3 - Gullible puppy
Emocje po niespodziance od Big Hit opadły? To czas na rozdział Mure :D
~~~~~~~~~~~~
Jungkook:
Gdy w piątkowy wieczór otrzymałem wiadomość od mojego pracodawcy, który chciał, abym pojawił się na jednym z eventów i porobił za ochroniarza - oczywiście jak zwykle na czarno - ulżyło mi. Chyba po raz pierwszy w życiu, bo odkąd pamiętam, weekendy oznaczały imprezowanie, które niezbyt chciałem sobie odpuszczać. A teraz, kiedy po mojej głowie chodził tylko i wyłącznie ognistowłosy Jimin, miałem wymówkę, aby oznajmić Yu, że nie idę na sobotnią imprezę, nawet jeśli szykowała się domówka, a Eunha zdążyła wysłać mi na ten temat kilkadziesiąt pikantnych SMS-ów. Niestety było tak, jak kiedyś tam słyszałem czasami na jakichś lekcjach o naszym systemie - wpadłem i raczej już od tego nie ucieknę, ku uciesze Jimina.
W poniedziałkowy poranek, po zapracowanym weekendzie i zarobieniu trochę kaski, nudziliśmy się nieco z Yu i resztą naszej paczki na zajęciach. Nie wiem jakim cudem zaliczyłem poprzedni semestr, ale jakoś to zrobiłem, nawet nie musząc przedłużać sesji, co w moim przypadku naprawdę było niezłym wyczynem. To zapewne przez obietnicę mojego ojca, który stwierdził, że po każdej zdanej sesji w ciągu lutego i czerwca, tak jak były wszystkie zerówki i pierwsze terminy, dostanę bonus pieniężny. Oczywiście już go zdążyłem wydać, ale to tylko taki mały szczegół.
Jakoś nie miałem ochoty flirtować z dziewczynami, nawet jeśli to było moim głównym zajęciem podczas wykładów na dużej auli. Co prawda siedziała przede mną Eunwoo, którą od jakiegoś czasu chciałem poderwać, ale teraz za każdym razem kiedy wyobrażałem sobie, że miałbym się z nią choćby przelizać, przypominałem sobie uśmiech Jimina i jego radość na mój widok. Czułem, że moje serce nie zniosłoby zdradzania tego chłopaka, nawet jeśli do tej pory robiłem to nagminnie.
Dziewczyna chyba również była mną zainteresowana, bo raz po raz udawała, że zerka na okno obok, żeby zezować na moją obserwującą ją osobę.
Sory Woo, już za późno.
Oderwałem od niej spojrzenie, przenosząc je na swój plecak. Nawet nie wiem kiedy i dlaczego zainwestowałem w te łatwo zmazywalne długopisy, które teraz chciałem w końcu wykorzystać, oczywiście na rozmowę z Jiminem.
Świat się kończy. Jeon Jeongguk pisze ze swoją bratnią duszą. Do tego specjalnym długopisem do pisania z bratnią duszą!
Cieszyłem się, że jak zwykle zajęliśmy miejsca z tyłu i od samego brzegu, bo dzięki temu nikt nie przeczyta tego, co zamierzam napisać do Jimina.
Mam nadzieję, że nie jest zajęty swoimi kujonowymi sprawami.
Rozpoczęcie rozmowy standardowym: „SEND NUDES", wydawało się pasować do mojej osoby i charakteru tej wymiany zdań. Poniekąd liczyłem, że Jimin zechce poprosić mnie o mój numer i naprawdę to dla mnie zrobić.
To byłby soulmate IDEALNY!
Ciekawe jak
A wysłałbyś?
Zobaczysz mnie nago tylko jeśli sam mnie rozbierzesz
ONLY, kitten?
Ten ładny pet name, jakoś tak sam postanowił się do niego napisać. Nie mogłem się przed tym powstrzymać, bo Jimin był naprawdę uroczy, właśnie tak jak mały kotek. I w sumie mogłem w końcu bez problemu pozbywać się każdej poprzedniej odpowiedzi. Trochę brudziłem przy tym palce, bo długopis nie był z wyższej półki, ale słyszałem, że taki atrament jest łatwo zmywalny.
Tak, tylko wtedy
A chciałbyś żebym cię rozebrał?
Oczywiście...
Jeszcze nawet cię nie pocałowałem, a ty już myślisz o łóżku... Jak dużo? :) I jak często? :)
Patrząc na twój temperament, to jak najczęściej. No ale ty przecież nie chcesz... :<
Kiedy powiedziałem że nie chcę?
No nie chcesz się spotkać... :<
Domyślam się co będzie oznaczało spędzanie z tobą czasu, Jimin. Brak ucieczki.
Więc nie uciekaj ode mnie, Kookie.
Początkowa, niewinna rozmowa i flirt, który wywoływał na mojej twarzy uśmiech, przerodziły się znów w poruszenie męczących mnie tematów. Potrzebowałem dłuższej chwili wpatrywania się w jego staranne i ładne pismo, ciesząc przy okazji ze zdrobnienia mojego imienia, aby w końcu wytrzeć poprzednią odpowiedź i nabazgrać nową, postanawiając trochę uciec od poruszonego wątku.
Nie wiem. Lubiłem moje dotychczasowe życie, o czym zresztą pewnie wiesz.
A znasz również takie piękne słowo jak fuckable? Pouczymy się dziś angielskiego, kitten. Proszę napisać: Jeonggukie is too fuckable :)
Jeonggukie is cute and fuckable
Cholera. C2 widzę! Co nie zmienia faktu, że to trochę dziwne. Jaki jesteś rocznik, kitten?
