widok gorących wiadomości, jakie sobie wysyłali.
- Raczej chciałeś powiedzieć: „Jestem taki jak wszyscy jego znajomi, tylko wolę się uważać za kogoś lepszego". Zapomnij. Dzisiaj to ja go zaklepałam. Zresztą, już się z nim na to umówiłam – oznajmiła i wstała z miejsca, biegnąc w stronę Jeongguka, który wracał z łazienki.
Patrzyłem, jak ciągnie go na parkiet, a on zachowuje się jak grzeczny piesek i idzie za nią.
PO MOIM TRUPIE, TY SUKO.
Szybko podniosłem się z miejsca i ruszyłem za nimi. A będąc wystarczająco blisko, złapałem ukochanego za rękę i odciągnąłem go od tej jędzy.
- Idziemy stąd. Natychmiast – zarządziłem, ciągnąc go do wyjścia.
Nie będę się tobą z nimi dzielił. Jesteś mój, Jeon Jeongguk!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top