93. Nie czytałeś za bardzo tego, co ci pisałem wcześniej, prawda? :( Ale to nic, ja też niewiele o tobie wiem. To jak z tym spotkaniem?
HYUNG! Ale nie będę tak do ciebie mówił. Wyglądasz na młodszego.
No.......... Możemy gdzieś razem wyjść..... Kiedyś.
Na razie idę... robić RZECZY
Fap fap? :)
Jestem na uczelni, kitten!
Aleee w sumie tu też to kiedyś robiłem... Dobra, nieważne. Odezwę się później!
Miłych zajęć <3
Jeszcze jedno! Uważasz, że taki chłopak jak ja musi fapać? :)
Mam nadzieję, że nie zrobisz niczego innego...
GDZIEŻBYM śmiał :)
Odłożyłem już długopis na desko-ławkę, czekając chwilę aż Jimin to zdąży przeczytać, zanim wytarłem ostatnią wiadomość, wzdychając cicho tuż po tym. Spotkanie się z nim zapewne oznaczałoby randkę. A takich wypadów nie uznawałem. Nawet jeśli był moją bratnią duszą, moje środki finansowe były ograniczone, do tego randki zawsze były cheesy.
Ale... na pewno mogę zaaranżować inną formę spotkania. Coś wymyślę.
Byłem w sumie trochę zaskoczony jego ogólną śmiałością co do seksu. Choć wyobrażałem sobie jak te okrągłe, urocze policzki, zalewają się rumieńcami przez moje wiadomości.
A może się mylę i Jimin miał już za sobą pierwszy raz? Albo... kilkadziesiąt pierwszych razów, tak jak ja? W końcu skoro przeznaczenie nas dobrało, musimy mieć coś ze sobą wspólnego. Ja nic mu nie zdradziłem o moich przygodach łóżkowych. Nieeee, był na imprezie, to wie. Albo się domyśla... Co on tam pisał? „Patrząc na mój temperament"? Coś musiałem mu chyba wspominać. W sumie dobrze, że wie, bo ciężko będzie mi się nagle przerzucić z zaliczania najlepszych dupeczek na imprezach i uczelni, na pozostawanie wiernym tylko jednej osobie. Chociaż... przecież nawet nie potrafię teraz myśleć o innych! Co ta cholera za mną robi!
Pokręciłem do siebie głową, mówiąc Yu, że wybieram się do łazienki, bo moje ręce były całe w tym zmywalnym atramencie. Jimin zapewne widział mój problem i może mu nawet przeszkadzał, dlatego chciałem się go jak najszybciej pozbyć.
I chyba po raz pierwszy odkąd pojawiłem się na tej uczelni, moje powolne kroczenie do wyjścia, które wywołało natychmiastowe zamieszanie wśród niektórych grupek osób na auli, niezbyt mnie obchodziło. Nawet nie wysiliłem się na mój standardowy uśmiech. I tylko komentarz wykładowcy odnośnie „poruszania przez pana Jeona całej auli", sprawił, że zaśmiałem się przy wyjściu. Bo co ja mogłem poradzić? Choć i tak wkrótce moja popularność ograniczy się do tej kilkuosobowej grupki znajomych i imprezowiczów oraz oczywiście tylko Jimina.
Jimin:
Choć bardzo na to liczyłem, Jeonggukie nie zjawił się przez kilka dni w księgarni. Zacząłem się zastanawiać, czy to nie przez moje zbyt śmiałe działania, jakich się dopuściłem, żegnając z nim ostatnio, ale gdy po weekendzie napisał do mnie w trakcie zajęć, trochę się uspokoiłem. Pierwszy raz zamiast notować słowa wykładowcy, skupiłem się na pisaniu wiadomości do mojej bratniej duszy. Zawsze ozdabiał mi ręce, robiąc na nich masę ściąg, które musiałem ukrywać przed nauczycielami, a obecnie wykładowcami, jednak dużym zaskoczeniem dla mnie było nagłe wyczyszczenie śladów atramentu. Rozmazane i nie do końca starte litery, ładnie zeszły, więc najwyraźniej postanowił je ładnie wyszorować. Kochany. Taki drobny gest z jego strony poprawił mi humor i pozwolił przeżyć kolejne kilka godzin bez jego uśmiechu.
W poniedziałek niestety nie zjawił się znów w księgarni, ale by samemu podnieść się na duchu, ściągnąłem sobie na telefon piosenki, które przy naszym ostatnim spotkaniu, miałem okazję wysłuchać. Teraz trzy utwory leciały zapętlone i kwestią czasu było, abym znał ich teksty na pamięć.
Dzisiaj również pracowałem, wychodząc z księgarni jako jedna z ostatnich osób. Czułem się trochę senny. Kupiłem jednak karnet na basen i wstawałem naprawdę wcześnie, by zgodnie z planem popływać przed zajęciami. Całe szczęście pływalnia znajdowała się blisko uniwersytetu i mogłem bez problemu pobiec na wykład z torbą pełną mokrych ręczników i kąpielówek. A wszystko po to, bym mógł dorównać mojemu Jeonggukiemu. W każdym razie, obecnie, przez to poranne wstawanie, marzyłem o położeniu się już, dlatego założyłem słuchawki i ruszyłem w drogę, mając do pokonania tylko kilka ulic.
Jednak nim zdążyłem opuścić powoli zamykane centrum handlowe, nabawiłem się niezłego strachu, bo ktoś nagle złapał mnie za biodra. Odwróciłem się wystraszony, ale ku mojej uldze, zamiast jakiegoś zwyrodnialca, zobaczyłem mojego ukochanego, szczerzącego się do mnie.
- Kookie! – krzyknąłem uradowany jego widokiem, natychmiast się odwracając, aby móc w niego wtulić. Tyle dni go nie widziałem, że nie było opcji, abym przywitał młodszego delikatniej. Troszkę się obawiałem, iż za bardzo się z nim spoufalam i zaraz mnie odsunie, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie, objął mnie i przysunął bliżej na kilka sekund, dopiero po tym trochę cofając. Jednocześnie zabrał mi jedną ze słuchawek, wkładając ją sobie w ucho. Wykorzystałem tę chwilę, aby przyjrzeć się jego buzi, w końcu nieosłoniętej okularami przeciwsłonecznymi. Jego oczy, podobnie jak moje włosy, straciły już krzykliwą barwę, nabierając naprawdę ciekawego koloru na jego tęczówkach. Wydawały się wręcz nieziemskie. Ale tę uwagę zostawiłem dla siebie. Jedynie czapka z daszkiem, rzucała niejaki cień na twarz chłopaka, trochę chowając to spojrzenie przed światem.
- Good taste, kitten! – pochwalił mnie, oddając słuchawkę, z której leciało „Misery Business", zespołu Paramore. Stary kawałek, ale bardzo wpadł mi w ucho, kojarząc się z Jeonggukiem.
- Dzisiaj nie szukasz płyty? Trochę późno na zakupy – zauważyłem, nie mogąc się nacieszyć jego obecnością.
- Myślałem, że jeszcze otwarte – stwierdził, unikając mojego wzroku z uśmiechem i skupił się na zegarku w telefonie. – Ah, no, coś mi się musiało pomylić. – Ewidentnie udawał, przez co do głowy przyszła mi radosna myśl.
Czekał na mnie? Kochane!
- Możesz przyjść jutro. Ale nie pomogę ci wtedy, bo mam wolne – poinformowałem go, starając się grać wyluzowanego. – Idziemy coś zjeść? Albo na kawę? Czy od razu do mnie? – zaproponowałem, licząc na to, że spędzę z nim jeszcze więcej czasu.
- Masz wolne? Czyli jakbym dzisiaj do ciebie wpadł, to akurat miałbyś dzień, żeby odpocząć. No patrz.
Jego mina sugerowała, co by się stało, gdyby mnie odwiedził, a ja szczerze nie miałem nic przeciwko. Chciałem mu dać całego siebie, choćby tu i teraz.
- Daleko mieszkasz? I nie boisz się spacerować z obcymi po nocach, baby boy? – zapytał takim tonem, że aż przeszły mnie dreszcze.
Mów mi jeszcze!
- Boję. Ale ty nie jesteś obcy – zauważyłem. Zdawałem sobie sprawę, że gapię się na niego jak ciele w malowane wrota, no ale naprawdę było to poza moją kontrolą! – I w takim razie zapraszam.
- Nie jestem obcy, ale tak samo niebezpieczny. Prowadź.
Ruszyliśmy razem w stronę mojego i Tae mieszkania, a po drodze miałem doskonałą okazję, aby zasypać ukochanego pytaniami. Próbowałem dowiedzieć się wszystkiego, od tego skąd pochodzi, przez to do jakich szkół uczęszczał, aż po jego ulubiony kolor. Nie dostałem odpowiedzi na każde pytanie, ale już miałem jakiś zarys jego osoby, zresztą bardzo pozytywny.
Te sielankowe pytania przerwał dopiero jego gest, jakim było położenie dłoni na moim biodrze, obejmując mnie tym samym w pasie, aby przyciągnąć bliżej siebie. Zarumieniłem się lekko przez to.
- Mieszkasz sam, kitten? – zapytał, odchrząkując ówcześnie.
- Nie, z moim najlepszym przyjacielem – odparłem. – Ma na imię Taehyung i jest bardzo miły.
- Na tyle miły, żeby czasem wyjść gdzieś na kilka godzin i zostawić nas samych?
To pytanie sprawiło, że uszy zapiekły mnie z zawstydzenia, a do głowy przyszło milion scenariuszy, które mogliśmy spełnić będąc sami w mieszkaniu.
Nie myśl o tym, Jimin. Zaraz się podniecisz. Myśl o tych spleśniałych kanapkach, które pokazał ci Jaehwan.
Szybko jednak zainteresował mnie inny wątek, mocno martwiący.
- Pewnie tak. Ale w nocy? Coś może mu się stać...
- Niee, spokojnie, na pewno nie teraz. – Jeongguk pospieszył z wyjaśnieniem, uspokajając mnie tym samym. – Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę jeszcze zaciągać cię do łóżka. Nie żebyś mnie nie pociągał... Wiem, że mówiłem coś o byciu hetero, ale przecież wiesz też, że niezły ze mnie oszust. Po prostu nawet kiedy cię pocałuję, pewnie zechcę się do ciebie zaraz wprowadzić and some shit. Z bratnią duszą jest inaczej niż z innymi i niestety to widzę.
- Jasne. Rozumiem – zapewniłem szybko, choć mój umysł znowu zaczął wyprzedzać fakty i już urządzał nasze wspólne gniazdko. – Ale Tae na pewno nie będzie miał nic przeciwko twoim odwiedzinom. Nawet całonocnym – zapewniłem, nie mogąc się już doczekać, kiedy zacznie mnie odwiedzać. Nie tylko byśmy mogli się kochać, ale po prostu ze sobą być.
Jungkook:
Moje zamierzone złapanie Jimina po pracy, zamieniło się w dość romantyczny spacer, do których nie byłem w ogóle przyzwyczajony. Jednak z moją bratnią duszą, było inaczej. Nie widziałem mijanych przez nas ludzi, a budynki i ulice, w ogóle nie przyciągały mojego wzroku, który ciągle utkwiony był w niższym ode mnie chłopaku. Obejmowałem go w pasie, nie mogąc się przełamać do trzymania go za rękę, nawet jeśli nikt nie miałby nic przeciwko temu. Po prostu wiedziałem jak jego dotyk na mnie działa i zapewne nie mógłbym go już dzisiaj puścić, dając się namówić na wpadnięcie do niego na noc, szczególnie kiedy widziałem jak bardzo pragnie mojej obecności przy sobie. Na pewno mu tego brakowało, skoro z naszej rozmowy wywnioskowałem, że nigdy nie był w żadnym związku, będąc mi wierny. Dlatego domyślałem się jak bardzo by chciał, żebym zaczął go trzymać za rękę, komplementować, dotykać, głaskać i całować. W końcu przez te dwadzieścia trzy lata widział to wokół siebie i jedynie mógł marzyć, by jego bratnia dusza kochała go równie mocno. Jednak ja nie byłem jeszcze gotów zaakceptować jego i swoich uczuć, które tak bardzo chciały ingerować w moje dotychczasowe życie.
Moje spojrzenie znów przeniosło się z jego ust, na oczy. Nie wiedziałem co mi zrobił i w jaki sposób, ale dzisiaj wyglądały na jeszcze bardziej seksowne, wraz z opadającą grzywką na jego brwi. Kiedy jego czoło było zasłonione przez włosy, wydawał się jeszcze bardziej kruchy i delikatny, szczególnie, gdy trzymałem go w swoich ramionach, jak jeszcze kilkanaście minut temu pod księgarnią.
Moją uwagę przykuła jego ręka, przejeżdżająca po włosach, co było chyba jakimś jego nawykiem, mocno pobudzającym pewne części mojego ciała. Jednak zaraz skupiłem się na tej małej ręce, która była dość zabawna, bo nigdy wcześniej nie widziałem dłoni jak u dziecka, u dorosłego chłopaka.
Co nie zmienia faktu, że jest w chuj urocza, razem z tą drugą!
To nietypowe rozczulenie nad budową jego ciała, prawie odciągnęło mnie od poruszonego tematu. Na szczęście nigdy nie przepuszczałem okazji do flirtu, szczególnie tak niegrzecznego, dlatego zwolniłem trochę nasz chód, aby bez problemu nachylić się do jego ucha i wyszeptać prawdę o nocach spędzanych ze mną.
- Na pewno chcesz, aby słuchał naszych jęków, baby boy? W łóżku na pewno nie pozwolę ci być cicho – oznajmiłem z półuśmiechem, lekko muskając nosem jego włosy, które połaskotały mnie nieco, sprawiając, że zadowolony grymas nie znikał jeszcze z mojej twarzy.
Chłopak natychmiast się zawstydził przez mój komentarz, spuszczając głowę, kiedy powoli przywróciłem nasze poprzednie tempo. Znów nie mogłem się napatrzeć na jego śliczną twarz, mając ochotę zrobić mu w tej chwili zdjęcie, bo wyglądał tak niewinnie i uroczo.
- Myślałem o przefarbowaniu się. Czarne oczy chyba ci nie przeszkadzały w podrywaniu, ale może chcesz inne?
Aaa, ups. No przynajmniej już wie!
Byłem przez chwilę zaskoczony jego wyznaniem, ale zaraz oczywiście się roześmiałem, z własnej głupoty i błędnego założenia.
- Czarne były ok, chociaż i tak wyglądałem jak demon. Gdybyś miał brązowe... Ale cholera, w rudych ci dobrze – zauważyłem, sięgając wolną dłonią do tych lekko ciemniejących już kosmyków.
- Nie chcę cię zmuszać do chodzenia w okularach albo szkłach kontaktowych. Pójdziemy razem wybrać farbę, ok?
- Dobraaa, chociaż i tak nie spodziewałem się, że moja bratnia dusza mnie tak załatwi. Teraz wydaje mi się to całkiem zabawne, ale pierwszego dnia rozważałem najgorsze zemsty. Chyba byłem wtedy skłonny wziąć kąpiel w atramencie – zażartowałem, wiedząc, że gdyby taki stan się utrzymywał, ostatecznie pewnie bym to zrobił, ale teraz, znając Jimina, nie potrafiłbym go tak skrzywdzić i narazić na wylanie z pracy.
Akurat kątem oka zauważyłem jakiś sklep, dlatego skierowałem nas właśnie w jego stronę, by od razu to załatwić, skoro już razem obok niego jesteśmy.
- Przepraszam, ale zobaczyłem cię w klubie z tymi wszystkimi dziewczynami i... zrobiłem się zazdrosny...
Zazdrosny? That's also fucking adorable! Dobra, ale play it cool, bez szaleństw. Udajemy, że to nic nowego.
- Taak? To ze względu na bycie twoją bratnią duszą, czy bycie takim hot chłopakiem? – dopytałem, przy okazji chcąc się dowiedzieć co o mnie sądzi, bo poza komplementem na temat mojej „uroczej" buźki i policzków oraz fajnego głosu, nic nie słyszałem.
- Chyba i to i to – odpowiedział zbyt ogólnikowo.
- Co przeważa? – drążyłem dalej, mijając już wejście do sklepu i kierując się prosto do alejki z chemią, gdzie zaraz zacząłem przyglądać się przeróżnym farbom, zastanawiając w czym by mu było najlepiej. A widząc złoty brąz, od razu za niego złapałem, obserwując obrazki z efektami na różnych włosach.
- Ciężko powiedzieć... jesteś po prostu zbyt przystojny, bym powiedział, że to tylko przez miłość. – Komentarz, który w końcu usłyszałem od starszego, połechtał moje ego na tyle, bym po wręczeniu mu farby, musiał zająć się zdjęciem czapki i poprawieniem włosów, ukrywając w ten sposób choć trochę zadowolony uśmieszek. Słyszałem to tyle razy, a jednak z jego ust brzmiało inaczej. Lepiej.
Ponownie objąłem go w pasie i zacząłem prowadzić nas do kasy. Sprzedawczyni wyglądała, jakby początkowo już się rwała do powiedzenia czegoś więcej niż podstawowych, wyuczonych uprzejmości, ale widząc gdzie spoczywa moja ręka, a po zbliżeniu, jakiego koloru mam oczy, od razu dała sobie z tym spokój, kasując ten jeden produkt i przyjmując pieniądze od Jimina.
Jakoś nie mogłem dłużej wytrzymać i kiedy chłopak złapał za zakupiony produkt, moja dłoń uciekła z jego boku, prosto na rękę, którą w końcu pochwyciła. I jeśli przy zwykłym zetknięciu się jego delikatnej skóry z moją nieco szorstką, przez ćwiczenia, czułem tak przyjemne ciepło, bałem się poznać uczucie, które będzie towarzyszyć naszemu pierwszemu pocałunkowi, a co dopiero zbliżeniu.
Kiedy znaleźliśmy się już na zewnątrz, powoli złączyłem nasze palce, przyglądając się im przez chwilę i czując, że ciężko będzie mi go puścić.
Ale przecież wiedziałem, że tak będzie!
Z każdym kolejnym krokiem w stronę jego mieszkania, zwalniałem coraz bardziej, przedłużając nasz spacer. A mój kciuk delikatnie gładził tę miłą w dotyku skórę, chcąc ją oddać nie tylko dłoni, a również ustom, które tak bardzo chciały jej posmakować.
Nawet gdy dotarliśmy już pod odpowiedni budynek, zamiast go puścić, po prostu go do siebie przyciągnąłem, obejmując rękoma jak najszczelniej, choć przy tym naprawdę delikatnie, obawiając się, że mogę mu zrobić krzywdę.
Mój fragile kitten.
W mojej głowie pojawiły się słowa jednego z moich kumpli, opowiadających kiedyś o relacji z jego bratnią duszą. I choć zazwyczaj tego nie słuchałem, ten jeden fakt dobrze zapamiętałem, teraz chcąc go sprawdzić w praktyce.
Pochyliłem się, aby dotrzeć nosem do szyi Jimina, chcąc zaciągnąć się jego zapachem. I cholera... mój kumpel miał rację!
- Pachniesz tak, jak kiedyś słyszałem od znajomych. Bezpieczeństwem... domem... - podzieliłem się z nim swoimi spostrzeżeniami, choć domyślałem się, że on zapewne od razu o tym wiedział.
Odsunąłem się, choć chciałem wprost utonąć w jego zapachu, ale skrzyżowanie naszych spojrzeń i przyjrzenie jego oczom, wygrało z poczuciem bezpieczeństwa.
Przełożyłem dłonie na boki jego głowy, przypatrując się ślicznemu spojrzeniu, które mieniło się, wpatrując we mnie. Wyglądał na szczęśliwego i radosnego, na czym teraz tak bardzo mi zależało.
- Gdy zmyje się ten rudy do końca, zmienię ci te piękne oczka – zapewnił, mając widocznie podobne odczucia w tej chwili. I długo tak nie wytrzymał, bo zaraz znowu znalazł się w moich ramionach, przytulając.
Też nie chcę od ciebie iść, Jiminnie.
- Są pretty awesome. Czuję, że jeszcze trochę i bym się do nich przyzwyczaił – stwierdziłem, bo w tym momencie byłem zbyt szczęśliwy, aby się na niego gniewać. O cokolwiek. Szczególnie gdy znów go od siebie odsunąłem i złączyłem nasze dłonie. – Idź już, kitten – poprosiłem, wpatrując się w jego oczy i nie potrafiąc go mimo wszystko puścić.
- Nie chcę... - powtórzył to, co krążyło po mojej głowie od bodajże minuty, machając przy tym delikatnie naszymi dłońmi.
Nie chciałem go zostawiać. I on też tego nie chciał. Jednak nie mogłem tak po prostu do niego wejść, nagle stwierdzając, że byłem głupi męcząc się przez tyle lat i uciekając od swojej bratniej duszy. Zamiast tego, puściłem go niechętnie, sięgając po swoją czapkę i przekładając ją na głowę Jimina.
- Dałbym ci bluzę, ale nie mam nic pod spodem – stwierdziłem rozbawiony, przyglądając się jak bardzo ten element pasuje do jego ślicznej osoby. – No ale jakaś część mnie, zostanie przy tobie – dodałem, posyłając mu niewielki uśmiech i pochylając się, by tym razem pocałować go w czoło. Jego zapach i miękkość skóry, sprawiły, że nie odrywałem się od niego przez kilka sekund, a kiedy już to zrobiłem, ruszyłem w drogę powrotną, czując lekkie ukłucie w sercu spowodowane świadomością, że chciałbym przy nim zostać, ale nie mogłem.
Odwracałem się jeszcze kilkadziesiąt razy, poprawiając swoje włosy i przyglądając stojącemu przy bloku chłopakowi. Nie ruszył się z miejsca nawet kiedy prawie dotarłem do skrzyżowania, na którym musiałem skręcić. Starałem się zapamiętać ten widok, aby przywoływać go do końca dnia, bo moja bratnia dusza zdecydowanie należała do najatrakcyjniejszych ludzi na świecie.
Jimin:
ODPROWADZIŁ MNIE.
Czułem się pijany ze szczęścia. Tyle czekania na bratnią duszę, by teraz móc rozkoszować się takimi rzeczami, było warte lat ignorowania mnie. A ta czapka na mojej głowie, utwierdzała mnie w przekonaniu, że to nie sen.
Pokonanie schodów zajęło mi trochę czasu, bo ciągle się opierałem o ścianę, przytulając z rozmarzeniem dłoń, za którą mnie trzymał.
I dostałem buziaka w czoło!
Wymacałem tę część ciała, szczerząc się i w końcu dotarłem na drugie piętro. Minutę patrzyłem na drzwi, zastanawiając się jaki mamy kod, ale w końcu sobie przypomniałem, że to rok moich i Tae urodzin.
Wszedłem więc do środka, ale moje myśli nadal pozostały na chodniku na dole.
- Spotkałeś go znowu, Jiminnie?
Głos mojego przyjaciela wyrwał mnie z mojej Krainy Marzeń i przeniósł w końcu na Ziemię. Nie no, nie do końca. Nadal się głupio szczerzyłem.
- Odprowadził mnie tutaj. Przyszedł pod księgarnię, kiedy skończyłem pracę – powiedziałem, chcąc wejść do swojego pokoju, ale przez wspomnienie oczu Jeongguka, nie zauważyłem... ściany. – Auuuuuu... - jęknąłem cicho, łapiąc za obolały nos, który najbardziej ucierpiał na tym bliskim spotkaniu.
Taehyungie zareagował natychmiast, łapiąc moją twarz w swoje dłonie, aby przyjrzeć się, czy nic gorszego mi się nie stało.
- Nic ci nie jest, moje mochi? Chodź, zjesz coś najpierw – poprosił, zabierając mnie do kuchni, upewniwszy, że ten wypadek to tylko błahostka.
Przyjaciel posadził mnie przy stole i podał pałeczki, a wtedy jego wzrok wylądował na mojej głowie.
- Nowa? – zapytał, wskazując na czapkę, ukrywającą moje włosy.
- Dał mi ją, by jakaś jego część, pozostała ze mną – wyjaśniłem, chcąc podzielić się z TaeTae tak wesołą wiadomością. W końcu zaczynało się układać! – Jaki on słodki! – dodałem, nie mogąc powstrzymać wybuchu radości, zaciskając pięści, które wylądowały przy moich policzkach. Istny fangirling. Nie. Fanboying.
Moja ekscytacja szybko jednak przygasła, gdy zauważyłem minę mojego przyjaciela. Wyglądał jakby bolał go brzuch, przez co natychmiast się zainteresowałem jego stanem, zmartwiony.
- TaeTae, coś się stało? – zapytałem, uspokajając już moje szaleństwo.
Chłopak pokręcił głową i uśmiechnął się, ale znaliśmy się na tyle długo, bym wiedział, że jest to zaledwie wymuszony grymas, niemający związku z prawdziwą radością.
- Wszystko w porządku, Jiminnie. Zjedz już, na pewno jesteś głodny – poprosił, podając na stół leżące na blacie miseczki, pełne jedzenia. – Smacznego – dodał jeszcze, samemu kierując się w stronę drzwi.
Nie mogłem tak po prostu go zostawić, dlatego podniosłem się z miejsca i złapałem Tae, obejmując go delikatnie, by nie naciskać mu na brzuch, jeśli faktycznie go boli.
- TaeTae, nie zjesz ze mną? – zapytałem smutno. – Widzę, że coś nie tak. Źle się czujesz? Boli cię coś? – dopytywałem, szczerze przejęty takim stanem. Taehyungie naprawdę rzadko kiedy chorował, dlatego tym bardziej się tym zmartwiłem.
- Źle się poczułem, położę się, Jiminnie – poinformował mnie, delikatnie przytulając. – Zjedz wszystko, dobrze?
Puściłem mojego rówieśnika, ale odprowadziłem tych kilka kroków do jego sypialni. Chłopak zamknął za sobą drzwi, odcinając się ode mnie. Chciałem natychmiast tam wejść, ale po pierwsze - mój żołądek po całym dniu naprawdę domagał się jedzenia, po drugie - Tae się napracował przy przygotowaniu posiłku i nie chciałem, aby jego wysiłki poszły na marne, a po trzecie - jeśli faktycznie źle się czuł, to potrzebował odpoczynku.
Pomimo głodu, nie byłem w stanie zbyt dużo zjeść przez zmartwienie, więc całą resztę musiałem przełożyć do pojemników.
Przynajmniej będzie gotowy obiad na jutro...
Niepokój na dłuższy czas oderwał mój umysł od myślenia o mojej bratniej duszy. Jednak kiedy zobaczyłem swoje odbicie w mijanym na korytarzu lustrze, przypomniałem sobie o czapce, nadal spoczywającej na mojej głowie. Poszedłem więc do mojego pokoju, aby położyć ją na szafce nocnej przy łóżku. Uśmiechnąłem się, wiedząc, iż tej nocy będę ją do siebie przytulał. Teraz jednak musiałem zająć się przyjacielem.
Wróciłem do kuchni, aby wziąć z niej szklankę z wodą i cicho poszedłem do sypialni Tae. Nie mieliśmy w zwyczaju pukać do drzwi, zamiast tego po prostu uchyliłem je delikatnie, sprawdzając, co się dzieje. Chłopak leżał plecami do mnie, dlatego nie mogłem ocenić, czy zasnął.
Podszedłem na palcach bliżej i usiadłem na moment na skraju łóżka. Twarz Taehyunga wyglądała na rozpaloną, dlatego odłożyłem szklankę obok jego budzika, spoczywającego na parapecie okna i delikatnie przyłożyłem dłoń do jego czoła, sprawdzając czy nie ma gorączki.
Był trochę ciepły, dlatego zmartwiony okryłem go dokładniej, spędzając jeszcze chwilę przy rówieśniku, gładząc jego plecy i włosy. Miałem nadzieję, że odpocznie i nabierze sił. A w tym nie powinienem mu przeszkadzać, dlatego postanowiłem go już zostawić, kierując się do łazienki, by wziąć prysznic.
Szybko przygotowałem się do spania, zbyt zmęczony, aby siadać choć na chwilę do komputera. Wypakowałem jeszcze kilka rzeczy z plecaka, między innymi farbę, którą kupiłem razem z moją bratnią duszą. Już za kilka dni sprawię mu prezent w postaci bardzo ładnych oczu. Nie żeby teraz były brzydkie, no ale pomarańcz mógł mu przeszkadzać na co dzień, a czerń chyba przydałoby się zmienić w bardziej ludzki kolor.
Wskoczyłem na moje łóżko, przyciągając natychmiast zostawioną tu wcześniej czapkę do torsu. Wiem, że to głupie, ale podsunąłem ją sobie pod nos i powąchałem. Pachniała dokładnie tak, jak on, i tak, jak według Jeongguka, pachniałem ja. Bezpieczeństwem i domem.
Jednak moja sielanka nie potrwała długo. Gdy już prawie zasypiałem, nagle poczułem okropny ból, jakby ktoś przypalił mnie żywym ogniem. Z niedowierzeniem uniosłem koszulkę i patrzyłem na moje biodro, na którym pojawiły się trzy litery. Poczułem, jak w moich oczach zbierają się łzy.
Jeonggukie, dlaczego?
Jungkook:
Opuszczenie dzielnicy Jimina, oddalonej od tej mojej o kilkanaście przystanków, kosztowało mnie więcej, niż się spodziewałem. Nie miałem ochoty wsiadać w ogóle do metra. Chciałem się wrócić i wejść do niego chociaż na kilka minut. Choć pewnie tak jak w księgarni, przedłużyłoby się to do co najmniej kilkudziesięciu minut, albo może nawet godziny.
Teraz nawet słuchanie muzyki, którą sobie włączyłem w metrze, kojarzyło mi się z tym chłopakiem. Nieważne czy to Paramore, Linkin Park, Coldplay, Evanescence, Within Temptation albo Muse, wyobrażałem sobie, że razem tego słuchamy, tak jak w księgarni, a jego dłoń znów jest złączona z moją, leżąc za jego udzie. Dlatego przechodząc do „What if" Coldplay, włączył mi się jakiś melancholijny tryb, bo moja ręka spoczywała na jednej z nóg, leżąc wewnętrzną częścią do góry i jakby czekając aż Jimin ją złapie.
Taa, ja też już tęsknię, chociaż nie powinienem.
Przełączenie na coś bardziej żywszego, pozwoliło mi poanalizować dzisiejszy spacer w radośniejszej atmosferze. Starałem się zapamiętać, aby później napisać na ręce, że ładnie mu w paskach. Nigdy nie robiłem takich rzeczy poza łóżkiem i tak zazwyczaj chwaląc co najwyżej czyjeś ciało, a nie ubiór, czy uśmiech. Ale skoro Jiminnie był dla mnie kimś więcej, niż fuckbody, a moje serce inaczej na niego reagowało, niż na resztę, musiałem się przyzwyczaić do takich praktyk. I tego co lubił. Chyba arogancki Jeon powoli zamieniał się w Jeona romantyka. A wszystko przez moją głupią pomyłkę i prośbę mamy. Z jednej strony się z tego cieszyłem, bo byłem szczęśliwy, ale czy nowy świat, dzielony z moją bratnią duszą, naprawdę mi wystarczy? I nie znudzę się nim po kilku tygodniach? Sam nie wiedziałem. To niby mój „dom", bezpieczeństwo, najbliższa rodzina, kochanek, przyjaciel i wszystko co najlepsze, ale nigdy nie chciałem w to aż tak wpaść.
Dotarcie do mojej dzielnicy i opuszczenie metra, zaprowadziło mnie na powierzchnię, gdzie już zdążyło się mocno ściemnić. Skorzystałem z kilku minut drogi i zapaliłem sobie fajkę, znów wracając myślami do tych bardziej radosnych części dzisiejszego dnia. Niestety skończyłem na dwóch, przystając na chwilę pod blokiem, żeby zaciągnąć się jeszcze kilka razy papierosem i wyrzucić go po tym gdzieś na bok. Marzyłem już tylko o wzięciu prysznica i legnięciu się na łóżku. I z taką myślą kroczyłem po schodach do mieszkania, roztrzepując już i tak potargane włosy, które bez czapki były dziwnie podniesione. I zaledwie zrzuciłem buty po otwarciu odpowiednich drzwi i przekroczeniu progu mieszkania, kierując się od razu do swojego pokoju, a zaraz zrobiłem wielkie oczy na widok mojej ulubionej partnerki, siedzącej przy biurku z nogami na drewnianym meblu. Dziewczyna miała na sobie... niewiele. Bo ta czarna sukienka, odsłaniająca jej nogi i ledwo zakrywająca pośladki, z dość sporym dekoltem, nawet nie zaliczała się do normalnej sukienki. Cudownie opinała się na jej talii, a cienki choker, zdobiący jej szyję, idealnie pasował do tej nowej, krótkiej fryzury, w której wyglądała przesłodko.
Jeongguk, opanuj się! Kurwa, masz Jimina, musisz z tym skończyć!
- No nareszcie – powiedziała na przywitanie, marszcząc przy tym uroczo nosek, będąc widocznie niezadowolona.
Ile czekała? Yu ją wpuścił? Czemu? I czemu nic mi nie napi... Aaa, nie sprawdzałem w ogóle powiadomień. Cholera! Teraz muszę wybrnąć!
Dziewczyna od razu wstała z krzesła, poprawiając swoją sukienką i podchodząc do mojej nieogarniętej osoby, potrzebującej tylko prysznica. Ale moje ciało było słabe, kiedy dotykała go tak piękna dziewczyna.
- Jak możesz mnie zostawiać na tak długo? Tęsknię za twoim potworkiem – stwierdziła, najpierw trzymając po prosto dłoń na moim torsie, ale dość szybko zjechała nią niżej, docierając aż do krocza, które jak zwykle było przy niej jak na zawołanie. I właśnie dlatego nie potrafiłem jej nigdy odmówić.
Może... uda mi się jakoś ją stąd wywabić? Ale... nie chcę. Shit, shit, shit.
Uśmiechnąłem się niegrzecznie, wchodząc w swoją łóżkową rolę i na chwilę całkowicie zapominając o Jeonie romantyku.
- Nie wysłałaś mi żadnej wiadomości, moja laleczko – zacząłem kłamać na wstępie, przecież dobrze wiedząc, że niczego od niej nie odczytałem, bo byłem zajęty Jiminem. Ale do tego przyznać się nie potrafiłem. Nie przed nią.
Moja dłoń sama powędrowała na jej włosy, aby zaczesać ich trochę za ucho, zostawiając jedno pasmo nadal z przodu. Tak wyglądała najlepiej - nadal niewinnie i słodko od szyi w górę, choć reszta jej ciała mówiła co innego.
Przeniosłem tę dłoń prosto na jej pas, obejmując ją i chcąc przypomnieć dlaczego lepiej się ze mną umówić, a nie przychodzić bez mojej wcześniejszej zgody.
- Nie lubię przyjmować cię w takich warunkach. – Kiwnąłem głową na bałagan, który panował w moim pokoju. Chyba jeszcze nigdy jej tak nie zaniedbałem, aby sama do mnie przyszła. I pierwszy raz jest świadkiem mojego lenistwa.
Jej palce, bawiące się moim i tak już twardym penisem, na tyle mnie rozpraszały, bym zaraz je pochwycił i chcąc uspokoić, pocałował jeden z nich. Uwolniłem się w ten sposób od jej dotyku, nie wiedząc już, czy na pewno tego chcę. Ale po mojej głowie krążyły same zboczone myśli, od których nie mogłem się uwolnić.
- Nie wysłałam? Oppa, wysłałam ich chyba milion! – stwierdziła, wydymając przy tym dolną wargę i poprawiając moje zaczesanie jej włosów, co znów dodało jej jeszcze więcej uroku. – Za długo się mną nie zajmowałeś! – dodała, przypominając mi tym samym powód, dla którego to robiłem. Jimin!
Nie, nie zrobię mu tego. Muszę się jej pozbyć... I to jak najszybciej!
Przygryzłem wargę, zastanawiając się nad najlepszym argumentem, który odesłałby ją do domu. Chociaż i tak wiedziałem, że będę musiał tuż po tym zająć się zaspokojeniem pobudzonej żądzy. Sam! Do tego ręcznie! Robienie tego dla kogoś i w łóżku, to co innego, ale samotnie i przy pornosie... to aż wjeżdża na moją dumę!
Moja ręka zaczęła miziać ją po boku, a mózg mocno pracował, aby znaleźć wymówkę.
- Mam jutro wcześnie zajęcia... i... nie masz na sobie majteczek, Eunha? – zapytałem, zauważając to zjawisko, przez które wszystkie poprzednie myśli, przestały mieć znaczenie.
Dziewczyna to wykorzystała, wiedząc, że już jej uległem, dlatego złapała za moją bluzę i popchnęła mnie na łóżko, aby rozpocząć naszą dzisiejszą zabawę.
Początkowo byłem cholernie zły na siebie, przez co pobawiliśmy się w porządne slut-shaming. Eunha lubiła wszystko, co jej zaproponowałem, tak długo jak byłem na każde jej zawołanie i potrafiłem po zabawie dobrze się nią zaopiekować. Nie oznaczało to oczywiście zostawania z nią dłużej niż te kilkanaście minut po. No chyba, że skończyliśmy na trzech orgazmach, tak jak dzisiaj, i dziewczyna nie miała siły zbierać się do domu. Nie miałem zamiaru z nią spać, dlatego po złapaniu fajek i portfela, wybrałem się na nocne picie i palenie, zapijając wyrzuty sumienia, których przecież mogłem uniknąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top